Rozdział 4
(dużo błędów i tekstu, który może nie mieć sensu, ponieważ pisałam to dość długo)
(Ciekawostka: słownik synonimów uznał, że synonim ''spotkanie'' to ''tete-a-tete''. Szczerze nie wiem, co to znaczy. A ''ubranie'' to ''gałgan''. Polecam, słownik)
Dzień spotkania zbliżał się nieubłaganie. Nim się obejrzałam, szykowałam się do przyjęcia gości. Zajście miało odbyć się w mym domu, o godzinie 13. Nie musiałam przejmować się mą znajomością języka japońskiego, ponieważ nauczyłam się go przez ten czas. Obecnie była dwunasta, a w rezydencji każdy miał swe zajęcie. Yuriko przygotowywała salę spotkań, Shuji przerzucał pliki, które miały zostać ukazane przybyszom. Natomiast reszta służby szykowała jedzenie, sprzątała oraz pielęgnowała ogród. W tym czasie miałam wybrać ubrania i się w nie przebrać. Jednak wiadomo, kobieta i ciuchy, to połączenie wymaga czasu, dlatego o tak wczesnej porze zabrałam się za to. Przy mnie stała jedna ze służących i komentowała mój ubiór.
''To za kolorowe'', ''w tym trzeba mieć mniejsze cycki'', '' to nie pasuje do twojej figury'', ''jakieś nie takie''- nerwicy można dostać! Że też zgodziłam się, aby ta jebana szmata oceniała mój gust!
-Ne, ne, Anko-san, może pomożesz pozostałym? Dam sobie radę, a inni bardziej potrzebują ciebie. Wiesz, jeszcze coś przypalą w kuchni albo dadzą za dużo wody kwiatom.- zmusiłam się na uśmiech i miły ton głosu. Opłacało się, ponieważ ta kobietę wreszcie stąd pójdzie!
-Dobrze, Hi-chan, ale masz okropny gust. Nie wiem, czy zostawienie cię samej dobrze się skończy.- odparła wesoła. Zrobiłam poważną minę, a w mych oczach widać było tylko odrazę oraz pogardę.
-Pozwoliłam ci się tak do mnie zwracać?- nie bawiłam się w grzeczność, przez co miałam swój zwyczajny głos; oschły, zimny i poważny. Można było dostrzec, że kobietę przeszły ciarki, a ona sama zaczynała się bać, jednak próbowała to zatuszować. Dlatego nie rozumiem ludzi; zrobiła coś bez mojego zezwolenia, a teraz nie chce, bym dowiedziała się o jej strachu. Czułam coraz większą niechęć do niej, a jej towarzystwo działało mi coraz bardziej na nerwy.
-N-n-nie.- zająkała się żałośnie. Takich ludzi nienawidzę. Boją się małej dziewczynki, która nie może praktycznie nic zrobić, w obecnym położeniu. Cofnęła się o kilka kroków, a jej próby ukrycia paniki zdały się na nic. Powoli zaczynała się trząść. Miałam wrażenie, że zaraz rozpadnie się, pod wpływem mego spojrzenia.
-Więc, dlaczego to zrobiłaś?- W mym głosie była coraz większa niechęć. Napięcie, które panowało w pokoju, można było niemal zobaczyć. Zrobiłam pewny krok w jej stronę, ona natomiast cofnęła się, uciekając przede mną. Znałam odpowiedź na to pytanie, jednak chciałam je usłyszeć z jej ust. Co innego domyślać się, co powie, a usłyszeć to na żywo. W jej oczach wzrastała trwoga, która potęgowała się przez każdy, nawet najmniejszy, mój ruch.
-U-usłyszałam, jak twoja cio-ciocia, tak na ciebie m-mówiła, więc...- przerwałam jej w wypowiedzi.
-Więc powiedziałaś tak, myśląc, że staniesz się bliższa memu sercu, prawda?- na mych ustach wymalował się drwiący uśmiech. Dziewczyna potwierdziła skinięciem głową. Było to dla mnie z jednej strony przykre; przewidziałam na początku rozmowy, że taka będzie jej odpowiedź. Jednak każdy się myli, prawda? Chciałam ten jeden raz się pomylić. Chciałam, by powiedziała coś innego, niespotykanego. Ludzie zawsze są, byli i będą rozczarowujący. Stała się teraz w mych oczach, nic nie wartym, robakiem.- Idź już. Następnym razem nie próbuj się zbliżyć do kogokolwiek, tylko po to, by móc wkupić się w jego łaski i korzystać z dobroci, które ci oferuje.- machnęłam pośpieszająco ręką, a ta wyszła jak najszybciej.
Nie chciałam być niemiła; mówiłam swym normalnym tonem i wyrazem twarzy, a ta się przestraszyła. A jej słowa nie pozwoliły mi być serdeczną! Ponieważ tamtego dnia nie było jej w kuchni i w korytarzu. Nie uwzględniam opcji, że była w jakiś innym pomieszczeniu, ponieważ żadne nie było na tyle blisko, by wyraźnie usłyszeć rozmowę. Jasnym, więc było, że w pewnym momencie podsłuchała rozmowę. Nie ma z Yuriko pozytywnych stosunków, więc czarnowłosa nie powiedziałaby niej o tym. A skoro chciała się do mnie zbliżyć, to jasne było, że nie miała dobrych celów; fałszywy uśmiech, który praktycznie zawsze gościł na jej twarzy, dopytywanie się o wszystko i charakter, przez który tylko jedna osoba w tym domu ją polubiła. Oczywiście, nie było możliwości, że ta osoba jej powiedziała o tym, jak nazywam mnie Atsuko, ponieważ w tamtej chwili Shuji prawił mu jakieś kazanie. Z tego, co usłyszałam od reszty mego personelu, to ponoć Anko zachowywała się oschle w stosunku do innych oraz dawała wrażenie, że wcale nie chce tam być. Dziś wieczorem, osobiście zadbam o to, by ta szmata więcej nie pokazała się w mym domu.
Westchnęłam cierpniczo i wróciłam z powrotem do garderoby. Bez natrętnej jędzy wybieranie ubrań trwało dużo krócej oraz przyjemniej. Zdecydowałam się na luźną koszulkę, z wzorem w frezją (obdarz mnie miłością) oraz krótkie spodenki, ponieważ trwało upalne lato. W uszach widniały kolczyki z podobiznami malwy (ambicja, gościnność) a na szyi zawiesiłam wisiorek z mimozą (wrażliwość, skrywam swe uczucia). Całość komponowała się wręcz doskonale, a kwiaty ożywiały całą stylizację. Tak to ja mogę wyjść do ludzi. Poszłam jeszcze do łazienki, w której przemyłam twarz wodą, jednak nie nakładałam na nią żadnych kosmetyków. Włosy splotłam w bardzo luźnego warkocza i przełożyłam go przez lewe ramię. (ostatnio często mam taką fryzurę)
Tak przygotowana, ruszyłam do kuchni, by pomóc przygotowywać potrawy. Po drodze wpadłam do pokoju, by upewnić się, że wszystko jest na swoim miejscu. Drzwi zamknęłam na klucz, by nikt mnie nie sabotował. Na miejsce dotarłam w kilka minut. Od razu zyskałam pochwały na temat mego stroju, jednak nie przejęłam się nimi. Pomogłam służącym, którzy robili posiłki. Uwinęliśmy się idealnie na czas. W domu rozbrzmiał głos dzwonka (oczywiście, nie w całym domu). Pędem rzuciłam się do drzwi, przy których stała już Yuriko. Uśmiechnęła się do mnie życzliwie i otworzyła drzwi.
Moim oczom ukazała się cała zgraja chłopaków. Uroczo przechyliłam głowę w prawą stronę, ukazując tym moje zdezorientowanie. Starałam się, jak mogłam, by ukazać na mojej twarzy swe uczucia, jednak tą umiejętność zatraciłam w pierwszych latach życia, więc tak łatwo jej nie odzyskam. Na czele gromady stał kogut, którego miałam okazję poznać ostatnio. Przez tłum przecisnął się Kenma, prawie wpadając na mnie. Na mej twarzy malował się cień uśmiechu, który został zauważony tylko przez Kozume.
-Hi-chan!- zza grupy chłopaków rozbrzmiał, dobrze mi znany, głos.- Przepraszam, przepraszam! Przepuście mnie do cholery!- wykrzyczała Atsuko, przedzierając się przez ludzi. Gdy tylko mnie ujrzała, rzuciła się na mnie i zamknęła mnie w uścisku.- Hi-chan! Hi-chan! Przepraszam, że nie wpadłam do ciebie wcześniej! Zostałam zatrzymana, bo musiałam zrobić wiele rzeczy w firmie! Przepraszam!- rozryczała się, jak małe dziecko. Poklepałam ją po głowie, jednocześnie odklejając od siebie.
- Nic się nie stało, Atsuko. Obydwie wiemy, że gdybyś była przy mnie, to nie mogłabym poprawnie wykonywać swej pracy.- spojrzała na mnie swymi załzawionymi oczami, a me zmieniły swą barwę na szkarłatne.
-Naprawdę?- zapytała głosem dziecka. Skinęłam twierdząco głową, a kobieta ożywiła się i z uśmiechem na ustach odeszła krok ode mnie.- To wspaniale mieć taką siostrzenice.- na jej słowa, moja twarz przestała wyrażać jakiekolwiek emocje, a w oczach widniało zdenerwowanie.
-A więc, kim oni są?- wskazałam na nich palem. Czarnowłosa podniosła ręce w geście obronnym i zrobiła krok w tył.
-Nie mam z tym nic wspólnego.- przypatrzyłam się jej. Oddech i tętno było zwyczajne, ręce przy sercu, a wzrok latał od miejsca do miejsca. Jednym słowem- nie kłamała (to dwa słowa jak coś). Westchnęłam cicho i zwróciłam swą uwagę na przybyszy.
-Kim jesteście i co tu robicie? Z tego, co mi wiadomo, miał przyjść tylko Kodaku i jego przyjaciel.- znów wróciła zwyczajna ''ja'', której wzrok mroził innym krew w żyłach. Lustrowałam ich, jednak nie byli zbyt interesujący.- Kogut i kot... ciekawe połączenie- wyszeptałam pod nosem, jednak sądząc po ich minach, musieli to usłyszeć.
-To są członkowie drużyny siatkarskiej, do której należę.- odezwał się farbowany blondyn, który wygrał mój konkurs. Przeniosłam na niego swe spojrzenie i ujrzałam, że przechodzą go ciarki.- Kuroo powiedział, gdzie idziemy, więc doczepili się do nas, bo chcieli cię poznać, Hikyoni-san. -chciałam się uśmiechnąć, jednak nie udało mi się. Zapomniałam, jak to jest, gdy uśmiechasz się do ludzi, którzy nie są twoją rodziną.
-Nie jestem ciekawą osobą. Mój charakter nie wyróżni mnie spośród tłumu, a przecież na wygląd nie zwraca się uwagi.-na mej twarzy malowała się drwina, a słowa skierowane były do drużyny.- Zapraszam serdecznie. Mam nadzieję, że spodoba się wam w moich skromnych progach. Może wejść cała drużyna, znajdę wam zajęcie, które... urozmaici wam trening.- ruszyłam w głąb domu, a reszta szła posłusznie za mną.
Korytarz w przód, schody na moje piętro, kolejny korytarz i dotarliśmy! Siłownia! Otworzyłam z rozmachem drzwi, które o mało nie wypadły z zawiasów. Weszłam do środka, a chłopacy zachwycali się nowoczesnym sprzętem. Atsuko podreptała do kuchni, by poplotkować z służbą.
-Nigdy nie byliście na siłowni?- zapytałam zdezorientowana. Sportowcy bez siłowni, to jak programista bez kompa! Odpowiedziały mi energiczne skinięcia głów i ciche potwierdzenia. Przetarłam twarz dłonią, dając wrażenie zmęczonej.- Zabieram Kodaku. Jak coś to macie to.- z półki wzięłam pilot i nacisnęłam czerwony przycisk. Na przeciwko, wysunął się telewizor, który zawieszony był na ścianie. Poklikałam jeszcze chwilę, a monitor pokazał przyozdobiony pokój.- Będziecie mogli przez to widzieć i słyszeć, jak przebiega nasza rozmowa. Oczywiście, w tym pomieszczeniu też jest kamera i mikrofon, więc działa to obustronnie.- Odwróciłam się z zamiarem wyjścia, jednak zrozumiałam, że mogą nie znaleźć wody. Dla mnie było to oczywiste, że gdzieś są butelki z napojem, jednak wiedziałam, że dla gości nie jest to takie proste. Podeszłam do szafki i ją otworzyłam.- Tu macie wodę.- Następnie ruszyłam do tajemniczych drzwi, które znajdowały się w rogu pokoju. Nie były to te wyjściowe.- Tam macie łazienkę. Gdyby coś się stało; naciśnijcie niebieski przycisk w pilocie.- na odchodne rzuciłam jeszcze- Nie wielu miało okazje zdobywać me zaufanie.
Wyszłam, a za mną farbowany. W ciszy przeszliśmy do sali spotkań. Milczenie ni było niezręczne, oboje z nas rozumiało, że nie jesteśmy zbytnio rozmowni. Otworzyłam drzwi i przepuściłam go przodem, jak prawdziwy gentelmen. Chłopak zajął miejsce przy stole, a naprzeciwko usiadłam ja. Mimo, iż miałam swą codzienną maskę, w mych oczach rozpalone były szczęśliwe ogniki, które bez przerwy zmieniały swą barwę. Pod wpływem mego spojrzenia, na policzkach mego towarzysza wykwitły malutkie rumieńce.
-Od czego, by tu zacząć...?- wymamrotałam pod nosem. Szybko zdecydowałam się, jak rozpocząć rozmowę.- Jak się nazywasz? Może, nie jest to oryginalne, ale lepsze niż nic.- uśmiechnęłam się lekko. Był to szczery uśmiech, jednak nie wiedziałam, ile czasu minie, zanim stanie się sztuczny.
-Kozume Kenma.- błądził po pomieszczeniu wzrokiem, nie chcąc, by nasze oczy się spotkały. Od naszego pierwszego spotkania wiedziałam, jaką jest osobą i jak mówić w jego towarzystwie.
-Kyoki Hiniku. Mogę cię o coś poprosić?- zapytałam uprzejmie. Chłopak pokiwał z zawahaniem głową.- Nie bój się tego, co mogę o tobie pomyśleć i powiedzieć. Postarasz się o to w mojej obecności?- starałam się dobierać słowa tak, by go nie zniechęcić i lekko otworzyć na znajomość ze mną.
-Czemu o to prosisz?- widać było, że też stara się dobrze wybierać wyrazy.
-Jeśli nie będziesz mówił swojego zdania, to nie dowiem się, co sądzisz o mojej grze. Poza tym... chciałabym cię poznać.- na jego twarzy malowało się zdezorientowanie, więc sprostowałam swą wypowiedź.- W tym kraju nie znam żadnej osoby, która byłaby mniej więcej w moim wieku. Wiesz, umiem doskonale określić zamiary człowieka i jego nastawienie, zaledwie po pierwszym spotkaniu bądź zobaczeniu go.- podparłam głowę na dłoniach i kontynuowałam.- Nie jesteś złą osobą, brak ci tylko śmiałości, by wypowiedzieć swe zdanie.- jedną dłonią bawiłam się wisiorkiem, który zawieszony był na mej szyi. W pewnym momencie podniosłam wyrzeźbiony kwiat na wysokość jego oczu i powiedziałam.- Mimoza jest kwiatem, który towarzyszył mi przez całe me dzieciństwo. Nie chodzi mi o jego wygląd, lecz znaczenie.- zaśmiałam się lekko pod nosem, wspominając szczenięce lata. Nie poznawałam teraz siebie; nigdy się nie śmiałam, a uśmiech pokazywałam tylko rodzinie.- Jest bardzo delikatna i wątła, ma niestały charakter i zmienne nastroje. Odnosi się wrażenie, że jej życie toczy się bez celu, gubiąc się w labiryncie wątpliwości. Jednak oznacza ''wrażliwość'' oraz ''skrywam swe uczucia''...- wpatrywałam się w wisiorek, prawie zapominając o gościu.- No nic, odchodzę od tematu. Zacznijmy rozmawiać o grze.
W pokoju rozległo się pukanie do drzwi. Rzuciłam krótkie ''wejść''. Dołączyła do nas Yuriko, która w dłoni trzymała duże pudło. Ciężkim krokiem podeszła do stołu i położyła na nim karton. Uśmiechnęła się promiennie i wyszła. Popchnęłam podarunek do Kozume, który był jeszcze bardziej zdezorientowany tym.
-Taki mały prezencik ode mnie. Otwórz to dopiero w domu. W wielkim skrócie powiem, że są tam rzeczy związane z grą i postaciami z niej.- rozsiadłam się wygodniej.- Kim najczęściej grasz?
-Mirą, jednak bardziej lubię Kigumą.- ucieszyło mnie to, że wyraził swą opinię. Zgaduję, że normalnie nie mówiłby, co woli.
-Ułomne Oblicze i Sprawiedliwy sędzia... Znasz ich historię i osobowości?- zapytałam zaciekawiona. Nieczęsto mam okazje porozmawiać skimś na temat mojej gry w prawdziwym życiu!
-Nie znam. Nie wiedziałem, że coś takiego mozna znaleść.- ździwiłam się jego słowami, ponieważ w launcherze gry bardzo dobrze było widać zakładkę z napisem ''historia''.
-Przecież wszystko jest w zakładce ''historia''.- wyciągnęłam z kieszeni spodni telefon i włączyłam na nim oficjalną stronę gry. Szybko przeszłam na odpowiednie karty i pokazałam chłopakowi, że naprawdę można to tam znaleść.- Ułomne Oblicze, inaczej Mira, miała dość smutną historię. Była pośmiewiskiem i potworem, przez jej umiejętnoścu. Nie mogła nigdy zrozumieć, dlaczego ludzie nią gardzą, a nic nie poprawiało jej rebutacji, więc stworzyła maskę, za którą cały czas się kryła. Wyimaginowana ''ona'' cały czas się śmiała, a jej zachowanie przypominało mieszankę szaleńca z idiotą. Jej prawdziwa strona jest nieufna, a na jej twarzy ciężko znaleść uśmiech, jeśli nie jest w pobliżu swych przyjaciół. Natomiast Sprawiedliwy Sędzia, Kiguma, była najsilniejszą przedstawicielką rasy nieśmiertelnych. W jej świecie ciągle trwała wojna, więc przez tysiące lat broniła swych ludzi. Delikatne ciało zawsze było skryte pod zaczarowaną zbroją, a niebiańsko piękna twarz zasłonięta. Wojna zniszczyła jej ducha. Wie, że oblicze sprawiedliwości nie zawsze jest piękne. Ma bardzo zdeterminowany charakter i zawsze pojawia się w teamfaintach. To tyle.- westchnęłam cicho. Pracowałam nad kolejnymi pytaniami, jednak uprzedził mnie Kenma:
-Sama tworzysz tą grę?- jego pytanie lekko zbiło mnie z tropu. Widać było, że czuje się coraz pewniej w moim towarzystwie.
-Tak. Wszystko zrobiłam od podszewki, by mieć pewność, że nie będzie bugów.
-Jest jeden.- moje oczy wyrażały tylko niedowierzania. Sprawdzałam wszystko po kilkanaście razy! To niemożliwe, by był jakiś błąd!- Jeśli pójdziesz w Dolinie Końca do krańca mapy i zakupisz ostatni element piekelnej zbroi, to nie będziesz za nią płacić.- wzdychnęłam z ulgą. Odprężając swe ciało.
-O to chodziło! Nie mów tego nikomu, ale było to celowe. Taki mały bonus dla wytrwałych i sprytnych.
Tematy rozmowy obracały się głównie wokół gier. Poznawałam jego skromne opinie oraz uwagi. Widać było gołym okiem, że przestał przejmować się tym, co mogę o nim pomyśleć. Postanowiłam zadawać bardziej osobiste pytania, by go lepiej poznać. W Japonii mogłam zacząć nowe życie, więc chciałam od początku, by było one inne, niż me poprzednie. A przyjaźni to jedna z rzeczy, której mi brakowało. Zazwyczaj odpowiadał krótko, jednak czasem zdarzało mu się mówić swe historie, co mnie niezmiernie cieszyło.
-A do jakiego liceum chodzisz?- zapytałam beznamiętnie.
-Nekoma.- odparł krótko i oczekiwał dalszej rozmowy. Otworzył się na mnie i był na dobrej drodze, by zyskać me zaufanie.
-Polecasz?- przytakną skinięciem głowy. Wiedziałam, że oczekuje wyjaśnień, więc kontynuowałam- Muszę wybrać jakąś szkołe. Próbowałam dostać się na studia, jednak uznali, że jestem na nie za młoda. Po pewnym czasie, podczas którego trułam im o to dupe, zgodzili się, pod warunkiem, że zaliczę na 100% jakiś test sprawdzający. Miałam 99%, ponieważ źle napisałam jeden znak.- skierowałam swe znudzone spojrzenie, które cały czas spoglądało na sufit, w chłopaka. Jego źrenice lekko się zwężyły przez zaskoczenie. Każdy doznałby szoku, wiedząc, że ktoś młodszy od nich zaliczył już całe liceum.- Myślisz, że to dobry pomysł, bym zapisała się do twojej szkoły?
-Czemu nie.- odwrócił wzrok, lekko się rumieniąc. Spojrzałam na telewizor, na którym widniały sylwetki spoconych chłopaków. Większość z nich była na granicy wyczerpania, jednak nadal ćwiczyli, innym pozostało niewiele sił.
-A więc następnym razem zobaczymy się na rozpoczęciu roku.- wstałam i podałam mu rękę, którą przyjął i również się podniósł. Puściłam go, a w dłonie pochwyciłam jego paczkę.- Idziesz do drugiej klasy?- zapytałam, kierując się do wyjścia.
-Tak.- odpowiedział. Przyśpieszył kroku i zrównał ze mną.- Dam radę ją unieść.- spojrzałam na niego kątem oka. Delikatnie podałam mu podarunek. Gdy tylko pudło znalazło się w jego rękach, niemal upadł pod jego ciężarem. Złapałam go przed upadkiem.
-Może lepiej ja ją poniosę.- posłusznie oddał ją i ruszyliśmy ku siłowni.- Są składy mieszane w siatkówce?-zapytałam po drodze.
-Są, jednak by dostać się do drużyny jako gracz, trzeba mieć umiejętności.- dalej szliśmy w ciszy, która nikomu nie doskwierała. Pod koniec rozpoczęliśmy ciekawą konwersację, na temat koszkówki. Znałam tylko jej podstawy, więc sporo się nauczyłam od farbowanego blondyna.
Szybko doszliśmy do celu. Otworzyłam drzwi, następnie weszłam przez nie, ciągnąc za sobą Kenme. Chłopaki spojrzeli, a ich ździwienie rosło z każdą chwilą, gdy widzieli, że Kozume normalnie ze mną rozmawiał.
-A! Napisz, kiedy otworzysz paczkę. Chciałabym poznać twoją opinie o niej. Osobiście uważam, że to trochę za mało, jak na nagrodę i upominek, ale raczej ci się spodoba.- uśmiechnęłam się lekko pod nosem, co nie uszło jego uwadze.- Możecie jeszcze chwilę poćwiczyć, jeśli chcecie. Nie będę wam przeszkadzać, ponieważ mam swoje zajęcia, jednak lepiej będzie, jeśli nie będziecie tu długo przesiadywać.- postawiłam karton obok drzwi i wyszłam z pomieszczenia, rzucając jeszcze przed wyjściem- Nie chcecie poznawać sekretów mej rezydencji.- usłyszało to mało osób, ponieważ większąść znów skupiła się ja ćwiczeniach.
Ruszyłam do katakumb (ten pokój z sprzętem, jakby ktoś niepamiętał). W pokoju było, jak zawsze, ciemno. Nie zapalałam jednak światła, ponieważ wstąpiłam tu tylko na chwilkę. Ostrożnie przeszłam na koniec pokoju i pochwyciłam czarny pokrowiec, w którym znajdowała się gitara. Założyłam go na plecy i skierowałam swe kroki do kuchni. Nie częstowałam kociego (kenme), ponieważ byłoby to lekko niesprawiedliwe dla reszty gości, więc chciałam zapewnić im ciepły posiłek po ćwiczeniach. Z rozmachem wparowałam przez drzwi.
-Hiniku, dać jedzenie gością?- zapytała na starcie Yuriko, która elegancko nakładała pożywienie na tależe.
-Widać, że jesteś dyplomatą.- stwierdziłam i podeszłam do kobiety. Pomogłam je z nakładaniem, a na koniec przyozdobiłyśmy posiłki. Każda wzięła na tacy po kilka talerzy i powędrowałyśmy do jadalni.
-Bardzo szybko pojełaś me lekcje, więc można powiedzieć, że jesteś moją uczennicą.- zadarła dumnie nos, po czym dodała- Ale nadal nie rozumiem, czemu pomagasz służbie w ich obowiązkach...- nakryłyśmy stół. Pozostało tylko pójść po nich.- Skoczę do nich. Wiem, że masz mało cierpliwości do rówieśników, a nie chcę, by coś się wydarzyło.
Nie czekała na mą odpowiedź. Pokrowiec odłożyłam na podłogę i czekałam na gości. W mej głowie wirowały myśli, które co chwile poruszały temat przyjaźni. Chciałam tak bardzo poznać wszystkie swe emocje; zapłakać, głośno się zaśmiać, ledwo powstrzymywać swą złość, zazdrościć czegoś. Jednak, na chwilę obecną, nie dla mnie były takie uczucia. Już po chwili, próg jadalni przekroczyła drużyna siatkarska oraz służba. Chłopacy byli lekko onieśmieleni, przez obecną sytuację. Kto, by nie był?
-Siadajcie i jedzcie.- posłusznie wykonali polecenie. Przy stole rozpętały się rozmowy. Jedni konwersowali o siatkówce, inni o swym wyczerpaniu po ćwiczeniach, a pozostali się nie odzywali. Nienawidziłam przebywać wśród ludzi, zwłaszcza, jeśli byli oni głośni. Szybko dokończyłam swój posiłek, wstałam niepostrzeżenie od stołu, chwytając jeszcze swą gitarę, i wymknęłam się z pomieszczenia.
Wyszłam z swej rezydencji. Na tyle ufałam Yuriko i Shujiemu, że mogłam im zostawić dom. Nie zwracałam uwagi, gdzie idę. Nogi same poniosły mnie do pięknego parku. Podziwiałam pobliskie rośliny oraz ich znaczenia. To miejsce wywierało na mnie całkowicie inne wrażenia, niż te z mego ojczystego kraju. Nowe kompozycje kwiatów i ich znaczenia, to było coś, czego nigdy nie doświadczyłam. Chciałam tu zostać po wieki, jednak byłam świadoma, że jest to niemożliwe życzenie.
Zagłębiłam sie w głąb tego czarującego miejsca. Świerze powietrze koiło me ciało, które dość miało duszności, jakie panowały w mych ulubionych miejscach. Rozsiadłam się na drewnianej ławce. Wyciągnęłam swą gitarę z pokrowca i zaczęłam ją nastrajać. Gdy jej dźwięki były wręcz idealne, zaczęłam na niej grać luźną melodię. Nie minęło dużo czasu, a ja zaczęłam śpiewać, jednocześnie grając pełną pieśń.
https://youtu.be/1ZzSVFh1oTk
Przechodnie zatrzymywali się, by posłuchać mego śpiewu oraz dźwięków instrumentu. Przez cały czas miałam zamknięte oczy, ponieważ myślami odpłynęłam do dzieciństwa i wspominałam swe najszczęśliwsze chwile. Może nie było ich dużo, jednak wprowadzały mnie w niezwykłą nostalgię. Gdy me oczy się otworzyły, dostrzegłam, że wokół mnie jest wianuszek ludzi. Zaskoczona przestałam grać, a ludzie osaczyli mnie jeszcze bardziej. Podbiegły do mnie jakieś nastolatki, mniej więcej w moim wieku. W dłoniach trzymały me zdjęcia.
-Hiniku-sama, dasz mi autograf?!- wykrzyczała jedna z nich. Na mej twarzy malowała się dezorientacja.
-Mi najpierw!- przekrzyczała ją druga dziewczyna.
-Byłam pierwsza!- odparła pierwsza. Żyłka na mym czole niebezbiecznie pulsowała, a dezorientacja zamieniła się na chęć mordu.
-Zamkijcie się.- każde me słowo było nasycone trucizną oraz chłodem.- Zakłócacie piękno tego miejsca.- zaskoczone wgapiały się we mnie, jednak nie zaszczyciłam ich nawet wzrokiem. Spakowałam swą gitarę i poszłam przed siebie. Słyszałam, jak ludzie idą za mną, więc postanowiłam ich zgubić.
Zeszłam z ścieżki i zniknęłam pomiędzy drzewami.
***
3436 słów, zaszalałam. Naprawiłam swego laptopa! Obecnie jestem w szpitalu na badaniach, a każdy wie, że w takim miejscu najlepiej się pisze!
Bye bye-bi!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top