Rozdział 21: „ Terror Scyfozoi"
(Aelita)
Przez 3 ostatnie dni nie wydarzyło się nic godnego czyjejś uwagi. Zwykła rutyna. Może za wyjątkiem tego, że Odd totalnie nie pamiętał, kim była Van. Z racji tego, iż do tego doszło, najzwyczajniej w świecie nie rozmawialiśmy o niej przy nim, by oszczędzić sobie niezręczności.
Ulrich nie miał większego wyjścia i musiał udać się do Lyoko, a właściwie do światów pośrednich. Jeremy wysłał nas tym razem do Shadow Hill, a Ulrich nie wyglądał na ani trochę uszczęśliwionego. Od naszej poprzedniej wizyty wystrój tej platformy wcale się nie zmienił- wciąż było tak samo mrocznie i ponuro.
-No nie, tutaj też?- zawołał Ulrich, gdy spotkaliśmy się z gromadką Chowdie w Shadow Hill.
-Jeremy? Słyszysz coś?- odezwałam się.
-No tak, macie gości- odpowiedział.
-To chyba najlepsza pora na odpalenie programu?- zasugerowałam mu, jednocześnie podeszłam bliżej towarzysza przebywającego ze mną w tej pokręconej miejscówce. Zdjęłam mu powoli rękę z rękojeści miecza, żeby nie zrobił nikomu krzywdy, a po który właśnie sięgał.
-Ej, po co to zrobiłaś?- żachnął się.
-Dla bezpieczeństwa.
-Ty też uważasz, że bym ci coś zrobił?- spytał rozżalony.
-Nie- zaprzeczyłam bez zbędnego rozczulania się.- Po prostu czuję się wystarczająco bezpiecznie, no i dziękuję, że przyszedłeś ze mną.- podziękowałam Ulrichowi i poszłam za górkę, gdzie zauważyłam pole z burakami.
-Yay~ Jeremy, mamy buraki dla Chowdie- dałam mu znać, że jego pomysł rzeczywiście zadziałał.
-No, ale ten... Musicie się pośpieszyć z karmieniem Chowdie, macie niecałe 5 minut.
-No chyba żartujesz...- westchnął zniesmaczony tą informacją Ulrich, ale zaczął wykopywać buraki łopatą, która leżała niedaleko.
Po określonym czasie Chowdie zniknęły.
-Nieźle jak na pierwszy raz. Daliście im 25 buraków- poinformował nas „Einstein".
-No ba, jesteśmy najlepsi- zakręcił szpanersko mieczem w powietrzu Ulrich, ale został ze świstem odepchnięty i spadł w cyfrową otchłań. Coś zaczęło „sunąć" po powierzchni robiąc taki chlupiący odgłos.
-Pięknie. No to mamy kolejny problem-zauważył Ulrich.- Cholera, Jeremy! Komunikacja z tobą szwankuje!
-Tak, wiem. Miałem wam właśnie powiedzieć, że przyszła do was Scyfozoa, przepraszam, nie wiem, dlaczego nam przerywa. Spróbujcie się gdzieś schować- poradził.
-Ciekawy pomysł. Zdradź nam jeszcze najbliższą i bezpieczną lokalizację!- wrzasnął Ulrich i odciął meduzie 2 pary macek, ale to i tak nic nie dało, bo tylko ją rozwścieczył.
Zdawało się, że nic jej nie powstrzyma, ale nagle zamarzła.
-Szybko, do wieży. Za 30 sekund wróci do życia- usłyszeliśmy znajomy głos. Bez zbędnych pytań ruszyłam za Van, dopóki nie weszłam pierwsza do wieży. Co jest, zgubiłam ich? Zaraz jednak w wieży znalazła się Van, a potem Ulrich.
-Jakiś plan?- spytał Ulrich.
-No...na razie żaden. Ym, Van?- zagadałam do Tajki.- Można wiedzieć, co robisz w Lyoko?
-Długa historia.
-My i tak jesteśmy w odwiedzinach, więc mamy dużo czasu. A więc? Jak to jest z tobą tutaj?- zapytaj jej sam Ulrich.
-Sama chciałabym się dowiedzieć- przyznała.
-Hej, um... Van- odezwał się do niej ponownie Ulrich.- To, co mówiłaś o Chowdie... Bo Jeremy zrobił tak, że te buraki w Lyoko są... Skąd to o nich wiedziałaś?
-Nie wiedziałam...
-Przecież sama mi powiedziałaś.
-Mówiłam takie rzeczy?
-Po tym, jak pierwszy raz wróciłaś z Lyoko.
-A! Hm, to ciekawe...
-Co ciekawe?
-No... pamiętasz coś... sprzed tak dawna.
-Tak, ale Jim o tym, że rozwaliłaś mu aż 4 nowiuśkie worki treningowe również pamięta.
-Ej, pogadają sobie państwo później. Misja czeka. Trzeba zdezaktywować wieżę. Jest w sektorze polarnym. O! I od razu wam mówię, że przy wieży przejścia czeka komitet powitalny- podał nam parę informacji Jeremy.
-Pomożesz?- zwrócił się do Azjatki Ulrich.
-Znowu zaczynasz?- pouczył Ulricha Jeremy, a ja osobiście nie widziałam w tym nic złego, ale nie miałam zdania w tej kwestii, więc milczałam.
-Jak pomóc?- wykazała zainteresowanie Van.
-No nie wiem... Zrób coś takiego jak ostatnio.
-Ajj~ Ponosi cię zbyt wielka wyobraźnia, a to niedobrze.
-Racja, nie słuchaj go. Myśli tylko o głupotach- wtrąciłam się do ich rozmowy. Nagle Vanilka zaczęła się śmiać.- Umm... Co ja takiego powiedziałam?
-Nie za wesoło tam macie?- upomniał nas Jeremy.
-Dobra, może coś się uda zrobić. Zostań w wieży, oczyszczę ci teren, Aelita.
-Ale mogę pójść- nadęłam policzki.
-Pewnie, ale na zewnątrz może się kręcić Scyfozoa.
-Nie strasz jej- ofuknęła Ulricha Van.- Najlepiej oboje tu zostańcie.
-Co ja ci mówiłem o działaniu solo?
-Mówiłeś coś do mnie?- spytałam go zdziwiona.
-Ymm, nie.
-Jest na zewnątrz- poinformowałam kumpla, gdy skapnełam się, że Van wyszła z wieży.
* * *
(Yumi)
Zdążyło do mnie dotrzeć, że skoro Odd się w sobie odnalazł, to ja również powinnam. Może rzeczywiście za długo zwlekałam i czekałam, nawet sama nie wiem, na co i na kogo. Okazuje się, że już dawno trzeba było wziąć sprawy w swoje ręce. Nigdy nie miałam tak bardzo sprzyjających warunków jak właśnie teraz. Ten jeden raz cieszyłam się, że nikt nie interesował się mną oraz Williamem.
Wszystko oczywiście dlatego, iż Odd z pasją oddawał się swojemu ukochanemu zajęciu, które skupiło na sobie uwagę również reszty ekipy.
Drugi powód, dlaczego zaczęłam się z nim trzymać, to to, że interesowało mnie, jak dowiaduje się tych wszystkich informacji, które przekazuje Jeremiemu. Nie chciał mi jednak nic powiedzieć, więc na dobre to olałam.
-Dalej nie chcesz powiedzieć?- zapytałam go, gdy przyszedł do stoika, który zajęłam w bibliotece miejskiej. Mieliśmy szukać materiałów o wojnach, więc wybraliśmy konflikty w Azji Środkowo-Wschodniej*. Przynajmniej tak wstępnie, bo to zbyt rozległy temat. William milczał.-Ej, czego szukałeś?- zadałam mu kolejne pytanie.
-Książek rzecz jasna. Czegoś o konflikcie między Mongołami a Tatarami. Wydaje mi się, że jak zahaczymy o Europę, to będzie ciekawiej.
-Wiesz, ile to siedzenia nad książkami?
-Zawsze nam się udaje, to i tym razem się uda.
-Nie jestem dobra z historii Europy, dlatego chciałam konflikt rozgrywający się w Azji Środkowo-Wschodniej.
-Ee... a w ogóle... to po co my robimy tę prezentację?
-Przyjeżdża kontrola z MEN-u.** chcą sprawdzić jakość kształcenia w Kadic- wytłumaczyłam mu, a on dalej wyglądał na zdezorientowanego.
-Ale skoro to dopiero pod koniec stycznia, to czemu każą nam zająć się tym już teraz?
-Ymm~- zamyśliłam się.- Po pierwsze dotyczy to każdej klasy, a po drugie takie są procedury. Nie mieliście czegoś takiego w Anglii?
-Zacznijmy od tego, że rzadko bywałem w szkole, bo wszystko mnie wkurzało.
-Tak, wiem. Pamiętam, jak mi o tym opowiadałeś- przypomniałam.- To ja pójdę znaleźć te książki, a ty popilnuj mi telefonu, proszę. Musi się naładować.
-Yumi, ale wiesz, że nie wolno przynosić tu urządzeń elektronicznych.***
-Ale muszę wiedzieć, która jest godzina- jego dziwne pytania zaczęły mnie niepokoić, ale starałam się tego nie okazywać.
* * *
( Ulrich)
Wszystkie stworki, które zostały wysłane przez X.A.N.Ę. skończyły swój żywot w dość marny sposób. Wydawałoby się, że możemy przejść do tej całej Concordii, ale to wcale nie było takie proste. Nie dość, że utorowaliśmy sobie drogę do wieży przejścia po żmudnej walce, to na miejscu okazało się, że nasz wysiłek poszedł na marne.
-Ej, co się tam dzieje? Macie znowu nieproszonych gości? Czemu zostały ci tylko 3 punkty, Ulrich?- usłyszałem spanikowany głos Jeremiego.
-Dziewczyny się tłuką. Próbowałem im przeszkodzić...
-Nigdy nie wchodź w dziewczyński konflikt- poradził mi Jeremy.- Sprowadzę was za moment. Widzę, że z innej wieży się nie dostaniecie do Concordii.
-Nawet nie mam już ochoty, a miało być tak spokojnie- westchnąłem.
Chwilę potem nasza trójka, to jest ja, Aelita oraz Vanillé, znaleźliśmy się w skanerach.
-Ej, ogarnij się Aelita. Co ci jest?
Wiem, że Jeremy powiedział mi, żebym nie wdawał się w awantury między dziewczynami, ale nie mogłem tak po prostu stać i bezczynnie przyglądać się, jak Aelita traktuje Van.
-Umowa była taka, że nikogo obcego nie zabieramy do Lyoko. Weźmiesz odpowiedzialność, jak nas zamkną przez nią w zakładzie psychiatrycznym? Jeremy wciąż nie może stosować procedury „powrót do przeszłości"- uniosła się Aelita. Nie wiedziałem za bardzo, jak mam się zachować, bo z jednej strony odczuwałem złość, że znowu jestem oskarżony o coś, czego z całą pewnością nie zrobiłem. Z kolei innym powodem braku jakiejkolwiek reakcji z mojej strony, był szok. Dlaczego Aelita nie pamięta, że to nie pierwszy raz, kiedy odwiedziliśmy Lyoko z Vanillé?
-Przede wszystkim, to przestań szarpać moje włosy. Skoro się nie znamy, to nic nie daje ci takiego prawa, a jak ci nie odpowiada, to zawsze możemy to rozstrzygnąć na komisariacie.
-Po prostu sobie odejdź i udajmy, że nigdy cię tu nie spotkaliśmy.
-Ej, co się dzieje?- z windy wyszedł Jeremy.
-Mamy problem, „Einstein", nie widać? Nie słychać?- oświeciłem go. Musieliśmy się obaj schylić, gdyż w naszą stronę poleciała kolorowa kępka włosów, znana także jako treska. Te naturalne włosy Van odstawały, każde pasmo w inną stronę świata.
-AELITO STONES, natychmiast przestań!- wrzasnął na nią Jeremy.
-Ale to może być X.A.N.A...
-Sama nam dzisiaj tłumaczyłaś, że to jednak nie tak- przypomniałem i pomogłem Tajce wstać z ziemi, a ta szybko poprawiła sobie swoje sztuczne włosy.
-Ulrich, coś się popsuło. Ja zostaję z Aelitą i spróbuję dowiedzieć się, co jej dolega, a ty znasz swoje zadanie.- polecił mi dyskretnie Jeremy, gdy we czwórkę byliśmy już w windzie.
-Ee, nie bardzo- odpowiedziałem zgodnie z prawdą. Gubiłem się już w tym wszystkim, bo co chwilę zmieniał zdanie.
-Podejrzewam, iż wiesz, ale specjalnie udajesz, że nie- uparł się Jeremy.- Proszę, Van jest do twojej dyspozycji.
Aelita usiadła w kącie i „obrażała się na cały świat" za niesprawiedliwość, jaka ją spotkała.
🍏🍏🍏🍏
Po wyjaśnieniu mi mojego najnowszego zadania, które wcale mnie nie pocieszało, jeszcze dodatkowo bardziej się zmartwiłem.
Ostatecznie nie chcąc narazić się na frustrację ze strony Jeremiego, zabrałem Van z fabryki.
-Czekaj, rozwiążę ci już ten bandaż z rąk- zatrzymałem ją, gdy wyszliśmy z windy.
-Pewnie to ja wtedy oberwę od tego waszego mózgu za to, że stosuję przemoc. Po prostu udawaj, że udało ci się złapać podejrzaną osobę tak jak to sobie wymyślił ten chłopak Belpois.
-Wydawało mi się, że celowo nas unikałaś, a teraz nagle zmieniłaś zdanie?
-Rusz się, Ulrich. Powiem ci wszystko, jak już stąd wyjdziemy. Proszę?
-Jasne, tylko gdzie?
-Przez miasto, czyli prosto.
-Czemu nie przez kanały?
-Bo jest już późno, jest ciemno, a ja nie chcę się połamać albo czegoś...
-Jest jeszcze widno. Boisz się szczurów?
-Niby nie, mimo iż są agresywniejsze od myszy, po prostu łażenie wieczorem po kanałach mnie nie kręci.
-A nocny policyjny patrol? Nie przeraża cię?
-Przestań tyle gadać, tylko chodź. Zresztą.. jak chcesz. Mam już wszystkiego dość, więc jak dla mnie to wcale nie musisz za mną iść.
-No to ja widzę, że masz mi sporo do opowiedzenia.
-Tak, umm... tylko, że... po pierwsze to muszę się dostać na przystanek autobusowy. O 18:15 odjeżdża autobus, chyba ostatni. Kolejny jest dopiero o 4:20 rano.
-Co... gdzie ty się wybierasz?
-No muszę się dostać za miasto... ale tak mi teraz przyszło do głowy, że ty masz jutro szkołę, więc raczej...
-Dobra już, chodźmy, bo nie skończysz mi marudzić.
🍏🍏🍏
Po rozważeniu wszystkich za i przeciw, zdecydowałem się jej dopilnować do końca, tak jak prosił Jeremy, bo nie wiadomo, kiedy nadarzy się kolejna okazja na spotkanie Van.
Miejsce, w które zaprowadziła mnie Van było kafejką utrzymaną w starym stylu. Jakaś kobieta podała jej klucz do pokoju z numerem 14. Udałem się za nią po schodach na drugie piętro.
-Przekręć dwa razy w prawo- poprosiła. Moim skromnym zdaniem już dawno mogła pozbyć się tego bandaża, ale z pewnego powodu do tej pory nawet się nie starała, choć trochę go rozluźnić.
-No dobra, Van. Co jest grane?- przeszedłem do sedna sprawy i pomimo zaleceń Jeremiego czy samej Van, pozbawiłem ją bandaży, które okalały jej nadgarstki. Były całe sine.
-Nie do końca wiem, co jest w tym takiego ciekawego.
-Uparciuch z ciebie. Oczywiście, że jest ciekawe. To... ile wiesz właściwie o Lyoko?
-Zdecydowanie za dużo niż bym sobie tego życzyła.
-No to już coś. Nie lubisz Lyoko.
-Lyoko lubię, to Concordia jest okropna- poprawiła mnie.
-A wiesz może, jak się tam dostać? I co tam takiego jest, że ci się nie podobało?
-Tego nie wiem. A ty byś to odszyfrował?- odparła i podała mi jakąś kopertę.
-List od 'W'?- zdziwiłem się.- Znasz go?
-Znam tylko jedną osobę o tym imieniu, ale to mi się w ogóle nie zgadza...
-Pewnie myślimy o tej samej osobie, ale chyba nie jest na tyle szalony? Znaczy... wyrzucili go z poprzedniej szkoły, ale nie za nękanie ludzi.
-Ale jednak jest niebezpieczny, bo był w stanie załatwić sobie prywatną detektyw i czegoś się o mnie dowiedział...
-Chwila... to z powodu Williama ta cała akcja wyrzucenia cię ze szkoły?!
-Acha, więc wymyślili już inny powód?
-Co?!
-No... wasz mózg w grupie, jak on miał na imię?
-Jeremy.
-Tak, on. No więc on właśnie usłyszał tę pierwszą wersję i chciał konfirmacji tego, czy wyrzucili mnie, bo we Francji nie można mieć imion po warzywach, owocach i innych rzeczach tego typu.
-Mm, właśnie. Dlaczego nie przedstawiłaś się swoim prawdziwym imieniem?
-To jest już trochę bardziej skomplikowane i jestem przekonana, że nie masz zgody, aby aż tak ryzykować i drążyć temat.
-Szczerze to przerażasz mnie takim gadaniem, ale miałem takie zadanie od Jeremiego i nie zamierzam się wycofać.
-Zawsze możesz mu powiedzieć, że nic ci się nie udało dowiedzieć.
-Ej, spokojnie. Nie zapędzaj się tak. Na razie to widzę, że to ty się boisz tych wszystkich rzeczy, nie ja. Czy ta Concordia naprawdę jest taka straszna?
-Nawet nie wiesz, jak bardzo. W Lyoko jest Kora, a w Concordii Hexagon.
-Byłaś tam?
-O tak i to nie jeden raz.
-Wow... naprawdę. Ale w jakim celu została stworzona Concordia?
-Nie wiem wszystkiego, proszę... czy ja wyglądam na encyklopedię? Mówię ci wszystko, co mogę, a ty chcesz więcej?! Myślisz, że też bym nie chciała? Nie umiesz wysłuchać w skupieniu?
-Co do tego, to dalej się gniewasz o to w Lyoko?
-Nie nazwałabym tego tak, to twoi kumple bardzo mocno nalegali, ale ja nawet nie wiem, za co miałbyś mnie przepraszać- zrobiła krótką pauzę, po czym dodała-To Emily wyżyła się wtedy na moich włosach, stąd ta szopa, bo nie idzie tego wyczesać.
* * *
(Yumi)
Po spisaniu wstępnej wersji roboczej planu naszej prezentacji, gdzie zawarliśmy takie informacje, jak wybrany jeden konkretny problem na terenie Azji Środkowo-Wschodniej, William udał się do szkoły, a ja po Hirokiego, bo miałam go odebrać od jego kumpla. Hiroki był cały poobijany i obtłuczony. Jak można być tak nieodpowiedzialnym i pozwolić dzieciom jeździć po parku bez odpowiedniego sprzętu?!
-No dobra, młody. Musimy ustalić jedną wersję wydarzeń, żeby rodzice choć trochę to kupili- poinformowałam go, gdy wracaliśmy przez miasto.
-Możemy pójść do cukierni?- poprosił Hiroki.- Tam są takie smaczne ciastka, które jadłem u Johnny'ego...
-Jasne. A masz przy sobie kieszonkowe? Używasz czasem swojego mózgu?
No i pięknie! Mały rozwył mi się na środku miasta z powodu głupich ciastek, a ja nie miałam przy sobie tylu pieniędzy, by mu kupić.
* * *
(Ulrich)
Od 10 minut czekaliśmy na dole na coś, co zamówiła do jedzenia Van. Oboje byliśmy głodni, długo nie dało się wytrzymać tego ssania w żołądku. Gdy ktoś w rodzaju kelnera zawołał po odbiór tacy z posiłkiem, Van podeszła i położyła talerze na stoliku. Na jednym leżały grzanki z ciasta na pizzę, na drugim kubełek ze słonymi drożdżowymi ciastkami, na trzecim i ostatnim znajdowały się szklanki z sokiem owocowym wraz z zapakowanymi słomkami.
To było tak dobre, że nie wiem, kiedy zdążyło zniknąć. Myślę, że powinno być mniej, ale Vanillé zabroniła się odzywać w kwestii 22 euro**** za jedną średnią porcję z jedzeniem.
-No dobra, zjedliśmy już, więc wróć do opowieści- przypomniałem jej, bo zajęła się czym innym, a mianowicie przeglądaniem jakiejś książki z czarno-białymi kartkami.
-Tylko wykaż trochę cierpliwości, a! No i dobrze by było, gdybyś wyjaśnił mi, dlaczego chciałeś mnie przeprosić, bo nie bardzo rozumiem.
-No ogólnie, za wszystko od początku aż do tego, co było w Lyoko.
-Czujesz się uspokojony, gdy już wiesz, że jestem człowiekiem jak to sam ładnie sprawdziłeś?
-Van...
-Tak myślałeś, prawda? Przyznaj się, no już.
-Nie wiem, myślenie miałem wtedy całkowicie wyłączone. Po prostu...pomyślałem, by dotknąć twojej ręki i to zrobiłem. Stało się coś?
-Ymm, jasne. Dziękuję? Tylko... no bo ja nie jestem jednak przyzwyczajona i niekoniecznie lubię, jak się mnie dotyka jak jakiegoś kota.
-Zapamiętam.
-No... to umm... od początku jeszcze raz czy interesuje cię coś innego?
-Od początku, ale z uwzględnieniem tego, co wiesz- poprosiłem.- Będą jakieś konsekwencje?
-Do tego dojdę, spokojnie.
-Nie powtarzaj tego. Myślisz, że urodziłem się wczoraj? Jak coś, to przecież można znaleźć rozwiązanie, więc nieważne, co by się miało dziać, to po prostu powiedz. I nie przejmuj się, raczej nic mnie już nie zdziwi.
-Mogę cię o coś poprosić?
-Mhm.
-Jak ktoś inny kiedyś się dowie o Lyoko i o zmianie wystroju pokoju 120 w Kadic, to zaprzecz, że te dwie rzeczy mają ze mną cokolwiek wspólnego. Ja nie istnieję, okej?
-Ale po co miałbym...
-Bo im mniej osób wie, tym lepiej.
-Teoretycznie tak, ale w twoim przypadku jest inaczej. Przestań tak dramatyzować. Mówisz tak, jakby miało się wydarzyć coś ekstremalnie złego.
-No o tym właśnie mówię. Ale przejdę do sedna sprawy, bo twój limit ciekawości wyjdzie poza skalę. Mam na imię Lamai, a nie powiedziałam o tym od razu, bo nie pamiętałam...
-Masz krótkotrwały zanik pamięci?- wszedłem jej w zdanie.
-Coś jakby. Nie znam i nie znałam powodu ani powstania Concordii z Hexagonem, ani swojej roli w tym wszystkim. Po spotkaniach ze Scyfozoą jestem tylko trochę pozbawiona świadomości, ale ona mi nie szkodzi aż tak bardzo jak to tu- w tym momencie sama urwała swoją wypowiedź.
-Ej!- powstrzymałem ją, gdy zdjęła swoją bluzę, ale zobaczyłem, że ma całe obandażowane plecy.
-Mam to od jakiegoś czasu- wyjaśniła i zaczęła odwijać opatrunek.
Domyśliłem się, że przez „to" ma na myśli ranę, która szła jej od tyłu szyi, przez kręgosłup aż do bioder.
Czarna róża miała zapełnione cztery płatki z ośmiu, a także długą, ciernistą łodygę oraz liście. Ale nie to mnie zaniepokoiło, lecz to, co powiedziała wcześniej.
-Scyfozoa?
-Tak, dlatego nie chciałam wracać do Lyoko, ale jednocześnie nie mam wyboru.
-Z tego co pamiętam, to Scyfozoa zajmuje się kradnięciem DNA, a także dobiera się do pamięci.
-Jak powiedziałam, nie szkodzi mi aż tak bardzo,
-Ale jak ona na ciebie działa?
-Nie jestem przekonana, zresztą cokolwiek sobie przypomnę, to po pewnym czasie umyka, a ja nie pamiętam, co uleciało.
* * *
Miałem już jakieś zalążki pomysłu na to, jak połączyć ze sobą pewne fakty, ale bez konfrontacji z Jeremiem nie mogłem zbyt wiele wymyślić. Bardzo możliwe, iż X.A.N.A. ją jakoś zainfekował i to do tego stopnia, że już sama nie pamięta, skąd oraz co się wzięło.
-A... masz pojęcie, co się stało Oddowi i Aelicie?- zadałem jej kolejne pytanie, jednocześnie próbując dojść do tego, po co Scyfozoa na nią napada.
-Czy... William nie bawił się pamiętnikiem Hagena?
-„Pamiętnik Hagena"? Kto to Hagen?
-Żyje w Hexagonie i lubi manipulować wydarzeniami. Ulrich?
-Przepraszam, po prostu odpłynąłem- wytłumaczyłem się po dłuższej chwili zadumy i rozkmin.
-Nie szkodzi, zostaw wspomnienia w przechowalni. Będą bezpiecznie na ciebie czekały- to, co teraz powiedziała ewidentnie mi się nie spodobało, wprowadzając koleją dawkę zamętu do dopiero co poukładanych myśli.
-Co?
-Pytałeś, czy wiem, co Oddem i Aelitą. Musieli się czegoś dowiedzieć, co nie spodobało się temu waszemu X.A.N.I.E albo Hagenowi.
-Celowo oddajesz swoją pamięć Scyfozoi?!- może niepotrzebnie się uniosłem, ale tak ciut, to było mojej racji. To tylko głupie skojarzenie, ale jakoś wszystko na to wyglądało, że Van rzeczywiście podjęła się takich działań; szczególnie moją uwagę zwróciło sformułowanie „zostawić wspomnienia w przechowalni". Czy to miało jakieś głębsze znaczenie? Kolejne pytanie brzmi „W jakim celu dobrowolnie dawała się złapać Scyfozoi?!"
* * *
(Vanillé)
Najdłużej jak się dało, odkładałam szczegółowe wyjaśnienia, ale powoli wszystko zaczęło wymykać się spod kontroli tak jak na początku mojego pobytu w Concordii.
-To zadziałało nawet na Kiwiego? Dlatego jakiś czas temu tak się wściekł na wszystkich?- dopytywał się chłopak.
-Tak, chyba tak- potwierdziłam.
-A Odd i Aelita dowiedzieli się tego samego i dlatego tak im odbiło?
-Co znaczy „odbiło"? Przecież nic im nie zginęło.
-Kompletnie ciebie nie pamiętają, a i jeszcze ta nagła agresja Aelita...
-A, to... To jest jedyny sposób na to, żeby, żeby...
-Po prostu powiedz, co X.A.N.A szykuje.
-Problem w tym, że nie wiem, czy to X.A.N.A., czy Hagen, ale jest tak, że jak Scyfozoa ma sygnał, to musi mi...Jak za dużo sobie przypomnę, to mnie odnajduje w Lyoko. Tak jest dobrze przynajmniej nie musi się pastwić nad innymi.
-Acha i myślisz, że to jest najlepsze rozwiązanie? Przecież w ten sposób też są krzywdzeni. Dlaczego nie powiedziałaś od razu?
-Wystarczy, że ja wiem „dlaczego", wy nie musicie się angażować bardziej niż potrzeba. To trochę skomplikowane jak widzisz.
-No i?
-No i wolałabym, abyście nie próbowali niczego robić w tym kierunku. Szczerze mówiąc, to najlepiej byłoby utrzymywać dystans jak do tej pory.
-Tak, bardzo skuteczne podejście, „geniuszu", ale jakoś mnie nie przekonuje i nie sprawdziło się na Oddzie i Aelicie.
-Tak, wiem że to niezbyt fair: Scyfozoa kradnie ci wspomnienia, a to tego próbuje cię powstrzymać przed przypomnieniem sobie czegoś więcej. To paskudne uczucie być tak nieświadomym, a jednocześnie żyć ze świadomością, że czegoś się nie pamięta...
-Osobiście nie widzę w tym sensu, bo nieważne co robisz, to i tak dla Scyfozoi nie ma to znaczenia i nic to nie zmienia, a wręcz pogarsza.
-Tam było coś jeszcze, tylko... nie wiem, jak mam się dostać do tamtych wspomnień.
-Jakieś... nie wiem, słowo-klucz?- zaproponował.
-Ulrich, nie kombinuj...
-Czemu nie? Chcę pomóc.
-Naprawdę..., ale czy nic cię nie zniechęca?
-Nic, ani odrobinę.
-A gdybyś.. nagle dowiedział się, że to co robisz, trwało już 10 lat, a nie 2, że czas stoi w miejscu?
-To starałbym się o tym nie myśleć i próbować to naprawić, dowiedzieć się, co jest nie tak... Ale... skąd to pytanie?
-Prosiłeś o słowo-klucz.
-No to żeś dowaliła.
-Skąd mam wiedzieć? To też mój domysł. Takie mnie naszło uczucie, ale oczywiście, to wszystko nieprawda i nie jest potwierdzone.
-To już jest jakiś trop. Dzwonię do Jeremiego- zadecydował, po czym sięgnął po swój telefon. Ja w tym czasie w spokoju poszłam do łazienki wziąć kąpiel w zimnej wodzie pod prysznicem.
* * *
(Jeremy)
Ulrich „poczęstował" mnie takimi newsami, że sam nawet nie miałem pojęcia, jak przyłożyć się do sprawy. Wyglądało na to, iż z której strony się tego nie „ugryzie", to to i tak nic nie daje. Ciągle dochodzi więcej zagadek, zaś odpowiedzi na którąkolwiek z nich brakuje. Byliśmy w sytuacji „bez wyjścia"; nawet jeśli Vani twierdziła, iż nie powinniśmy się wtrącać, to było to niemożliwe. Istniało wysokie prawdopodobieństwo, że ten cały Hagen jest w dobrej komitywie z X.A.N.Ą, skoro udało mu się kontrolować Scyfozoę. Bardzo zaniepokoiło mnie również podejście Van, ale z drugiej strony było zrozumiałe. Jeżeli „hasło", które podrzucił mi Ulrich okaże się choć w połowie prawdą, to ja nie wiem, jak my się z tego wygrzebiemy. Intrygowało mnie właściwie wszystko, ale troszkę bardziej fakt, iż w pierwszej kolejności to Odd i Aelita zostali pozbawieni wiedzy o tym, że znali Van.
Ja natomiast poinformowałem Ulricha o moim „odkryciu" i dziwił się tyle samo co ja. Nie jego jedynego zszokowała współpraca kolejnych osób powiązanych ze zmuszeniem ojca Aelity do skrycia się w Lyoko.
-No to przynajmniej wiemy, że 'W' jest neutralnie nastawioną postacią- podsumował Ulrich.
-Na razie wpadliśmy jak śliwka w kompot i dopóki nie wspomożemy Van, to nie możemy ruszyć dalszej sprawy. Innymi słowy Ulrich, pilnuj jej, żeby nie łaziła po Lyoko sama i nie karmiła Scyfozoi, bo to nie ma sensu, wtedy i jej, i nasza praca idą na marne.
-To może być trudne, bo takie małe a wredne... i uparte jak stado Chowdie.
-Właśnie, mam pomysł, jak możesz ją do siebie przekonać, ale jest dość ryzykowny, no i według mojej najlepszej wiedzy, może ci się to nie spodobać.
-Od kiedy zostałem twoim królikiem doświadczalnym, by sprawdzać Vanillé? Nie mogę sobie przypomnieć momentu, w którym wyraziłem zgodę- trochę sobie ponarzekał, ale przeczekałem to, jak się uzewnętrzniał.- Jeremy, streszczaj się, bo zaraz nie będziemy mogli rozmawiać.
-Czy ja słyszę plusk wody zlatującej strumieniem z prysznica?
-No właśnie tak, to to, o czym myślisz.
~ ~ ~
Nawyki Van z używaniem zimnej wody znałem ze słyszenia, bo Aelita czy Odd często o tym wspominali, więc również one nie były czymś powszechnym dla większości ludzi, ale to nie było teraz istotne. Dałem Ulrichowi kolejne zadanie, które wymagało cierpliwości. Zauważyłem, że on i Van dogadują się i nawet doszło między nimi do połączenia sił, więc wymyśliłem sobie taki oto sprytny plan, który polegał na pilnowaniu Vanillé. Oryginalnie to był pomysł Aelity, ale ze względu na crush Odda nie chciałem czegoś popsuć, dlatego odsuwałem Ulricha od sprawy. Jednak po czasie doszedłem do wniosku, iż Odd niezbyt pomaga. A teraz po prostu nie miałem specjalnie wyboru i musiałem przydzielić Ulrichowi dość ważny obowiązek. Coś tam oczywiście marudził, jak to miał w zwyczaju, ale zgodził się. Trochę się pomęczy z Chowdie w Lyoko, ale wyjdzie mu to na dobre; założeniem było przekonanie Van do nie oddawania wspomnień Scyfozoi, a zarazem dowiedzenie się od niej istotnych wiadomości, także na temat tajemniczej panny Maew.*****
^ᵜ^ ^ᵜ^ ^ᵜ^
*Azja Środkowo-Wschodnia to m.in. Mongolia, Kirgistan
**skrót MEN oznacza oczywiście Ministerstwo Edukacji Narodowej (przynajmniej taki skrót funkcjonuje w Polandii) :D
*** przed rokiem 2006 dzieci nie korzystały tak często z telefonów, a wnoszenie ich na teren szkoły oraz używanie szkolnej elektryczności do własnych celów było zakazane, przynajmniej tak było, gdy ja chodziłam do podstawówki
****22 euro= 93,29 zł
*****Maew w języku tajskim oznacza 'kot'
Dobry wieczór. Mam nadzieję, iz bawiliście się dobrze. To było mocna jazda bez trzymanki, czyż nie? Dajcie mi znać w komentarzu o waszych odczuciach, bardzo miłoby było poznać wasze zdanie (nie piszcie mi " wow, było fajne" albo "lubię twoje opowiadanie") prosiłabym o konkrety, bo takie komentarze mi nic nie mówią. Zostawiam was z domysłami nad kwestiami Hexagonu, przeszłości Vani, Hagena , tajemniczego 'W' oraz tajemniczej panny Maew do następnego rozdziału! Trzymajcie się i nie zapomnijcie dać znać w komentarzu (bądź prywatnie), co sądzicie i jakie są wasze ogólne przemyślenia na temat Vanilki.
-SongJiji
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top