Rozdział 9
-O nie...-Jeremy ciężko westchnął, a wszyscy jak by czytali mu w myślach skinęli porozumiewawczo głową - Xana wrócił...-na komputerze wyświetlił się dobrze wszystkim znany czerwony znak.
-Ale...To nie może być prawda! Pozbyliśmy się go na dobre! Nie może teraz wrócić!...-darła się Yumi z niekrytą wściekłością - Rezygnuję! - powiedziała i wybiegła z pokoju
Wszyscy spojrzeli na siebie nie wiedząc co robić. William w końcu podszedł do drzwi.
-Spróbuję ją przekonać...-powiedział i dodał coś, ale był już tak daleko, że nikt nie usłyszał jego ostatnich słów
-No to co? Idziemy do fabryki! -krzyknął radośnie Odd
-Tutaj w szkole jest taka dziewczyna... i ona prawdopodobnie ma coś wspólnego z Xaną...-powiedział niepewnie Niemiec - myślę, że powinniśmy ją wziąć
-Ulrich zastanów się...-nie dokończyła Aelita, bo przerwał jej Jeremy
-A co jak to jest spektrum Xany, a nam się wydaje, że to zwykłe dziewczyna? - zauważył słusznie okularnik
-Może weźmy ją...- dodał Odd
-To robimy głosowanie - zadecydował Ulrich - Kto za tym by Avery poszła z nami? - rękę podniósł Odd, Ulrich, ale widać, że niezdecydowanie podniosła ją też Aelita
-Trzy do jednego Einstein - powiedział triumfalnie Włoch - Mogę iść po nią -uśmiechnął się i już miał wychodzić za drzwi gdy odezwał się brunet
-A może ja po nią pójdę?-zapytał zdenerwowany
-Ty idź do fabryki -uśmiechnął się szeroko Blondyn i wyszedł za drzwi
Stanął przed drzwiami do jej pokoju i zapukał trzy razy. Po chwili w drzwiach pojawiła się Jackson. Jej włosy były luźno puszczone na jej drobne ramiona, znajomy zapach wanilii od niej wprawiał Odda o dreszcze. Miała na sobie kremowy sweter, czarne rękawiczki motocyklowe, czarne leginsy oraz kremowe botki. Wyglądała tak ślicznie jak zawsze. Jej znajomy zapach wanilii był taki cudowny, delikatny.
-Odd coś nie tak?- zapytała zaniepokojonym głosem
-Tak! Jesteś nam bardzo potrzebna w fabryce! - pociągnął ją mocno za rękę
-Jakiej fabryce?! Odd! Nigdzie z tobą nie idę! - silnie się upierała na swoim - Zostaw mnie!-miotała się tak, że Włochowi było coraz trudniej ją ciągnąć.
-Ale to ważne!-powiedział i wziął ją na ręce biegnąc po schodach na piętro chłopców, a następnie na parter.
-Zostaw mnie!-krzyczała
- Nie!
-Fu...ale tu śmierdzi...-Aelita złapała się za nos i powoli schodziła po drabince w głąb ścieków. Miejsce to dużo się nie różniło od ich ostatniego spotkania z Xaną. Śmierdziało tu zdechłą rybą, padliną i prawdopodobnie skarpetkami.
-Jak skarpetami Odda - Niemiec również złapał się za nos i się zaśmiał ,a pozostała dwójka wraz z nim.
-Masz rację, ale stwierdził bym, że gorzej -powiedział Jeremy
-Cała trójka przeszła swoją dobrze znaną trasą i dotarło do kilku deskorolek i dwóch hulajnog. Wszyscy wsiedli na swój „transport" i dojechali do znanej liny, z której wszyscy na początku bali się zjechać. Wbiegli do windy i czekali na zamknięcie stalowych drzwi, gdy się zamknęły wszyscy złapali powietrza tak jak by bali się, że zaraz go stracą. Gdy drzwi się otworzyły: znów ten sam widok. Stary superkomputer czekał na ponowne użycie i był włączony? Jeremy podbiegł jak najszybciej mógł i zobaczył znajomy znak Xany.
-O nie! Xana próbuje nam zniszczyć superkomputer! Do skanerów natychmiast! -krzyknął, a reszta szybko kliknęła kolejny guzik w windzie. Dojechali do pomieszczenia ze skanerami. Czuć było tam zapach spalenizny. Z niewiadomych przyczyn Aelita zaczęła się trzęść ze strachu.Ulrich złapał ją za rękę i wprowadził do jednej z maszyn potem poszedł do drugiej. Wszyscy oczekiwali zamknięcia mechanizmu i rześkiego powietrza, które ich na choć trochę uspokoi.
-Transfer Aelity! Transfer Ulricha! Skan Aelity! Skan Ulricha! Wirtualizacja Aelity! Wirtualizacja Ulricha!-nagle stało się to co zwykle. Unieśli się w powietrzu, oboje zamknęli oczy i za chwilę leżeli na ziemi otoczeni mnóstwem krabów.
-Yumi czekaj! - krzyczał Dunbar próbując nadążyć za Czarnowłosą
-Zostaw mnie! - krzyczała z oddali
-Yumi posłuchaj mnie...musisz wrócić!- wreszcie dobiegł do niej i usiadł z nią pod starym dębem blisko pustelni - Nie możesz odejść...Jesteś częścią naszej rodziny...Razem pokonamy Xanę, a bez ciebie....-zacisnął pięści-....to nie będzie to samo!-powiedział i złapał ją za podbródek - Yumi nie zostawiaj mnie samego....-zbliżył się nieco do niej i pocałował dziewczynę prosto w usta, zwykły pocałunek stawał się coraz bardziej namiętny.Dziewczyna nie opierała się mu. Wiedziała, że jest rozdarta, uczucia którymi darzyła Williama i Ulricha były silne, ale nigdy nie podjęła dobrej decyzji. Czuła się zdradzona i jednocześnie czysto. Czuła się bezpiecznie i poczuła wielkie pożądanie. William musiał być tym idealnym. Wyczuwała to w powietrzu oraz od serca, które biło jak oszalałe. Pocałunek dłużył się w nieskończoność. W końcu oderwali się od siebie i spojrzeli w swoje oczy tak, jak by nigdy nie mieli okazji tego zrobić. Uśmiechnęła się delikatnie.
-Proszę nie odchodź...-jego błagalny wzrok nie pozwalał Yumi podjąć tej właściwej decyzji, ale powiedziała tylko „Wracam" i znalazła się w uścisku szatyna. Nagle zerwał się mocny deszcz, właściwie ulewa, która sprawiła, że Dunbar zaczął pozytywniej myśleć, wziął na ręce Japonkę i pobiegł do pobliskiej jaskini mówiąc „Jesteśmy przez chwilę bezpieczni".
Avery miotała się jak wściekła, była cała mokra i zdenerwowana. W końcu zaczęła płakać.
-Odd czego ty ode mnie chcesz?-rozpłakała sie na dobre-Wiedziałam, że jesteś szaleńcem! Zostaw mnie w spokoju!-darła się przytulając z wyczerpania do jego ramienia
-Nie jestem...Próbuję cię ocalić! I gdy byś tak mnie nie kopała to mi by znaczniej łatwiej było by cię obronić przed Xaną.-powiedział nadzwyczaj spokojnie
-Co chcecie od mojego ojca! Co wy od niego chcecie...-wyszeptała tylko i się uspokoiła.Zdała sobię sprawę, że chłopak, który ją niesie drży z zimna -Zimno ci...-wyszeptała. Włoch nie wytrzymał i upadł wraz z dziewczyną na ziemię.Nie wytrzymał...Wiatr był taki lodowaty,że nawet dziewczyna ledwie żyła -Proszę...nie zostawiaj mnie...-to wszystko co o nim myślała, cofnęła to. Jak mogła tak myśleć? Przecież on ryzykował. Ale skąd ten pomysł, że jej ojciec jest zagrożeniem i jak to możliwe, że on żyje? Może to nie jej ojciec tylko ktoś inny? Czuła się rozdarta,a le z każdą chwilą czuła jak coraz częściej przymyka oczy-Tato, proszę...
Gdy otworzyła oczy widziała przed sobą dziewczynę ze skrzydłami. Wyglądała jak anioł, cała była czarna, w dłoni trzymała nóż , na którym były krople krwi. Proszę...Dziewczyna uśmiechnęła się i podniosła ją z ziemi przytulając i płacząc.
-Avery uciekaj! On cię dopadnie! Uciekaj! - krzyczała - Weź ze sobą chłopaka! On cię chroni i obroni! - krzyczała. Avery chciała ją zapytać co ma zrobić ale Anielica uciekła, a Odd się budził.
-Odd wstawaj! -krzyczała płacząc.
-Avery? Chodź! - wstał i ciągnął ja dalej w stronę fabryki mimo silnego deszczu
Yumi z gracją niszczyła każdego z potworów. Samuraj również to robił, ale z silniejszą determinacją. Gdy skończyli droga była wolna. Było zbyt cicho. Ta cisza bardzo nie podobała się Aelicie. Była zbyt cicha...Było za spokojnie.
-Jeremy czy na holomapie wszystko jest dobrze? - zapytała z nadzieją w głosie, że Blondyn odpowie „Tak".
-Wszystko jest dobrze. Idźcie do wieży, tamtędy dostaniecie się do sektora pustynnego-zarządził Einstein
-Już tam idziemy - powiedział Niemiec - Dasz motor?-nagle przed nim pojawił się jednokołowiec, a przed Różowowłosą hulajnoga .Szybko wskoczyli do pojazdów i dostali się do wieży. Wbiegli jednocześnie i się zaśmiali. Zeskoczyli z platformy, na której się znajdowali.Patrzyli tylko w czarną otchłań.Druga platforma była czerwona?
-Jeremy co się tutaj dzieje?!-zapytała przerażona Aelita.
--------------------------------------
Hej! Podoba Wam się ta książka ? Komentujcie, gwiazdkujcie :D Po prostu czytajcie :) bardzo to pomaga :)
Buziaki :*
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top