Rozdział 13

- To jakiś żart, prawda? Błagam, niech ktoś coś powie, bo już sama nie wiem, czy w tej sytuacji się śmiać, czy płakać?!

Nie pamiętam, kiedy ostatni raz widziałam Izkę tak wyprowadzoną z równowagi... No, może poza momentem, kiedy Maricn zapytał się jej, co to jest etiuda... Ale wtedy przynajmniej było nam do śmiechu. Tym razem wszyscy siedzieliśmy na widowni, w sali scenicznej, każdy z spuszczoną głową i pogrążony we własnych myślach. No, bo w sumie naprawdę nie było z czego się śmiać - sprawa, mimo, że z boku wyglądała na kompletnie komiczną, tak naprawdę okazywała się beznadziejna. Kurcze, jak zwykle to zawsze nam musi się takie coś przytrafiać!

- Milczycie jak zaklęci... Szkoda, że tak zawsze nie ma, za po TAKICH aferach!

Nic nie odpowiedziliśmy. No, bo co można byłoby to powiedzieć? "Przepraszam"?! Takie coś przechodzi w przeszkolu, a nie liceum!... Chociaż, szczerze mówiąc, część z nas zachowała się może nie jak pięciolatki, ale przygłupie gimbusy, więc może coś to da...

Jakby czytając mi w myślach, Ernie właśnie odwrócił głowę w moją stronę. Nie trzeba było być jakimś Sherlokiem, aby się porozumieć z nim niewerbalnie - obaj zgodnie zaprzeczyliśmy głową. No to wdepliśmy w niezłe bagno!

- Mógłby mi ktoś powiedzieć, o co w ogóle tu w tym wszystkim chodziło?!

Ponownie brak odpowiedzi. Ale tym razem Izka nie dała się tak łatwo zbyć:

- Ty - warknęła, wskazując na Nataszę. - Powiedz mi, o co poszło, albo przeniosę cię do gorszej grupy... Zresztą i tak się dowiem, ale chciałabym od was, a nie wściekłych nauczycieli....

Oho, zaczyna się robić coraz powazniej!

Natasza niemal od razu porzuciła postawę ukaranej dziewczynki - uniosła głowę, odgarnęła włosy i wyprostowała się. Chyba po raz pierwszy mam nadzieję, że jest plastikowość i uwaga skupiona na niej samej, może się nam na coś przydać... Może nawet uratuje sytuacje...

- To było tak: poprzedniego dnia siedziałam sobie, jak gdyby nigdy nic i odrabiałam zadane lekcje w swoim pokoju...

- Do rzeczy - przerwała jej Izka.

- Tak jest - odpowiedziała kompletnie nie speszona, odgarnęła zagubiony kosmyk z twarzy i kontynuowała: - I wtedy, nagle wpadło do mnie mnóstwo osób i mówili, że mam iść z nimi i koniec! Oni... Oni mnie zmusili...

Ok, cofam to ostatnie zdanie, dotyczącej jej auto uwagi!

- A ja w końcu, choć niechętnie uległam i poszłam z nimi grać w jakąś dziwną grę karcianą, pewnie Poker, do tego rozbierany chyba... Ale ja oczywiście nie! To, że mnie zmusili do wyjścia, nie znaczy, że dałam się wciągnąć w to demoralizujące coś! Po prostu siedziałam z boku i obserwowałam to wszystko z niesmakiem. I wtedy ona - powiedziała, wskazując swoim wielkim paluchem na MNIE! - Ona wymyśliła, że zrobi razem z paroma innymi osobami, ale nie będę wymieniać z nazwisk, nie będę na nikogo skarżyć...

- A nie zauważyłaś, że własnie to zrobiłaś? - zapytałam, ledwo dając radę utrzymać spokojny ton. Tak naprawdę, to wszystko się we mnie gotowało! Co za suka! Pewnie, gdyby nie Ernie były to zamieszany, od razu wszystkich by powskazywała bez żadnych oporów!!! Gdyby nie powaga sytuacji, najchętniej rzuciłabym się na tą idiotkę i dała jej tak z liścia, że mnie popamięta!

- Nika, spokój proszę. Nie sądzisz, że mamy już wystarczająco problemów? - odparła, po czym zmierzyła mnie ostrzegawczym spojrzeniem. Oł, oł - jest źle!

- No i oni wszyscy całą gromadką poszli do tych gości z 1b. Oczywiście ja próbowałam ich powstrzymać i naprawdę się starałam! Mówiłam i wiedziałam już wtedy, że z tego nie wyniknie nic dobrego, ale oni wszyscy mnie po prostu zignorowali! A tamtci z 1b się strasznie wkurzyli, a w związku z tym, że mają tam kiepską pamięć, wybrali sobie jedną ofiarę i wszyscy wiemy, jak to się skończyło....

Dobra, to ja może teraz pójdę potatatajać na moim centaurze!

- Paniom wybaczy - odważyłam się odezać po jakiejś chwili ciszy. Nie wiem czy to była cisza szoku, że Natasza ma taką bogatą wyobraźnię, czy raczej zastanawiania się, kto i co jej dodał do płatków śniadaniowych. Aha, "paniom" jest to nasz zwrót bezpośredni do Izki, skoro jej tak nie pasuje, mówienie po imieniu. - Ale nie sądzę, aby mi tu jechał czołg - Tu dotknęłam kawałka swojego policzka, tuż pod okiem, po czym pociąnęłam nieco w dół, co musiało nieźle podkreślać, wraz z zmrużonymi oczami, mój stosunek do tej całej opowieści. No kurczę, nie miała kogo wybrać, tylko ją? Bajki, to ja sobie mogę poczytać od Grimów, a przynajmniej nie będę taka zirytowana! Całe szczęście, że jednak Izka jest, jaka jest i nie wierzy w każde słowo, które powie jakaś słodka idiotka!

- Kotnawska, ostatnie ostrzeżenie! Nataszo, bardzo dziękuję ci za tę niezmiernie szczerą relację, ale chyba jednak poproszę o to kogoś innego - odpowiedziała Zoldi, wyjątkowo dość spokojnym tonem. Czyli jednak się przejęła, skoro nawet nie wyśmieje Nataszy za te banialuki!

- Iga, mogłabyś, proszę?

Pudło, paniom Tyranek!

- Wszystko mogę, proszę paniom. Jasne, bo ja zawsze jestem tą niby neutralną, obiektywną itp. A właśnie, że nie! Tym razem mam tak niezmierną ochotę komuś przylać tak mocno, że... Ach, lepiej nie wiedzieć! Ogólnie nie rozumiem, jak można być takim idiotą, że...

Resztę jej opini już niestety nie poznaliśmy, z dwóch powodów: pierwszy - Iga, jak jest wściekła, kompletnie traci swoją dykcję, z każym słowem mówi coraz niewyraźniej, a bardziej do siebie... No i drugi - Izka od razu jej przerwała. Coś czuję, że mimo powagi sytuacji, będzie dzisiaj na zajęciach z aktorstwa naprawdę ciekawie!

- Do rzeczy! - warknęła, ale z tego, co było widać, Iga sobie nic nie zrobiła. No, może poza przywróceniem dykcji, tak, że mogliśmy znów zrozumieć... Ale raczej nie. o to Zoldi chodziło...

- Ogólnie najpierw było całkiem spoko, gdyby oni nie byli takimi idiotami! No bo, niech ktoś mnie oświeci - kto się zachowuje?!

Kto by pomyślał, że nasza cicha, samotna Iga może tak wybuchnąć?! Czego to ta 1b z ludźmi nie robi...

- Nie odróżniają żartu, czy wpadki od prawdziwych zagrożeń?! Jak ich wtedy widziałam... Och, aż nóż sam się w kieszeni otwierał! Dałam jednemu i drugiemu w pysk i po sprawie! Szkoda, bo temu trzeciemu też by się przydało, ale tak się wydzierał, że...

- Ekhem... Iga? - w końcu przerwał ten dość ciekawy monolog Karol... Albo to był Olaf! - Chciałem się ciebie tylko zapytać o jedną rzecz - skąd ty to wszystko wiesz, skoro przecież ty nie szłaś do pokoju 1b?

Iga przygryzła nerwowo wargę.

- To prawda, Iga? To wszystko, co teraz powiedziałaś to było zmyślone? - zapytała Izka. Ej, a jak ja przerwała Nataszy, to dostałam ochrzan! To niesprawiedliwe!

I

- Tak, nic takiego się nie wydarzyło... Ale chciałabym, aby się stało, to co mówiłam!

No coż, Iga - "You can't always get, what you want!"

Izka ukryła twarz w dłoniach. Całe życie z idiotami, co? Kręcąc głową z rezygnacją, obrzuciła mnie błagalnym spojrzeniem.

- Ja? Mogę już się odezwać? - spytałam niepewnie.

- Tak, ale błagam - do rzeczy! - W głosie Izzy dało się łatwo wyczuć desperację.

Ok... Będzie ciężko...

- A więc... - zaczęłam, zastanawiając się, jak to powiedzieć. Będzie naprawdę ciężko! Czując na sobie spojrzenia wszystkich, wzięłam głęboki wdech i odrzekłam:

- A więc... A więc, jak już zostało wspomniane, parę osób z naszej klasy, weszło do pokoku chłopaków z 1b....

- Sorry, ale ci przerwę - słyszę o tym pokoju już trzeci i dalej nie wiem, po cholerę wyście tam leźli?! - warknęła, pozostswiająv swój wzrok znowu na mnie. Aha, czyli teraz znów wróciłam do łask, które dają przywilej wypowiedzi, dzięki!

- To był pomysł Rafała...

- Dobra, cofam lepiej to pytanie! - przerwała mi ponownie Izka. Nie to nie, łaski bez. A tak między nami , to Rafał wcale nie ma tylko złych pomysłów, na przykład... Dajcie mi chwilę, zaraz sobie przypomnę! Serio mówię!

- Mieliśmy tylko zrobić tym ważniakom tylko drobny kawał, ale... Potem, przez jedną wpadkę, nasza sytuacja się gwałtownie zmieniła i...

- Jaką "wpadkę"?! - zapytała mnie ostro Izka.

No i pojawia się dylemat - powiedzieć prawdę, czy skłamać? Co prawda, nie mam nic do ukrycia, ale z drugiej strony pewnie i tak mi nikt nie uwierzy... Nosz kurde! Czemu to zawsze ja nie umiem się na nic zdecydować?!

- Weronika!

O, to oznacza wojnę!!!

- Rozwaliliśmy im kibel - w końcu odpowiedziałam, przybierając nagle kamienny wyraz twarzy.

Nikt się nawet nie odezwał. Izka też dopiero po chwili wybudziła się z tego odrętwienia:

- Wam naprawdę wszystkim coś strzeliło?! Co tam się takiego złożyło, że aż tak boicie się powiedzieć prawdę?!

Odpowiedziała jej cisza i nieco niezręczne spojrzania.

- Posłuchajcie - Tu wzięła głębszy wdech. - Jeśli nie będziecie dalej w stanie opowiedzieć mi prawdziwej wersji, zostaniecie do tego zmuszeni przed panią wicedyrektor, bo sprawa jest poważna. A jak zaczniecie kręcić, tak jak teraz, co jest bardzo proste do wyłapania, ona uzna to za znak, że wy i tylko jesteście winni. Koniec kropka, ona nie ma czasu na przeprowadzenie całego dochodzenia! Jak powiecie mi prawdę, jestem pewna, że uda mi się ją jakoś okiełznać, przedstawić w nieco innym świetle dyrekcji...

- Aha, czyli jednak od razu zakłada, że jesteśmy jedynymi winnymi?! - nagle oburzył się jeden z bliźniaków.

- Nic takiego nie powiedziałam, Olaf....

- Jestem Karol - odparł wyjątkowo nerwowo, co było bardzo dziwne, biorąc pod uwagę to, że zazwyczaj to ci dwaj - Karol i Olaf byli oazą spokoju i nigdy dotąd nie przeszkadzało im, jak ktoś ich mylił. - ... i sądzę, że pani rzuca nam bezpodstawne oskarżenia! A co z tymi popierdolońcami, ha?! Oni to już są bez winy, co?!

- Karol uspokój się - w końcu odważył się odezwć Olaf. - Nic takiego nie zostało tutaj powiedziane. Przecież wiesz wina leży zawsze po obu stronach, trzeba wysłuchać ich obu i...

- Ale tutaj jest tylko nasza "strona" przesłuchiwana! Ja czuję, że to my dostaniemy po tyłkach, a tym pi...

- No to powiedz, jak było naprawdę, to przestanę tylko was osądzać! - westchnęła Izka ze zrezygnowaniem, chowając twarz w dłoniach.

- A powiem! Ale ból i świadomość tego, że pani nas tylko osądzała! To było tak - te gnoje mają zbyt wysokie mniemanie o sobie i za wysoko zadzierają nosa, a co za tym idzie mają poczucia humoru, no chyba, że mówimy o wyśmiewaniu innych!

- Chyba trochę się zagolopowałeś, bracie. Mamy przedstawić prawdziwą wersję, nie kierować się emocjami. Ja to lepiej przedstawię, za pozwoleniem...

Kurczę, mogę się dowiedzieć, co się dzieje?! Oni są mentalnie jakąś syjamską wagą, czy co?! Albo oboje są aż do rzygania obojętni, albo im coś odbija i jedem jest przesadnie nerwowy, a drugi jest jego stoickim przeciwieństwem?!

- To było tak - owszem, weszliśmy im do pokoju, wiemy, że można to wziąć za naruszenie prywatności...

- A o naruszeniu NASZEJ prywatności, to się już nie mówi, co?! - wtrącił się Karol.

- To my zaczęliśmy - odpowiedział Olaf, przewracając oczami.

- Nieprawda! - powiedzieli równocześnie Karol i Iga, ale chyba nawet na to nie zwrócili uwagi, bo zaraz potem dodali, również prawie jednocześnie: - U nas miał to być tylko nieszkodliwy żart, a oni...

- Według mnie, to wcale nie był jakoś nieszkodliwy - zaczął Olaf, ale tym razem przerwała mu TYLKO Iga:

- Aha, a więc trzymasz ich stronę?!

- Nic podobnego, bo prostu myślę racjonalnie i umieszczam siebie na ich miejscu. Mnie też by się spodobał taki "żart"...

- Zdrajca! - wrzasnął nagle Karol.

- Wcale nie...

- Trzymasz ich stronę!

- Nic podobnego, ja tylko...

- Zamknijcie się w końcu! - tym razem, to ryknęła, dotąd milcząca Izka. - Wam już naprawdę wszystkim odbiło! Normalnie nie poznaję was! Żadnego! No, moża Celiną...

Celina, gdybyście się nie domyślili, siedziała jak zwykle i cicho, jakby bała się, że jeśli coś powie, to ją porozstrzelamy, czy coś... Tak, czy siak, Celina zachowywała się chyba najnormalniej, a przynajmniej najzwyklej, z całej naszej grupy!

- No właśnie! Celina, a co ty o tym sądzisz? - wyparował Rafał.

- A-a-ale mnie przy tym nie było - odpowedziała, jąkając się tak, jak zawsze, z przerażeniem w oczach.

- Co ty gadasz? Byłaś tam przecież! Przyszłaś razem z Igą, wyciągnęliśmy was dwie z pokoju....

- Wyszła po jakimś czasie - odparła niewzruszona Iga, wzruszając ramionami.

- A-a-ale uważam, że Olaf ma rację - ku zdziwieniu wszystkich, dodała po chwili, po czym zaczerwieniła się, ponownie skrzyżowąła ramiona i się już więcej nie odzywała.

Olaf za to spojrzął na nią bardzo okrągłymi ze zdumienia oczami, jakby oznajmiła, że w piątki tańczy na rurze w klubach, ale nic nie powiedział. Tak samo zresztą, jak cała reszta obecnych. Pewnie nikt nie wiedział, czy pochwalić ją za po raz pierwszy wyrażenia zdania, czy raczej uświadomić jej, że to nie jest jakaś kłótnia, gdzie trzeba stanąć po jednej ze stron, ale no cóż - lepiej przemilczeć to i przejść do natępnej osoby, jak to zrobił Rafał:

- Dobra, kończmy już to lepiej, bo tak tylko tracimy czas - tak, to był mój pomysł tego całego kawału i to głównie ja brałem w nim udział. Biorę całą winę na siebie, więc myślę, że reszta może już iść. Opowiem całą wersję wydarzeń nawet przed dyrekcją, jeśli to będzie konieczne...

- Rafał, co ci odbiło? - spytała Izka, wytrzeszczając oczy jeszcze bardziej, niż to przed chwilą zrobił Olaf, po wypowiedzi Celiny.

- Po prostu uważam, że część z nas siedzi tu niepotrzebnie i traci następną lekcję, która zaczęła się już dziesięć minut temu. Ma paniom rację - lepiej powiedzieć prawdę. Tak będzie lepiej dla nas wszystkich - odparł, spoglądając kątem oka na mnie. Jezu, co znowu?! Nie zrobiłam przecież nic złego!

Izka widać było, że się zastanawia nad sensem jego słów i zachowania, ale w końcu podjęła decyzję. Pewnie też nie chciało jej się tu tyle z nami siedzieć, biorąc pod uwagę, że chyba miała teraz mieć zajęcia teatralne z 2a (ciekawa jestem, czy Kasia miała do nich rację, tak na marginesie...).

- No dobra, to chodź, idziemy do dyrekcji, znaczy ty idziesz, ja skoczę tylko po p. Marynowską (babka, ucząca rozszerzonej muzyki i wychowawczyni 1b) i resztę zamieszanych. Wy zaś spadajcie na lekcję i nie chcę nic słyszeć o usprawiedliwieniach - napiszę je w swoim cza...

Wszyscy się, jak na komendę, ponieśli z miejsc. No, prawie wszyscy - wszyscy poza Erniem i Zuzą! Kurdę, czemu ja zawsze muszę wychodzić na tę złą?! Nie można czasem chcieć chronić własny tyłek, bardziej, niż zrobić coś zupełnie przeciwnego?!

- Paniom... - zaczęła Zuza. Jak widać, nie można! Zwłaszcza, z tą idiotką w klasie - pewnie namówiła pana Mendę, aby też to zrobił... Chociaż, Ernie czasem też zachowuje się iracjonalnie... Czasem nawet za często!

- O co chodzi?! - odparła Izka, stojąc w drzwiach, w głośnym westchnięciem. Widzicie? Nawet ona ma już dość i chce mnieć sprawę uznaną za skończoną, a wy jej jeszcze dupę zawracacie! Normalnie zero szacunku dla zmęczonych ludzi!

- Bo, chodzi o to, że... - zaczęła Zuza, ale chyba zabrakło jej pewności, więc Ernie musiał bidulkę wyręczyć:

- ... Rafał skłamał...

Wiek mi nowość!

- Chciał tylko nas kryć...

- Nas? - spytała Izka z nieukrywaną irytacją w głosie.

- Naszą trójkę - Tym razem to.... Tak, to ja powiedziałam! Cuda się zdarzają, co? Nie no, żartuję - nigdy, przenigdy bym się nie rzuciła dobrowolnie z urwiska, czy coś (chciałam ując to metaforycznie, ale wyszło, jak zwykle), o nie - nie ma tak dobrze! Po prostu wiedziałam, że jeśli się nie przyznam, to albo wyjdę na tą złą, albo i tak wydadzą mnie moja mina i gesty, jak oni będą się poświęcać...

Wracając do tematu - Izka najpierw ze zdezorientowaniem zatrzymała swój wzrok na każym z nas, jakby szukała jakiejś karteczki na czole z napisem: "Prima Aprilis", czy coś w tym stylu.

- To prawda? - spytała, tym razem zwracająć się do, dalej stojącego obok niej Rafała.

- Tak, to nasza wina. To my i Maks weszliśmy na własną prośbę do pokoju tych idiotów z 1b. To nasza wina - odparła Zuza, nie patrząc na nikogo z nas.

- Boże, wy mnie kiedyś doprowadzicie do grobu - odpowiedziała Izka, przejeżdżając rękami po twarzy. - Chciałam tylko wiedzieć co się stało, a skończyło na szlachetnym przyznawaniu się do winy...

- A skoro już o tym mowa, to wersja wydarzeń została już dawno przedstawiona - wtrącił się Ernie.

- Co masz na myśli? - spytała Zoldi, ponownie szukając jakiejś karteczki na czyimś czole. - Która z tych absurdalnych wersji była prawdziwa?

Przez chwilę patrzyliśmy na siebie, jakbyśmy uzgadniali kto to powie na głos. W końcu, ku mojemu zdziwieniu, odezwała się Zuza:

- Wersja Niki...

Teraz już nie wiem, czy się cieszyć, że jednak miałam rację, czy martwić, bo właśnie idę do gabinetu dyrektora! Jednym słowem, GÓWNIANA sprawa z tego wszystkiego!

_______________________________________________________

No i wreszcie jest! Rozdziął, na który JA tyle czekałam xD

Czemu ja? Bo bardzo mi się spodobał ten pomysł (ach, jaka skromność, co? xD). Mam nadzieję, że wam również przypadnie do gustu ;)

Aha i dziękuję za wszysktie głosy, komentarze i wyświetlnia - jesteście kochani :D

Buziaki

Leocuddya

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top