Rozdział 18


Kuroo bawił się w dłoni kruczym piórem, które znalazł poprzedniego dnia na białowłosej. Rytmicznie obracał nim to w lewo, to w prawo, by móc wypatrzeć na nim cokolwiek dziwnego. Ale nic takiego nie znalazł- pióro było zwykłym piórem, nie różniło się praktycznie niczym od tych, które można czasem znaleźć w parkach. 

Pierze zdawało się mocno błyszczeć, gdy tylko wystawiło się je pod mocniejsze światło. I na tym kończył się jego majestat. Jego długość wynosiła mniej więcej dłoń mężczyzny, z kolei szerokość trzy ściśnięte palce, więc nie było jakoś wielkie, ale też i nie należało do najmniejszych. Westchnął wyraźnie przybity, jedyne logiczne wytłumaczenie tego, skąd dziewczyna miała przy sobie owe pióro było dość proste: zaczepiło się jej, gdy przebierała się w ich szatni. Ale tu z kolei powstawało pytanie, na które nie potrafił odpowiedzieć: skąd ptasie pierze się tam znalazło? Bowiem wcześniej, gdy przebierali się w swe stroje, nie dało się znaleźć ani jednego owego pióra. Więc musiały pojawić się podczas gdy oni grali. 

Z zamyślenia wyrwał go dźwięk otwierających się drzwi. Natychmiast schował swój łup wojenny. Był właśnie w pokoju Kozume i wylegiwał się na jego łóżku, podczas gdy gospodarz zbierał obecnie potrzebny ekwipunek do grania dla trzech osób, ponieważ Hiniku, która również została zaproszona na to małe świętowanie zwycięstwa, choć obecnie przygotowywała w kuchni jakieś przekąski, to z miłą chęcią pogra wraz z nimi. 

Do swego pokoju wszedł farbowany blondyn. Nie zwracając nawet uwagi na przyjaciela, zaczął od razu podpinać wszystkie potrzebne kable i włączać powoli konsolę. Czekali już tylko na dziewkę, która dołączyła do nich parę minut potem, niosąc dumnie w swych dłoniach sporych rozmiarów, srebrną tackę, a niej równo poukładane talerze, trzy wysokie kubki oraz miska. 

Choć większość jedzenia, jakie przyszło jej przygotować tego dnia, była raczej robiona na szybko, przez co nie mogła dopieścić prostych potraw tak, by zdawały się najpyszniejsze, to nie ujmowało to ich urokowi. Choć w dalszym ciągu posiadały swój charakterystyczny smak ekspresowych dań, zakupionych w pobliskim markecie.

Białowłosa rozejrzała się po pokoju. Blade ściany, przybierające beżowy odcień, pokrywały gdzieniegdzie plakaty, których tematyka owijała się wokół gier. W ciemnych, ale również ciepłych barwach były praktycznie wszystkie meble. A było ich niewiele; kotatsu na środku pokoju, rozłożone specjalnie na dzisiejszy dzień, nieduża szafa w jednym z prawych kątów pomieszczenia, a tuż przed nią łóżko i szafka nocna, naprzeciw drzwi półka pod telewizor i samo urządzenie, po lewej stronie znalazła się jeszcze komoda, w której przetrzymywał większość swoich gier. Było również okno, na środku lewej ściany, ale zakrywała je czarna zasłona. Pokój nie był nie wiadomo jak wielki, ale do najmniejszych również nie należał.

- Myślałam, że pierwszy pokój chłopaka, w którym będę, będzie posiadał nieco więcej miejsc, w których ukryć można by było ''tajemnicze'' przedmioty- powiedziała ni to do siebie, ni to do nich, przebiegając wzrokiem po całym pomieszczeniu. Uśmiechnęła się znacząco, by podkreślić o jakie rzeczy jej chodziło.

Kuroo odpowiedział, równie wiele znaczącym i jednoznacznym, uśmiechem, z kolei gospodarz jedynie westchnął z dezaprobatą. On już wiedział, bo na tyle poznał dziewczynę i jej co poniektóre zachowania, że gdy tylko on opuści pokój, ona zajmie się poszukiwaniem. 

Szybko dotarła do kotatsu, na które położyła tackę. Ułożyła się pod kołdrą tuż obok czarnowłosego, by zostawić jeszcze miejsce wystarczająco miejsca dla Kenmy. 

Podgrzewany stół z kołdrą- znany pod nazwą kotatsu- został wyciągnięty tego dnia tylko i wyłącznie dla komfortu białowłosej. Bowiem chłopacy, którzy godzinę przed jej przybyciem zmuszeni byli go rozkładać, zdawali sobie sprawę, jak bardzo klimat japoński różnił się od typowo europejskiego. A że już wielkimi krokami zbliżały się chłodniejsze dni, a domy nie były jakoś specjalnie ogrzewane, to temperatura w domostwach znacząco dawała w kość dziewczynie. 

Spowodowane było to głównie tym, iż w Japonii zima trwała zasadniczo krótko, z kolei niebywałe upały ciągnęły się zauważalnie dłużej. Tak też w budynkach, w których nie było klimatyzacji, stawiało się na ochronę przed nadmiernym ciepłem niż chłodem, czego wynikiem były tego typu sytuacje, gdzie obcokrajowiec, wybrawszy się do tego kraju w okresy mrozu, przesiadywał całymi dniami i nocami pod kotatsu. 

I tak zaczynali świętować wczorajsze zwycięstwo.


  Spojrzała z ukosa wpierw na Kuroo, a następnie na Kozume, uśmiechając się przy tym delikatnie. W końcu znalazła to ulotne szczęście, o którym śniła za swych dziecięcych lat - znalazła przyjaciół, a teraz spędzała radosne chwile w ich towarzystwie. Może i nie była to idealna scena, bowiem brakowało w niej normalnej, ciemnowłosej Japonki na miejsce tej wynaturzonej dziewuchy, ale mimo to musiała przyznać, że było jej niezwykle ciepło na sercu.

 Ale ile czasu będą mogli cieszyć się taką beztroską?

 W końcu zostało im nieco więcej niż półtora roku nim ukończą liceum. A potem rozejdą się we własne strony; Hiniku zostanie wprowadzona w życie jej rodzinnej firmy i przygotowana do zostania jej głową; Kenma zwiąże swą przyszłość z grami i będzie dalej ciągnąć swą edukację; Tetsuro najpewniej również pójdzie na uniwersytet. W dodatku białowłosa prędzej czy później będzie zmuszona powrócić do modelingu, co znacząco ograniczy jej wolny czas, który mogłaby przeznaczyć na spotkania z przyjaciółmi. Zaczynało do niej docierać, że czas mógł okazać się katem ich więzi i chyba nic nie mogła na to poradzić. 

 Jej wargi, jak dotąd szczerzące się, opuściły swe kąciki i zaczęły drżeć. Na ogół zamartwiała się tym, jak mało wkładu wnosi do drużyny siatkarzy i że niedługo zostania zdegradowana ze swojego stanowiska menadżerki, więc dopiero teraz, gdy jej pozycja wydawała się względnie bezpieczna, zaczęła prowadzić swe myśli hen do przodu. I to tam, w przyszłości, leżało największe niebezpieczeństwo. 

 Farbowany blondyn w mig zauważając niecodzienne zachowanie swej przyjaciółki, spoglądnął dyskretnie w jej kierunku, jakby nie chcąc skazić jej swym wzrokiem. Widząc jej wyraźny strach, wymieszany z żalem w proporcjach jeden do jednego, aż zachłysnął się powietrzem. Odwracając już całkowicie swą uwagę od oglądanego filmu, który włączyli dlatego, iż czarnowłosy nie czuł się za dobrze grając z dwoma smurfami, skoncentrował się na dziewce. Wiedział, że coś ją gnębi, lecz nie mógł się przemóc i bezpośrednio o to zapytać, co wywoływało i u niego podły nastrój. 

 Nawet jeśli nalegała, by zawsze mówił jej o wszystkim i o wszystko się ją pytał, jeśli miał jakieś pytania, to wciąż nie mógł tego zrobić. A co jeśli powie coś złego i będzie miała do niego uraz? Albo zacznie go unikać, jak to robią kobiece postacie z mang? Nie chciał nawet próbować, jeśli miałoby to ją skrzywdzić. 

 - Hiniku, tak właściwie, to skąd masz blizny?- zapytał Kuro, przerywając tym samym rozterki moralne swego przyjaciela. 

 Białowłosa, jak na zawołanie, schowała negatywne uczucia wgłąb siebie, szczelnie upychając je w na nowo skamieniałym sercu, trwając tak z nic nie wyrażającą miną. Zawsze wyglądała niepokojąco z taką mimiką, zwłaszcza gdy i jej oczy stawały się całkowicie czarne, jakby wyprane ze wszystkich odbarwień czy oprysków, tak typowych dla wyjątkowo pięknych ocząt. 

- ...Nie chcesz o tym mówić?- dopytał ściszonym głosem Kenma.

 Obaj byli niesamowicie ciekawi odpowiedzi, jednak rozumieli, że mógł to być nad wyraz wrażliwy temat, który powinno się równie delikatnie rozpocząć. Lecz kierowali się nie tylko zainteresowaniem, ale też troską o dziewczynę. Im lepiej ją poznają, tym lepiej będą mogli się nią zaopiekować- obaj kierowali się tą zasadą, choć nie uzgodnili tego ze sobą.

 Wbijając swój wzrok w sufit, nie chcąc tym samym nędznie opuszczać swej głowy i ukazać tym samym słabości, ponownie się uśmiechnęła, choć ten gest przepełniony był niejaką nostalgią oraz bólem, którego nie sposób było wyrazić za pomocą słów.

 - Cóż...- zaczęła nijako, nie wiedząc, jak dobrać odpowiednie słowa.- Nie jest to coś, co chciałabym przed wami ukrywać...- przerwała ponownie- ale również wolałabym zachować to dla siebie. 

 Z nieukrywanym zażenowaniem lekko się zgarbiła, nieświadomie chcąc stać się jak najmniejszą, by jej nie zauważyli. Wraz z rumianymi policzkami i lekko wykrzywioną miną w grymasie, wyglądała jak dziecko, które ukrywało przed rodzicami, że coś nabroiło. 

 Westchnęła głośno, jakby z ulgą, widząc miny chłopaków, które wyraźnie mówiły, że nie chcą być wścibscy, ale też ukazywały ich upartą chęć poznania prawdy. Nie miała wielkiego doświadczenia w zdobywaniu przyjaciół czy spędzaniu z nimi czasu, więc zbytnio nie wiedziała, jak miała się z kimś zaprzyjaźnić, a podręcznikowa wiedza, typu ''bądź sobą'', nic jej nie dawała. Ale gdy pytała się Sankagetsu, czy też Atsuko, jak miała rozpoznać, czy ktoś jest jej przyjacielem, to oni tylko odpowiadali, że jeśli faktycznie nim jest, to nie ucieknie od niej, gdy tylko pozna prawdę. Ale jeśli oni nadal nie byli jej przyjaciółmi i zerwą potem z nią kontakt? Nie chciała tego, tak cholernie tego nie chciała! Teraz, gdy zaznała już jakiejś bliskości od strony rówieśników, nie mogła powrócić do starego stylu życia. Nie mogła być tą samą Hiniku, która zawsze przywdziewała na siebie dwie maski - jedna skrywała jej prawdziwe uczucia, a druga nakładała takie, które były od niej wymagane przez społeczeństwo.

 Zaśmiała się histerycznie, opadając na plecy. Z szeroko otwartymi oczami, w których kłębiło się wypaczone szaleństwo nakazujące jej robić wszystko, byleby mogła być przy swoich obecnych towarzyszach, przywdziała najszczerszy uśmiech jaki mogła. Lecz zamiast pięknej krzywizny na ustach, powstał na nich zdeprawowany grymas. 

 - Kenma, pewnie znasz większość mojej historii, jednak Sankagetsu mógł coś pominąć lub zniekształcić, a w dodatku muszę wszystko powiedzieć też Kogucikowi, więc najlepiej zacznę od początku... 

 Chłopak kiwnął twierdząco głową, samemu wsłuchując się w to, co miała powiedzieć, W końcu nawet Kozume nie wiedział za wiele - jedynie to, że jej rodzice nie żyli, a po ich śmierci Atsuko przygarnęła białowłosą i że rodzina była dla niej najważniejsza, ponieważ nie miała za dobrych relacji z rówieśnikami. 

 - Ponoć moi rodzice byli bardzo, ale to bardzo kochającą się parą.- Uśmiechnęła się lekko, wspominając jak to jej ciocia opowiadała o młodzieńczych wybrykach tej dwójki.- Nikt nigdy nie widział, by na poważnie się pokłócili, a w dodatku otwarcie pokazywali, jakie uczucia do siebie żywią. Ach, by nie było, publiczne przytulanie się, trzymanie za ręce, a czasem i pocałunki, nie są jakoś bardzo dziwne w mojej ojczyźnie.- wyjaśniła pokrótce, ponieważ będąc już te parę miesięcy w Japonii zdążyła zobaczyć i odczuć sporo różnic między nią a Polską. 

 Czarnowłosy aż uśmiechnął się lubieżnie, wiedząc już, gdzie zabrałby swoją przyszłą dziewczynę na jakieś wakacje. Kraj, w którym ludzie tak otwarcie ukazują swoją bliskość, był dla niego idealnym miejscem na pierwsze kroki w związku. Kenma, w przeciwieństwie do swego przyjaciela, raczej nie był zbyt podekscytowany słysząc o tym. A może raczej nie chciał skupiać swojej uwagi na własnych myślach i fantazjach, gdy jego cenna towarzyszka mówiła o czymś, co kosztowało ją niezwykle wiele odwagi.

 - A potem urodziłam się ja. I już pewnie wiecie, jak to wyglądało: zaczęli się kłócić, być dla siebie chłodni i w ogóle zepsuły się między nimi stosunki.- Machnęła lekceważąco dłonią.- W głównej mierze była to wina tego, że nie urodziłam się jako chłopiec, ponieważ bali się powierzyć w przyszłości firmy dziewczynie. Potem zaczęłam rosnąć i musieli zacząć mnie wychowywać.- Przerwała na parę dłużących się sekund.

 Zwyczajnie nie wiedziała, jak przeistoczyć tą jedną z najważniejszych części opowieści w zrozumiałe dla nich słowa. Zamknęła na chwilę oczy, wspominając przy tym swoje dzieciństwo. Choć nie miała za wiele miłych wspomnień, tak też nie mogła doszukać się w pamięci tych złych.

 - Chyba każdy mówi, że byli dla mnie za surowi albo że od małego traktowali mnie, jak osobę parę lat starszą... I w sumie mają rację. Ale nie uważam, by było to coś złego, bo był to ich sposób na wyrażenie troski i rodzicielskiej miłości. Od małego przygotowywali mnie do wejścia w dorosłość i zostania głową tej ich firmy. Choć muszę przyznać, że gdy byłam młodsza, to sama tego nie rozumiałam.

 Byli wściekli, że urodziła się jako dziewczynka, ponieważ zdawali sobie sprawę, że będzie miała przez to pod górkę w wielu sprawach. Kobieta, w dodatku albinoska, nie zyska wielkiego poparcia bądź autorytetu, jeśli nie będzie odpowiednio przygotowana do przejęcia tak ogromnej działalności. Życie było niesprawiedliwe i będzie nadal- nic nie mogą na to poradzić- więc pozostawało im jedynie wychować ją na prawowitego następce. I w ten sposób dążyli do stworzenia córki z wiecznie pokerową twarzą, kurtuazją oraz całą encyklopedią w głowie. 

 - A potem zginęli w pożarze, ja otrzymałam parę blizn pooparzeniowych i zostałam zabrana przez Atsuko, która sobie wymyśliła, że jej najukochańsza siostrzenica ma zbyt piękną twarzyczkę, by móc ją tak marnować i nic z tym nie robić. A reszta jest w sumie niezbyt ważna, takie tam pierdoły.

 - A więc skąd tyle blizn?

 Już myślała, że uniknęła tego tematu. 

 - Oj, Koguciku, pewnie będziesz zdziwiony. Bowiem ja, tak! Ta ja, która jest obecnie koło ciebie.- Wskazała na siebie dumnie dłonią, robiąc przy tym teatralnie arogancką minę. Zachowywała się, jak najbardziej zuchwały paw, chcąc tym samym odwrócić uwagę samej siebie od tego, co miała zaraz powiedzieć.- Przeżyła parę, a dokładniej to osiem, prób samobójczych, które poprzedzały liczne akty samookaleczenia! 

 Był to ten moment, w tym wypadku nie tyle niezręczny, co po prostu spowodowany szokiem słuchaczy, w którym cisza, jak dotąd nawet kojąca, zaczynała dudnić coraz to głośniej w uszach. Białowłosa, czekając na jakikolwiek odzew ze strony chłopaków, tkwiła nieruchomo w tej dumnej, leżącej postawie, choć widocznie jej dłonie oraz kolana zaczynały drżeć. Przymknęła nawet oczy, nie chcąc patrzeć na ich miny, bowiem była święcie przekonana, że wyrażają obecnie jedynie obrzydzenie. 

 Ona już się pogodziła z tym, co przyszło jej kiedyś zrobić. Nie mniej jednak miała niejaką urazę, jednak nie do siebie, lecz do Atsuko, która udawała, że nic nie widzi. A kobiecie zdarzyło się kiedyś wejść do pokoju dziewczyny, gdy ta akurat zmieniała bandaże na rękach. Chyba naprawdę nie mogła się pogodzić z tym, jaka była jej siostrzenica, skoro stale odwracała wzrok od problemu i nijak odgrywała powierzoną jej rolę, jaką była opieka nad dziewką. Nie otrzymała żadnej pomocy od osoby, od której najbardziej jej pragnęła. 

 I choć sama Hiniku wiedziała, że choć zaczęło się to wszystko przez naprawdę błahe powody i było to w pełni jej własną winą, tak ona też uparcie zrzucała to na kogoś innego. Byleby nie myśleć, że jest na tyle słaba, by sprawiać komuś problemy. Ale gdy zorientowała się, że ten kojący ból zostawał jej odbierany przez każdą kolejną ranę, tak zaczynała niszczyć swoje ciało jeszcze bardziej: tnąc głębiej, przypalając dłużej, uderzając mocniej pięściami w ściany, wyrywając paznokcie, ucinając kawałki skóry, haftowała samą siebie najróżniejszymi wzorami. Ale wtedy było już za późno, by przestać to robić bez jakiejkolwiek pomocy. 

 Była tak zniewolona przez tą chorą żądzę, że nim się spostrzegła, a wylądowała parę razy w szpitalu. Ale co mogła poradzić, że tęskniła za rodzicami, a ból był jedyną rzeczą, która mogła ją do nich przybliżyć? 

 Chciała ponownie zaśmiać się ze swoją matką, gdy ta opowiadała jej różne śmieszne historie podczas nauki. Chciała ponownie pooglądać swojego ojca, gdy ten pracował całymi dniami i nocami, by w końcu mieć chwilę na pobawienie się ze swoją córką. Chciała ponownie wyjść z nimi do parku czy do ogrodu. Chciała znowu przytulić się do nich, ubolewając nad nocnym koszmarem. Chciała znowu zostać przez nich ochrzaniona za to, że brakowało jej idealności. Chciała znowu zobaczyć ich zezłoszczone miny, gdy specjalnie nabroiła coś w szkole, byleby zwrócili na nią ponownie uwagę. Chciała znowu zaczepiać ich w trakcie pracy, by kolejny raz zostać skrzyczaną.

 Ale teraz, to już raczej tego nie chciała. Bowiem po tym całym czasie i po tych wszystkich zadanych sobie ranach, chyba wreszcie zrozumiała, że nie ważne, jak bardzo będzie u kresu swej drogi, nigdy nie będzie dane jej po raz kolejny przeszyć tych wszystkich, radosnych i bolesnych, momentów. I choć nadal zrobiłaby wszystko, by móc zamienić Atsuko na nich, choć nadal ten cholerny ból rozrywał jej serce, gdy tylko ktoś mówił o nich źle, to już nie była, a raczej nie mogła być dzieckiem. 

 Zacisnęła jeszcze mocniej swoje oczy, czując jak łzy w zastraszającym tempie zbierają jej się pod powiekami. Przez tą tęsknotę wpadła w nałóg, z którego nie potrafiła sama wyjść, a teraz jej ciało jej tego nie zapomni do końca jej dni, do tego wyczekiwanego przez nią końca. Faktycznie- była głupia, ale nie nigdy, po tym jak sama to przeżyła, nie pozwoli komuś powiedzieć, że osoby nawykłe do samookaleczania się i samobójcy są słabi. Bo usłyszenie takich słów od osoby, która wiedzie normalne, szare życie, w którym nigdy nie przytrafiła się taka tragedia, nie było warte nawet przetwarzania jakiegokolwiek ich sensu. 

 Już otwierała usta, by pożegnać się i ruszyć samotnie do domu, lecz zanim wydała z siebie jakikolwiek dźwięk, czyjejś ramiona mocno ją objęły, by następnie wtulić ją w klatkę piersiową czarnowłosego. On zaś, położywszy jedną ze swych dużych dłoni na jej głowę, włożysz twarz w jej białe kłaki, by nie mogła zobaczyć jego drżących ust. 

 Z kolei Kenma jedynie złapał jej dłoń, która akurat spoczywa za jej plecami, i mocno ją ścisnął obiema dłońmi, chcąc jej tym samym ukazać własną troskę. I choć rumienił się przy tym siarczyście, to przemógł się i nie zabrał od razu swych rąk, a trwał tak cały czas. 

 - Musiałaś tyle przejść sama...- wyszeptał w pewnym momencie Kuroo, nie mogąc sobie nawet wyobrazić, ile to bólu i urazy musiała trzymać w swoim sercu.Jego głos, choć wyraźnie się łamał w wielu momentach, to wciąż nie mógł oddać prawdziwego cierpienia. 

 Presja, którą na sobie poczuli po wyznaniu białowłosej, była zbyt wielka, by mogli ją zdzierżyć samodzielnie. Ale od tego są przyjaciele. 

***

Nioh nioh nioooh! Na samym początku chciałabym podziękować serdecznie JustynaKonior za ogarnięcie literówek i końcówek. No ogólnie dzięki za to, że sprawdziłaś tekst, gdy ja nie mogłam tego zrobić ^^  

Wyszło to tak trochę spontanicznie, ale to już ta część ff, w której wypadałoby wyjaśnić nieścisłości odnośnie historii głównej postaci. Pisałam to jakoś bardzo emocjonalnie (co jest do mnie niepodobne) więc pewnie z rozmachu napisałam też coś, co gryzłoby się z faktami z poprzednich rozdziałów. Ale raczej nikt się tym nie przejmie. 

Pytanie na dziś: Co uważacie o serii Overlord? Osobiście uwielbiam, a obecnie jestem w trakcie czytania light novelki, więc mam straaasznie dużo pomysłów odnośnie owej historii. I choć obecnie coś tam sobie piszę, choć raczej jest to tylko takie prywatne ''trenowanie'' stylu, to nie mogę zaprzeczyć, że w przyszłości może pojawić się jakieś ff o tym (oczywiście, gdy tylko zakończę którąś z obecnie prowadzonych książek)

Ciekawostka: Hi-chan posiada jedną bardzo widoczną bliznę pooparzeniową (od prawej łopatki do niemalże kości ogonowej, niemalże cała pionowa połowa pleców) oraz dwie mniejsze ( tył lewej łydki i lewy łokieć). Ponadto posiada znamię, naczyniaka, znajdujące się na zewnętrznej części prawego pośladka (idealnie go widać, gdy stanie bokiem). Nie wiem, na co Wam taka wiedza, ale nie miałam pomysłu na inną ciekawostkę, która nawiązywałaby jakoś do rozdziału.

A tymczasem nic was już tu nie trzyma,
Bye Bye-bi!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top