Rozdział 25 „Uroki bycia susłem"
(Sissi)
Jeszcze w trakcie trwania pierwszego semestru, tj. długo przed feriami zimowymi usłyszałam niepokojące wieści. Do Kadic miała dołączyć nowa uczennica, a ojciec jak na złość postanowił przypisać ją do klasy mojego ukochanego Ulricha, co było wystarczającym powodem, bym czuła się źle. Kolejną niemiłą informacją okazało się to, że ojciec chciał przerobić mój pokój i dostosować go do tej drugiej postaci. Nie mogłam się na to zgodzić. Nigdy! Zagroziłam, że jeżeli tak uczyni, to nie ukończę gimnazjum i wyprowadzę się. Obawiałam się, że przestało mu na mnie zależeć. Każda inna normalna osoba uczyniłaby tak samo na moim miejscu. Ostatecznie ta zdziczała Azjatka trafiła do Emily, której zaczęłam trochę współczuć. Nikt nie zasłużył na taką karę, nie wiem, czemu ojciec postanowił uszczęśliwić Emily na siłę nieudomowioną lokatorką. Tajka była naprawdę niebezpieczna, znęcała się nad Emily fizycznie i psychicznie... Czy naprawdę nikt oprócz mnie nie zauważył tych niepokojących zachowań?
Na szczęście dzięki mojemu dobremu serduszku Tajkę przeniesiono do nieużywanego pomieszczenia - mieli je odnowić, ale ups! Akurat świetnie się złożyło, że nie mieli czasu. A to pech. Emily znowu miała kawałek wolnej przestrzeni tylko i wyłącznie dla siebie i nikt nie śmiał jej zaczepiać.
Kolejnym sukcesem było to, że żaden z nauczycieli, bo Jim oczywiście się nie liczy, nie dawał Tajce taryfy ulgowej. Teraz chyba nawet nie zauważyli jej nieobecności, ale już pomijali odczytywanie jej na listach obecności, żeby nie tracić czasu.
Tak jak wcześniej nie podobało mi się, że Japonka kręci się koło mojego Ulricha, to jednak była znośna, lecz Tajka to prawdziwy koszmar. Dlaczego ojciec zgodził się przyjąć do szkoły tą chodzącą tragedię?! Kiedy któregoś dnia Emily zechciała się ze mną spotkać, nie mogłam uwierzyć w to, co od niej usłyszałam. Ta Azjatka była jeszcze gorsza niż Ishiyama!
Sądziłam, że to będzie koniec problemów, ale przeliczyłam się. Gdy udało mi się zdobyć dowody przeciwko tej wariatce, ojciec od razu zgodził się wyrzucić ją ze szkoły. Pragnęłam ją ośmieszyć i upokorzyć możliwie jak najdotkliwiej, jednak skończyło się tylko na domysłach ze strony uczniów, bo ojciec wszystko ułagodnił. Mimo to pożalił mi się, że ma przeze mnie wyrzuty sumienia, ponieważ wyrzucił naprawdę dobrą uczennicę. Cóż, to było dziwne, że zależało mu na jednym, kiepskim okazie, niż na ponad trzystu uczniach.
Usłyszałam te nowiny i zdecydowałam, że to za mało. Potrzebowałam czegoś mocniejszego, ale brakowało mi czasu, aby zdobyć potrzebne informacje. Swoim sprytem i bystrością udało mi się wydobyć pewne wiadomości od Williama Dunbara. Coś mnie tknęło i zaczęłam im wszystkim współczuć. Mój biedny Ulrich! Nie pozwolę, by jakaś zawszona, paskudna Tajka położyła na nim swoje łapy! Ojciec powstrzymał mnie i ostrzegł przed dalszym wtrącaniem twierdząc, iż musi tłumaczyć się osobom z zewnątrz oraz gronu pedagogicznemu. A co mnie oni obchodzą? Wolą martwić się losem jakiegoś totalnego beztalencia i żywego zagrożenia, a ponad trzystu uczniów ma cierpieć? Podobało mi się jednak, kiedy tato rozważył moje znalezisko, tak jest Sissi! Odniosłaś sukces. Tajka została dyscyplinarnie wydalona ze szkoły, niestety ukaranie Ulricha było nieuniknione. Na szczęście informacja o tym, kto go wydał została utajniona. Jim trochę chodził markotny, bo stracił dobrą biegaczkę, ale kogo to obchodzi? Nikt w tej szkole nawet nie pamięta, że Odd Della Robbia próbował już gadać i umawiać się z każdą możliwą dziewczyną, nawet tą ostatnią.
Minęło kilka miesięcy. Do szkoły znowu miała przybyć nowa uczennica - wiem to stąd, iż udało mi się zaglądnąć do papierów ojca, kiedy nie było go w gabinecie - a akurat chciałam poprosić go o kieszonkowe! Koniecznie potrzebowałam nowej suszarki oraz wałków do włosów. Przydałaby się również nowa poduszka do masażu pleców oraz opaska relaksacyjna na oczy. Bez tych akcesoriów nie miałabym miękkich i puszystych loków, tylko sztywne włosy i bez blasku, a pod oczami zrobiłyby mi się worki. Musiałam być zadbana jak na prawdziwą uczennicę Kadic przystało. Tylko nie wiem, jak inni mogli tak bardzo się zapuszczać. Podobno Azjatki są śliczne, ale taka Ishiyama na przykład, czy nie wstydzi się pokazywać swojej twarzy publicznie? A gdybym wyglądała tak jak ta odizolowana od społeczeństwa Tajka, w ogóle nie wychodziłabym z domu i szukałabym dobrze płatnej pracy, aby stać mnie było na operację. Niestety nie wszyscy są piękni i cudowni, a do tego tak elokwentni jak ja.
W naszej szkole miała zjawić się prawdziwa Amerykanka, więc na zakupach z ojcem osobiście wybrałam dywan, pościel oraz inne dziewczęce drobiazgi, bez których prawdziwa kobieta nie może się obejść. Tak jest, nadzorowałam prace nad odświeżeniem pokoju, w którym przebywała Tajka - Jim w ogóle nie znał się na tych sprawach, więc jedyne co zrobił, to zadzwonił po poleconą przez tatę, firmę remontową. Miałam zamiar zapoznać się z tą dziewczyną i przestrzec ją przed bandą, z którą prowadzał się mój Ulrich. Przede wszystkim żywiłam nadzieję, iż Amerykanka nie będzie tak niekumata, ale pomimo wielu wygranych konkursów, nie będzie tak zadzierała nosa do góry jak Aelita. Pierwszym krokiem do ciepłego powitania w nowej szkole miał być prezent w postaci normalnego pokoju, aby można było poczuć w nim miłą i domową atmosferę.
Siedzieliśmy na wyjątkowo nudnej lekcji historii Italii. Oglądaliśmy przedpotopowy film dokumentalny z kiepsko działającego rzutnika. Mając takiego geniusza w klasie, dziwę się dlaczego nie poproszono Belpois o naprawę, ale widać jak nasza 'kochana szkoła' dba o nas – a ponoć jesteśmy jedną z lepszych szkół elitarnych pod Paryżem.
Nie za bardzo zależało mi na zapamiętaniu czegokolwiek z filmu; postawiłam sobie pionowo zeszyt i przeglądałam modowe czasopismo, i wstawiałam zakładki z kolorowych karteczek na strony z rzeczami, które koniecznie potrzebuję sobie sprawić.
Kiedy lekcja zakończyła się, wyszłam z klasy jako jedna z pierwszych osób, gdyż przerwa wzywała. Niestety szybko minęła i musiałam dostać się pod klasę, gdzie zazwyczaj odbywały się lekcje matematyki. Czekał nas półgodzinny sprawdzian. Fajnie, że nie był zapowiedziany – uczniowie dowiedzieli się na początku zajęć. Przed nieuchronnym rozdaniem kartek z zadaniami przez panią Meyer, która moim zdaniem była zbyt rozkojarzona jak na nią. Do drzwi rozległo się pukanie, więc Meyerowa poszła otworzyć - wszedł mój ojciec. Pani nauczycielka nie była zbyt zadowolona, ale poprosiła nas, abyśmy wstrzymali się z pisaniem i wysłuchali dyrektora.
-Od dziś macie nową koleżankę w klasie. Bądźcie dla niej mili i wyrozumiali, jeśli czegoś nie zrozumie. Nie jest stąd, przyleciała do nas z Georgii. Wracajcie do sprawdzianu – oznajmił mój ojczulek, wszyscy podnieśli się z krzeseł, kiedy wychodził.
- Jak się nazywasz? – spytała ją Meyer i wzięła długopis do ręki, aby dopisać jej nazwisko do listy.
- Caroline Lewis.
-Jak widzisz, Caroline, klasa jest w trakcie sprawdzianu. Możesz usiąść na wolnym miejscu, a ja dam ci inne zadanie.
-W porządku, proszę pani. Mogę napisać.
Męska część grupy zaczęła piszczeć niczym podekscytowane samce alfa. To trzeba jej oddać, że mówi po francusku bardzo dobrze; w końcu ktoś, kto nie próbuje za wszelką cenę pokazać, że przybył tu w sprawach podboju męskich serc. Tylko niech ona przypadkiem nie podejmuje się pokazać, że jest cool. Nikt w tej szkole nie zdobędzie tego tytułu z tej prostej przyczyny, iż jest już zajęty. Niech ta dziewczyna z zagranicy nie myśli, że pozwolę jej się panoszyć po mojej szkole. Przy Tajce wszyscy dali się nabrać na jej niewinny wygląd, ale amerykańska dziewczyna powinna przygotować się na test, a te mojego autorstwa nie są łatwe do zdania. Na pewno nie popełnię tego samego błędu drugi raz.
* * *
(Aelita)
Test okazał się istną prościzną, więc nie potrzebowałam trzydziestu minut, wyrobiłam się w piętnaście. Tak jak zawsze po ukończeniu, oddałam pracę i mogłam wyjść z klasy, wkrótce dołączył do mnie Jeremy, co było oczywiste, gdyż byliśmy dwójką najlepszych uczniów. Wiedząc, że chłopakom zajmie to dłużej, zdecydowaliśmy pójść na zewnątrz i poczekać na nich na ławkach.
-Dzieciaki? A co wy tu robicie? Wracać na zajęcia, migiem! – zaczął nas strofować i upominać nie kto inny jak Jim.
-Spokojnie, skończyliśmy sprawdzian i pani Meyer wypuściła nas wcześniej – wytłumaczyłam. Jim był dziś wyjątkowo podejrzliwy, więc nawet nie wdawaliśmy się z nim w żadne dyskusje, bo to żadna przyjemność wymyślać za każdym razem nowe formy zaspokojenia jego ciekawości.
- Co to za mina, Jeremy?- zagadałam, bo zauważyłam, iż był zagłębiony w swoich myślach.
-Co? Och, to nic takiego. Po prostu myślałem – wyjaśnił. – Ta nowa wyszła za mną, też musi być dobra.
-No cóż, zdarza się – wzruszyłam ramionami. Nie znam jej, więc nie będę oceniać. Nie obawiam się rywalizacji o tytuł najlepszej uczennicy, tylko po prostu do tej pory miano stypendystów przypadło mi oraz Jeremiemu. Pojawienie się potencjalnej, uczącej się przyzwoicie uczennicy lub obiecującego ucznia zawsze wzbudzało sensację wśród uczniów i nauczycieli. To, że komuś również nauka przychodzi łatwo jest tylko na plus.
Dziś po południu mieliśmy udać się do Lyoko, aby dokonać kolejnych eksploracji. Yumi zazwyczaj była chętna jednak napisała mi bardzo wymownego smsa. Cóż, jej wybór. Jeśli zamierza pójść z Williamem na wieczorny seans do kina, nie mam prawa jej zatrzymywać czy wypominać, że robi coś dobrze lub źle. Nie możemy nikogo zmuszać, by szedł do Lyoko, bo ja czy Jeremy tak chcemy.
* * *
(Odd)
Sprawdzian był wyjątkowo prosty i udało mi się go skończyć dwie minuty przed końcem zajęć. Kolejne lekcje strasznie się dłużyły, na szczęście potem przyszła pora na zasłużoną nagrodę – wypad do Lyoko. Niestety nie było to tak odprężające jak myślałem, bo gdy tylko przybyliśmy do losowego sektora, który na dobrą sprawę niezbyt dobrze kojarzyłem, pojawiły się gigantyczne potwory.
-Wiesz co? Trzeba przyjrzeć się temu nowemu czemuś z bliska– zwrócił się do mnie Ulrich, na co nieszczególnie miałem ochotę. Popatrzyłem na niego jak na idiotę. Co on taki chętny na zapoznawanie się z nowościami od X.A.N.Y.?
Wraz z Aelitą i Ulrichem 'bawiliśmy się' w Lyoko, kosząc po kilka bloków lub krabów na raz, zaś Jeremy jak zawsze trzymał ręce na sterach w fabryce.
-O czym mówisz? - zdziwiłem się. Wyjątkowo nie miałem ochoty odgadywać słabych punktów rośliny. Poza tym to było wysokie na trzy lub cztery metry, jak nie więcej. Po raz pierwszy przeraziłem się, od kiedy jestem stałym wojownikiem Lyoko.
-Takiego czegoś chyba rzeczywiście nie mieliśmy okazji widzieć, to fakt – przytaknęła Aelita. Oczy zaświeciły się jej jak jakiejś chorej psychofance.
–Spójrz. O tam – pomachałem jej swoją wielką łapą z pazurami w kierunku długiej łodygi wyrastającej z ziemi. – Czy widzisz, by był tu znak X.A.N.Y.?
-Chyba nic mnie w Lyoko już nie zdziwi, może to jakaś nowa taktyka? – zasugerowała i potarła rączki z uciechy. Takie zachowanie Aelity to był dopiero szok! – Gotowi na degustację nowej partii?
-Uważajcie, nie wiecie, co te cudne kwiatki potrafią – ostrzegł nas Jeremy. – Niestety nie mogę dowiedzieć się tego osobiście z danych szybkiego dostępu, ponieważ wszystko jest zaszyfrowane, a nie mam klucza. Kopia zapasowa też zaszyfrowana. Musicie sami odgadnąć, co może zniszczyć te stwory.
-Jakiego klucza? – dopytywałem się. Czyżby ktoś włamał się do danych Jeremiego?!
-Odd, nie będziemy ci tłumaczyć za każdym razem, kiedy zapomnisz, ale powtórzę po raz ostatni, więc się skup – zawołał do mnie Ulrich. – Nie jesteśmy w Lyoko, to Concordia, czyli alternatywa Lyoko. Stwory bez loga X.A.N.Y nie należą do niego.
-Okej, już mam! – usłyszeliśmy głos Jeremiego. – To są dzikie maki, każdy z nich ma po dwieście siedemdziesiąt punktów.
-A co takiego robią i jak bardzo groźne mogą być te kwiatki?
-To już wasze zadanie, aby się o tym przekonać. Nie jestem w stanie ocenić, na ile niebezpieczne są oraz jakie obrażenia pozostawią.
-W jakim przedziale skali zagrożenia mogą się znajdować? – zapytałem.
-Czekaj, skan się robi – oznajmił Jeremie. – Ojej, niedobrze.
-Co się stało, Jeremy? – do rozmowy dołączyła Aelita.
-Będziecie zaskoczeni, ale maki mogą wyrządzić wam dwa razy więcej szkód niż Scyfozoa.
-Można prosić o szczegóły? – odezwał się Ulrich.
-Unikajcie ich, bo jeśli któreś z was zostanie złapane, to nie skończy się to dla was dobrze.
-To znaczy?
-Nie będę mógł was sprowadzić na ziemię, nawet powrót nic nie pomoże. Innymi słowy te maki sprawią, że staniecie się odporni na cofnięcie czasu.
-Cała trójka? – upewnił się Ulrich.
-Na to wygląda.
-Beznadziejna sytuacja, komu innemu niż X.A.N.I.E. zależałoby na zniszczeniu naszego układu... - zamyśliłem się.
-Ty lepiej pomyśl, jak się dostać bezpiecznie do wieży – poprosił mnie Ulrich.
-A to ja jestem od myślenia? – odparłem.
-Bądź czasami zdolny do czegoś innego, niż latanie za wszystkim, co jest płci damskiej.
-Ej!
-Nawet nie próbuj startować do tej Amerykanki. Mógłbyś chociaż raz a porządnie załatwić sprawy z tą swoją pierwszą i jedyną, a nie zaczynasz wiele relacji.
-Wkurzasz mnie, naprawdę – przerwałem kumplowi. Szanowałem go i tolerowałem, ale teraz przeginał. – Niby kiedy nie zakończyłem czegoś tak ważnego jak staranie się o uwagę ładnej i uroczej dziewczyny?
-Była taka jedna sprawa.
-Przyganiał kocioł garnkowi. Zdaje się, że również nie wyjaśniłeś sobie wszystkiego z Yumi?
W geście samoobrony wycelowałem w niego łapkę i czekałem, aby aktywować strzałę, jednak on nie wykonał żadnego ruchu, poza tym, że patrzył na mnie złowrogim spojrzeniem.
-Chłopaki, naprawdę musicie sobie akurat teraz wypominać? – zwrócił nam uwagę Jeremy.
* * *
(Yumi)
Seans był naprawdę udany i to do tego stopnia, że zaspałam. Na początku ogarnęło mnie dziwne uczucie, jednak moje alternatywne 'ja' kazało leżeć w łóżku. Po raz pierwszy nie miałam wyrzutów sumienia i z lekką ręką przestawiłam alarm w telefonie na kolejne piętnaście minut. Ogólnie budzik zadzwonił aż trzy razy, lecz obudziłam się dobre dwie godziny później niż powinnam. Kiedy wyruszyłam do szkoły, miałam jednak nadzieję być obecna na pozostałych czterech lekcjach. Chodziło po prostu o to, że to kolejny raz, kiedy przyłapałam się na unikaniu Aelity czy pozostałych. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdybym czuła się źle, lecz nie potrafiłam nawet udawać. Odczuwałam ulgę, kiedy udało mi się wmówić jej, że nie dołączę do eksploracji Concordii czy co tam Jeremie odkrył. Chociaż próbowałam przyjść na dzwonek, jednak nie udało się i trafiłam na dwudziestominutową przerwę, a właściwie na jej połowę. Do rozpoczęcia zajęć pozostało dziesięć minut.
-Tyle rzeczy cię ominęło, od czego mam zacząć? – świergotała radośnie Aelita, gdy dosiadła się do mojej ławki, a ja pierwszy raz w życiu cieszyłam się, że zostałam susłem. Nie interesowało mnie to, co działo się w Kadic, po korytarzu mógł nawet przebiec struś, a mnie by to obeszło tyle, co ostre śnieżne zamiecie sprzed paru lat.
- - -
Narracja Sissi - na specjalną prośbę likierxd
Propozycja oraz wygląd postaci Caroline Lewis - likierxd
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top