Rozdział 5 „Reinkarnacja' (Część 2)

(Odd)

-Ale była jazda, super, mówię wam. Ja chcę jeszcze~

Żartowałem sobie w najlepsze, lecz przyjaciele nie podzielali mojego wesołego humoru. Czy oni zawsze muszą być tacy poważni?

-Rozumiem... Tak, przekażę i gdy będę cokolwiek wiedziała, to oddzwonię. Pa!

Ech, dziewczyny i te ich 'słodkie rozmówki babsko-babskie'. Co takiego Yumi powiedziała Aelicie?

-Jeremy, Yumi widziała, że X.A.N.A. zawładnął panią pielęgniarką, a z kolei ona... to dziwne , Jeremy.

-Urwałaś wypowiedź w połowie. – nadąłem policzki.

-Mów, Aelita, słucham cię cały czas. – zapewnił ją Jeremy.

-Yumi była świadkiem opierania się X.A.N.I.E

-Co przez to rozumiesz? – spytałem zainteresowany.

-Yumi nie zapamiętała za dużo, ale twierdzi, że to była postać dziewczyny.

-Równie dobrze mogło to być szpiegowanie. – zaoponował Jeremie.

-Tak też pomyślała. – dodała nasza kochana 'elfka'.

-Trzeba będzie się tym zająć. – zasugerował Jeremie.

-Zadzwonić po Ulricha? – zaproponowałem.

-Nie ma takiej potrzeby, Odd. – usłyszeliśmy.

-O wilku mowa. Znów poszedłeś na trening?- zadałem mu pytanie.

-Już tak szybko zapomniałeś o tym, że wyszedłem z Kiwim na spacer? - spochmurniał na twarzy, przez co wyglądał bardziej ponuro niż na co dzień.

-Aww, Kiwi. Mój mały piesek. Poradziłeś sobie? O tak, jest w końcu z rodziny artystów, nie mogłeś sobie nie poradzić. –stwierdziłem.

- Piszesz się na wyprawę do Lyoko? – zapytała go Aelita.

-Choćby i od zaraz. – przytaknął Ulrich.

* * *

(Aelita)

-Widzisz Jeremie? Ulrich jest na tak. Możemy iść do Lyoko i odwiedzić V sektor~ - zaoferowałam.

-No nie wiem, czy to taki dobry pomysł. –Jeremie nie podchodził z tak dużym entuzjazmem jak zawsze.

-Zadzwonić po Yumi? – dodał Ulrich.

-Nie ma takiej potrzeby, bo nie idziecie do Lyoko. Nie wiemy, co tak właściwie X.A.N.A. zamierza uczynić tym razem.

-No to chociaż pójdźmy i sprawdźmy, czy da radę posadzić kwiatki. – przypomniałam, a Ulrich przejechał sobie dłonią po czole. Nadęłam policzki. Dlaczego Ulrich i Jeremie na nic mi nie pozwalają? Zmówili się czy jak?!

* * *

(Ulrich)

    Sytuacja jest niezbyt ciekawa, a Aelita wciąż nie ustępuje w swojej decyzji, aby zabrać kwiaty do Lyoko. Ja rozumiem, że Lyoko nie jest atrakcyjne, ale to w końcu świat 3D, nie był opracowywany pod względem botanicznym. Taka inteligentna, a nie wie, że jej wymysły brzmią irracjonalnie?

Koło sali gimnastycznej wolałem się nie kręcić. W ostatnich dniach Jim latał wściekły jak osa, bo wszystkie 4 nowe worki treningowe niezbyt już nadawały się do użytku. Znając jego zwyczaje zaraz by mnie oskarżył, a ja przecież nie jestem jedynym, który uprawia sport.

Skierowałem się do pokoju, który dzieliłem z Oddem. Jego czworonożny kompan umościł się wygodnie na moim łóżku; to chyba powinno być dla mnie sygnałem, ale zbyt mocno przyzwyczaiłem się do obecności Odda i jego zwierzaka. Nie umiałbym zostawić go samego z Kiwim. Muszę się z nim jakoś przemęczyć.

Kiwi w końcu zasnął, ale zrezygnowałem z pomysłu spędzenia czasu w pomieszczeniu; Odd i reszta zajmowali się tym co zawsze : Odd pewnie łasił się do randomowych dziewczyn licząc zapewne na to, aż którąś zadowoli, uwiedzie po to, by móc z nią pójść na upragnioną randkę. Jeremie i Aelita oprócz pilnowania Williama, który przez ostatnie 10 godzin gdzieś się rozpłynął, zajmowali się z pewnością znalezieniem informacji albo tropu, który miałby pomóc w rozszyfrowaniu zagadki reinkarnacji X.A.N.Y.

       Zamierzałem złamać postanowienie, lecz opamiętałem się w ostatniej chwili. Nie bardzo uśmiechało mi się odpracowywanie w ramach kary. Może w Kadic są ukryte talenty, a Jim myśli tylko o mnie, bo tak często udzielam się na zajęciach? Hmm, to naprawdę trudne.

Ku swojemu zdziwieniu powędrowałem do szkolnej biblioteki. Czasami zadziwiam sam siebie . Czyżbym podświadomie wierzył, że tu znajdę źródło lub rozwiązanie problemu, z którym ja oraz reszta walczymy od prawie 3 lat? Bez celu krążyłem pomiędzy regałami mijając poszczególne działy z tytułami nie na moją głowę.

Ni stąd, ni zowąd poczułem, jak lecę w tył, a następnie wylądowałem na podłodze. Co to, trzęsienie ziemi? Rozejrzałem się dookoła, ale wszystko było na swoim miejscu. Nagle zauważyłem kilka zeszytów, książek oraz tani długopis, które leżały rozrzucone na podłodze.

-Patrz, jak chodzisz, niezdaro. Ojej, chyba na kogoś wpadłaś.

Próbowałem ogarnąć to, co się wydarzyło drogę dedukcji: po pierwsze jakieś dziewczyny, najpewniej świeżo po podstawówce, po drugie- rozrzucone rzeczy na podłodze oraz osoba naprzeciwko mnie- ta, która prawdopodobnie na mnie wpadła. To mi wygląda na znęcanie się. Ktoś próbuje robić Sissi konkurencję?

      Usłyszałem charakterystyczny dźwięk towarzyszący otwieraniu puszki.

-Wy zdaje się macie lekcje. – złapałem jedną z nich za nadgarstek, ściskając tak mocno, że nie miała siły uczynić tego, co zamierzała, a mianowicie oblać włosy Azjatki tej, która się ze mną zderzyła.

-Puść moją rękę, Stern! – krzyknęła.

-Jesteśmy w bibliotece, więc radziłbym uspokoić się. I nie tym tonem. – wycedziłem przez zęby i posłałem jej „ mrożące krew w żyłach" spojrzenie. – I nie życzę sobie was więcej widzieć. Czy to jasne? – zwróciłem uwagę całej trójce i odtrąciłem dziewczynę tak mocno, że się zachwiała i oblała się napojem. Nie dbałem o to. Co one sobie wyobrażają? Że prześladując innych zdominują szkołę?

Popatrzyła się na mnie wściekle, miało się wrażenie, że za chwilę rzuci się z paznokciami w celu podrapania twarzy niczym jakiś groźny zwierz, ale jej towarzyszki odciągnęły ją. Cudowny dzień, nie no po prostu uwielbiam, jak nawiedzone 'gimbuski' narzucają mi się od rana.

-Nic ci nie jest? – spytałem Azjatkę, na co przytaknęła kiwnięciem głowy. -Daj, pomogę. – zaoferowałem i zacząłem wkładać do jej torby* książki i zeszyty. Poczułem na sobie przenikliwe spojrzenie i również na nią spojrzałem, na co spojrzała w dół nieco speszona, po czym ponownie spojrzała na moją twarz. Oprócz tego, że miała śmieszny świnko-koci pyszczek wyglądała normalnie. Nie, ja nie oceniam. Po prostu stwierdzam fakt.

-Stern! To ty taki hałas robisz! Wyjdź z biblioteki, ale już~!

Nie chcę być niekulturalny, ale to nie ja się teraz darłem, lecz Jim. Chwyciłem Azjatkę za rękę i wyszedłem z nią z biblioteki, bo nie mogłem go już znieść.

* * *

(Vanille)

     Próbowałam zrozumieć, co miało miejsce przez ostatnie kilka minut, niestety to było dla mnie za trudne. Najpierw prześladują mnie jakieś dzieci, później jakiś szatyn pomaga, choć mnie nie zna. Następnie pielęgniarka wariuje; mam wrażenie, że przeżyłam deja vu, ale możliwe, iż to tylko takie dziwne uczucie. A co ważniejsze nikt nic nie pamięta. Jakaś magia czy co?

-Ee, świnko-kocie?

To pierwszy raz, gdy słyszę tę nazwę. To komplement czy negatywne określenie?

-Ja...przepraszam, pomogłem ci, ale nie będę niósł twojej torby całą drogę. Muszę już iść. – oznajmił nieznajomy brunet i szybko odszedł, zostawiając moją starą torbę, całą w łatach gdzieś przy ścianie. Gdzie mu się tak śpieszyło?

* * *

(Aelita)

-O! Ulrich, nareszcie. Spóźniłeś się. – zwróciłam mu uwagę.

-Czy coś wiadomo na temat ataku X.A.N.Y? –spytał Stern.

-Niestety nic nowego, prócz tego, że X.A.N.A. . . . – oznajmił Jeremy. – Z tego mogą być poważne problemy. –zakończył kulawo.

-A co konkretnie? – spytał Ulrich.

-Jeszcze nic nie ustaliłem. – odpowiedział „Einstein".

-Możliwe, iż knuje niecny plan już w tym momencie. Lepiej mieć się na baczności. – odparłam.

-A... czy to możliwe, by wyglądać jak świnko-kot? – zadał pytanie Ulrich.

-Skąd to dziwne 'coś' przyszło ci na myśl? – szczerze się zdziwiłam.

-Myślisz, że X.A.N.A. stworzył zniekształconą istotę ludzką? Cos jeszcze innego niż spektrum czy polimorficzny twór? Wow, nawet ja o tym nie pomyślałem. – oświadczył Jeremie.

- To brzmi trochę jak sci-fi. Wątpię, by ta teoria okazała się prawdziwa. Bez obrazy. – dodałam i uśmiechnęłam się do bruneta. Na twarzy Ulricha pojawił się osobliwy rumieniec. Czy on przypadkiem nie starał się, by zdobyć Yumi, a leci teraz na kogoś innego?

-No co jest? –zamrugał oczami jakiś nieswój. – Mam coś na twarzy? –dopytywał się.

-Nie, nie .Nic. Wszystko jest w jak najlepszym porządku. – zapewniłam g0.

-No to ja ten... pójdę poćwiczyć. – oznajmił Niemiec.

-Pakujesz? Tak to mówicie, gdy wyrabiacie sobie mięśnie tu i tu? – pokazałam gestem na sobie, na co Jeremie i Ulrich zaśmiali się.

-Dobrze to nazwałaś, ale, nie pakuję. – zaprzeczył Ulrich, po czym sięgnął ręką w kierunku moich różowych skołtunionych włosów. – Mam nadzieję, że X.A.N.A. nie przypuści już nigdy żadnego ataku, może on wcale się nie reaktywował...

-Chodzi o dziewczynę, tak? No dobra, leć. – pomachał mu Jeremie, jeżeli chodzi o mnie, to nie bardzo obchodziło mnie życie uczuciowe przyjaciół. Skoro Ulrich chce , niech próbuje. Nigdzie nie ma żadnego nakazu dotyczącego przynależności do Yumi. Ulrich, hwaiting~❤

* * *

(Vanille)

     Od 20 minut ćwiczyłam; byłam wkurzona, a nawet bardziej. Jakim prawem jakieś małolaty śmiały mną pomiatać?! Niczego im nie zrobiłam...

Usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi, ale dzielnie ćwiczyłam na produkcie Made in Taipai, a mianowicie na worku bokserskim. Musiałam jakoś wyładować złość oraz częściowo chociaż, złe emocje. Do pomieszczenia wszedł chłopak którego włosy były w ładnym odcieniu brązu. Zaraz, chwila! To przecież on nazwał mnie świnko-kotem.

-Znów zamierzasz uszkodzić sprzęt? Jim będzie wściekły. – powitał mnie. Czy my się znaliśmy już wcześniej, że przeszedł na „ty"?

-Znamy się? – nie okazałam zainteresowania.

-Nie~

-Jestem Vanille.

-Vanille jak?

-Nie wiem, po prostu Vanille.

-Ulrich Stern. – przedstawił się. – 1 klasa?

-Druga. Tak, wiem, nie wyglądam na 14, a już nie na 14,5. – uprzedziłam jego pytanie.

-Nie miałem tego na myśli, ale dobrze wiedzieć. – podsumował. Wróciłam do swojego treningu.

Nie uda ci się wydostać. Jesteś w pułapce."- Usłyszałam czyjś głos, po czym nagle straciłam przytomność.

 - - -

Dwa rozdziały ze specjalnej okazji :3 I wyjątkowo nie tłumaczę tutaj wyrazów pod *

Zainteresowanych zapraszam do czytania, komentowania i podawania swoich propozycji. 

-SongJiji

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top