Rozdział 11

Dedykacja dla martagood :*

--------------------------

  Zwierzę mierzyło ją uważnie wzrokiem, a przerażona dziewczyna myślała już tylko o wyjściu z wieży. Wzięła głęboki wdech i podeszła do interfejsu. Spojrzała w dół. Nie było lisa. Odetchnęła z ulgą, ale po chwili usłyszała cichy trzask gałęzi, których w ogóle tu nie było. Odwróciła się ostrożnie i przywarła plecami do interfejsu.  

Wyglądała na zdecydowanie starszą od Avery. Uśmiechnęła się do niej pytająco i czekała na odgłos słodziutkiego głosiku Hiszpanki. Ta jednak szybkim ruchem zaczęła klikać coś na interfejsie i nagle jasne, oślepiające światło zabłysło w jej tajemniczych oczach. Wszystko stało się zbyt niewidoczne by mogła to zobaczyć. Nagle znalazła się w tym samym miejscu gdzie była przed znalezieniem się w wirtualnym świecie. Było to małe, ciasne pomieszczenie wykonane ze stali bądź metalu. Przetarła niespokojnie oczy i wstała na bolące nogi. Rozejrzała się wypatrując swoich nowych przyjaciół. Obok niej zaraz otworzyła się kolejna para drzwi. Z niej wypadł Odd ledwie utrzymując równowagę i Aelita, która z gracją wyskoczyła na drewnianą podłogę pokrytą gumową matą.


Po długich błaganiach szkolnego wuefisty Blondynka została przypisana do pokoju z Aelitą Stones, która przy najbliższym czasie okazała się być wyjątkowo zadbaną i niezwykle kochaną przyjaciółką. Nie była taka, jak Yumi. Była kimś w rodzaju starszej siostry, która śmiała się z podejścia do świata Hiszpanki oraz dawała cenne rady, które były tak bardzo wysłuchiwane przez Jackson. Zaś Yumi...Avery wydawało się, że Japonka jej nienawidziła, zawsze starała się być dla niej chamska i wymyślała słabe wymówki by oderwać Niemca od rozmowy z nią. Dziewczyna czuła się przygnębiona w jej towarzystwie, była zimna jak lód. Rzadko się śmiała, tak jak by próbowała odkryć duszę nowej uczennicy, co było dość normalne w otoczeniu ludzi.

-W co się ubierzesz dzisiaj?-zapytała wyraźnie poruszona szkolną imprezą oglądając się w lustrze w błękitnej sukience

-Sama nie wiem, chyba nie pójdę ...-powiedziała niepewnie, a Stones zmierzyła ją wzrokiem tak jak obcą osobę

-Żartujesz prawda?- zapytała przełykając ciężko ślinę

-Nie- odparła ciężko i skoczyła na swoje łóżko -Imprezy to nie moja bajka...

-Chociaż spróbuj...-zachęcała ją Francuska -Yumi cię pięknie uczesze, ja pomogę z wyborem sukni, a do makijażu zawołamy Odda -zaśmiała się dziewczyna

-Odda? Hahaha. Umaluje mnie jak clowna! -Blondynka nie mogła się powstrzymać od nowej fali śmiechu-A Yumi za mną nie przepada -przy tym zdaniu uspokoiła się nieco, a jej twarz skamieniała

-Lubi cię...tylko Ulrich... może zauważyłaś, że Yumi bardzo  go lubi, a on bardziej ciebie od niej.-mina Stones mówiła wszystko. Avery zastanowiła się uważnie. W sumie wszystko się zgadzało, ale Ulrich ją lubił? Zdziwiła się na słowa Różowowłosej -To idziesz?-zapytała z nadzieją w głosie

-No skoro nalegasz...

-Super! Będzie mega zabawa! Sama zobaczysz!-uradowana dziewczyna przytuliła ją najmocniej jak umiała

-No nie wiem...dusisz mnie...-Avery udawała, że się dusi na co obie dziewczyny odpowiedziały śmiechem


-Wiesz...chyba się położę na godzinkę...-powiedziała Jackson, myśli o imprezie wprawiały ją o dreszcze. Wolała na spokojnie przespać się a potem naszykować. Gdy się obudziła było wszędzie ciemno. Złapała się za bolącą głowę i zaraz opuściła dłoń słysząc kroki, które z każdym podejściem stawały się coraz wyraźniejsze. Zimny pot szybko spływał po czole dziewczyny. Bicie serca nie ustawiało waląc coraz mocniej i mocniej. Szuranie pod łóżkiem nie dało jej spokoju. Zajrzała pod mebel i zaraz tego pożałowała...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top