Rozdział 5 "Ostatnia tajemnica"

  Był słoneczny piękny ranek, kiedy obudziłam się. Aelita też niedawno się obudziła. Wiem to po tym, że słyszałam, jak od pewnego czasu krzątała się po pokoju.

-Aelita, jaki jest dzisiaj dzień?- zapytałam ją na „dzień dobry" mimo, iż zauważyłam, że jest niewyspana. Z drugiej strony po co wstawała.

-Ee... zdaje się, że czwartek.- odpowiedziała Aelita.

-Czwartek?- krzyknęłam zdumiona i popatrzyłam na kalendarz wiszący nad moim łóżkiem. Z kalendarza wynikało, że jest czerwiec, koniec roku szkolnego*. -21 czerwca. No tak, koniec roku!- przypomniałam sobie głośno będąc przy tym dziwnie rozentuzjowana, a po chwili wstałam.

-Idziesz teraz do łazienki Aelita?- zapytałam mojej nowej przyjaciółki.

-Tak, tak. Już idę.- odpowiedziała pośpiesznie, czyżby zawiecha? A przede wszystkim skoro do tej pory nie skorzystała, to czym innym się zajmowała?

Razem poszłyśmy w wiadome miejsce

Po 5 czy 10 minutach wróciłyśmy do naszego pokoju.

-I w co ja mam się ubrać?- zastanawiałam się niby cicho, ale na głos, choć ostatnio nie miałam takiego problemu z doborem garderoby.

W końcu wybrałam białą bluzkę i czarną spódnicę, tj. tak zwany zwykły apelowy strój. Albo elegancki, jak kto woli

-Ładnie wyglądasz, Célinn – powiedziała Aelita, po czym założyła spódnicę w tym samym kolorze oraz bluzkę. Wybrałyśmy buty w tym samym kolorze, czyli czarne.

   Mimo iż był to standardowy strój, to w tych ubraniach prezentowałyśmy się bardzo elegancko.

-No, ty też Aelita, ładnie ci.- pochwaliłam ją.

-No to... idziemy?- zapytała mnie Aelita.

-Dobrze.- odpowiedziałam jej i wyszłyśmy razem z pokoju.

   Dotarłyśmy na szkolne boisko szkoły Kadic, a co niektórzy uczniowie tej placówki już tam przebywali. Szybko znalazłyśmy Odda, Ulricha i Jeremiego i poszłyśmy do nich.

-Dobrze, że już jesteście. Baliśmy się, że zaspałyście.- powiedział Odd.

-Taa... a gdzie jest Yumi?- zapytałam, ponieważ zauważyłam, że Yumi tutaj nie ma.

Szybko jednak ją dostrzegłam z dzieciakami z jej klasy. Stała niedaleko Williama. Ulrich też ją zauważył, ale nie robił nic szczególnego, tylko do niej pomachał. Yumi jednak nie odwzajemniła jego gestu, iż była całkowicie pochłonięta rozmową z Williamem. Ciekawe, o czym tak rozmawiali i na jakie „pasjonujące" tematy.

Nagle na boisko wkroczył dyrektor szkoły Kadic, zdaje się, że nazywał się Jéan- Pierre Delmas.

-Cisza!- uspokoił, a raczej krzyknął Jim Morales, jak powszechnie wiadomo, nauczyciel wychowania fizycznego.- Dyrektor będzie przemawiał.- oznajmił Jim i wszyscy umilkli.

-Dziękuję, Jim.- podziękował z przekąsem dyrektor pan Delmas, ojciec Sissi.

    I tak zaczęła się prawie 2-godzinna przemowa dyra w zasadzie o niczym konkretnym lub ważnym. Większość dzieciaków, w tym także ja, nudziła się i to strasznie. Po przemowie „ o bezpieczeństwie na wakacjach" i tym podobnych, dyrektor dał znak, że dzieci, tj. my uczniowie, mogą odejść.

-Jejku! Ale on ma gadane.- wyrzuciłam z siebie, gdy szliśmy do naszych pokoi.

-To trzeba było iść do Lyoko!- usłyszałam. Głos dobiegający za mną, Oddem, Aelitą, Jeremiem i Ulrichem należał do Yumi, która nie wiadomo dokładnie, skąd się tam pojawiła.

-O co ci chodzi Yumi?- zapytałam jej niepewnie.

-Wiem, że dyrektor długo przemawiał, ale tobie nic do tego! – zaczęła mówić Yumi. – I dlatego nie możesz... - ktoś jej jednak przerwał. Tym „kimś" byłam ja.

-Co ja ci zrobiłam, co?- zapytałam, póki co spokojnie.

-Wszystko!- powiedziała z dziwnym jak dla mnie wyrzutem Yumi.- No to cześć.- pożegnała się ze swoimi przyjaciółmi i poszła, zapewne do domu, widziałam, jak wychodziła ze szkoły.

Razem z Aelitą poszłam do naszego pokoju. Niemal natychmiast Aelita zaczęła się pakować.

-Aelita? Co się dzieje?- zapytałam jej.

-Są wakacje, więc wyjeżdżam. – odpowiedziała Aelita w trakcie pakowania. W międzyczasie zdążyła przebrać się w swoje zwyczajne ubrania w kolorze różowo-liliowym.

-To miłej podróży. A kiedy wyjeżdżasz?- znów ją zapytałam, również zmieniając ubrania na te zwykłe, gdyż nie zamierzałam paradować w białej bluzce i czarnej mini przez cały słoneczny dzień.

-Dziś po południu.- powiedziała Aelita, po jakimś czasie zakańczając pakowanie się.- Miałaś rację. Odd przy przemowie dyrektora to nic. – dodała ni z tego, ni owego.

    Popatrzyłam na zegarek, wskazywał godzinę za 10 jedenasta.

-Pójdziemy do Jeremiego?- zapytała jak gdyby nigdy nic Aelita.

-Nie mam ochoty.- odpowiedziałam jej. Dziwiło mnie, dlaczego ona chciała tam iść, skoro narobił tyle zamieszania.- Pogodziliście się? Łał, jak szybko- spytałam jej.

- Taak~ - przytaknęła szczęśliwie i wyszła.

    Zostałam w pokoju i nie robiłam nic twórczego tylko rozmyślałam o niebieskich migdałach. Myślałam też o tym, co rozzłościło Yumi. Po paru chwilach spędzonych w ciszy w czterech ścianach tego małego pokoju postanowiłam pójść do pewnej części lasu.** Spakowałam notatnik, żeby w nim coś napisać lub narysować, długopis, dwa ołówki tak na zaś i wyszłam ze szkoły. Przeszłam parę metrów, co zajęło mi parę minut i już znajdowałam się w lesie.

Gdy już dotarłam na miejsce, niestety ale nie byłam sama. Zapomniałam, że las to nie teren prywatny tylko publiczny i że każdy ma do niego wstęp wolny. Tak więc zdziwiłam się, zauważając Ulricha i Yumi. Siedzieli na trawie i rozmawiali ze sobą. Na szczęście byłam od nich dosyć daleko, więc mnie nie zauważyli. Poszłam sobie cichutko stąpając, do innej części lasu.

Usiadłam pod jakimś drzewem, ale nie nacieszyłam się samotnością, gdyż zauważyłam zza krzaków zbliżającą się w moim kierunku Yumi Ishiyamę.

    Automatycznie wstałam z miejsca.

-Mogę z Tobą porozmawiać?- zapytała mnie Yumi.

-Tak.- zgodziłam się od razu.- A o czym?- dopytywałam się, gdyż całkiem inaczej zachowywała się rano.

-O Tobie i o Ulrichu.- powiedziała obojętnie Yumi.

-Yumi... Co ty mówisz?- próbowałam ratować sytuację, choć wiedziałam, że Yumi już wie.

-Nie udawaj. Wiem, że od kilku tygodni to właśnie ty, Célinn, skutecznie zwracałaś jego uwagę, a nawet ty i on ukrywaliście to przed nami. W sensie „wasz sekret".

-Yumi...- zaczęłam, ale nie mogłam znaleźć odpowiednich słów.

- Myślałam, że jesteś fajną dziewczyną, naprawdę Célinn. Ale nie cierpię kłamstw.- wyznała Yumi.

W milczeniu jej słuchałam.

-Na razie żegnam.- powiedziała Yumi i odeszła. Czy to oznaczało, że miała zamiar się jeszcze ze mną widzieć?

    Pomimo tego, co odkryła, poczułam się „uwolniona" od tego dziwnego w swoim istnieniu i powstaniu sekretu, ale z drugiej strony było mi głupio. Nie do końca tylko wiem, z jakiego powodu. Oparta o drzewo, uniosłam głowę do góry i popatrzyłam na niebo, nie wiadomo jak i kiedy odpłynęłam. Po chwili wróciłam na swoją normalną 'pozycję', tj. usiadłam opierając się o drzewo. W końcu wyszłam z lasu i udałam się do lodziarni Cremé La Excistion. Usiadłam przy wolnym stoliku i zamówiłam sobie „Icé Cremé Caffée***". Gdy zapłaciłam za zamówienie, nie zabrałam się od razu do wypicia tej wspaniałej esencji, bo wyjęłam karteczkę z torby, tą na której zaczęłam rysować w lesie i teraz właśnie kończyłam 'pracę'. Gdy rysowałam już coś innego, mojej „Icé Cremé Caffée" już nie było, bo ją w międzyczasie wypiłam.

    Do lodziarni wszedł Ulrich.

Przysiadł się do stolika, przy którym ja siedziałam.

-Ładnie rysujesz.- powiedział Ulrich, patrząc się na to 'coś', co rysowałam, a mianowicie jakieś kwiaty. Odruchowo przestałam rysować i schowałam rysunek do torby.

-Nie musisz mnie pocieszać.- powiedziałam i poczułam łzę w oku.

-Nie... na serio ładnie rysujesz – powiedział Ulrich i ujął moje ręce w swoje, na co się nieco zmieszałam, a nawet bardzo.

-Może ja już pójdę – oznajmiłam obawiając się tego, czego może się dopuścić później, skoro już teraz takie dziwne pomysły przychodzą mu na myśl. Wstałam od stolika, a potem wyszłam z lodziarni przez metalową, ozdobną bramkę. Spostrzegłam, że Ulrich również to uczynił. Dogonił mnie i szedł teraz równo ze mną.

-Możesz mnie wysłuchać?- zapytał mnie, choć powinien już dawno zrozumieć, że szanse ma na to marne.

Zatrzymał się, przytrzymując za rękaw bluzki, a ja zrobiłam to samo.

-Proszę bardzo- zgodziłam się.- Ale wiesz co? Mogłeś mi od razu powiedzieć, że wolisz Yumi, bez żadnego udawania typu „Przyszła nowa, to się zabawię". – uświadomiłam go.

-I nigdy tego z moich ust nie usłyszysz.- powiedział spokojnie Ulrich, co mnie jedynie zaniepokoiło.- Mówię ci, że mi się podobasz, po co te sceny.- oznajmił i westchnął. Acha, bo to takie oczywiste jest...

-A nie sądzisz, że jest na to dużo za wcześnie?- rzuciłam, grzecznie dostosowując się do jego „gry".

-Uwierz mi, że teraz jest idealnie.- oznajmił Ulrich.

-No tak...- przytaknęłam ostrożnie i zamyśliłam się.- Ale...mamy jeszcze przyjaciół, którym może to nie odpowiadać?- zapytałam spokojnie.

-Tak. Fajni przyjaciele, upominają na każdym kroku. Odd ciągle lata za Heidi, Jeremy jest z Aelitą, a Yumi kręci z Williamem.- oznajmił Ulrich i się zaśmiał z ironii tej sytuacji. – Nie rozumiem. Ja jakoś nie mam pretensji do Jeremiego i Aelity za to, co sobie publicznie i niemal na każdym kroku mówią.- dodał.

-Ale ja już więcej nie chcę, żeby Yumi się obrażała za to, że... jesteśmy razem – wyjaśniłam.

-Jakoś sobie poradzimy- stwierdził Ulrich.

-Ale ja chcę szczęścia Yumi.- upierałam się dalej.

-Ostatnia tajemnica, Celinn.- zapowiedział Ulrich.- Yumi się o niczym nie dowie.- obiecał.

-Ja... nie wiem. – nie byłam pewna. – Zgoda- odpowiedziałam po chwili.

-Nie obrazisz się, że będę spędzał nadal więcej czasu z Yumi?- zapytał mnie Ulrich.

-Chyba nie. Ale... jaką będę miała pewność, że nie zrezygnowałeś ze mnie? – jakkolwiek głupio to brzmiało, chciałam wiedzieć, dlatego znowu zadałam mu pytanie.

-Taką- odparł Ulrich i zbliżył się do mnie bardzo blisko. Przytrzymał za plecy, a potem pocałował mnie jak gdyby nigdy nic, w usta. To był długi pocałunek.

-Teraz możemy już iść. – zaproponował tak najzwyczajniej w świecie po tym, co właśnie przed chwilą się wydarzyło; wziął mnie za rękę i poszliśmy do szkoły.

-Cześć- pożegnał mnie cicho, gdy znaleźliśmy się przed jego pokojem.

    Gdy zniknął za drzwiami, poszłam do pokoju Aelity, który z nią dzieliłam.

    Weszłam do środka. W pomieszczeniu znajdowałam się sama, właścicielka była nieobecna.

„Już jest po 15?"- zdziwiłam się widząc godzinę 15:30 na zegarku.

    Nagle jak burza do pokoju wpadła Aelita. Popatrzyłam się nią nieprzytomnym wzrokiem.

-X.A.N.A? – zapytałam otrząsając się z nagłego stanu osowiałości.

-Nie, nie, ale Jeremy chce, abyśmy skoczyli do V sektora.- objaśniła szybko Aelita.

-I do tego ja jestem potrzebna?- dopytywałam się.

-Tak. Eee... To znaczy... jak chcesz, to pójdź.- plątała się w swojej wypowiedzi Aelita.

-No już dobrze, mogę z wami iść- zgodziłam się dochodząc do wniosku, że i tak będę się nudzić, a lepsze Lyoko niż pusty pokój.

    Wyszłam z Aelitą z jej pokoju.

-Gdzie idziemy?- zagadałam naiwnie, bo właśnie znalazłyśmy się w pokoju Jeremiego.

-O, już jesteście- powitał mnie i Aelitę Jeremy.

-Z tego co wiem, musimy iść do V sektora po coś tam.

-Dobrze wiesz. – przytaknął Jeremy. – No to idziemy do fabryki.- oznajmił i ja, on i Aelita wyszliśmy z jego pokoju.

    Wybiegliśmy ze szkoły tak szybko, jakby się paliło, ale mogłam zrozumieć cały ten pośpiech i w ogóle. Potem znaleźliśmy to sekretne wejście przez kanały i wyszliśmy nim na drogę do starej, opuszczonej fabryki Renault.

    Przed windą czekali Odd, Ulrich i Yumi, co szczególnie mnie nie zdziwiło. Yumi nie zrobiła żadnej uwagi na mój widok.

   Weszliśmy do windy i pojechaliśmy do pomieszczenia z Superkomputerem. Jeremy i my wyszliśmy póki co razem z windy. „Einstein" od razu usiadł do Superkomputera.

-No to jak? Idziemy do sektora V?- zapytał Odd Jeremiego.

-Idźcie do windy- polecił Jeremy, a my posłusznie wpakowaliśmy się z powrotem do windy i zjechaliśmy do skanerów.

-Wirtualizuję was w sektorze pustynnym. – usłyszeliśmy jego głos. – Wejdźcie do skanerów, chłopaki. Najpierw wy.

Uczynili to bez konieczności powtarzania im.

-Transfer Odda. Transfer Ulricha. Skan Odda. Skan Ulricha. Wirtualizacja.-Jeremy przeprowadził procedurę wirtualizacji. Po niedługim czasie wszystkie trzy skanery były do naszej dyspozycji.- Teraz wy, dziewczyny.- dał nam sygnał Jeremy i zajęłyśmy trzy stanowiska.

-Transfer Aelity. Transfer Yumi. Transfer Celinn. Skan Yumi. Skan Aelity. Skan Celinn. Wirtualizacja. – chwila moment i byłyśmy w Lyoko. Wirtualni chłopcy już byli i czekali na nas, a my wszyscy na dalsze instrukcje.

-Oto pojazdy dla państwa- rozległ się ponownie głos Jeremiego, a zaraz przy nas pojawiły się trzy pojazdy. Motor, deska i hulajnoga.

-Co ty robisz z pojazdem Celinn? Prawie zawsze go nie ma- powiedział Odd z wyrzutem w głosie. Uznałam to za niepotrzebne, ale nie odezwałam się.

-Nic. Tylko go niszczy.- zażartowała Yumi, ale nikt oprócz niej się nie śmiał.

-Jeśli jeszcze raz to usłyszę, to... naprawdę to zrobię. – wkurzył się Jeremy. Atmosfera zrobiła się napięta przez głupia uwagę Odda i komentarz Yumi...

-Nie można już pożartować.- powiedziała nadąsana Yumi i zamilkła.

-Fajny nieśmieszny żart- Mało śmieszny. – dodał Odd i teraz wszyscy, tj. Odd, Ulrich, Aelita i Jeremy się zaśmiali.

Ja się nie śmiałam, bo mnie to nie bawiło.

-Wskaż nam drogę, którą mamy jechać, Jeremy- poprosiła milutko Jeremiego Aelita.

-Jedźcie na wschód. Wyślę teleporter, kiedy już tam będziecie – odpowiedział Jeremy.

-Czy mogłaby mi pani uczynić ten zaszczyt i wskoczyć na moją skromną... deskę?**** – zwrócił się do mnie z prośbą Odd .

    Ja nic nie odpowiedziałam, tylko się zarumieniłam i weszłam na jego deskę.

-Ruszajmy wreszcie! – rzuciła od niechcenia i do tego rozkazującym tonem Yumi Ishiyama.

    Pojechaliśmy na wschód, gdzie kazał nam Jeremie Belpois.

    Znaleźliśmy się „na końcu" sektora pustynnego i nagle znikąd przyleciał transporter, i zabrał nas do sektora V, tak zwanej 'Kartaginy'.

    Gdy wylądowaliśmy na „arenie" Odd'owi znów się zbierało na wymioty przez to, iż ta, można powiedzieć, że „winda międzywymiarowa" niesamowicie szybko obracała się.

-Zaraz otworzy się ściana- oznajmił Jeremy na wszelki wypadek, gdybyśmy przegapili ten moment przez niekontrolowane wirowanie. Lekko nam się kręciło w głowie, co było denerwujące i przede wszystkim rozpraszające. – Macie 3 minuty na znalezienie klucza.- podał nam do wiadomości „Einstein", Jeremie Belpois, nasz przyjaciel.

    Wyszliśmy z „areny", i znaleźliśmy się w dziwnym korytarzu. U góry były ściany, które wyglądały na pułapkę. Taki pech już na samym początku, brawo my.

-To pułapka. W życiu się stąd nie wydostaniemy.- powiedziałam zrezygnowanym głosem.

-To wymyśl coś.- powiedziała drwiąco Yumi.

-A może bransoletka?- podsunęła po chwili namysłu Aelita, Yumi rzuciła jej piorunujące spojrzenie, a ja poczułam znajomy stukot muszelek na nadgarstku. Nie wiadomo skąd na mej prawej dłoni zwisała bransoletka.

-Użyj tej rozgwiazdy złotej – odezwała się znowu Aelita, która najwidoczniej znała właściwości i funkcje tego przedmiotu lepiej niż ja, więc to uczyniłam.

   Z rozgwiazdy złotej wysypała się garść proszku. Rzuciłam go na „zainfekowaną" ścianę i po chwili droga była „oczyszczona z zanieczyszczeń".

-Co za lekkomyślność!- rzuciła oskarżycielskim tonem w moim kierunku Yumi.

-Ale już po wszystkim- wciął się Jeremy.- Ej, uważajcie. Za wami i w ogóle z wami... tu są pełzacze.- ostrzegł nas. Łał, to było nagłe.

-No to trzeba je będzie załatwić.- powiedział niewzruszenie Ulrich i rzucił się pierwszy na jednego pełzacza, który to sobie ot tak był i stał najbliżej niego. Pokonał go. Yumi załatwiła aż trzy pełzacze, Odd i Aelita wspólnymi siłami zajęli cztery kolejne. Wcześniej nie chcieli mnie dopuścić. Aż w końcu został tylko jeden i tego jednego wykończyłam właśnie ja.

-Pośpieszcie się. Została wam tylko minuta.- ponaglił nas Jeremy. Klucz, no tak!

-Już widzę klucz, nie panikuj.- oświadczył Odd i wcisnął przycisk, a „drzwi" się automatycznie otworzyły. I tam już czekała na nas winda. Wszyscy wskoczyliśmy na nią równo, choć było to trudne w piątkę, ale daliśmy radę. Zajechała pod sam próg, tj. aż pod „drzwi" za którymi jak zawsze znajdował się interfejs z dostępem do wielu danych. Aelita szybko pobiegła do interfejsu, by znaleźć dane, o które prosił Jeremie, a przynajmniej tak się domyślam.

-Uważajcie! Manty się wykluły!- zawołał w panice Jeremy.

-Ile ich tu jest. Może z 3 lub 5 mant. Odd, to coś dla ciebie. - przedstawiłam skład i ilość mant.

-Aelita, oddasz mi już kontrolę?- zapytał niespokojnie Aelitę Jeremy, który miał w zwyczaju niepokoić się, gdy elfka siedziała w bazie danych dłużej niż półtora minuty. Aelita szukała tych „tajemnych informacji" od ponad 15 minut.

-Oddaję ci kontrolę, Jeremie.- oznajmiła Aelita i „wyszła" z interfejsu.

    Jeremie nas zdewirtualizował.

Nie cofał czasu, bo nie było takie potrzeby.

    Gdy wyszliśmy ze skanerów, poszliśmy do windy i pojechaliśmy nią, by dołączyć do Jeremiego w pokoju z Superkomputerem.

    Jeremie siedział przy nim i zapoznawał się z informacjami, które Aelita mu podesłała, gdy byliśmy z wycieczką w V sektorze.

-I co, Jeremie? Czego te informacje dotyczą?- zapytał Ulrich.

-To instrukcja obsługi samochodu.- powiedział zawiedziony Jeremie.

-Hm... samochód w Lyoko...- zamyślił się Ulrich.

-To żart, Jeremie?- zapytał Odd ich „Einsteina".

-No jasne, że żart.- powiedział uradowany Jeremie. – Te informacje są przydatne. Pomogą nam w następnym starciu z X.A.N.Ą- odpowiedział Jeremie wciąż uchachany od ucha do ucha.- Tak w ogóle, to która godzina?- zapytał.

-Za pięć szósta.- udzielił mu odpowiedzi Odd.

-Aelita, musimy już iść.- zwrócił się do różowowłosej Jeremy.

-Zobaczymy się za 3 dni. Na razie.- pożegnali nas wspólnie Jeremy i Aelita, i „zniknęli" w windzie.

-To cześć – pożegnałam się z Oddem oraz Yumi i Ulrichem, gdy winda przybyła i oczekiwała na swoich pasażerów.

   Weszłam do niej pierwsza, ale do windy weszli też pozostali. Sądziłam, że nie mieliśmy wracać wszyscy razem do szkoły...?

   Gdy winda się zatrzymała, wyszliśmy z niej i ja, i Odd poszliśmy razem do szkoły, a Ulrich z Yumi gdzieś indziej.

    Przekroczyłam teren szkoły, a potem pobiegłam do mojego pokoju, który dzieliłam z Aelitą. Aelity w pokoju nie było, ale to akurat wiadomo. Śpieszyła się z Jeremiem i nie zdążyła tu zajrzeć.

„Pewnie czeka już na samolot"- pomyślałam.

    Poszłam do łazienki, by wziąć orzeźwiającą kąpiel. Nie trzeba było stać w kolejce, bo Sissi już dawno wyjechała z ojcem na wakacje.

    Po 5 minutach wróciłam do pokoju. Położyłam się na łóżko.

„Wygląda na to, że nie mam gdzie jechać na wakacje ani z kim..." pomyślałam.

     Było pięć po dwudziestej, kiedy zasnęłam.

    Następnego dnia wstałam wcześnie, gdyż chciałam poszukać czegoś w necie, który działał w określonych godzinach, a w innych dostęp był wyłączany.

-O, będzie koncert Subsonics. Trzeba zdobyć bilety- pomyślałam i szukałam sposobu, jak zdobyć bilety na koncert tego zespołu, co wcale nie było taką prostą sprawą, jakby się mogło wydawać.

     Nagle na ekranie pojawiła się informacja, że wygrałam bilety jako któryś tam milionowy fan odwiedzjący stronę zespołu w dniu dzisiejszym o x godzinie. Podałam swoje dane, żeby móc otrzymać wygrane bilety.

    Jeszcze dzisiaj mieli mi je przysłać i to aż dwa, a koncert Subsonics miał być jutro, czyli 23 czerwca od godziny 19:30 do 23:45.

   O godzinie 13 przysłano mi bilety. Od razu wiedziałam, co zrobić z biletami.

   Wyszłam ze szkoły i poszłam w stronę domu państwa Ishiyama. Zadzwoniłam dzwonkiem do drzwi japońskiej rodziny. Drzwi otworzyła Yumi.

-Słucham?- zapytała mnie w miarę grzecznie.

-Proszę, Yumi. To bilety na koncert Subsonics, który odbędzie się jutro. Godzina jest na tej kartce. Biilety dla ciebie i Ulricha- objaśniłam jej i podałam Yumi kartkę, na której była spisana godzina i miejsce tego koncertu, wraz z biletami.

-Skąd je masz?- spytała mnie zdziwiona Japonka.

-Nieważne, Yumi. Bawcie się. To było dla ciebie- powtórzyłam.- No to do zobaczenia – pożegnałam Yumi i odeszłam spod jej domu.

    Poszłam z powrotem do szkoły i do swojego pokoju, wzięłam jakąś książkę i zaczęłam ją czytać po cichu i w skupieniu. Nareszcie była cisza i spokój. Tego chciałam.

 - - - 

Wyjaśnienia do rozdziału:

* wg polskich standardów

**(odc. kiedy William nazwał go tchórzem na ścianie spinaczkowej)

*** Zimna, kremowa kawa

**** cytat z kreskówki 

Rozdział nudny jak flaki z olejem, po małej technicznej przeróbce ;)

Strasznie długo zabierałam się, by go dodać, więc mam nadzieję, że mimo wszystko, choć to tragedia , uszanuje ktoś to, że opowiadanie jest kontynuowane.

Rozdział ze szczególna dedykacją dla likierxd

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top