9.
Harry P.O.V.
Odsunął się ode mnie. Przerażony wizją niszczenia mi życia, nie będąc świadomym, że dzięki niemu pojawiły się w nim promienie słoneczne.
Pierwszy raz od dawna czułem się przy kimś tak Dobrze.
- Możemy o tym porozmawiać w kawiarni? - zapytałem z nadzieją w głosie. Jutro mam zamiar wyłożyć na stół papiery rozwodowe, które od miesiąca kurzą się w szufladzie. Chciałem to zrobić już dawno, lecz teraz miałem prawdziwy powód do tego.
On. Ten niski, uroczy chłopiec, przez którego szczęście zagościło w moim życiu.
Chciałbym żeby się do mnie wprowadził, oczywiście jak tylko wyprowadzi się moja żona. Zapewne będzie chciała zabrać ze sobą Liam'a, ale może to i lepiej dla niego?
Zanim się obejrzałem, zobaczyłem szyld mojej ulubionej kawiarni. Zdążyłem zauważyć że Lou lubi słodycze, a w niej mają dużo pysznych deserów. Najlepsze jednak jest to, że karty są bez cen, więc nie będzie miał wyrzutów sumienia, no bo oczywiście ja płacę.
Młodszy był speszony i jakby ... Smutny? Nie widziałem iskierek w jego oczach.
Zaprowadziłem go do kawiarni i usiadłem na moim miejscu przy ogromnym oknie z widokiem na mały ogród. Szatyn zafascynowany patrzył na kaczki pływające po małej sadzawce.
Po chwili podeszła do nas kelnerka i podała dwie karty.
- Zamów co chcesz maluchu - powiedziałem, widząc niepewność na jego twarzy. - Jak już się zdecydujesz to wtedy porozmawiamy
Widziałem że chłopak zwlekał z wyborem, jakby chciał odciągnąć tą rozmowę jak najbardziej w czasie, lecz po piętnastu minutach był zdecydowany. Gestem ręki zawołałem kelnerkę, i złożyłem zamówienie.
- Rozwodzę się z nią - powiedziałem, a on podniósł głowę i na mnie spojrzał - jutro dam jej papiery do podpisania - iskierki spowrotem pojawiły się w jego oczach.
- Dlaczego? - sypał - A co z twoim synem? - Widać było że się martwił. Jego oczy mówiły, że w głowie ma burze myśli.
-Nie przejmuj się nimi słodki - złapałem jego dłoń leżącą na stole - chciałbym cię lepiej poznać wiesz? Jesteś takim ślicznym chłopcem - na jego twarzy pojawiły się urocze rumieńce
- Dlaczego ja? - spytał szeptem - Spotkałeś mnie pierwszy raz parę dni temu i to w burdelu. Nie jestem osobą wartą zainteresowania. - Spuścił wzrok
-Skarbie znałem cię wcześniej, obserwowałem cię trochę - przyznałem niepewnie - Już od dawna mi się podobałeś, jestem tobą zauroczony
- Nie jestem na twoim poziomie, jestem biednym nastolatkiem
- Chciałbym to zmienić - szepnąłem - już nie byłbyś biednym nastolatkiem. Jestem w stanie załatwić ci lepszą pracę, studia. - spojrzałem niepewnie na niego - Ale chciałbym też żebyś od razu rzucił pracę u Zayn'a. Nie musisz mi się oddawać, nie musimy narazie uprawiać seksu, ale nie chce żeby inni cię dotykali, chce żebyś był tylko mój. Po pewnym czasie dam ci umowę do podpisania, ale oczywiście nie masz się czego bać, wszystko w swoim czasie. - Louis był przerażony, miałem wrażenie że zaraz wstanie u wybiegnie z kawiarni.
W tym momencie kelnerka przyniosła nasze zamówienie. Położyła jedzenie i lemoniadę na stole i szybko odeszła. Bałem się powiedzieć ostatnią rzecz szatanowi, ale chce żeby wiedział wszystko.
- Chciałbym jeszcze żebyś się do mnie wprowadził - powiedziałem - oczywiście po tym, jak moja żona się wyniesie.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top