Rozdział 10 „ Gra w podchody"

(Odd)

   Przez kolejne dwa tygodnie nic szczególnego się nie wydarzyło, no chyba że dla kogoś takim wyjątkowym wydarzeniem byłoby otwarcie odremontowanej części szkoły, która przez x lat była zamknięta. Mówiono, że kilkanaście lat temu w Kadic doszło do wypadku, a ostatni pracownik, który odbywał patrol, zaobserwował coś nienaturalnego. Do tej pory wszyscy myśleli, że to Jim ma paranoję lub tylko zgrywa takiego głupiego, ale okazało się, że przed jego kadencją, zdarzały się również osoby, które „były" nie bardzo zdrowe na umyśle. Nigdy nie odczuwałem potrzeby zaznajamiania się z historią tej szkoły, do której zostałem przymusowo wysłany. Chodziłem tu tylko po to, aby się uczyć i tyle, a że nie byłem najlepszym uczniem to już inna historia. Jedynie Aelita oraz Jeremie wkręcili się w to, więc doszukiwali się do każdej możliwej książki w bibliotece dotyczącej historii Kadic. Urywali się wcześnie ze śniadania czy obiadu tylko po to, by spędzić czas na szukaniu nonsensownych historyjek.

Nawet zacząłem rozumieć Yumi, dlaczego ciągle marudziła o ten wypad do fabryki, tylko że tak w sumie chodziło głównie o to, by raz na zawsze zamknąć Lyoko, o którego istnieniu nie byłem już całkowicie pewien. Yumi jednak uparła się, że jak będziemy regularnie robić przegląd, to coś to pomoże. Mądra ta nasza Azjatka, nie ma co! Ktoś tu zapomniał, że oprócz Jeremiego i Aelity nikt nie zna się na takiej skomplikowanej maszynerii.

-Problem?

Na jednej z przerw podszedł do nas William zupełnie nieproszony i nieoczekiwany, ale mimo to wtrącił się do naszej rozmowy.

-Nie twoja sprawa.- odparł Ulrich.

-Oczywiście. – oznajmił i wrednie się uśmiechnął.– Być może wiem coś, co by wam się przydało.

-Tak, oczywiście. Tak jakbyśmy potrzebowali pomocy – wypalił Ulrich, który wyraźnie miał go dość. – Chodźmy stąd, jak najdalej od tego pajaca.

-Po twoim tonie poznaję, że spotkałeś 'hmm-hmm' – tu zrobił pauzę, specjalnie nie wymawiając imienia.

-Odczepisz się w końcu od nas, Dunbar?

-Jak zawsze. Do usług. Żegnam.- odrzekł i oddalił się w teatralnych ukłonach.

-Może niepotrzebnie go tak potraktowałeś? – zwróciłem się do mojego kumpla.- Myślę, że miał rację.

-Daj spokój. Blefował jak zawsze.- stwierdził Ulrich.

-Hmm, myślisz?- mimo tego, co powiedział mój kumpel nie mogłem przestać myśleć, że William Dunbar jednak się nie mylił.

    Mieliśmy mieć zajęcia z technologii informacyjnej- to dobra okazja na pobicie rekordu gry na gameboy'u, którego dostałem w paczce na gwiazdkę. Był już trochę stary i trochę się zacinał, podobno niedługo urządzenia te miały zejść z rynku. Serio, gameboy będzie zastąpiony? Ach, ta postępująca technologia. Nim się obejrzysz, to już coś nowego.

Gdy zadzwonił dzwonek uczniowie zebrali się pod klasą i oczekiwali na przyjście nauczyciela, nieco szalonego, podstarzałego emeryta, który pozwalał nam na dosłownie wszystko.

-Bardzo mi przykro, ale musze odwołać zajęcia. Z niewyjaśnionych powodów wszystkie komputery przestały działać. Wygląda to na coś poważnego. Naprawa może potrwać nawet dwa tygodnie. – oznajmił nam, gdy wyszedł z gabinetu.

Co za szczęśliwe zrządzenie losu, nasza ostatnia lekcja właśnie nam przepadła, cudowne rozpoczęcie weekendu. Z tej okazji postanowiliśmy urządzić wypad na miasto, aby odciągnąć Jeremiego i Aelitę od zajmowania się legendą, która pewnie została i tak zmyślona. Niestety gdy nam pasowało, to akurat Yumi nie, bo musiała zostać w domu i pilnować Hirokiego i Johnny'ego, aby nie roznieśli domu pod nieobecność rodziców.

-To może przyjdziemy i ci pomożemy?- zaproponowałem, a Yumi popatrzyła na mnie jak na wariata.- No co?

-No nic, tylko że bardziej niż o nich obawiam się o ciebie. Bo znowu wejdziesz na strych.

-Oo~ Ale tam masz tyle fajnych rzeczy- przypomniałem, a Yumi posłała mi spojrzenie typu „ Chcesz skończyć jak grzanka?", więc już nic nie mówiłem.

-Kumplu~ Mój najlepsiejszy, drogi Ulrichu~ - zawołałem i uwiesiłem się na szyję brunetowi. Był moją ostatnią deską ratunku.

-Odczep się, Odd – odmówił nie znając nawet moich intencji.

-Hej, Odd. Jak chcesz to możemy pójść do kina. Będą „Piraci z Karaibów". – ni stąd, ni zowąd podeszła do mnie Emil, a potem pomachała i poszła sobie.

-No nie wiem...

- Mówiłeś, że chciałeś zobaczyć. – wtrącił się Ulrich.

-Serio tak mówiłem? – próbowałem się jakoś wykręcić. – A ty co będziesz robił?

-Jeszcze nie wiem. – odpowiedział.– Możliwe, że wyjdę na miasto do pralni. A poza tym Kiwi ma niedługo urodziny, prawda?

-Oo, jakie to urocze, dziękuję~ Ale to dopiero za 4 miesiące.

-Być może wtedy nie będę miał kasy.

-Aa, sprytne.- potakująco kiwnąłem głową.- To pójdę z tobą.

-Ty się przyszykuj na wyjście z Emily. Przecież chciałeś.

-Ale sama mi się zaczęła teraz narzucać.

-To chyba dobrze?

-To podejrzane.- nadąłem policzki niczym niezadowolony dzieciak, który nie dostał ulubionego lizaka.

~ ~ ~

(Aelita)

    Weekend minął bardzo szybko, ale wciąż nie znaleźliśmy rozwiązania na to, jak szybko i skutecznie naprawić skanery. Przydałby nam się jakiś specjalista, bo nawet ja i Jeremy nie byliśmy w stanie tego ogarnąć. W przyszłym tygodniu niespodziewanie pracownia informatyczna była otwarta i lekcje były normalnie, mieliśmy mieć ćwiczenia w programie Excel, chociaż nauczyciel wciąż dziwił się, jak to było w ogóle możliwe, że komputery działają, bo on nie zdążył zadzwonić do serwisu. Kiedy lekcja dobiegła końca poczekaliśmy aż wszyscy wyjdą.

-Moglibyśmy zobaczyć nagranie z kamery?- spytałam prowadzącego, który długo nie dawał się przekonać. Dopiero dał się namówić po usłyszeniu argumentów Jeremiego. Zostawił nam klucze, więc mieliśmy odnieść je do portierni, gdy skończymy. Jeremy podłączył laptop do szkolnej kamery z klasy i wspólnie prześledziliśmy to, co zostało zarejestrowane.

- Widzisz? Okłamał nas twierdząc, że nikomu nie pozwolił wejść. – zauważyłam, gdy dostrzegłam mężczyznę, który przyprowadził do pracowni świnko-kotka. Wydarzenie zostało zarejestrowane w piątek po naszych zajęciach, a zakończyło się o 5 rano w sobotę.

-Mamy gorszy problem niż to, że nie powiedział prawdy. – stwierdził Jeremy i zakończył podgląd. – Spotkanie u mnie w pokoju za 15 minut. Zadzwoń do Yumi, ja zgarnę Odda i Ulricha.

-Dobra- przytaknęłam. Zamknęłam drzwi, odniosłam klucz w odpowiednie miejsce i wykonałam połączenie do Yumi, ale nie odbierała. Za chwilę jednak otrzymałam wiadomość o treści: „Jestem w bibliotece". Tak więc ruszyłam w stronę wspomnianego miejsca.

* * *

(Yumi)

    Kończyłam jakiś szkic na angielski i postawiłam na końcu zdania kolejną „kropkę nienawiści", bo przecież trzeba, przy czym nie byłam pewna, bo robiłam straszne błędy, ale żeby zdać na kolejny rok musiałam się nauczyć zasad. Przynajmniej tych podstawowych. Byłam wolna, ale istniał zakaz używania telefonów w pomieszczeniu ze zbiorem książek, więc nie mogłam odebrać, ale napisałam szybko do Aelity wiadomość. Wszystko pięknie i ładnie, ale jak na złość pech musiał się przyczepić. No nie, co ten William wyrabia, czy jemu nigdy się nie skończy nękać jakichś pierwszaków, co nawet literek nie potrafią składać? I gdzie jest bibliotekarka, znów wyszła wezwana przez sekretarkę? Kto tak do niej dzwoni? I czy nie ma własnego faksu albo telefonu tutaj? A może to wymówka? Czy w tej szkole Jim musi narzucać się każdej kobiecie?

    Moje rozmyślania zostały brutalnie przerwane. Jakby William był nie dość wystarczającym problem, tak teraz napatoczyła się córka dyrektora. Zorientowałam się, co chciała zrobić, więc zabrałam swoje książki, wrzuciłam je do torby i kopnęłam krzesło do tyłu tak, że Sissi przewróciła się o nie. Jakimś cudem jednak to ja najwięcej ucierpiałam, ponieważ na moich włosach wylądował sok o smaku cytrynowym. Ech, kiedy ona się oduczy? Milli i Tamiya są czasem wkurzające, ale żeby zabierać im sok? Co z nią nie tak?

* * *

(Aelita)

   Właśnie otwierałam drzwi, kiedy minęła mnie Yumi. Zabrałam ją do pokoju i zajęłam się jej włosami. Po jakichś 15 minutach włosy Yumi były odświeżone.

-No to opowiadaj, co ci się stało.- poprosiłam, a Yumi zaczęła swoją opowieść.

-Hmm... Milli i Tamiya były na podwórku i próbowały wyciągnąć z Odda metodę na ogarnięcie materiału w krótkim czasu. Wiesz to sensacja, że uczeń z samymi miernymi nagle dostał ocenę pozytywną.- wyjaśniłam jej.

-No to ja nie wiem, co William i Sissi sobie wymyślili, chyba już oboje mają urojenia.- stwierdziła Yumi.

* * *

(Vanillé)

   Najpierw zostałam osaczona przez dziwnego ktosia, który długo nie dawał mi spokoju, ale myślałam, że gorzej już nie będzie. To był błąd. Pozbawiona swojego soku przez pewną dziewczynę, która jak się zorientowałam była córką dyrektora, nie miałam złudzeń – w tej szkole nie będę miała spokoju. No to fajnie, naraziłam się już trzem osobom, a wciąż nie znam przyczyny ich złośliwości. Zaszyłam się w ulubionym dziale z książkami, więc nie powinno być już problemu, że komuś wejdę w drogę. Odnalazłam interesujący mnie wolumin przeznaczony do czytania na miejscu, więc rozłożyłam sobie bluzę na drewnianej podłodze i zasiadłam do czytania. Odniosłam jednak dziwne wrażenie, że ktoś idzie w tę stronę, ponieważ usłyszałam czyjeś kroki. Nie wpadając w zbytnią panikę kontynuowałam czynność.

-...kto idzie?- odezwał się jakiś głos.

-Ja mogę~- odpowiedział kolejny.

-Tak, tak już to widzę. Aelita mi mówiła, jak się skończyło, gdy ostatni raz zobaczyłeś... – dodał trzeci. -Kamień-Papier-Nożyce.

-Chyba śnisz, jeśli myślisz, że pozwolę ci wygrać.- odparł głos drugi.

     Doszłam do ciekawego momentu, gdy zauważyłam parę butów przed moimi oczami.

-Cześć, piękna. Co czytasz? –co? To do mnie? Nie wiedziałam, co ten ktoś chciał, ale skupiłam się na książce.

-Hej, hej. Czy to nie komiks o Transformersach?

Kiwnęłam głową na potwierdzenie.

-Proszę.- wysunął w moją stronę rękę. Nie wiedziałam, co kombinował, ale miałam trochę dość, więc wstałam, po czym zabrałam się i poszłam.

* * *

(Jeremy)

-No nieźle, pierwsza szansa zmarnowana- zaśmiał się z niego Ulrich.

-Próbowałem.- napuszył się Odd.

-No dobra, ale widzieliśmy sami, że łatwo nie będzie. Coś się jeszcze wymyśli. Najważniejsze, że mamy jakiś plan- pocieszyłem Odda, który bardziej rozpaczał z powodu spotkania się z brakiem zainteresowania ze strony dziewczyny, którą planował dołączyć do swojej kolekcji „Dziewczyny mojego życia w Kadic". Ulrich podchodził do tego pomysłu sceptycznie, aczkolwiek metoda Odda była strasznie banalna i oczywiste było, że dziewczyna nie wiedziała, co się dzieje. Ulrich uznał, że nie ma potrzeby jej 'gnębić', ale ciekawy jestem, jaki on ma lepszy pomysł. Gra w podchody właśnie się rozpoczęła...

- - -

Wypadł podwójny update kwietniowy, mam nadzieję, że rozdział się spodoba!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top