15

Louis, zaskoczony telefonem od Harrego, spakował szybko do swojej tęczowej torby klucze, portfel, mgiełkę do ciała i parę innych drobiazgów, ubrał swoje Vansy i jeansową, czarną kurtkę i zamykając mieszkanie zbiegł po schodach.

Na parkingu stał czarny range Rover Harrego. Młodszy szybko do niego podszedł, wspiął się na siedzenie pasażera i nachylił się nad starszym dając mu buziaka.

- Nie miałeś dzisiaj pracować? - zapytał uśmiechnięty Louis.

- Miałem, ale skończyłem wcześniej oba projekty i pomyślałem, że może się gdzieś przyjedziemy? - Starszy z uśmiechem odpalił samochód i już po chwili jechali leśną dróżką przed siebie.

Trasa trwała kilka godzin, po drodze musieli się zatrzymać na siku, bo oczywiście Louis nie mógł wytrzymać. Gdy zatrzymali się na miejscu było już ciemno. Młodszy wybiegł z samochodu i nie patrząc na nic zaczął biec przed siebie, Harry od razu pobiegł za nim. Młodszy nie wiedział że ścieżka którą biegnie, za kilka metrów kończy się urwiskiem.

-LOUIS STÓJ! - Harry krzyknął i podbiegł sprintem do młodszego. W ostatniej chwili złapał Louisa za kurtkę i pociągnął do tyłu żeby nie spadł.

- CZY TY CHCESZ ŻEBYM JA ZAWAŁU PRZEZ CIEBIE DOSTAŁ!? - krzyczał Harry - JAK MOGŁEŚ BYĆ TAK LEKKOMYŚLNY !?

Harry krzyczał po młodszym, który stał przed nim ze spuszczoną główką. Po policzkach płynęły mu łzy, ale Harry jakby ich nie zauważał, dopuki młodszy nie pociągnął nosem.

Kurwa... - szepnął Harry i podszedł do młodszego przytulając go - Nie chciałem cię doprowadzić do płaczu... Przepraszam słoneczko

Louis wtulił się w ciało starszego, a łzy powoli przestawały płynąć z jego oczu.

Młodszy uspokoił się i odsunął od starszego. Dopiero teraz zauważył mały domek przy urwisku. Była to w sumie mini willa, a nie domek. Była cała z drewna, przed nią stało jaccuzi, a na dachu dało się zauważyć basen. Stojąc przed nim młodszy widział wielką sypialnie, której ściana była cała przeszklona.

-Harry? - zapytał szeptem - Dlaczego tu jest to coś - wskazał na domek - co my tu wogóle robimy?

Harry zaśmiał się cicho, objął młodszego w tali i pocałował w tył głowy

- To jest mój domek, jeden z wielu - szeptał w jego włosy - wziąłem cię tu na dwa, trzy, może cztery dni. - jeszcze raz pocałował włosy szatynka - Nie martw się, Zayn sie zajmie twoim kotkiem, te kilka dni jest tylko dla nas.

Młodszy szybko odwrócił się do Harrego u wpił mocno w jego usta. Ich namiętny pocałunek skończył się głośnym mlaśnięciem gdy młodszemu zabrakło tlenu, między ich ustami została strużka śliny.

-wejdziemy do środka? Troszkę mi zimno - westchnął młodszy, i dopiero jak te słowa padły z jego ust, Harry zauważył że cały się trzęsie.

Brunet złapał chłopaka za rękę i pociągnął w stronę wejścia do domku.

Willa w środku również była cała z drewna i szkła. Od razu za drzwiami był mały przedpokój, gdzie zdjęli buty, a zaraz za nim wielki salon połączony z kuchnią. Boczna ściana była zrobiona ze szkła, a za nią był widok na góry.

Na środku salonu stała ogromna czerwona kanapa, na przeciwko niej był kominek w którym już płonął ogromny ogień, a nad nim wisiał telewizor.

Na najniższym piętrze był jeszcze jeden pokój, łazienka i schody prowadzące na górę. To wlasnie w ich stronę poprowadził młodszego Harry.

Na drugim piętrze było kilka par drzwi. Harry podprowadził mnie do jednych z nich i je otworzył. To co zobaczyłem zaparło Louis'owi dech w piersiach. Pokój był cały czarny z wielkim czarnym łóżkiem na środku i ogromnym lustrem na suficie. To był właśnie ten pokój, który widział stojąc przed domkiem.

Boczna ściana była cała przeszklona, skierowana w strone urwiska. Na czarnych ścianach pokoju widać było dwie pary drzwi. Jedne do łazienki, drugie do garderoby.

Młodszy poczuł dłoń Harrego pod swoją koszulką i jego ciepły oddech na karku. Młodszy poczuł jak jego męskość twardnieje w spodniach. Widział że już jest gotowy... Że chce się oddać Harremu, nie jako dziwka.

-Harry... - szepnął młodszy- co powiesz na ochrzczenie tego łóżka?

*********************************************

Ha! Polsat xDD

18+ w następnym czy pomijamy?

Kocham was, Natt ❤️

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top