13

Była godzina 12. Harry obudził się z ciężarem na klatce piersiowej i okropnym bólem pleców. Szatyn za to spał w najlepsze i w dodatku zostawił plamę śliny na koszulce Harrego. Starszy nie miał serca żeby go obudzić, ale  ból pleców stawał się nie do zniesienia.

- Loulou, wstajemy

szepnął brunet, lekko szturchając młodszego. Szatyn tylko wymamrotał coś pod nosem, ale spał dalej. Harry postanowił podjąć nieco drastyczniejsze kroki. Złapał młodszego pod boki i zaczął go łaskotać. Louis zaczął się wiercić, a już po chwili spadł na ziemię. Naburmuszony podniósł się i warknął na Harrego.

- Skoro masz zamiar mnie torturować, to po prostu Odwieź mnie w końcu do domu

Młodszy obraził się i poszedł do kuchni. Wziął w rękę kawałek wczorajszej pizzy, który był co prawda obrzydliwy, ale chłopiec był głodny więc nie wybrzydzał. Stał tak oparty o blat, aż nagle poczuł ramiona owijające się wokół jego talii.

- Nie gniewaj się na mnie skarbie

Harry podgryzał delikatnie jego ucho

- Zrzuciłeś mnie z siebie

Powiedział, próbując brzmieć na obrażonego, ale po jego plecach przebiegł dreszcz. Harry poczuł to i dmuchnął mu ciepłym powietrzem w ucho. Szatyn odwrócił się przodem do starszego i spojrzał mu w oczy. Wiedział że brunet się z nim bawi i nie podobało mu się to. Szatyn jednak zobaczył poranną erekcję w spodniach starszego. Postanowił się trochę podroczyć. Zbliżył się do niego tak, że dzieliły ich tylko centymetry i położył dłoń na jego obojczyk. Młodszy patrzył głęboko w jego zielone oczy i sunął dłonią coraz niżej, widząc jak Harry zagryza wargi czuł się usatysfakcjonowany. Po chwili położył dłoń na jego erekcji i ścisnął lekko, a z ust starszego wydobyło się ciche stęknięcie. Szatyn poczuł że penis starszego robił się coraz twardszy i skłamałby mówiąc że mu to nie pasuje. Chłopiec delikatnie masował jego penisa, ale po chwili odpuścił.

- Pokażesz mi gdzie mogę wziąć prysznic?

Spytał, a starszy wyglądał jakby wyrwany z transu. Kompletnie nie wiedział co się właśnie stało.

- A...Ale ... Dokończysz?

Zapytał, a młodszy tylko się uśmiechnął

- Dała bozia raczki Styles, trzeba było mnie nie zrzucać z łóżka, to może bym dokończył

Louis zaśmiał się widząc zrezygnowaną minę starszego, który odwrócił się i poszedł, zapewne w kierunku łazienki. Młodszy poszedł za nim, usatysfakcjonowany tym co się właśnie wydarzyło, jednak nie był świadomy tego, se Harry planował odwet.

Zielonooki zaprowadził młodszego do łazienki, dał mu czyste ręczniki i wyszedł z pomieszczenia. Louis rozebrał się do naga i wszedł pod prysznic. Chłopak kochał gorące prysznice. Kochał czuć gorącą wodę spływająca po jego twarzy.

Stał tak już pięć minut z zamkniętymi oczami twarzą do ściany. Nawet nie zauważył, gdy Harry wszedł do pomieszczenia. Starszy chwilę obserwował Louisa. Patrzył na jego piękne ciało, na jędrny tyłek. Już po chwili starszy rozebrał się i niezauważony wślizgnął się do kabiny prysznicowej, a jego ręce od razu oplotły młodszego w talii.

- Cześć Kotku

Szepnął mu do ucha, a młodszy wstrzymał na chwilę oddech.

- Co tu robisz?

Zapytał młodszy, a Harry przygryzł lekko jego ucho.

- Przyszedłem dokończyć to, co sam zacząłeś w kuchni

Mruknął szatynowi do ucha, na co ten się wzdrygnął, ale już po chwili stali do siebie twarzą i patrzeli głęboko w swoje oczy. To był moment w którym zieleń lasu mieszała się z Błękitem nieba. Harry już wtedy wiedział że zakochał się w tym małym chłopcu. Louis wiedział że zakochał się w tym mężczyźnie. Niestety oboje nie dopuszczali do siebie tej myśli. Byli dalej nieświadomi uczuć.

Harry przysunął się do szatynka i złapał go za pośladki, zaciskając na nich palce. Uwielbiał czuć jego miękką, delikatną skórę. Przynosiła ona ukojenie i zabierała wszystkie troski.

Starszy nawet nie zauważył jak szatyn zbliżył swoje usta do tych jego i namiętnie je pocałował. Dopiero po chwili wyrwał się z rozmyśleń i odwzajemnił pieszczotę.

Nikt nie wie ile stali pod tym prysznicem, napewno długo. Do niczego nie doszło, Harry uznał że nie chce się spieszyć i naciskać na chłopaka. Był świadomy tego, że młodszy nadal pracuje i wiedział, że może mieć dość seksu właśnie przez pracę. Musiał z nim porozmawiać o rzuceniu jej, jak i o przeprowadzce, ale miał w planach zrobić to dopiero jak Liam wyjedzie do Collegu.

***

Harry naprawdę nie wiedział jak to się stało, że właśnie stał w kuchni i robił naleśniki dla Louisa, który właśnie siedział obok niego na blacie.

- Hazzza

Zawołał szatyn machając nogami w powietrzu

- A masz Nutelle?

Zapytał i zrobił minę jak kot ze Shreka.

- Tak, mam. Wyjmij z górnej szafki

Kiwnąłem głową w kierunku, w którym znajdowała się szafka ze słodyczem, a młodszy już po chwili udał się w tamtym kierunku. Odwróciłem się zerknąć jak mu idzie, ale zobaczyłem go stojącego na blacie. Od razu do niego podszedłem i lapiąc go od tyłu zdjąłem z blatu, po czym sięgnąłem do szafki i podałem mu słoik .

- Wystarczyło powiedzieć głuptasie

Poczochrałem go po włosach i wróciłem do smażenia naleśników. Poczułem jak młodszy przytula się do moich pleców.

- Dziękuję Hazz.

Mruknął i dalej się w nie wtulał.

***

Zanim się obejrzeli nastało południe, co wiązało się z powrotem Louisa do mieszkania. Starszy nie chciał go odwozić, lecz w domu czekała na niego kotka, która zapewne już domagała się atencji.

Dziesięć minut później siedzieli już w samochodzie i wyjeżdżali z posesji Harrego i kierowali się do centrum. Zanim się obejrzeli, stali już pod klatką Louisa. Młodszy nachylił się nad fotelem Harrego i czule pocałował go na pożegnanie.

- Dziękuję za wszystko Hazz, jesteś wspaniały.

Szepnął, po czym wyszedł z auta.

I cóż Harry miał poradzić na to, że jego serce prawie wybuchło z radości, miłości i zasłodzenia...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top