Rozdział 20: „Breaking news"
(Ulrich)
Od kiedy odkryliśmy sektor koralowy, nie posunęliśmy się w odkryciach ani o 1/2 . Informacja o prawdziwym tajskim imieniu Vanillé niewiele wnosiła. Wyprawy do Lyoko były bez sensu, bo trafiliśmy ostatnio na Chowdie. Długo szukaliśmy jakiegoś sposobu na nie, w międzyczasie Aelita dopięła swego i przetransportowała doniczkę z pelargonią do Lyoko. Musiała iść specjalnie w głąb sektora leśnego, by zebrać rosę. Niby wszystko odbywało się zgodnie z prawami natury, cała ta fotosynteza i w ogóle, ale chyba coś ominąłem, bo nadal nie rozumiałem wielu kwestii, a nie było kogo zapytać. Nadeszły ferie jesienne. To znaczy teoretycznie owszem, w praktyce pozostawały jeszcze 4 dni bez jednego weekendu. Hertz oczywiście nie mogła odpuścić i musiała zadać projekt, na którego ukończenie otrzymaliśmy czas do końca pierwszego semestru. Aelita i Jeremy brali udział w konkursie, więc oni zostali zwolnieni. Wolałem wybrać coś sobie od razu, bo z doświadczenia wiem, że szukanie na ostatnią chwilę nie jest fajne. Ostatnimi czasy również przebywanie w pokoju z Oddem zaczęło wpływać na mnie negatywniej niż do tej pory. Sądziłem, iż zmiana środowiska okaże się skutecznym lekarstwem. W szkolnej bibliotece pewnie pół szkoły znajduje to, czego chce, więc tym razem postanowiłem odwiedzić bibliotekę miejską, która posiadała większe zbiory. No i istniało większe prawdopodobieństwo na znalezienie inspiracji, by znaleźć materiały do długoterminowego zadania.
Kręciłem się bez celu, między różnymi regałami, dopóki na kogoś nie wpadłem. Książki z ruchomego regału spadły na podłogę, przez to otrzymałem pierwsze ostrzeżenie od bibliotekarki.
Wyjąłem z półki pierwszą lepszą książkę i usiadłem do wolnego stolika, i udawałem, że czytam, ale przez ostre spojrzenie nietoperzycy w okularach, nie mogłem się skoncentrować. Później rzeczywiście wciągnąłem się na dobre w lekturę. Może dlatego, iż to nie była książka przeznaczona do biblioteki. Dyskretnie przemyciłem tą cenną „encyklopedię" i udałem się do fabryki, gdzie ostatnio spędzali coraz więcej czasu Jeremy z Aelitą.
-Hej. Skąd ja wiedziałem, że jak tu przyjdę, to was tu zastanę?- powitałem „państwa Einsteinów".
-Ty nie po materiały?- zapytała Aelita.
-Ech, jakby to... Chyba znalazłem coś ciekawszego- stwierdziłem.
-Jak będziesz tak skakał z kwiatka na kwiatek*, to będziesz powtarzał 2 klasę. Chcesz tego?- pouczył mnie Jeremy nawet nie wysłuchując mojej wersji wydarzeń. A tak w ogóle, to użył źle tego określenia, ale nie mam ochoty się z nim spierać, bo nie jestem w nastroju.
-Co ciekawego wyszukałeś w miejscu, do którego zwykłeś nie zaglądać zbyt często?- zadała mi znowu pytanie różowowłosa.
-Pamiętacie, co ostatnim razem powiedział William?- przypomniałem.
-Coś o Vanillé, chyba to, że ma swoje prawdziwe imię, bo „Vanillé", to tylko przezwisko- odparła Aelita.
-No... i myślę, że William dowiedział się z tego notatnika.
Jeremy skusił się na samo słowo „zagadka", chociaż ono w ogóle teraz nie padło, jednak nasza trójka wiedziała, o co chodzi.
-Ktoś sporo ryzykował podrzucając to do biblioteki szkolnej- podzielił się z nami swoimi przemyśleniami Jeremy, gdy przejrzał wybiórczo ten notes, pamiętnik czy co to tam było.
-Byłem w miejskiej- poprawiłem go.
-I to tam sobie po prostu leżało, a ty to wziąłeś?!- oburzyła się Aelita.
-Nie ukradłem, jak już to pożyczyłem. Zresztą nie udowodnią nic, bo to nie ma pieczątki, że należy do biblioteki- uspokoiłem ich oboje.
-Wolałabym jednak, abyś się tak nie angażował. Jeżeli trzeba będzie skontaktować się z Van... Lamai... ugh, jakkolwiek! W każdym razie to będzie moje zadanie. Lepiej, abyś ty się w to nie mieszał.
-Mieszam się?- zamrugałem oczami ze zdziwienia.
-Przykro mi to mówić, ale tak. Nic do niej nie mam, ale dopóki ona jest w pobliżu lub gdy się o niej mówi, to w Yumi wstępuje zło.
-To już naprawdę nie moja wina, że Vanillé tak na nią działa. I szczerze mówiąc nie wiem, czym zawiniła, że Yumi się tak wścieka- starałem się dać Aelicie do zrozumienia, że się myli.
-Umm... Chyba denerwuje ją to, że ich związek nie jest w centrum uwagi, bo wszyscy zajęliśmy się wiadomo kim, a William miał znaleźć informacje o Van- wypaliła Aelita.
-Zaraz, zaraz... co? Coś ty właśnie powiedziała? Czyj związek?
-Aj, Ulrich.. Czemu tobie trzeba wszystko tłumaczyć po pięć razy. Yumi i William są razem od dłuższego czasu... Będzie tak ze 2-3 miesiące.
* * *
(Jeremy)
Kiedy Aelita zajęła się rozmową z Ulrichem, rzuciłem jeszcze raz okiem na imię oraz nazwisko, które natychmiast wpisałem w wyszukiwarkę internetową na moim laptopie z najnowszą wersją systemu Linux. W wynikach pojawiło się wszystko to, czego nie potrzebowałem. Jedyna informacja, to to, że imię „Hagen" pochodzi ze starogermańskiej mitologii**, o której tak naprawdę mało ktokolwiek wie, prócz fanatycznego znawcy wszystkich mitów świata. W każdym razie nie przedstawiało się to najlepiej.
Ignorowanie problemu Van byłoby brakiem okazania jakichkolwiek ludzkich odczuć, zwłaszcza że dużo nam pomogła, ale nie mogłem zająć się trzema sprawami naraz. Każda z nich była ważna, ale musiałem dokonać wyboru, więc wybrałem najmniej trudny wariant.
-Chce któreś z was do Lyoko pobawić się z Chowdie?- zwróciłem się do Ulricha oraz Aelity, którzy żywo dyskutowali o życiu uczuciowym Odda.
-Czy to konieczne? Poza tym nie wydają się groźne, nawet jeśli są stworami X.A.N.Y., mogą się tam mnożyć, ile chcą- usłyszałem od Ulricha. W sumie to był fakt, Chowdie nie były priorytetem, ale strasznie kusiło mnie, by wypróbować nowy program, który zaprojektowałem. Potrzebowałem tylko, by któreś z nich poszło do Lyoko.
-No to została wam jedynie opcja b- wyjaśniłem im, przy okazji zauważając brak chętnych.
-A opcji c nie ma?- wtrąciła Aelita.
-To co to za opcja, ta b?- zapytał Ulrich i ziewnął ze znużenia, ale kulturalnie przysłonił sobie buzię ręką.
-Założenie jest takie, aby znaleźć Vanillę i gdy to nam się uda, to w odpowiednio subtelny sposób wydobyć z niej informacje o Concordii. No i za wszelką cenę nie można jej traktować jak wroga. Ona nie jest od X.A.N.Y.
-No... dobrze, ale skąd ci się wzięło to przekonanie?- dziwił się Ulrich.
-Autorem tych zapisków jest 'W' i musiał bądź musiała ją bardzo dobrze znać. Znaczy 'W' znał Van.
-Do rzeczy, Jeremy. Co 'W' opisał, że tak ci nagle zależy na Vanillé?- poganiał mnie Ulrich, a ja raz jeszcze oddałem się myślom, by przedstawić to jemu i Aelicie w jak najprostszy sposób.
-To może być jakaś grubsza afera, mogę wam powiedzieć na 100%, ale zostanie to na razie między nami, dobrze?
-Po prostu powiedz, co się tak cykasz- pośpieszał mnie Ulrich. Że niby ja się cykam? Wydaje mu się, że nie czuję, ale niedługo narastające torsje rozwalą mi cały układ pokarmowy. Ciekawe, czy wtedy też jego będzie tak skręcało z ekscytacji spowodowanej ciekawością.
-Z tych informacji zrozumiałem tylko, że była jedną z ofiar jakiegoś psychopaty, który lubił torturować różnymi metodami.
-Masz na myśli handel żywymi istotami?- upewnił się Ulrich.
-Wszystko, co się z tym wiąże- podsumowałem ogólnie.
-A ten lub ta 'W'...-zaczął Ulrich.
-Trudno mi powiedzieć, bo momentami „brzmiał" jak obserwator, a momentami jak słuchacz. To mógł być nawet sam oprawca.
-Czyli ta osoba może być albo wrogiem, albo sprzymierzeńcem?
-Albo jest nikim innym, tylko jakimś pacyfistą, który nie wtrącał się dogłębniej w opisywany dramat- podsunęła Aelita.
-Albo ktoś chce nas zmylić i specjalnie przestraszyć- wysunąłem kolejną hipotezę, bo w mojej głowie kotłowało się zbyt wiele różnych-różniastych teorii.
-Załóżmy proszę, że Van jest pozytywną postacią- poprosiła Aelita.- Dopóki nie poskładamy wszystkich elementów razem, dajmy się nacieszyć Oddowi tyle, ile tylko mu się zachce.
-Nie patrz tak na mnie. Czy ja kiedykolwiek zepsułem Oddowi jakąś relację?- nafoszył się Ulrich okazując swoją nadwrażliwość na tym punkcie.
-Owszem, gdy podwalał się do Aelity i do Yumi- odświeżyłem mu pamięć.
-Bo wiedziałem, że nie robi tego na poważnie, przecież nie niszczyłbym jego ciężkiej pracy, jaką wkładał w żartowanie z Yu czy Aeli.
-Ale teraz jest właśnie chyba ten czas, jak Odd się ustabilizował- zauważyła Aelita.- I to znaczy, że musisz mu przeszkadzać?
-Coś za szybko mu poszło- skwitował z kwaśną miną Ulrich.
-Oj, nie bądź zły. Nie dogadałbyś się z nią, gdyby nie wspólne treningi na sali Jima- pocieszyłem go.
-No nie, przecież ja nie jestem zazdrosny- zaprzeczył Ulrich.- Niby skąd te przypuszczenia?
-Znaczy... ja nic nie wiem- wytłumaczyła mu ponownie Aelita.- Tak zauważył Odd, więc...
-Już ja go oduczę rozpowiadania niestwierdzonych opinii.
-Ale czemu się tak złościsz?- zdziwiła się Aelita.- Skoro to nieprawda, to nie powinno cię to w żaden sposób ruszać czy zaabsorbować. Myślę, że powinniśmy jednak zająć się tą sprawą. Co mamy zrobić, Jeremy?- zwróciła się do mnie Aelita, wcześniej zajęta dialogiem z Ulrichem.
-Po pierwsze znaleźć Van, po drugie, no... potrzebujemy informacji. Już to wam tłumaczyłem. A po trzecie, jeżeli ją namówimy na opowiedzenie nam o Concordii czegoś konkretniejszego niż do tej pory, będę mógł ustalić plan dalszego działania.
-Wygląda to na razie niezbyt przekonująco. Zadam jedno pytanie: to przypadek, że akurat ona trafiła do Lyoko czy ktoś sobie ją specjalnie upatrzył?- Ulrich drążył ten sam temat dalej, a skąd mnie to było wiedzieć?
-Czy ja mówię po chińsku? Poczytaj sobie w notatniku, to będziesz wiedział. Dojście do tych wniosków, które wam opowiedziałem zajęło mi ponad pół godziny, ale może coś przeoczyłem. W każdym razie mam do was prośbę: nie mówcie nic Oddowi, a Yumi chyba też nie powinna się dowiedzieć, bo sama będzie chciała zrobić Van krzywdę.
-To teraz do Lyoko?- Aelita zatrzepotała rzęsami z dziecięcą radością, a ja miałem ochotę zrobić taki facepalm z zażenowania.
-Jeszcze jedno pytanie- wtrącił Ulrich w trakcie poprawiania sobie sznurowania w bucie.- W jaki sposób znajdziemy Vanillé?
-William powinien coś wiedzieć, ale trzeba go złapać, gdy nie będzie w pobliżu Yumi, ale myślę, że szukaniem Van powinna zająć się Aelita. Tak dla bezpieczeństwa.- powtórzyłem.- No i to miło, że jednak chcesz jej pomóc- dodałem doceniając chęci Ulricha względem Vani.
-Od początku chciałem...
-No... ale po co zaszczuwałeś Kiwiego? Żeby wypadła przez okno?- przywołała nie tak dawne i niemiłe wspomnienie różowowłosa.
-Dlaczego wszyscy myślą, że to moja wina?- obruszył się Ulrich, bo to był kolejny najazd na jego wielkie ego.
-A kto jej groził ostatnim razem w Lyoko?
-Że niby ja? Naprawdę macie o mnie takie zdanie?
-No wiesz... jesteś bardzo agresywny, kiedy się wściekasz albo robisz wielkie halo o nic***- rozjaśniłem mu sytuację krótko, zwięźle i na temat.
-A może usłyszę chociaż głupie „dziękuję"?
-Jeszcze nie zasłużyłeś, a domaganie się w sposób taki, jaki to robisz, jest na bardzo niskim poziomie- zwróciła mu uwagę Aelita.
-Domagam się?! Kiedy niby zrobiłem coś takiego?
Narzekania Ulricha przerwał dźwięk otwierających się automatycznie drzwi windy.
-Nie no, ej. Serio wyprawa do Lyoko odwołana?- zawołał Od.- To jak w końcu: ukończyłeś ten program dla Chowdie czy nie, Jeremy?
-Tak, ale Ulrichowi włączyła się wewnętrzna diva i ma focha.
-Foch? Na Lyoko? Ale pójdę z tobą, mój kochany kumplu, Ulrichu. Jeremy nie musi cię posyłać samego.
-A co ty w ogóle robiłeś do tej pory?- zagadała go z nadmierną uprzejmością Aelita.
-No... nie wiem, czy możecie się dowiedzieć.
Mówiąc o tym w „ten specyficzny sposób" nie trudno było się domyślić, z kim spędził czas. Wielki banan na ustach i burak na polikach wydały Odda.
-Podaj adres~ - prosiła go Aelita.
Aelita z wielkim zaangażowaniem przystąpiła do realizacji przedstawionego wcześniej planu. Dobra jest...
-Yy, a po co?
-To ważne.
-Też chcesz sobie kupić nowe buty?
-Zaraz... co? To ty nas tylko bajerowałeś, że idziesz na randkę?!
-Nie, ale... my byliśmy tylko w sklepie z butami i w KFC...
-Chwila... a wy w ogóle mówicie o tej samej osobie?- zauważył Ulrich. Musze przyznać, iż było to trafne spostrzeżenie.
-No... z Samanthą byłem, mówiłem że przyjeżdża, bo ma zawody.
-Czekaj... przecież nie mieliście być razem- tupnęła nogą Aelita.- Crushujesz do niej od czwartej klasy, ale wam nie wyszło...
-A z kim innym miałem być?- zamrugał oczami Odd.
-No... była taka... Vanillé.
-A, masz na myśli smaki. Lubię wanilię, ale chyba wolę czekoladę.
-Nie, Odd. Vani. Van, taka wredna, kocie uszy, nos...?- próbowała mu przypomnieć Aela.
-Ulrich, o czym mówi do mnie Aelita, bo nie wiem?
* * *
(Ulrich)
Nie nadążaliśmy za znajomościami Odda, bo zmieniały się z prędkością światła. Co chwilę miał kogoś innego, ale jeszcze 2 dni temu musiałem znosić jego wisielczy nastrój z powodu tej Tajki, a teraz nagle nam wmawia, że nie wie, kim jest Vanillé?!
-Odd, jeżeli to żart, to wcale nieśmieszny. Przestań udawać- podjąłem próbę przypomnienia mu, iż pora śmieszkowania dawno minęła, lecz Odd zdawał się być jeszcze bardziej zacięty w swoich figlach niż zazwyczaj.
-Jeremy, nie podoba mi się to- nadęła policzki Aelita.
-Może nie ma powodu do paniki, spokojnie- uspokoił ją „Einstein". Tymczasem Odd rozczulał się nad swoją „czekoladową pięknością" i zaczął opowiadać o debiucie Samanthy w świecie nie tylko zawodowego skateboardingu, lecz również czegoś, co nosiło nazwę BMX.**** Zrozumiałbym to, gdyby to nie było tak nagłe. Ostatnim razem, gdy Sam przyjechała odwiedzić Odda mieli być tylko przyjaciółmi. Później ostatecznie Odd spotykał się z Emily, ale to było tylko, dopóki nie poznał Van. Nawet, gdyby wróciła do tej swojej Tajlandii, to przecież ja, Aelita i Jeremy nadal ją pamiętamy. Co się tak znienacka porobiło Oddowi? Przecież mówił o niej jeszcze wczoraj.
-No... to ja idę odprowadzić Sam, bo poszła do lombardu coś zostawić. Skoro nie ma misji w Lyoko, to uciekam.- poinformował wszystkich łaskawie Odd.
Coś ewidentnie się popsuło, tylko jakim cholernym cudem do tego doszło? Gdyby było wszystko dobrze, to Odd zacząłby nawijać o Van, a potrafił przegadać calusieńką noc opowiadając o niej.
♡♡♡♡♡♡♡♡
* powiedzienie "skakać z kwiatka na kwiatek" oznacza bycie niezdecydowanym na jedną partnerkę/ partnera . Osoby poszukujące lub w związku nie są w stanie być z drugim człowiekiem do końca i zaczyna się "szukanie", "selekcja".
**mit o Hagenie akurat jest znany :'). Można o nim przeczytać w micie o nibelungach.
***Moje osobiste odczucia po tylu latach dalej się nie zmieniły, jeśli chodzi o osobowość tej kreskówkowej postaci ( i nie tylko). W sumie KL pokazywało ( i to nie mity, lecz fakty) o typowych zachowaniach dla różnych ukazanych narodowosci. No i przykładowo Ulrich - taki typowy Niemiec łatwo się denerwował, itd.
****BMX- nazwa dyscypliny sportowej; polega na ekstremalnej jeździe rowerem (najczęsciej bez hamulców) na specjalnej rampie lub po płaskiej powierzchni
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top