18
Louis biegł właśnie przez korytarz w różowych puchatych skarpetkach, jego celem była kuchnia, a raczej mężczyzna który w tej kuchni stoi. Młodszy dobiegł do kuchni, jednakże przez skarpetki nie wyrobił na zakręcie i stracił równowagę lądując na ziemi, a za plecami usłyszał tylko cichy śmiech Harrego.
- Nie śmiej się ze mnie! - Powiedział do starszego nie potrafiąc odgonić od siebie Lucyfera który lizał go po twarzy - I weź swoją bestie, zanim zaliże mnie na śmierć .
Młodszy fuknął cicho wstając z podłogi i idąc do kuchni z małą miseczką, żeby nałożyć Mili jedzenie. Harry w tym czasie wypuścił Lucyfera na dwór żeby kot mógł w spokoju zjeść.
Mili wyrosła na piękną kotkę. Harry postawił jej w salonie ogromny drapaki i zamontował na ścianie i pod sufitem tor przeszkód w którym mogła się chować przed Lucyferem. Zwierzęta się bardzo polubiły i poza podbieraniem sobie nawzajem jedzenia z miski, co jest jedynym powodem do sporów między nimi, potrafią spędzać razem czas.
Louis usiadł na wyspie w kuchni i przyglądał się starszemu robiącemu im śniadanie. Harry nałożył naleśniki na dwa talerze i jeden podał młodszemu, który tylko się oblizał i zaczął jeść, a starszy stanął między jego nogami i zajął się swoją porcją.
Już po chwili talerze były puste, więc Harry włożył je do zlewu i wrócił na miejsce gdzie stał wcześniej. Starszy zaczął całować Louisa po szyi mówiąc do niego szeptem
-Mamy jakieś plany na dzisiaj?
Louis próbował się zastanowić, ale przez czyny starszego było mu ciężko. Położył dłoń na włosach starszego drapiąc go po głowie co pomogło mu się skupić.
-Poszedłbym na basen, ale mamy go w ogrodzie. Do kina też bez sensu bo jest na piętrzę - zaczął myśleć na głos - Miejsce do golfa też masz, boiska też... - Starszy zaczął się śmiać na co młodszy tylko prychnął.
- Może pójdziemy na plaże? - Zapytał starszy
-Co - spojrzał na Harrego jak na idiotę - przecież jest zimno, a my mieszkamy w LONDYNIE, tu nie ma plaż.
-No i co? Pakuj się - zaśmiał się i po chwili dodał - nie zapomnij kąpielówek, bo nie będziemy dzisiaj spacerować.
Młodszy dalej nie wiedział o co chodzi ale posłusznie wstał i poszedł się pakować.
***
Po godzinie już siedzieli w samochodzie i jechali przed siebie, Harry dalej nie wyjaśnił Louisowi o co mu chodzi. Po dwóch godzinach drogi Harry zatrzymał samochód i razem z młodszym wysiedli z niego. Miejsce w którym byli nie przypominało plaży, w sumie nie przypominało niczego. Stali przed wielkim hangarem, do którego Harry pilotem otworzył drzwi. Oczom Louisa ukazał się wielki odrzutowiec z napisem "Styles Fashion" na boku.
- Czy ty kurwa masz własny pierdolony samolot!? - Młodszy praktycznie wykrzyczał, na co Styles tylko się zaśmiał
- Język księżniczko, lecimy na plaże - powiedział i zaczął wchodzić do samolotu
-Japierdole, teraz to chyba nic mnie nie zdziwi... - szepnął do siebie i zaczął iść za starszym.
***********************************************************************************************
Rozdział jest bardziej przerywnikiem, ale mam nadzieję że się podoba ^^
Wymyśliłam już zakończenie tej książki, do którego zbliżamy się małymi krokami.
Dajcie znać co myślicie, miło czyta się wasze opinie haha no i zapraszam do obserwacji mojego profilu i zostawienia po sobie gwiazdek
Kocham was, Natt <3
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top