Rozdział 44 Szachy

☾ Rozdział 44 Szachy ☽

Kryształowe Przyjęcie było wydarzeniem, które organizowała księżniczka Thana dla swoich znajomych. Nazwę wzięło od kwiatów, które zdobiły w jego trakcie stoły. Róże, które przypominały swoim wyglądem kryształy, znajdowały się w wazonie, ale też zostały przyczepione do krzeseł, a niektóre z potraw nawet nimi przyozdobiono. Demalis była oczarowana tym, jak światło igra na ich płatkach. Ten widok tak ją pochłaniał, że wręcz nie potrafiła się skupić na tym, o czym plotkowała księżniczka z przyjaciółkami. Sora znalazła się tutaj ze względu na zaproszonego księcia Esiasa. Chłopiec w odróżnieniu od kobiet nie siedział przy zastawionym ciastkami i herbatą stoliku, a na ławce, gdzie to poprawiał coś w swoim instrumencie. Było tak od samego początku. Młodzieniec nie wydawał się zbyt towarzyski.

Demalis stała niedaleko niego i podziwiała szklarnie. Z racji chłodu, który przyniósł drugi dzień zimy, niemożliwym było urządzić spotkanie na dworze. Dookoła rosły kwiaty i niskie, owocowe drzewa. Były zielone, ale Demalis dzięki Valterowi wiedziała, że o tej porze na pewno nie zrodziłyby owoców. Uzyskanie takiego efektu byłoby zbyt trudne i mogłoby zakłócić proces podtrzymywania ich stanu. Na samym środku okrągłej przestrzeni znajdował się główny stół, naprzeciwko były szklane, zdobione srebrem drzwi, a tuż obok ławka. W tle kobieta dostrzegła też mniejszy stolik, przy którym to służące Thany grały w szachy. Po drugiej stronie stał za to Axor i przez swoją poważną minę nie pasował do tego sielskiego, nieco eterycznego obrazka.

Atmosfera była przyjemna, a osoby tu obecne mogły się poczuć wolne od wszelkich trosk. W chwili, gdy to ciszę urozmaiciła gra Esiasa, wszystko wydało się jeszcze piękniejsze, a zapach cukierniczych wypieków intensywniejszy.

– Twój brat ma naprawdę niesamowity talent, księżniczko – szepnęła jedna ze szlachcianek, patrząc w stronę księcia z wypiekami na twarzy.

Esias grał dalej, zupełnie, jakby nie słyszał pochlebstw. Demalis miała wrażenie, że nigdy nie tworzył dla nich. Robił to, bo kochał muzykę, a może i była ona dla niego swoistą ucieczką od rzeczywistości.

– To prawda – przyznała z cichym westchnieniem Thana.

Wkrótce Kwiecista Księżniczka wstała ze swojego miejsca i podeszła do brata, aby położyć mu dłoń na ramieniu. Promienny uśmiech zdobił jej twarz, a wplecione we włosy świeże kwiaty wydawały się nijakie w porównaniu z pięknem dziewczyny. Demalis nie potrafiła uwierzyć, że Thana istnieje naprawdę.

– Bracie, może niech Esyld zmierzy się z Mirą w szachy? – zaproponowała, odgarniając platynowy kosmyk włosów za ucho. Wtedy uniosła wzrok też na Sorę. – Nie czuj się zmuszona, jeśli nie chcesz – poprosiła. – My jemy i bawimy się, a ty tutaj biedna stoisz. Należy ci się chwila rozrywki – dodała.

Esias spojrzał na Demalis.

– To tylko i wyłącznie jej decyzja – uznał młodzieniec.

Czekali, a Sora nie potrafiła w pełni zapanować nad swoją mimiką. Uśmiechnęła się i dygnęła.

– Chętnie skorzystam, wasze wysokości – wyznała.

Szachy od dawna widziała jako rozrywkę i miała z nimi masę dobrych wspomnień. Pamiętała, jak w ramach wyostrzenia myślenia, grywała w nie z Fasco. Nauczyciel prawie zawsze wygrywał, udzielając jej rad i ostrzeżeń. Szanowała go, nawet jeśli wiedziała, że był bardzo bezlitosnym człowiekiem. Na swój sposób widziała w nim nieco ojca. Nie zastąpiłby nigdy Adonisa, ale zdołał zapełnić pewną lukę w jej sercu.

Bez lęku skierowała się w stronę grających służek. Od razu zrobiono jej miejsce, a Thana wraz z koleżankami zbliżyła się zainteresowana. Rozgrywki musiały być atrakcją również dla nich.

– Mira rzadko przegrywa, ciekawe, jak nowa sobie poradzi – mruknęła jedna ze smoczyc, kryjąc twarz za eleganckim wachlarzem.

– Jestem pewna, że to będzie ciekawy mecz – stwierdziła Thana, posyłając Demalis ciepły uśmiech. – Esyld jest niezwykle mądrą i ułożoną kobietą. Jestem wdzięczna, że ktoś taki opiekuje się moim bratem – dodała.

Słowa były miłe, ale i stanowiły pewnego rodzaju ochronny płaszcz. Esyld pochyliła głową.

– Dziękuję za wiarę, wasza wysokość.

– Esyld wygra – rzekł niespodziewanie Esias, a głowy wszystkich odwróciły się w jego stronę.

Demalis spojrzała mu prosto w oczy.

– Wygra – powtórzył. – Wiem to.

Thana klasnęła w dłonie, a jej granatowa sukienka zafalowała.

– Widzisz, Mira? Trafiła ci się w końcu godna przeciwniczka – uznała.

Siedząca przed Demalis kobieta, uśmiechnęła się lekko.

– Niezmiernie mnie to cieszy, moja pani – odparła i spojrzała na Demalis, wyciągając ku niej dłoń. – Mira Askart, osobista służąca księżniczki Thany.

– Esyld Ren, służąca księcia Esiasa – odparła, ściskając rękę Miry.

Nie widziała w oczach przeciwniczki wrogości, więc do rozgrywki podeszła ze spokojem. Wkrótce po rozpoczęciu gry Demalis zrozumiała, że niezwykle jej takiej rozrywki brakowało. Może dla niektórych to było tylko nudne przesuwanie pionów w kształcie smoków, ale dla niej każdy ruch był przygodą. Mira mogła znaleźć to, co jej umknęło, a takie intelektualne starcie było wprost odświeżające.

Nie pracowała już jako dyplomatka, więc nie dyskutowała już z możnymi, kupcami, czy też innymi istotnymi osobistościami. Sądziła dotąd, że akurat z tym elementem życia łatwo byłoby jej się pożegnać, ale w tej chwili uświadomiła sobie, że kochała właśnie te słowne labirynty, których rozwiązanie wymagało spokoju i rozumu.

Thana i jej koleżanki obserwowały mecz szachowy w ciszy, przypatrując się to ruchom jednej i drugiej. Demalis straciła rachubę, dając z siebie po prostu wszystko. Nieświadoma tego, jak wielkie poruszenie wywołuje to starcie. Plansza pustoszała, a na twarzach zawodniczek widoczna była determinacja. Nic poza grą się dla nich nie liczyło.

W końcu nastał koniec, a Demalis uniosła wzrok, aby spojrzeć w stronę Miry. Ta uśmiechała się i wyciągnęła dłoń.

– To był wspaniały mecz – rzekła, a Sora pokiwała głowa, ściskając jej rękę.

– Tak, dziękuję.

– To było wspaniałe – przyznała Thana. – Gratuluję zwycięstwa, Esyld – dodała uprzejmie.

Demalis wstała, aby dygnąć i podziękować. Wtedy dostrzegła, że książę się w nią wpatruje i skinął lekko głową. Nawet nie spostrzegła, kiedy młodzieniec przestał grać. W trakcie rozgrywki potrafiła myśleć tylko i wyłącznie o niej.

– Mówiłem, że wygra – zauważył.

Kwiecista Księżniczka pokiwała głową.

– Twój osąd był niezwykle trafny – zgodziła się bez wahania.

– Te służące, wasze wysokości, są nie tylko piękne, ale i niezwykle mądre. Nie wiem, czy sama byłabym w stanie grać tak, jak one – przyznała jedna ze szlachcianek, podążając za księżniczką, gdy to wracała na swoje miejsce.

– To prawda, nie wpadłabym na połowę ruchów, które wykonały – dodała inna.

Wszystko wróciło do stanu z wcześniej, ale Demalis, pomimo tego, że była przez moment rozrywką dla innych, czuła się szczęśliwsza. Może to było tylko chwilowe, ale potrzebowała takiego oddechu, jaki gwarantowało jej przyjęcie.

– Ci, którzy znajdują się blisko nas to zawsze niezwykle uzdolnione osoby – odparła Thana, a Mira od razu nalała jej wody do filiżanki.

Esias spojrzał na swoje skrzypce, a Demalis wróciła na swoje miejsce tuż obok niego.

– Już drugi dzień zimy... – mruknął chłopiec, przykuwając uwagę wszystkich.

– Martwisz się urodzinami Pana Głębin? – zapytała Thana, a jej trzy towarzyszki nieco nerwowo sięgnęły po ciastka.

Demalis pamiętała, że mąż Isry Argenis obchodził urodziny dwudziestego siódmego dnia zimy. Nikt nie wiedział, czy była to jego prawdziwa data urodzenia, czy też nie. Z tej okazji urządzano bal i żaden kraj nie odważyłby się tam robić problemów. W trakcie tych kilku godzin nawet wrogowie musieli zacisnąć zęby i milczeć, bo nikt nie chciał narazić się na gniew Pana Głębin.

– Nie – odparł cicho. – Myślę o tym, jak piękne będzie wtedy to mroczne niebo.

Zapanowała cisza, którą przerwało szczebiotanie koleżanek Thany. Rozmawiały o rzeczach trywialnych, jak i męstwie braci, którzy wyruszyli na wojnę. Żałowały nawet, że same nie podążyły ścieżką miecza. Demalis jednak widziała, że księżniczka jest dość zamyślona i spięta. Było tak od chwili, gdy usłyszała słowa brata, który teraz przyglądał się skrzypcom.

Coś się za jego słowami kryło, a Sora nie miała pojęcia, co takiego.

» ✧ «

Tego wieczoru, gdy to znalazła w skrytce wiadomość i wróciła do pokoju, aby ją odczytać, poczuła się zagubiona. To nie była już informacja, którą mogłaby jakoś zmienić. Siedziała na łóżku, wpatrując się w zwitek z niedowierzaniem.

Król spotka się 4 dnia zimy z hrabią Angelo. Ten, zgodnie z rozkazem, przygotował już dla niego zatrute wino. W ciągu kilku następnych dni stan Argenisa się pogorszy.

Zacisnęła szczękę, wiedząc, że wspomniany trunek nie jest po prostu trucizną, co wzmocnieniem tej z wcześniej. Nie miała pojęcia, jakie paskudztwo podano Keonowi, jeśli dalej w jakiś sposób tkwiło w jego organizmie. I czuła się winna, chociaż tak naprawdę ją wykorzystano. Teraz stała przed o wiele poważniejszym problemem.

Musiała wybrać, czy w jakiś sposób doniesie oblubieńcowi o truciźnie, czy to przemilczy.

Odpowiedź była oczywista. Decydując się na zachowanie tego sekretu, przyłożyłaby rękę do tej intrygi. Może ostatecznie by się nie powiodła, król miał degustatorów, ale do końca życia wyrzucałaby sobie, że w chwili, gdy mogła coś zrobić, zrezygnowała choćby z próby. Komplikacje pojawiały się, gdy myślała o sposobie. Stawiając się przed Keonem pozbawiłaby się swojego przebrania. Musiała znaleźć metodę na przekazanie wiadomości po cichu.

Uniosła głowę, mnąc papier w swojej dłoni. Musiała go oddać, ale przede wszystkim...

Tknęło ją. Znalazła rozwiązanie i miała pomysł, jak przekazać wiadomość.

↝ CDN ↜

Demalis dalej knuje, a Esias swoje wie. Powiem wam, że uwielbiam interakcję tej dwójki. Kojarzą mi się z takim uroczym rodzeństwem.

Miłego dnia!

Tiktok: @_malinka519_

Instagram: @qitria

Data pierwszej publikacji: 25.11.2024

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top