2. [トレーニング]

 2 października, czwartek

Czwartek to zdecydowanie jeden z moich ulubionych dni. Nie dość, że blisko weekendu, to jeszcze wtedy mam bardzo fajne, krótkie lekcje i teoretycznie jestem szybciej w domu. Czemu teoretycznie? Zaraz po szkole lecę na trening, a tam... Daichi potrafi nas przetrzymywać aż do dwudziestej drugiej. Zwłaszcza teraz, kiedy oświadczyłem, że na stałe wracam do drużyny i mogą na mnie liczyć. Czemu wróciłem? Oczywiście ze względu na Noyę. Oświadczył, że on wróci do drużyny tylko wtedy, jeśli i ja to zrobię. No to zrobiłem. Czy żałuję? Nie. Bardzo za nim tęskniłem. Mam szczerą nadzieję, że on za mną choć odrobinkę też.

Dzisiejszy trening był strasznie męczący. Przyznam, że brakowało mi tego wysiłku, kiedy zrezygnowałem. Co innego bieg po parku dla utrzymania kondycji, a co innego rozciąganie się w towarzystwie ukochanych przyjaciół. Zwłaszcza że Noya sam z siebie chciał być ze mną w parze. Bardzo mnie to wzruszyło. Pomógł mi rozgrzać stawy, ja pomogłem mu z balansowaniem... Ach, po co ja to piszę...

Mamy w drużynie czwórkę nowych pierwszaków. Rudego Hinatę, czarnowłosego Kageyamę (wygląda strasznie!), małą przylepę Yamaguchiego i wysokiego okularnika Tsukishimę (on przeraża mnie jeszcze bardziej!). Nishinoya od razu zaprzyjaźnił się z Hinatą. Oboje są do siebie bardzo podobni z charakteru i wyglądu. Znaczy no, są niscy. Bardzo niscy. Za to Tsukishima jest wysoki. Jeszcze wyższy ode mnie. To denerwujące.

Niestety oprócz nich obecna była dzisiaj także Kiyoko-san.

Pojawiła się dopiero po jakiejś godzinie treningu, od razu przepraszając za spóźnienie, lecz zaraz po jej wejściu atmosfera zmieniła się nie do poznania. Tanaka i Noya oszaleli, podbiegli do niej, wymachując rękami jak szaleńcy, wprost błagając ją o odrobinę uwagi. Daichi i Suga zaczęli teatralnie wzdychać, a nawet pierwszaki zdawały się być nią zauroczone. Muszę z przykrością stwierdzić, że i na mnie zadziałał jej czar. Przyłapałem się na tym, że zawiesiłem wzrok na jej pieprzyku z lekko rozchylonymi ustami. Było mi za siebie wstyd. Do teraz jest. W końcu, gdyby nie ona... Może Nishinoya zacząłby mnie zauważać...?

Ach, o czym ja myślę! Noya lubi dziewczyny. Jak nie ona, to pewnie jakaś inna. W naszej szkole aż roi się od ślicznotek. Czasem zastanawiam się, czy gdybym zmienił płeć, zacząłby mnie zauważać. Tylko że gdyby teoretycznie do tego doszło, pewnie moja żeńska postać nie byłaby w jego typie. Zapewne miałbym ogromne piersi i nieprzyjemny głos, ugh. Kompletne przeciwieństwo delikatnej jak stokrotka Kiyoko.

...

Przed dosłownie chwilą znów zwymiotowałem płatkami róży. Ostatnio zdarza mi się to coraz częściej. I coraz bardziej boli. Zupełnie tak, jakby wśród tych płatków znajdowały się kolce. Na szczęście nie pluję jeszcze krwią. Lekarz ostrzegał mnie, że jeśli poczuję lub zobaczę krew, mam mu to natychmiast zgłosić. Niestety na hanahaki nie ma leku. Jedyne co mogę zrobić, by sobie jakkolwiek pomóc to pisać ten dziennik. Podobno przelanie swojego bólu na papier pomaga.

Pojutrze mam mieć pierwszą wizytę z psychologiem. Tak zalecił mój lekarz. Nie chcę tam iść. Mam wrażenie, że zamiast wsparcia otrzymam kolejną dawkę stresu i wyrzutów. Czy to moja wina, że zakochałem się bez wzajemności w najpiękniejszym chłopaku na ziemi, a przez to zmuszony jestem cierpieć?

W sumie tak. W sumie moja wina.

Ale nie jestem w stanie z tego zrezygnować, bo gdzieś w środku mojej głowy wciąż widnieje nieśmiała myśl, że któregoś dnia on jednak również mnie pokocha. A do tego czasu jestem w stanie znieść wszystkie katusze, jakie moja choroba dla mnie przygotowała.

Asahi

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top