Rozdział 8: „ Jim odkrywca. Kim jest kapuś?" (Część 1)

(Aelita)

      Gdy jeden pechowy i niezbyt ciekawy tydzień przeminął, nastał kolejny. Na dodatek zaczął się tak parszywie, że nikt włącznie z Jeremym, który uchodził za chodzącą 'przystań spokoju', nie mógł uwierzyć, jak bardzo życie dało nam znowu w kość.. po raz tysiąc pięćsetny. Tiaa, czujecie ten sarkazm?

Cała w nerwach nie miałam ochoty na nic. Przez tego pajaca oblałam 5-minutówkę, którą pani Hertz od razu raczyła sprawdzić! Niech no ja się tylko dowiem, kto podpadł Jimowi i dlaczego on się musiał na nas wyżywać! Zazwyczaj nikt nie bierze jego słów na poważnie, lecz zdarza mu się pokazać, iż potrafi być groźny.

-Oj, Aelita. Ja cały czas dostaję jedynki lub dwóje. Luu~zik, jedna mierna ci nie zaszkodzi. – podszedł do sprawy Odd jak zwykle na luzie, ale to wcale mnie nie uspokoiło.- Mogę twoje bugles* z nadzieniem?

Westchnęłam i podałam mu talerzyk z przekąską. Jak on może myśleć o jedzeniu w takim momencie? Z drugiej strony chwała Oddowi, dzięki niemu wypiekany bugles nie skończył w koszu na śmieci.

(Jeremy)

      W końcu zdecydowałem posłuchać rady Yumi. Pomimo nocy spędzonej w fabryce, Superkomputer nie wykrył żadnego zagrożenia ze strony X.A.N.Y. Byłem niewyobrażalnie zmęczony, więc wiadomo, że zawaliłem 5-minutówkę u pani Hertz. Przez paranoję Japonki po raz pierwszy w swojej karierze prymusa 'nagrodzono' mnie stopniem miernym.

    Przyszła pora na znienawidzone zajęcia wychowania fizycznego, od których nie udało mi się wymigać.

-Sissi, zaczynasz rozgrzewkę.- wydał rozkaz Jim. Cóż, nie wszyscy traktują lajtowo Sissi, bo jest córką dyrektora. Jednak istnieje odrobina sprawiedliwości na tym świecie.

    Po przeprowadzonej rozgrzewce w wykonaniu Sissi, która wypruła ze mnie całą energię, przyszedł moment na bieganie. Miałem dobrze, ponieważ na moją niezawodną partnerkę Aelitę mogłem zawsze liczyć.

-10 okrążeń, mięczaki.- oznajmił z sadystycznym uśmiechem Jim. Co?! – Rusz ten swój leniwy zadek ze świeżo skoszonej murawy, Belpois i na stadion. Biegiem!- zażądał Jim, a Aelita pomogła mi wstać.

    Dzięki niej pobiegłem z 2 lub 3 okrążenia. Reszta padała po jednym, dwóch lub kawałek po mnie, czego Jim oczywiście nie podarował. Najbardziej wytrwali okazali się jak zawsze Odd i Ulrich. Nikt nie zwracał uwagi na drobną dziewczynę, dopóki nie rozległ się zgiełk i zamieszanie na mecie.

-No i w końcu ten dzień nadszedł. Ktoś wam zwinął pierwsze miejsce sprzed nosa.- oznajmił Jim.

Co?! To niemożliwe. Obaj, tj. Odd i Ulrich, byli świetni w biegach, co się im nagle stało? Czyżby u Ulricha odezwała się stara kontuzja sprzed 2 lat? Co w takim razie z Oddem?!

-Rywalizacja z tobą była fenomenalna i nie pogniewałbym się, gdybym przegrał z tobą. Co za dziwo tego dokonało? – dopytywał się nieco załamany Odd.

-Zdaje się, że to ta nowa.- wzruszyła ramionami Aelita nie ukrywając swojej obojętności. Nie dziwię jej się, Aelitę dopadł podły nastrój. Ale jak to mówią, zawsze przychodzi ten pierwszy raz.

(Ulrich)

      Przyzwyczajony do tego, że zostawałem z Oddem lub Aelitą, poczułem niemiłe 'zgrzytanie' w żołądku, coś jakby ' wiercenie'. Czy to zazdrość?

-Może Stern i Della Robbia nauczą się czegoś od ciebie. Brawo.- Jim rozczulał się nad nową. Panna świnko-kotek, a więc to tak.

     Po zakończonych torturach czekała nas nudna matematyka. Po co mi wiedzieć, jak się oblicza sinusy i cosinusy w figurach lub zadaniach tekstowych?

-Mam nadzieję, że pamiętacie o klasówce za 3 dni. – przypomniała nauczycielka.

-Jakiej klasówce, psze pani? – zapytał Odd.

-Tej z obliczania pól i sinusów. – odpowiedziała.

-A kto to był sinus?

Cała klasa zaczęła się śmiać, włącznie z Jeremiem i Aelą.

-Jak oblejesz, to wstawię ci dwie jedynki!- odgroziła mu się za ten niewinny żart. – No to zapraszam do tablicy panno... Stones, tak. Pani Stones do tablicy. – poprosiła Aelitę, która wykonała polecenie, rozpisując na tablicy wzór do obliczenia drogi z zadania.- Pan Della Robbia, teraz twoja kolej. Panno Stones, gratuluję. – oznajmiła belferka. – Panie Stern, proszę nie dawać swojego zeszytu. No chyba, że życzy pan sobie ocenę niedostateczną. Próba pomocy Oddowi skończyła się fiaskiem.

~ ~ ~ [Przerwa]

-Przyszła pora na pomidora, taa~k. Gol, proszę państwa, gol!- wykrzykiwał Odd, gdy wystrzelił plasterkiem pomidora z widelca, trafiając sobie w usta, a następnie skonsumować. Trzeba przyznać, iż dzisiejsza mizeria z ogórków i pomidorów była, o dziwo, bardzo dobra. Odd pobiegł do lady i wrócił z przezroczystą szklanką.- Deser bananowy z bitą śmietaną i lodami waniliowymi! Nie wiem, co się stało Rosie, ale dzisiaj wszystko mi u niej smakuje.

-Daj spokój, to jest okropne!- żachnął się Jeremy. W przeciwieństwie do Aelity, porażki znosił słabo, a w skali od 1 do 10 poziom jego odporności na paskudne dni wynosił zero.

-Yumi jeszcze nie ma? – zdziwił się Odd.

-Nie, to dziwne. Nie odbiera telefonu, gdy się dzwoni, a przecież widziałam ją na korytarzu.- wyjaśniła różowowłosa.

-Nic ci nie wiadomo na ten temat, Ulrich?- zagadał Jeremy.

-Niby czemu miałbym wiedzieć? Przecież nie jestem jej ogonem.- odparłem.

-Czy ona cię aby nie unika?- dodała od siebie Aelita.

-Być może, bo Yumi zaczęła czuć się onieśmielona w obecności Ulricha~

-Przestań snuć te smętne teorie, Odd. Na twoim miejscu zacząłbym ostro zakuwać.- odpłaciłem mu się, na co nadął policzki.

-Idzie tu.- oznajmił Odd.

-Kto?- spytali jednocześnie Aelita i Jeremy.

-Cześć wam.- przywitała nas Yumi.

-Znalazłaś się~ - zawołał radośnie Odd.

-Byłam na zajęciach, Odd. Jim dał wam niezły wycisk.

-Szkoda słów, Yumi. Pierwszy raz złapałem odciskowego bakcyla.- poskarżył się Jeremy.- Ale skąd to wiesz?

-Właśnie jestem po wuefie i nie mam siły. Ten wariat kazał nam biec 10 okrążeń.

-Ee...nie jesteś głodna?- zadał jej pytanie Odd.

-Nie mam ochoty, ale dzięki za troskę. O co chodziło Jimowi? Przegrałeś w biegach z Ulrichem?

-Nie z Ulrichem.- zaprzeczył Odd.- Ale tak, przegrałem.- przytaknął, a Yumi popatrzyła na mnie zdziwiona.

-To prawda, byliśmy bez szans przy 'pannie świnko-kot'. – potwierdziłem. Wcale nie liczyłem na współczucie z jej strony, chociaż nie powiem, przydałoby się, ale chciałem jednak, by wiedziała, że nie mam zamiaru okazywać wszem i wobec, że jestem z nią skłócony. Warto zachować pozory.

-Świnko-co? – spytała i wybuchła śmiechem.

-Ekhm.- odchrząknęła nagle Aelita.- Nie zapomniałaś o czymś?

- Nie... chyba nie. A co?

-Przestań, Aelita. Przeproś Yumi.- uciszył ją Jeremy.- Nie przejmuj się nią, Yumi, źle spała i 5-minutówka jej nie poszła.- zwrócił się do Yumi.

-Ściślej mówiąc wam obojgu nie wyszło.- wtrącił się Odd.

-Wypchaj się, Odd!- krzyknęła do niego Aelita, po czym wstała i wybiegła z jadalni.

-Co ją ugryzło?- spojrzała po nas Yumi, doszukując się odpowiedzi, lecz oczywiście nie znalazła jej, choć była na wyciągnięcie ręki.

     Jeremy pożegnał się i zapewne udał w ślad za Aelitą.

-Am, am. Meow-meow~ Odd 'bawił' się nadal jedzeniem udając, że jest kotem, co niezwykle zdenerwowało Yumi, toteż również opuściła stołówkę.

-Wciąż brakuje ci taktu.- stwierdziłem.

-Shh, bo on został na wakacjach w Lyoko.- odpowiedź Odda pewnie miała być zabawna, ale jak zwykle efekt mijał się z cudownymi założeniami.

Przed nami 2 'okienka' + dwie dziesięciominutowe przerwy.

Odd postanowił pobyć w pokoju i pograć na mini- gamepadzie. Po wydaniu drobnych na zbożową kawę z automatu, udałem się do pokoju. W sumie niemiałem za bardzo nic do roboty, a bezsensowne gapienie się na ten sam dąb, który rósł tu już spory kawał czasu, prowadziło donikąd.

-Ty stary, co to?- zaatakował mnie pytaniem, machając mi przed oczami woreczkiem z karteczkami z chińskich ciasteczek.

-Pamiątka, zostaw.- odebrałem swoją własność, po czym dyskretnie sprawdziłem, czy wszystko jest na miejscu. Długopis oraz ozdoba-nakładka na ołówek, zniknęły...

-Opowiesz mi, po co zbierasz wróżby? Nadal liczysz, że ułoży ci się z Yumi?~ - 'zaświergotał' Odd. Momentami bywa idiotycznie drażniący tak jak na przykład teraz. Tak, że miało ochotę się go zadusić jak kurczaka.

-Czasami jestem przesądny.- udzieliłem mu odpowiedzi; nie tracąc nadziei przeszukałem wzdłuż i wszerz całą szafkę, lecz po rzeczach, które najprawdopodobniej należały do Vanillé, śladu nie było. Przymierzałem się, by jej oddać, a teraz kicha; ktoś mi tu grzebał!

-Ee Odd? Nie widziałeś długopisu i nakładki na ołówek dla leworęcznych?- zapytałem Odda.

-A... Bo ten... Pożyczyłem komuś.

-Komu?!

-Wrzuć na luz, złość piękności szkodzi. Ale ten... Bo widzisz... mieliśmy podpisać ważne oświadczenie, a ktoś nie bardzo umie pisać prawą ręką...

-Kto?!- powtórzyłem gniotąc poduchę w dłoni.

-Miałem pójść i poprosić o zwrot, ale mnie gra wciągnęła.

-Odd~!

-Czemu się tak niecierpliwisz? Dałem nowej. Przepraszam, że bez pytania. Odkupię ci.- złożył obietnicę, której znając go już wystarczająco długo wiedziałem, że i tak nie zamierzał dotrzymać, więc niepotrzebnie się wysilał.- Swoją drogą ciekawiło mnie, na jakim etapie ty i Yumi już jesteście.

-O czym ty mówisz? Jaki etap? Czego?- nie za bardzo rozumiałem.

-Ty mi powiedz. To w końcu jesteście razem czy to jednak ściema, by zamydlić wszystkim oczy?

-Nie wiem, o czym do mnie mówisz.- zaprzeczyłem.

-O! To skoro nie jesteś zajęty własnym związkiem z Yumi, to może pomógłbyś mi co nieco?- zaskomlał żałośnie, a ja wiedziałem, że cokolwiek to jest, to chcąc nie chcąc musiałem mu pomóc. Choćbym nie wiem jak się zapierał, Odd zmusiłby mnie do pomocy.

(Vanillé)

    Nie wiedziałam, jakim cudem ten wysportowany blondyn miał w swoim posiadaniu mój długopis i nakładkę. Nawet nie pamiętałam, że są moją własnością... A może wcale nie należały do mnie, a do kogoś innego?

-Zrób coś pożytecznego i zanieś moje notatki z matematyki dla Odda. Może jak cię nie będzie, to trochę odpocznę.- odezwała się do mnie Emily. Czyżbym mówiła do siebie na głos?

-Umm, kto to?- zapytałam.

-Głupia jesteś czy tylko taką udajesz? Blondyn, ubiera się na fioletowo. Biegłaś dziś z nim i Sternem.

A! Czyli blondyn... to Odd? Dobrze, że już to wiem, nieznaną kwestią pozostaje jeszcze cel udania się na poszukiwania chłopca.

-Myślisz ty w ogóle? Za trzy dni klasówka u Meyer z matmy. Rusz się.- zażądała. Od kiedy jestem na jej usługach? Chyba jednak nie mam wyboru i muszę słuchać oryginalnej właścicielki pokoju.

(Aelita)

     Siedziałam w pokoju wraz z Jeremiem i graliśmy w karty, gdy nagle laptop „Einsteina" wydał niepokojący dźwięk, coś jakby pikanie.

-Co to? Co się dzieje?- chciałam natychmiast wiedzieć.

-Bateria mu pada. Chyba pora na nową.- odparł beztrosko Jeremy.

-Ugh, to okropne. Skąd weźmiesz pieniądze na nową?

-Hmm, tak. Z tym może być problem. Na taki wydatek mnie teraz nie stać.- stwierdził smętnie Jeremy.

-Coś wymyślisz.- pocieszyłam go. Niespodziewanie rozległo się pukanie do drzwi. Mam nadzieję, iż to nie Jim.

(Vanillé)

     Dziwnie się czułam w roli doręczyciela, choć to dla mnie nie nowość. Opiekunka z sierocińca niezliczoną ilość razy wysyłała mnie, abym coś komuś doręczyła, więc mam już wprawę.

Drzwi otworzył chłopak, który trzymał się z różowowłosą. Tak go zapamiętałam i tak zostało.

-Och, świnko-kot~ - powitał mnie. Okej, imię 'Vanillé' zbyt trudne...

-Umm...Czy to pokój Odda?- zaczęłam.

-To te drzwi po lewej, prawie na końcu korytarza.- usłyszałam. Głos należał do różowowłosej.- Zaprowadzić cię?

-Zaraz, chwila. A ty tam po co?- zmierzył mnie surowym wzrokiem chłopak.

-Emily chciała przekazać Oddowi swoje notatki.- wyjaśniłam.

-Ty biegłaś! To ty~! – w oddali rozległ się niemiło brzmiący pisk. Wcześniej brzmiał jakoś tak bardziej męsko, choć z drugiej strony był irytujący. Nieważne! Chodzi o to, że moja 'akcja' miała odbyć się bez narobienia zbytniego szumu.

(Aelita)

      Dlaczego ten kretyn musi się tak drzeć? Czy on chce, by słyszało go całe miasto?!

-Każdy wie, że dotychczas to Aelita biegła na równi z Oddem i Ulrichem . – „Einstein" próbował uciszyć Williama, gdyż to on robił tyle rumoru.

-Nie miałem na myśli Aelity, Jeremy. Skaptowaliście już ją?- spytał i wymownie spojrzał na Vanillé.

-A właściwie, to dlaczego tak się jej naprzykrzasz, co? Wiesz, co to jest kultura?- starałam się go 'zgasić', bo już przesadzał. Kiedy bycie łagodnym i wyrozumiałym nie pomagało, trzeba było użyć bardziej drastycznych środków.

-Tu się ukrywasz~ Proszę, zgódź się na ten wywiad.

Kto by przypuszczał, że szóstoklasistki wybawią mnie i Jeremiego z opresji o nazwie William Dunbar?

Oznaczało to, że skoro się tu teraz kręciły, Vanillé nie miała jak udać się pod właściwy pokój. Mimo iż były zaabsorbowane Williamem, to nowa i jej poranny wyczyn wzbudził sensację. Kwestią czasu pozostawało dobranie się przez nie do Vanillé. Mam na myśli Milli i Tamiyę, szkolne dziennikareczki.

Nie miałam pomysłu, jak można by zacząć z nią rozmowę, poza tym wciąż byłam mega zła, że dostałam negatywną ocenę.

-Wiesz, chodzenie pomiędzy piętrami jest wbrew regulaminowi.- zagadał do niej Jeremy.- Robi się to tylko z naprawdę ważnych powodów.

Czyżby Odd zapomniał powiedzieć, że ma układy z Emily?

-Następnym razem, gdy ją spotkasz, to powiedz, by sama załatwiała swoje sprawy. Plotki szybko się rozchodzą. Jesteś tu tydzień, tak? A cała szkoła już wie, czego dokonałaś na wuefie.- poradził jej Jeremy.

-Dasz radę wrócić do swojego pokoju?- spytałam niepewnie.

-Bez problemu.- potwierdziła. Po zostawieniu skoroszytu z notatkami Emily, wyszła. Było to nieco dziwne, ale nigdzie nie jest zapisane, że każdego nowego mamy zaznajamiać z tajemnymi murami szkoły Kadic.

* * *

      Po dwóch okienkach czekała nas ostatnia lekcja w dniu dzisiejszym, a mianowicie historia sztuki. Odd był jakoś dziwnie zdołowany, więc nie docinał nauczycielowi, który i tak ględził o jakichś nudnych rzeczach.

-Co ty taki zmizerniały? Rozchorowałeś się? – zapytała Odda Yumi. Widok smutnego lub zadumanego Odda wzbudził niepokój także i we mnie, Jeremiem oraz Ulrichu.

-Dostał notatki od Emily.- wyjaśnił Ulrich, na co Odd ukrył twarz w poduszce.

-Emily? Ej, nie mówiłeś, że do siebie wrócili.- zarzuciła mu Yumi.

-Nie są razem. Emily uczepiła się go jak rzep.- zaprzeczył Ulrich.

Zauważyłam, że Yumi i Ulrich znów ze sobą normalnie rozmawiają, to był bardzo dobry znak.

-Nie chcę notatek Emily! To jakiś koszmar...

-Przesadzasz Odd, przynajmniej cała szkoła nie ma cię na ustach.

-Yumi ma rację, czasem i ty musisz odpocząć od figury' szkolnego klauna'. – przytaknął Ulrich.

(Yumi)

    Zła passa, która trzymała się Odda od początku nowego roku szkolnego udzieliła się nam wszystkim po kolei. Coś jednak trzeba było temu zaradzić. Każda mała kłótnia tworzyła większą, a kłótni z przyjaciółmi nie cierpiałam najbardziej. Wspólnie ustaliliśmy, że za godzinę spotykamy się w fabryce; musiałam jeszcze pójść do Williama i sprawdzić, jak sobie radził w sali gimnastycznej. Zaniepokoiła mnie informacja o tym, że dostał znów karę od Jima – bezpodstawnie oskarżył go o tajemnicze eskapady, w wyniku których nowe worki treningowe wołały już o pomstę do nieba. I że niby Jim myśli, że doprowadzenie worków treningowych do stanu rozpaczy, to sprawka Williama?! Dlaczego w tej szkole nie ma kamer?

     Postanowiłam pomóc biedakowi, który nie zasłużył na taki los. Chciałam zgłosić Jimowi, iż zadanie wykonane, lecz jego kantorek był pusty. Na podłodze leżał złowieszczy egzemplarz ordynarnego 'świerszczyka', utłuszczony okruszkami po serowo-czosnkowych nachosach, na stoliku stała szklanka z niedopitą wodą mineralną. Z małej łazienki dobiegł szum wody oraz 'prysznicowe szanty'. Na tłustym blacie zauważyłam poplamiony sosem z guacamoli i papryczek jalapeño, notes. Po szybkiej analizie doszłam do tego, że jest tu zbiór naszych ocen z zajęć z wychowania fizycznego. Większość miejsca przeznaczona byłą na biegi, które Jim skrupulatnie notował.

Zagryzłam dolną wargę, ponieważ szczególnie interesowała mnie ta cała Vanillé. Pobiła nawet mój rekord! Na tle dzieciaków z grupy Odda i Ulricha rzeczywiście wypadła najlepiej. Co to ma być, jakieś faworyzowanie panny 'świnko-kot'(?)... nie wiadomo co jeszcze!

Dźwięk prysznica ucichł. W pośpiechu stłukłam szklankę z wodą, która zalała cały notes Jima.

(Aelita)

    Poszłam z Jeremiem do fabryki szybciej niż reszta; Odd i Ulrich solidarnie chcieli poczekać na Yumi mimo, iż nie była dzisiaj tak do końca zbyt miła. Wciąż nie mogliśmy nic poradzić na rozwalone kable oraz skanery. X.A.N.A. coś namieszał i tym razem udało mu się nas wykołować.

 ~     ~   ~

*bugles -  kukurydziane przekąskiz rodziny nachosów  w kształcie trójkątnych rożków;  dostępne na słono i na słodko

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top