Rdz.3 „Niekoniecznie szczęśliwie"
Minął tydzień, a ja nie powiedziałam moim przyjaciołom tzn. Aelicie, Odd'owi, Yumi i Jeremiemu o tajemnicy, która łączy mnie z super chłopakiem Ulrichem Sternem.
-Chyba William dał sobie spokój. - myślałam, gdy leżałam w łóżku, w „moim" pokoju, czyli tym, który chcąc nie chcąc dzieli ze mną Aelita Hopper alias „Stones" . – I Sissi też coś zachowuje się zwyczajnie, zupełnie jak nie ona. Tak jak my, reszta uczniów. – rozmyślałam.
Po minucie wstałam, ubrałam się i wyszłam cicho z pomieszczenia. Gdy szłam korytarzem spotkałam... Ulricha, tego z którym łączyła mnie tajemnica.
-O! Ulrich, co ty tu... - chciałam zapytać, co tu robi na korytarzu na piętrze dziewczyn, ale nie zdążyłam, bo Ulrich przerwał , pytając:
-Możemy porozmawiać?
-Aaa, jasne. – zgodziłam się, choć nieco rozczarowana; wyszliśmy ze szkoły i oddaliśmy się poza jej teren.
Usiedliśmy na ławce w parku. W pewnym sensie tak jak uśmiech przykleił mi się do ryjka, tak teraz z niego natychmiast zszedł; w milczeniu oczekiwałam na najgorsze.
Pomimo że siedzieliśmy blisko siebie, bo tak jakoś wyszło, to żadne z nas nie odzywało się. W końcu przerwałam ciszę.
-Ulrich? To o czym chciałeś porozmawiać?
-Nie... Nie wiem, dlaczego... jak się dowiedzieli. Nie mówiłaś nikomu? – przemówił po jakiś czasie.
-O...Tak...rozumiem. Wiem, co chcesz przez to powiedzieć... - na jego oświadczenie aż zaschło mi w gardle. No oczywiście, dla niego liczyło się tylko, żeby nikt się nie dowiedział, ale to, co ja czuję, to już nie.
-Cel.. To... Nie to co myślisz. – zaprzeczył i popatrzył się na mnie z żalem.
-Lepiej jeśli bym znikła, prawda? Wtedy nie byłoby okłamywania ich... twoich najlepszych, najdroższych przyjaciół! Od początku wiedziałam, że... Od początku wiedziałam, że lepiej, gdybyśmy...
„Żeby 'to'* nigdy nie zdarzyło się między mną a nim" dodałam w myślach.
-To nie jest tak jak myślisz..- zaczął na nowo Ulrich.
-Zapomnij. Proszę. –przerwałam mu. Tak naprawdę nie miałam ochoty; wróciłam do punktu wyjścia i czuje się jak nikt. Zdjęłam wisiorek z szyi i położyłam go w dłoniach chłopaka. – Oddaję ci go. Daj go właściwej. – poinformowałam, po czym zostawiłam go zupełnie samego, ale to już mnie nie obchodziło. Bo ile razy ja sama byłam tak traktowana przez różnych ludzi. Pobiegłam z powrotem do szkoły Kadic z zamiarem udania się do pokoju mojego i Aelity.
Zauważyłam, że pobiegł za mną i niestety udało mu się mnie zatrzymać.
-Nie mogę pozwolić ci odejść. Należysz do naszego świata, do mojego. – usłyszałam.
-No ale z tego , jak mnie traktujecie to wynika, że jestem potworem, i że rozbiłam waszą grupę. Skłócam najlepszych przyjaciół. – odpowiedziałam, bo już dłużej nie umiałam w sobie tego zdusić.
-Nikt tak o tobie nie mówi. – pocieszył mnie Ulrich. Acha, teraz się wykręca, ale ja wiem, jak o mnie jego kumple mówią za moimi plecami.
-Tak, to prawda. Jak nie współczucie, to okłamywanie. Jestem człowiekiem, mam uczucia. Och, czyż nie widzisz, co się dzieje z twoimi przyjaciółmi i tobą. Musisz ich okłamywać tylko dlatego, że chcesz być dla mnie miły. To oczywiste, że coś jest nie tak. – powiedziałam, otworzył usta w celu powiedzenia czegoś, ale nie dałam mu dojść do słowa. Poszłam do swojego pokoju w Kadic i zaczęłam pakować swoje rzeczy w celu późniejszego opuszczenia miasta.
Nie zauważyłam, że w drzwiach stał Ulrich. Jak on się tu tak szybko dostał to nie mam pojęcia. Nie zwracałam jednak na niego uwagi, kontynuując pakowanie.
Usłyszałam dźwięk charakterystyczny dla kończenia rozmowy telefonicznej.
-Musimy iść do Lyoko. – oznajmił Ulrich.
-Poprawka. Ty i Twoi przyjaciele musicie. – poprawiłam go i kontynuowałam czynność.
-No właśnie. Ty też się do nich zaliczasz. Jesteś moją przyjaciółką, więc chodź. – wyjaśnił Ulrich, po czym bez pytania chwycił moją dłoń i siłą powlókł do fabryki. Nie mogłam nic zrobić z tej prostej przyczyny, że był silniejszy.
W czasie drogi nie odezwałam się choćby pojedynczym słowem do Ulricha, bo byłam bardzo zła. Gdy znaleźliśmy się w fabryce i wsiedliśmy do windy, co zrobiłam z oporem, bo wepchał mnie niemalże siłą, nadal nic do niego nie mówiłam. Kiedy winda zatrzymała się, a drzwi się otworzyły , oboje z niej wyszliśmy. Przed ekranem ich super sprzętu siedział jak zwykle Jeremie. Gdzieś z boku obok niego wszyscy pozostali, tj. Aelita, Yumi i Odd.
Nagle Yumi wstała, a za nią w ślad wszyscy wyżej wymienieni.
-Nie ma żadnego ataku X.A.N.Y. – oznajmiła Yumi. – Jesteśmy tu z innych powodów. – dodała, a ton głosu był niezwykle spokojny. Czyżby cisza przed burzą...?
-Co masz na myśli? – zapytałam. – Wiem, że mnie nie cierpicie albo nawet nienawidzicie, że tak wepchałam się wam do grupy... ale chciałabym coś.. powiedzieć. –nie dałam Yumi dojść do słowa. Czy chodzi o to, co się stało tydzień temu, gdy Jeremie zrobił Powrót do przeszłości , to wy... wiecie, że Ulrich 'to'** zrobił?
-Aa, Dlaczego 'to' zrobiłeś? Ulrich? – zapytała Yumi lekko zdziwiona całą tą sytuacją. Co dziwniejsze, nei okazała złości, chociaż znając ją, to już dawno by to zrobiła.
-Ja też chciałabym to wiedzieć. Pytałam się go. – tu wskazałam na Ulricha,- ale nie umiał lub nie chciał mi powiedzieć, jakie emocje lub uczucia nim targnęły. Impuls zapewne i nie trzeba się przejmować, więc luzik.
-No bo...Podobasz mi się. – oznajmił wszem i wobec Ulrich, na co wszyscy spojrzeli się na niego zaskoczeni jego wyznaniem. Co on gada?! Czy on chce w ten sposób odzyskać zaufanie wśród przyjaciół? Jakie to tanie zagranie, naprawdę. – Cel, podobasz mi się.- powtórzył.
-To nie prawda.. Ja.. on blefuje. –zaprzeczyłam. – To nie prawda... - zaczęłam, ale nie dokończyłam, bo nie chciałam już się dalej wysilać. Szkoda mi było słów. Poza tym jakoś trudno było mi uwierzyć.
Dopadło mnie dziwne uczucie, szczęście i zarazem smutek. Zostawiłam ich, żeby rozwiązali to między sobą, bo ja nie miałam zamiaru tłumaczyć im się z chorej zagrywki Ulricha.
Wołali, bym wróciła, ale nie słuchałam; zwyczajnie wyszłam ze starego budynku- fabryki Renault. Pobiegłam ponownie do pokoju w Kadic, by zabrać spakowaną walizkę.
Weszłam do pomieszczenia i zamknęłam drzwi.
Właśnie miałam wychodzić, ale przyszli oni.
-Dokąd idziesz?- zapytała zdziwiona Aelita.
-No.. ja.. właściwie... tak, idę i to jak najdalej od was. - powiedziałam prosto z mostu.
-No co ty? Czy ty myślisz, że wciąż się na ciebie gniewamy?- spytała Yumi.
-A? Nie gniewacie się?- zdziwiłam się.
-Nie. – zaprzeczyli wszyscy razem, tzn. Odd, Aelita, Yumi i Jeremy. No to jak, wiedzą o tym, co się stało między mną i Ulrichem i wciąż nie o to im chodzi? Więc co oni mieli na myśli zwołując tę jakże pilną i wzniosłą naradę ?
-Ale...chyba macie powód, prawda?
-No co ty?! Ja.. ja rozumiem. To.. to zabawa. No wiesz, Kiedyś na walentynki, żeby 'komuś' coś udowodnić, to wykorzystałam Williama. – pochwaliła się Japonka.
Zaraz, to im chodziło to, co się stało na basenie...
-Myślicie, że on...że Ulrich mówił wam prawdę? – powiedziałam pytanie retoryczne, skierowane teoretycznie do nich, ale praktycznie nie musieli odpowiadać.
-Mówił prawdę. I.. i chyba nie spodobało mu się, że zaprzeczyłaś. – zauważyła Yumi. No tak, w końcu tyle już się znają.
-Nawet jeżeli to...to przecież.. ty i on... ja i on... Nie , my do siebie nie pasujemy. – zaprzeczyłam.
-Tak, tak jasne, bo jeszcze uwierzę. Mam sprawne oczy i widzę, jak się na siebie ukradkiem patrzycie jedno z drugim. – stwierdziła Yumi i serdecznie się zaśmiała.
O kurczę, zauważyła...
-Ale to prawda, my do siebie nie pasujemy. – powtórzyłam czując, jak moje policzki rumienią się.***
-Uważaj, bo jeszcze uwierzę. Tak czy inaczej on jest serio względem ciebie. – oznajmiła Yumi.
Że co...
-Nie, ale na serio... ja jestem tu od nie dawna, i jedynie po to, żeby się uczyć****... Wy znacie się od zawsze, poza tym z tego, co widzę , to ty do niego startujesz.- skierowałam swe słowa do Yumi do Yumi, która wykorzystała moją chwilę nieuwagi i zajęła się wypakowywaniem moich rzeczy.
-Tak czy inaczej, musisz zostać. – oświadczył Jeremie, który nie wiadomo jaki miał w tym biznes, po czym wszyscy się zaśmiali, czego już w ogóle nie rozumiałam. Nie czułam się tym śmiechem wcale pocieszona.
-Słuchajcie, mamy piękny dzień. – zainsynuowała Aelita. – Może gdzieś byśmy się przeszli?
-No to zapraszam was do mojego domu. – powiedziała Ishiyama.
-A twoi rodzice, Yumi? Nie będą mieli nic przeciwko? – ostudziłam jej entuzjazm kolejnym pytaniem.
-Moi rodzice gdzieś wychodzą wieczorem i biorą ze sobą Hirokiego. – oznajmiła, a na twarzy Odda pojawiła się ulga. – No to co? Idziemy? Chodźcie.
- Ja chyba nie dam rady...- poinformowałam; nie bardzo uśmiechała mi się perspektywa spotkania kolejny raz tego samego dnia Ulricha.
-No co ty mówisz? Pewnie, że idziesz, rusz się z tych klęczek.
Ona sama wstała z krzesła i „postawiła mnie na nogi" .
Wyszliśmy z pokoju Aelity i udaliśmy się do domu państwa Ishiyama.
-Ej, a gdzie Ulrich? Przecież miał przyjść. – zauważył Jeremie.
-No wiesz...On już.. idzie. Jest w drodze. – odpowiedziała mu Yumi; w oddali zauważyła nadchodzącego Niemca – Ulricha Sterna. Przywitaliśmy się z nim jak gdyby nigdy nic i weszliśmy do domu Yumi. Zdjęliśmy buty, gdyż taka panowała tradycja : odwiedzając japoński dom, goście musieli zdjąć obuwie. Młoda Ishiyama zaprowadziła nas na górę, gdzie mieścił się jej pokój.
Gdy weszliśmy do jej pokoju, na podłodze leżał koc, a na nim oprócz specjalnych poduszek do siedzenia , malutki stolik z przekąskami. Na ich widok w oczach Odda pojawiły się promienne iskierki.
Była miska i talerzyk z sushi, spaghetti z sosem bolognese, lody w kubeczku, każdy o smaku waniliowym. Purée z ziemniaków i pałeczki do jedzenia sushi. Odd rzucił się na stół z taką łapczywością, jakby był miesiącami głodzony.
-Odd! – wydałam z siebie okrzyk zdumienia.
-Nie przejmuj się, on tak zawsze – odezwał się do mnie Ulrich, a ja lekko się uśmiechnęłam, ale i zarumieniłam z nieznanego powodu.
Po godzinie talerze i miski były puste, głównie za sprawą Odda. Yumi wstała, pozbierała brudne talerze i zeszła na dół do kuchni.
- Zaczekaj, pomogę ci. - zaproponowałam, a ona się zgodziła.
Po paru minutach naczynia lśniły czystością, wystarczyło je pochować na miejsce.
Nagle podszedł do mnie Ulrich, choć widział, że jestem zajęta pomaganiem Yumi.
-Możemy porozmawiać?
-Ee, chyba tak. – odparłam chwilę się namyślając.
Poszliśmy przez las do starego domu Aelity Pustelni .
-To.. .chciałeś porozmawiać?- przypomniałam, bo panowała niezręczna cisza.
-Tak. Pewnie chciałabyś wiedzieć, dlaczego to powiedziałem w fabryce. – zasugerował
- Ugh, to co powiedziałeś było nieprzemyślane i..-zaczęłam.
-Ale to prawda. Mówiłem prawdę. To nie było nieprzemyślane. –zaprzeczył Ulrich.
-Ale dlaczego nie powiedziałeś mi wcześniej? Dlaczego przy wszystkich?
-Wcześniej nie byłem pewien, a jak już chciałem, to uciekłaś. Co ja krzywdę ci jakąś zrobiłem? Wysłuchałabyś i by było po problemie.
Wysłuchałam go spokojnie i nagle poczułam się podle.
-Wiesz.. ja.. ja ciebie naprawdę lubię.. Jesteś naprawdę fajny i w ogóle...ale nie mogę zaakceptować... nawet jeżeli to udawana przyjaźń to nie chcę jej tracić. A poza tym, to nie byłoby fair wobec Yumi.
Następnie rzuciłam mu się w ramiona. – Przepraszam, ale jeżeli to ma tak wyglądać, to ja już nie chcę, nie daję rady...- dodałam ze łzami w oczach.
Ulrich nic nie mówił, ale poczułam, że odwzajemnia uścisk.
-Dobrze, że jednak powiedziałaś. Myślałem tak samo, ale nie miałem pewności.
Acha, czyli jednak udawane to wszystko.
-To jak, zostajesz? – zapytał, po czym wypuścił mnie z objęć. Słucham? Czy do niego nie dotarło, co przed chwilą powiedziałam?
-Muszę? - spytałam i westchnęłam. Wybierając pomiędzy Kadic a powrotem do miejsca zamieszkania, wolałam jednak Francję. Tam było o wiele gorzej, a tutaj byli przynajmniej oni. ***** -Ulrich, żeby było jasne, wyjaśnijmy sobie coś jeszcze. Dlaczego tak dziwnie patrzysz na Aelitę w Lyoko?
-Ah, to... No bo, jak Scyfozoa ją gdzieś porwie, no to mi się za to obrywa, a nie reszcie. – tłumaczył się Ulrich. Ale, ech, czy ja będę w stanie kiedykolwiek mu jeszcze zaufać? Może następnego dnia znów mnie okłamie , a kolejnego znajdzie finezyjną wymówkę tak jak teraz?
-No...dobra, ale nawet jak X.A.N.A. nie był jeszcze tak silny... bo.. bo usłyszałam od Odda...że również ci się zdarzało...
-Hmm. –zająknął się chłopak. Heh, jestem mistrzynią w zadawaniu niezręcznych pytań.
-Czy jej nie ciągnie do „Einsteina" ?- podsunęłam Ulrichowi, a ten chrząknął z zakłopotaniem .
-Wiesz.. ja.. ja martwię się. – wypowiedział cicho słowa.
-Każdy się o nią martwi. – przytaknęłam. -No to ja... już pójdę. Jeżeli to wszystko, o czym chciałeś porozmawiać. – oznajmiłam, czując się niezręcznie. Co niby było jego celem? Miałam poczuć się zazdrosna nie tylko o Yumi, ale i o Aelitę? Odbiło mu do reszty!
-Nie, nie . Poczekaj. Chcesz iść ze mną do lodziarni? – zaproponował.
-Czy ja się nie przesłyszałam?
-Nie. Idziesz? – zapytał niecierpliwie oczekując mojej odpowiedzi.
-J-Jasne. – zgodziłam się******; poszliśmy do lodziarni.
Usiedliśmy przy stoliku, a Ulrich zamówił zwykłą wodę do picia.
-Acha, tak, właśnie. To dla ciebie, oddaję. – przypomniałam, i położyłam przed nim wisiorek, który od niego niedawno dostałam.
Po chwili zauważyłam Yumi... i Williama. No nie. Nie mówcie, że chce mi spieprzyć plan. Przecież to nic nie zobowiązujące spotkanie, a nie żadna randka ... Nie chcąc, by Ulrich ich razem zobaczył, zaimprowizowałam rozmowę. Dosyć nieudaną, bo Ulrich i tak ich zauważył. Siedzieli obok siebie tak jak my, z tym, że oni się całowali.
Patrzyłam się na nich nie mogąc oderwać wzroku od Japonki-hipokrytki*******. Jak ona mogła?!
Ulrich odwrócił się , by nie mieć tego widoku przed oczami, wykorzystał moją nieuwagę; nachylił się , i poczułam jego miękkie wargi na swoich ustach. To chyba był jeden z tych czułych pocałunków.
Ku mojemu zdziwieniu nie przestawał tego robić, tak długo, aż mu się odechciało, czyli naprawdę bardzo długo.
Byłam w szoku. Nie wiedziałam, czy zrobił to specjalnie ze względu na widok Yumi całującej się z Williamem, czy z tego jak się deklarował , uczucia do mnie. Przygryzłam nerwowo obie wargi i nie patrzyłam się na niego, a w ziemię. To było słodkie...
William i Yumi przestali „to" robić, długo zanim ja i Ulrich skończyliśmy.
Nagle wstałam i wyszłam. Yumi zrobiła to samo i dogoniła mnie, a ja nie miałam zamiaru jej widzieć, gdyż mogłabym powiedzieć to, czego bym później żałowała.
-Zaczekaj. – poprosiła błagalnie Yumi.
-On mnie zaprosił, nie potrafiłam odmówić. – przyznałam się przed Yumi. –To, co się stało przed chwilę to..- zaczęłam się przed nią tłumaczyć.
-Widziałam. – przytaknęła Yumi i westchnęła. –Prosiłam Williama, ale on nie słuchał . Namówił mnie, żebyśmy was śledzili i że Ulrich na pewno cos przede mną ukrywa, a ja głupia mu uwierzyłam.
-Ale gdzie on jest?
-Mówił, że idzie na basen... - wytłumaczyła; nie pytała o Ulricha, czy teraz był jej już obojętny? –Ej, Cel, dokąd idziesz? – zatrzymała mnie , gdy pobiegłam w stronę szkoły.
-No, na basen. – odpowiedziałam niewinnie. – Na razie – pożegnałam się z Yumi.
Po chwili znalazłam się na krytym basenie i William też tam był. On też mnie zauważył i od razu podszedł w moim kierunku.
-Ugh, William! Ty.. idioto! – powitałam go i zwyczajnie wepchałam go do wody, a on do niej z wielkim pluskiem wpadł.
Gdy on był w wodzie, uciekłam od niego, bo nie miałam już odwagi i siły „zrobić mu wykładu" i też nie chciałam go dzisiaj więcej widzieć.
Biegnąc uderzyłam w twardą powierzchnię. A właściwie to kogoś. Tym kimś okazał się wuefista, Jim Morales.
-Biegamy sobie po korytarzu, co? – zawołał oburzony moim zachowaniem, a ja milczałam.
Szybko udałam się do pokoju Aelity. Niestety, to nie był dobre wyczucie czasu, gdyż zastałam ją tam wraz Jeremiem, namiętnie całujących się jak nigdy, po czym natychmiast wyszłam, kłaniając się 90 stopni.
Nie wiem, czemu ale zeszłam na dół, i tak się złożyła, że z zamiarem odwiedzenie pokoju Odda i Ulricha.
To również nie okazało się najlepszym pomysłem, ponieważ znajdowali się tam Odd z Heidii ********, całując się namiętnie. Nie zauważyli mnie, ale nie chcą dłużej tu przebywać oddaliłam się jak najprędzej. Poszłam gdzie indziej. I nagle jak spod ziemi „wyrośli" przede mną Aelita i „Einstein" Jeremie Belpois.
-Cześć~! – powitali mnie, a ja ich.
-Nie przejmuj się, idź – usłyszałam Aelitę. Popatrzyłam się na nich i poszłam do pokoju. „Co im wszystkim tak nagle zachciało się całować? To chore."-pomyślałam. – Czy to jakaś epidemia, której ja także uległam? No bo normalnie to bym raczej przerwała ten pocałunek. I czemu Aelita i Jeremie też? No okej, lubią się, ale tak wszyscy w tym samym czasie? Mimo wszystko to dziwne.
Niespodziewanie drzwi do pokoju otworzyły się i weszła Aelita , na twarzy której kwitł rozanielony uśmiech i rumieniec.
-Ej, Aelita? O co chodzi z „tym"... Może Jeremie wie? Czy to jakiś ukryty atak X..A.N.Y? – zadałam jej pytanie. Aelita wyglądała, jakby wybudziła się z jakiegoś transu.
-No co ty, wszędzie tylko doszukujesz się ataku X.A.N.Y. – odpowiedziała oburzona Aelita.
Po niedługim czasie do pokoju wpadł jak burza zziajany Jeremie.
-X,A.N.A – wydusił z siebie. – Idziemy do fabryki. Wszyscy. – poprosił nas obie.
-A.. Odd i tamci? – dopytywałam się.
-Już o tym wiedzą. – poinformował mnie Jeremie.
-Ale z Aelitą coś jest nie tak . – zauważyłam.
- No co ty mówisz, ? –zirytował się Jeremy i spojrzał na Aelitę. – Przecież ona czuje się i wygląda dobrze. – stwierdził i wyszedł.
Ja i Aelita popatrzyłyśmy na siebie i też wyszłyśmy. Pobiegłyśmy za Jeremiem do przejścia w lesie , przez kanały aż do fabryki, przez który wychodziło się przez właz .
Przed windą czekali na nas Odd, Yumi i Ulrich. Wszyscy w dobrych humorach.
Tradycyjnie weszliśmy do windy, w której czekał Jeremy, a ta zatrzymała się i otworzyła w pomieszczeniu z Superkompem; Jeremy natychmiast wyszedł.
Ja, Odd, Aelita, Yumi i Ulrich wyszliśmy z windy przy skanerach. Ja , Yumi i Aelita weszłyśmy pierwsze.
-Transfer Yumi. Transfer Aelity. Transfer Cel. Skan Aelity. Skan Yumi. Skan Cel. Wirtualizacja. – wyrecytował formułkę, przeprowadzając proces wirtualizacji naszej trójki. Następnie zrobił to samo z Oddem i Ulrichem. Jeremy nie zapomniał zwirtualizować nam pojazdów. Każdy wsiadł na swój pojazd.
Wieża widocznie była aktywowana w lesie , bo tutaj Jeremy nas zwirtualizował.
-Jeremy, w którą stronę? – poprosił o wskazówki Odd.
-Eee.. jedźcie na południe. – oznajmił Jeremy , choć chwilę mu to zabrało.
-A to Jeremy ci się udało. Jesteśmy na południu. W samo sedno. – pogratulował „Einsteinowi" Odd.
-Naprawdę? – zdziwił się Jeremie.
-Ja nie mogę. Jeremy stracił orientację. – powiedziałam i wszyscy zaśmiali się z Jeremiego.
Yumi nagle zbladła na twarzy.
-No nie! A było tak wesoło! – posmutniał Odd szykując się do ataku, bo znikąd pojawiło się 20 krabów i 10 karaluchów.
-Ooch! – wydusiłam z siebie, bo poczułam, że odrywam się od ziemi. To oznaczało tylko jedno.
-O nie! Scyfozoa. – spanikował Jeremy i zaczął się na nich drzeć , by się ruszyli.
Gdy Scyfozoa trzymała mnie niewolniczo w swych mackach ,czułam, jak całą energia witalna ze mnie ucieka. Ale wkrótce Scyfozoa mnie puściła, a ja spadłam na ziemię.
-Jak się czujesz? – usłyszałam Yumi. Serio musisz się pytać Yumi ? =_=
-No jakoś tak dziwnie. Jakby jakaś ryba mnie plaskała raz za razem... - streściłam.
-Aelita, idź do wieży, a my zajmiemy się potworami . –poprosiłam Aelitę, która patrzyła na mnie zmartwiona moim stanem. Pomimo tego, co się stało, to nie mogłam siedzieć na czterech literach. Musiałam też się na coś przydać, chociaż w ten sposób.
-Odd. – usłyszeliśmy głos Jeremiego
-Tak, „Einsteinie"? – odpowiedział pytaniem na jego pytanie.
-Rusz się. – powiedział tragicznie Jeremy.
- A co ja robię? Opalam się? – odbił uwagę Odd, gdy pokonał drugiego kraba.
-Spoko, Jeremy. Poradzę sobie. – powiedziała niewinnie Aelita.
-Uważaj Aelita! – ostrzegłam ją, i załatwiłam zbliżające się kolejne dwa kraby.
Kiedy Aelita weszła do wieży, my toczyliśmy prawdziwą walkę. Po długiej „wojnie" nie było ani jednego potwora, a my wszyscy, tj. ja. Yumi, Odd i Ulrich byliśmy nadal w Lyoko, ale z małą ilością punktów. I znów był Powrót do przeszłości. Oczywiście nikt nic nie pamiętał ,oprócz nas.
Cofnęliśmy się i przeżyliśmy drugi raz ten sam dzień; znowu to samo, ten moment, kiedy jestem z NIM w lodziarni. Miałam na szyi ten wisiorek, który mi podarował. William i Yumi też tu byli, ale nie powtórzyli pocałunku. Natomiast Ulrich znowu „to" zrobił. I ...i to był chyba najdłuższy pocałunek, jakim kiedykolwiek byłam obdarowana.
Yumi w tej chwili wyszła, a Ulrich skończył. No nie, znowu to samo? Zgrywał się ...?
-Muszę już iść. – oznajmiłam mu i wybiegłam przez furtkę z lodziarni.
„Znów to zrobił. No nie mogę, on chce mnie psychicznie wykończyć." Pomyślałam i weszłam do pokoju Aelity, zamykając drzwi. Położyłam się na łóżku, ale nie spałam, tylko leżałam i rozmyślałam.
W pokoju byłam tylko ja póki co.
Krótką ciszę przerwało pukanie do drzwi ; do pomieszczenia weszła Aelita.
-Tak? – zapytałam cicho.
-Jeremy nas wzywa. – odpowiedziała.
Ugh, znowu?
Wstałam i poszłam za Aelitą do jego pokoju, w którym znajdowali się on-Jeremie, Yumi, Odd i ...
-Ulrich. – szepnęłam cicho.
- To całe zamieszanie to X.A.N.A. – oświadczył doniośle „Einstein".
-W sensie te skoki w skokach i te powtórzenia? – upewnił się Odd.- Już kiedyś to próbował, pamiętacie?
I przypomniał grupie, jak X.A.N.A zwabił ich w pułapkę w Lyoko, ale myśleli, że są w realnym śwecie.
-A.. może.. jak jemu szło.. klon polimorficzny*********? - zagadałam.
-Nie, chociaż właściwie nie mam pewności. To znaczy... to my coś mieszaliśmy. Ja, Aelita, Odd, Ulrich i Yumi.
-Och. – wyrwało mi się i założyłam ręce pod klatkę. – Ja się o to nie prosiłam, a wy mi tu teraz sugerujecie, że to rodzaj kary? I nawet jeżeli popełniłam jakiś błąd, to powinniście przynajmniej wiedzieć, że nigdy bym wam tego nie zrobiła.
-Wiemy. Nie denerwuj się, Cel. – próbował mnie uspokoić Jeremy.
-To... to my.. to nasz pomysł. – odezwała się Yumi.
-Byliśmy zazdrośni o to, jak Ulrich cię traktował. – dokończyła Aelita. Czyli , że oni traktują mnie niczym królika doświadczalnego...? Poczułam się strasznie głupio.
-To nie moja wina, nie miałam pojęcia, że macie z tym problem, to nie moja wina, że Ulrich się we mnie zabujał! – wyrzuciłam z siebie i poczułam , że w kącikach oczu formują mi się łzy ; nie czekałam długo i wybiegłam. Znalazłam siew lesie w tempie rekordowym. Wzięłam parę kruchych gałązek, usiadłam i łamałam je jedna po drugiej.
-He-ej! – usłyszałam głos Odda. Nie odezwałam się, ponieważ chciałam być sama, ale i tak mnie znaleźli.
Tuż po Oddzie przyszli Yumi i Aelita. Japonka podeszłą do mnie , a potem usiadła.
-Już dobrze? – zapytała, ale nie dostała odpowiedzi na swoje jakże „inteligentne" pytanie.
Nie chciałam więcej przed nikim płakać, zwłaszcza przed nimi, ale niespodziewanie wybuchłam płaczem.. po czym w padłam w ramiona Yumi i o dziwo nie sprawiała wrażenia złej z tego powodu.
-Nie rozumiem, dlaczego mnie to spotkało. Ta sytuacja z Ulrichem jest krępująca, czy rzeczywiście musieliście tak się zachowywać. Przecież... on nawet nie umie ci porządnie wyznać uczuć, więc skąd tyle złości, że wykorzystał mnie. Trenował sobie, czy co? A ty tez o nic nie zapytałaś... nie pamiętasz, co to znaczy uratować człowieka, a później tak go gnębić, że nie ma siły żyć?
Gadałam bez sensu, bo byłam zła i chciałam dać upust swojemu smutkowi.
Odd widząc nadchodzącego Jeremiego gdzieś z nim zniknął .
-Tak, tak, ale w Lyoko to wiesz, że jest trochę inaczej... - przyznała Yumi, nieco zbyt rozmarzonym tonem głosu .
-No tak...-przyznałam i westchnęłam . –Z drugiej strony to jest takie ..cudowne i uzależniające i chcesz, żeby to trwało wiecznie. – dodałam.
-Ta, rzeczywiście, ciężki nałóg.- potwierdziła Yumi.
-Ale ja naprawdę się o „To" nie proszę i nie prosiłam. Nie wydaje mi się , żebym kiedykolwiek dawała jakiekolwiek znaki świadczące o tym, że kogoś mam na oku. Najwyraźniej, skoro się mną tak zabawialiście od początku, to uznaliście ,że tak nie jest. Ja.. ja naprawdę nie jestem tu po to, by was skłócać.
-Wiem. –przyznała Yumi.
Taa, a mimo wszystko to ona była inicjatorką tej całej akcji...
-Obiecaj mi, że między nami nic się nie zmieni. – poprosiła.
-No pewnie, ja nie zamierzam dawać ci powodów, żebyś widziała we mnie wroga. –Ale zaraz, William...- zaczęłam, bo przypomniałam sobie, że on też wie o Lyoko.
Pojawiła się teoria w moim małym móżdżku, dlaczego William pocałował wtedy Yumi. Sama wymieniona nie pytała, o co chodzi, a ja chyba się uspokoiłam. Wstałam. Yumi zrobiła to samo i potem wspólnie wyszłyśmy z lasu. Ona wróciła do swojego domu, a ja poszłam do pokoju dzielonego z różowowłosą. Spojrzałam na budzik stojący na szafce nocnej przy łóżku.
-Nie jest jeszcze tak późno. – powiedziałam cicho do siebie, żeby nie obudzić Aelity, która ucięła sobie drzemkę. – Po tym dniu przyda mi się odpoczynek, o tak. – pomyślałam, po czym padłam w ubraniu na łóżko.
Kiedy się obudziłam, było już widno, późny poranek, a Aelita siedziała już dawno ubrana. Otworzyłam oczy, wstałam i przebrałam się w czyste ubrania.
-Idziemy? – zwróciła się do mnie z zapytaniem Hopperówna.
-Gdzie? – odpowiedziałam jej nieco zdziwiona treścią jej pytania.
-Na lekcje. – odparła Aelita i wręczyła mi moją torbę, w której były potrzebne książki na dzisiejsze zajęcia.
Nie usłyszała odpowiedzi, ale poszłam za nią i czekałyśmy pod klasą , gdzie miały się odbyć zajęcia z panią Hertz. Gdy była równo ósma zadzwonił dzwonek, ale pozostałych dzieciaków jeszcze nie było.
-Co się...?- nie zdążyłam wypowiedzieć pytania do końca, bo Aelita uciszyła mnie, wzięła moje obie ręce, mrugnęła, po czym chwyciła za nadgarstek i pobiegła na boisko, a ja chcąc nie chcąc, za nią. Zatrzymałyśmy się, a ja po chwili opadłam na ławkę, bo zabrakło mi tchu. Aelita, gdy chciała, to biegła naprawdę bardzo szybko. Dopiero teraz zauważyłam, że siedziała tu już Yumi.
-Cześć – przywitałam ją pierwsza, ale Yumi mi nie odpowiedziała. –Czy ja coś zrobiłam? Proszę powiedz, że nie.
-Nic z tych rzeczy. – odparła tajemniczo.- Rozmawiałam z Ulrichem...- zaczęła. – Powiedział, że nie chce nas skłócać i że przestanie cię wykorzystywać.
Z tego, co powiedziała, to pożalił się jej, że to przyszło tak nagle, i że mnie lubi, ale zaraz nie cierpi i nie lubi tego uczucia, ale zarazem to uczucie go fascynuje. Yumi przekazała mi, że obiecał traktować mnie normalnie, gdyż na dłuższą metę tak opłacało się im wszystkim.
-A więc... czy my nadal... jesteśmy przyjaciółmi?- zadałam jej pytanie.
-No jasne, jak długo się da. – stwierdziła Japonka.
- - - - - - - -
* "to" - chodzi o cmoka, do którego doszło pomiędzy U. x C.
** to sam co pod gwiazdką nr '*'
*** on (Ulrich) podoba się jej (Cel ) i ona ma do niego słabość
**** powód , dla którego C. nagle znalazła się we Francji rozwiązany : )
*****w swoim rodzinnym mieście C. również doświadcza nieprzyjemności
****** rumieniec ze słabości do U.
******* chodzi o zachowanie Yumi względem Ulricha, choć sama chętnie oddaje pocałunki Williama
******** Heidii - najczęściej typowana dziewczyna, która jest szkolną miłością Odda
********* klon polimorficzny - sztucznie wytworzony twór przez X.A.N.ę w celu zmylenia wojowników Lyoko
Właściwie nic się tu nie dzieje (no chyba, że ktoś lubi marudzące, płaczące bohaterki XD). Powoli zbliżają się normalniejsze rozdziały, te pierwsze były najcięższe.
Do następnego.
-SongJiji
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top