11
Minął dzień od wyprowadzki mojej żony. Cieszę się że tak szybko poszło i nie musiałem się z nią dłużej męczyć, ale Liam przeżywał to gorzej. Od wczoraj siedzi zamknięty w pokoju.
Z Louisem jestem umówiony dopiero na jutro, nie powiedziałem mu jeszcze o tym że Charlotte się wyprowadziła, nie wiem jak zareaguje. Chciałbym żeby szatyn od razu się do mnie wprowadził, jednak wiem że to nie możliwe. Liam nie zareagowałby dobrze na chłopca w swoim wieku jako mojego partnera.
Był poniedziałek, więc musiałem iść na trochę do pracy. Całe szczęście jestem prezesem firmy i mogłem pracować w domu.
Poszedłem więc na najwyższe piętro mojego domu. Tam znajdowało się moje biuro. Pomieszczenie było pomalowane na szaro, na środku stało duże biurko. Przy ścianach stały manekiny pełne wzorzystych garniturów i koszul, rozmaitych kapeluszy i butów granitowych.
Styles Fashion było bardzo popularną marką ubrań. Prawie każdy celebryta ubierał się właśnie w sklepach Harrego, który tak bardzo kochał projektować ubrania, że praca była dla niego czystą przyjemnością.
Usiadł więc za swoim ogromnym, dębowym biurkiem i zaczął projektować najnowszą kolekcję butów.
***
Harry nawet nie zauważył kiedy wybiła północ. Skończył właśnie projektować kolejną parę butów do nowej kolekcji. Brunet wstał z za biurka i udał się na dół do kuchni. Robiąc sobie herbatę usłyszał że ktoś schodzi po schodach.
Tym kimś okazał się być Liam. Wyglądał on jak trup. Podkrążone oczy, blada cera. Widać było że nie spał zbyt długo. Harry zrobił mu herbatę i usiadł z synem w salonie. Podał młodszemu kubek, po czym objął go ramionami i przytulił.
- Dlaczego nas zostawiła? - zapytał zapłakany chłopak - Czy to moja wina?
Tak bardzo szkoda mi było Liam'a. Wogóle nie powinien być w to zamieszany.
- Od dawna nam się nie układało, teraz po prostu wszystko wybuchło. - Harry zaczął głaskać syna po włosach - To nie jest twoja wina słońce.
Starszy nie wiedział co zrobić. Liam był świeżo po rozstaniu, a teraz jeszcze zostawiła go matka zwalając wszystko na niego. Harry miał nadzieję że wszystko się za niedługo ułoży.
***
Zanim wszyscy się obejrzeli nastał Sierpień. Liam za dwa miesiące zaczynał Collage, co równało się z jego wyprowadzką z domu. Harry oczywiście uszanował decyzję syna o studiach w Ameryce, a dokładniej na NYU, więc kupił mu już mieszkanie w okolicy uczelni, i bilet na samolot. Obiecał mu również pomoc w przeprowadzce i utrzymaniu.
Wybiło właśnie południe. Harry wsiadał do auta i jechał po swojego chłopca. Miał zamiar zabrać dzisiaj Lou do kawiarni, na jego ulubiony sernik brzoskwiniowy i bubble tea, a potem pewnie jak zwykle wylądują w mieszkaniu młodszego oglądając jakiś głupi film.
Zanim się obejrzał, starszy stał już pod klatką Lou, a młodszy otwierał już drzwi w jego samochodzie. Niestety młodsze nie zdecydował się jeszcze na rzucenie pracy, ponieważ nie chciał być całkiem na utrzymaniu starszego, jednakże Harry czuł, że za niedługo go do tego przekona.
Louis nie wiedział jeszcze ile starszy zarabia, może dlatego chciał się utrzymywać sam.
Młodszy wsiadł pospiesznie do auta i przywitał się z zielonookim szybkim buziakiem w usta.
- To co? Dzisiaj znowu Coffeina i sernik brzoskwiniowy? - zagadał młodszy, a Harry tylko się zaśmiał i kiwnął głową kierując się w kierunku ich ulubionej knajpki.
Jak zwykle zajęli miejsce przy wielkim oknie z widokiem na staw z kaczkami, a Louis zamówił swój sernik. Harry został przy klasycznej szarlotce i kawie.
- Przemyślałeś już przeprowadzkę? Liam za niedługo wyjeżdża więc będę mieszkał sam.
Starszy zapytał niebieskookiego, a młodszy od razu zapchał buzię sernikiem, nie chcąc odpowiadać na to pytanie.
To nie tak że nie chciał mieszkać z Harrym. On po prostu przywyknął do swojego małego mieszkanka, a dom Harrego wydawał się ogromny. Tak, szatyn nigdy nie był u Harrego. Pomimo tego że znaki się już kawałek czasu, nigdy nie było ku temu okazji. Zazwyczaj spędzali czas u młodszego albo na mieście. A poza tym, jak Louis wprowadzi się do Harrego, starszy od razu zmusi go do rzucenia pracy, bo jak on to mówił "Stać go na utrzymanie ich obu w dobrobycie". Nie żeby Louis w to wątpił, ale nie lubił być całkowicie zależny od ludzi.
Louis połknął sernik, który miał w buzi, a to zmusiło go do odpowiedzi.
- Em.. tak, myślę że możemy spróbować - szepnął pod nosem, mając nadzieję że Harry odpuści temat. Starszy tylko kiwnął głową i zaczął zajadać się szarlotką.
Harry miał świadomość że Liam spał dzisiaj u kolegi, więc jego willa była pusta do jutra. Starszy zna swojego syna na tyle, że wiedział że nie musiał się obawiać że wróci przed 15. Miał zamiar to wykorzystać, zapraszając młodszego do siebie.
- Co powiesz na to, że dzisiaj pojedziemy do mnie?
Młodszy, zdziwiony propozycją starszego, zakrztusił się lekko ciastem. Po chwili, gdy odzyskał już oddech odpowiedział starszemu.
- A twój syn? Nie będzie miał nic przeciwko?
Harrego nie zdziwiło to pytanie
- Poszedł na noc do kolegi, organizują jakąś imprezę z tego co kojarzę
Starszy nie odwracał wzroku z oczy Louisa, oczekując na odpowiedź.
- Okej, ale wieczorem odwieziesz mnie do domu dobrze?
Harry tylko kiwnął głową, wiedząc że jego plan jest zupełnie inny.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top