10. [半分]
18 października, sobota
I znów kolejny tydzień minął mi w mgnieniu oka. Mnóstwo treningów, spotkań z Noyą... Jestem szczęśliwy. Wszystko w moim życiu zaczyna się powolutku układać. A jutro... Jutro idziemy na piknik. Oczywiście tylko we dwoje. To jest takie romantyczne... Czuję się jak zakochana nastolatka. Ale czy to źle? Chyba też mam prawo do szczęścia. Przynajmniej ja.
Daichi i Suga mają chyba jakiś gorszy okres. Sugawara chodzi od kilku dni podminowany i zabija wszystkich spojrzeniem. Chyba tylko Tsukishima zdaje się być tym nieprzejęty. Hinata i za to ciągle schodzi mu z pola widzenia, a Nishinoya i Tanaka starają się zachowywać mniej irytująco niż zwykle. Ennoshita próbował rozmawiać z Daichim, ja zresztą też (w końcu to mój kumpel z dzieciństwa, zawsze trzymaliśmy się razem), ale nic z niego nie wydobyliśmy. Mimo wszystko miłość i związki mają też swoje mroczne strony, o których większość par nie chce rozmawiać...
Mnie to chwilowo nie grozi, ale ta sytuacja sprawiła, że zacząłem minimalnie martwić się o stan naszej drużyny, gdybym kiedyś zszedł się z Noyą... Oraz z nim pokłócił. Czy to także aż tak odbiłoby się na zespole? Daichi co prawda jest kapitanem, dlatego jego wpływ jest kluczowy, ale Nishinoya to nasz anioł, a ja to najlepszy zawodnik, as.
Ach, ależ zajechało egoizmem. Ale to przecież prawda, jestem asem Karasuno. Kageyama może i jest nazywany królem, Hinata ciągle wszystkich zaskakuje, jednak to JA jestem jednym z trzech filarów tej drużyny, najważniejszym filarem – atakującym. Pozostałymi filarami są oczywiście Noya jako libero, nasz anioł stróż i Daichi jako kapitan, którego zadaniem jest motywowanie nas i podnoszenie na duchu, kiedy tego potrzebujemy. Od karania jest Suga. Doskonale się dopełniają, Daichi jako łagodny motywator, a Sugawara jako ostry karciciel... To naprawdę ekscytujące. Ciekawe, czy Noya i ja też się tak dopełniamy... Pomijając kwestię wzrostu, ale to chyba wiadome.
Myślę, że w sumie trochę tak, trochę się dopełniamy. On jest wiecznie czymś zafascynowany, wszędzie go pełno, bije od niego niesamowita energia, a ja zazwyczaj reaguję dość flegmatycznie (Tsukishima mi tak powiedział, jednak ciężko się nie zgodzić z tym osądem). Jestem opanowany i spokojny. Mam wrażenie, że już kiedyś to pisałem, ale taka prawda, taki jestem. Nic się nie zmieniło. Nie lubię gwałtownych zmian.
Dawno chyba nie wspominałem o rodzicach. O dziwo ostatnio się ode mnie odczepili. Zauważyli, że chodzę weselszy, mniej pluję krwią i lepiej się czuję. Przestali drążyć temat. Chyba trochę boją się, że gdyby mnie spytali, skąd ta zmiana samopoczucia, mógłbym się zezłościć, a mój stan pogorszyć. Pasuje mi taki układ. Mam spokój i mogę częściej wychodzić z Nishinoyą.
Zapomniałem o tym wcześniej napisać, ale tak, moi rodzice wiedzą o tym dzienniku, jednak mają kategoryczny zakaz od lekarza (oraz ode mnie), aby do niego zaglądać. To ma być tylko i wyłącznie MOJA ostoja i tylko JA mogę go przeglądać i w nim pisać. Zapewne kiedyś pokażę go jakiejś innej osobie (na przykład Nishinoyi), ale to tylko wtedy, kiedy będzie na to odpowiednia pora. Być może nie nadejdzie ona nigdy. Chyba, że wcześniej umrę.
Ale jeśli umrę, to będę miał gdzieś, kto to będzie czytać i jaki użytek sobie z tego zrobi.
Nie lubię myśleć o śmierci. Niby wiem, że być może mnie ona czeka, jeśli mój ukochany jednak mnie nie wybierze, ale nie potrafię dopuścić tej myśli do siebie. Ciągle wierzę, że przeżyję i zamieszkam w dużym, pięknym domu z Nishinoyą i naszym psem rasy Akita, który będzie...
...
O boże, o boże, jest niedobrze.
Chyba mam nawrót chorob-
...
...
...
Sytuacja opanowana.
To tylko jeden kwiatek. Spokojnie, Asahi. To tylko jeden kwiatek.
Tylko jeden, wyjątkowo duży, wielopłatkowy kwiatek czerwonej róży z kolcami.
Który wylądował prosto na moim dzienniku.
...
Idę rzygać.
Asahi
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top