5
Odpowiadałem na agresywne pocałunki Harrego, lecz cały czas myślałem o co mu chodzi. Przecież się odezwałem, napisałem mu wiadomość. Nie wiem o co mu chodzi, mam nadzieję że dzisiaj będzie tak samo miły jak ostatnio. Ocknąłem się ze swoich myśli w momencie, kiedy usta bruneta zaczęły schodzić na moją szyję. Wplotłem dłonie w jego włosy i delikatnie za nie ciągłem. Od ostatniego razu brakowało mi jego ust na moim ciele. Starszy złapał mnie za pośladek i podniósł, kierując się w stronę ściany, o którą oparł mnie plecami, a ja oplotłem jego biodra moimi nogami. Czułem jak jego twardy penis napiera na moje krocze i lekko się o mnie ociera. Czuję jak jego palce wsuwają się pod koronkowy materiał.
- Napisałem - odezwałem się cicho, wzdychając na poczynania starszego. - Nawet mi odpisałeś - czuję jak moje oczy zachodzą smutkiem, jednak nie mogę zepsuć mojej pracy. Co jeśli nie zapłaci i ja będę musiał oddać za cały dzień z wypłaty? Czułem jak starszy złapał mnie mocniej za pośladki i zaczął kierować się w stronę łóżka, na które mnie rzucił.
- Nie pisałeś - warczy i patrzy na mnie ze złością - nie okłamuj mnie - odwraca mnie na brzuch i podnosi moje biodra do góry dając mi klapsa. -Nie dostałem wiadomości od żadnego Williama- no tak... Zapomniałem że nie chciałem żeby Zayn podawał moje prawdziwe imię klientom, więc przedstawia mnie drugim imieniem. Czuję jak starszy ściąga ze mnie koronkę i bez ostrzeżenia we mnie wchodzi. Łzy napływają mi do oczu.
-Nie będziesz mnie okłamywał Will - warczy i agresywnie we mnie wchodzi i wychodzi, jakby nie zauważając moich łez. Chowam twarz w poduszkę żeby nie pokazywać emocji. Starszy pieprzy mnie tak jeszcze pięć minut, po czym dochodzi, wogóle jakby się mną nie interesując. Gdy brunet ze mnie wyszedł, z bólem wstałem i zamknąłem się w łazience. Nie chciałem wychodzić i widzieć starszego, lecz do końca jego wizyty zostały jeszcze dwie godziny. Siedzę w toalecie dziesięć minut, po czym myje twarz i wychodzę. Starszy siedzi na łóżku, a ja staje przy nim i patrzę mu w oczy.
- Jestem Louis, nie William - łzy znowu napełniają moje oczy - nie kłamałem - widzę jak jego oczy łagodnieją i pojawia się coś jakby poczucie winy? Chyba zrozumiał co zrobił wczoraj. Starszy wstał i zaczął się ubierać.
- gdzie idziesz? Do końca twojej wizyty są jeszcze dwie godziny? - pytam, a on nie zważając na mnie wychodzi. Siadam na łóżku i zaczynam płakać. Będę musiał wyłożyć 800 dolarów z mojej wypłaty... To jest ponad połowa tego co zarabiam. Załamany zaczynam się zbierać. Ubieram na siebie grubą bluzę, a następnie wychodzę z pokoju. Żegnam się z Maggie i opuszczam budynek. Znowu pada. Zakładam kaptur na głowie i wbijam wzrok w moje Vansy. Kieruje się do domu, jednak czuję się obserwowany. Przyspieszam trochę tępo, żeby pozbyć się tego uczucia, lecz ono nieustępuje. W końcu zaczynam biec, jestem 2' od mojego mieszkania. Po chwili zatrzymuje się pod klatką, lecz coś każe mi się odwrócić. Ostrożnie odwracam się i widzę mężczyznę z bukietem czerwonych róż. Zdyszany blondyn patrzy na mnie.
-Pan Tomlinson? - pyta, na co przytakuje. Chłopak podchodzi do mnie i wręcza kwiaty, po czym odchodzi. Wchodzę z kwiatami do mieszkania i dopiero po ściągnięciu butów i włożeniu kwiatów do wazonu, zauważam malutki liścik. Zaintrygowany biorę go do rąk i czytam.
"Przepraszam za dzisiaj, wybaczysz mi?
~H..."
*********************************************
❤️❤️
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top