Rozdział 39 Zaszczyt

☾ Rozdział 39 Zaszczyt ☽

Od pamiętnego spotkania z Esiasem minęły dwa dni, a Demalis wciąż miała gdzieś z tyłu głowy to, co się wydarzyło. O wiele mniej interesowała ja kwestia obecności dyplomatów Isterii, bo chociaż nie wiedziała, co dokładnie zaszło, to przypuszczała, że chodziło o jakąś umowę. Lucius od dawna przyjaźnił się z władzami tego kraju, więc próba uzyskania gwarancji braku ingerencji była rozsądnym posunięciem. Sora nie miała za to sił myśleć o kontrze, którą król Yanny musiał podjąć już dawno temu. Westchnęła ciężko, prostując się z grymasem. Kręgosłup już ją bolał, a miała przed sobą jeszcze obowiązek zamiecenia jednego z korytarzy i ukończenie pracy w ogrodzie.

– Przynieść ci coś stamtąd? – zagadnęła, widząc, że ogrodnik spogląda w stronę pomieszczenia gospodarczego.

Valter pokręcił głową, a jego blond loki lekko zafalowały. Właśnie kucał przed żelaznym wiadrem i mieszał w nim wszystko, aby powstała substancja, którą później należało podlać jeden z bardziej marniejących krzewów.

– Nie, nie. Wszystko mam. Zastanawiałem się po prostu, czy... – zawahał się, zaciskając usta. – Opowiesz mi o zdarzeniu z księciem? – wypalił na jednym tchu.

Demalis dość prędko zorientowała się, że Valter lubił plotki i informacje. Nie tylko, bo był również bardzo przyjazny i uprzejmy. Mówił jednak o tak wielu sprawach, że o niektórych nie mógłby wiedzieć ktoś, kto w ogóle się nimi nie interesował. Rozmowy z nim były bardzo korzystne, podobnie jak cała znajomość, ale smoczyca nie chciała patrzeć na tego człowieka jedynie, jak na narzędzie. Faktycznie go też lubiła.

– Jasne, nie musisz następnym razem się wahać – zapewniła. – W końcu... Traktuję cię, jak przyjaciela. Wśród służby mało kto mnie lubi – podsumowała.

Demalis specjalnie użyła nieco bardziej podniosłych słów. Czuła do mężczyzny sympatię, ale oczywiście nie mogła też sprawić, aby to on przestał ją lubić. Drobne komplementy były jak najbardziej właściwym wyborem.

Valter uśmiechnął się i dmuchnął, chcąc, aby denerwujący go kosmyk się przesunął.

– Nawet nie wiedzą, co tracą – skomentował. – Niby ich rozumiem, każdy chciałby mieć wsparcie nadzorczyni, ale ty sama jesteś też ciekawa. Nie tylko z wyglądu, ale i charakteru. Słyszałem, że ostatnio wyrzucono kogoś, kto zasnął w kantorku – parsknął. – Ciebie z taką sytuacją nie potrafię sobie wyobrazić. Wydajesz się zbyt zaangażowana... No, ale mieliśmy mówić o księciu – zauważył.

Ogrodnik wziął do ręki jedną z roślin, przesunął po niej palcami i przymknął oczy. Moment później dziwna, bladożółta trawa trafiła do wiadra.

– Wyrywałam chwasty, gdy to pojawił się książę i jego zwierzak. Jego wysokość poprosił, abym obok niego usiadła i zaczął grać. Pięknie – przyznała.

Mężczyzna zaczął mieszać zawartość wiadra kijkiem, słuchając.

– Gra księcia wydaje się zawsze nie z tej ziemi – zgodził się chętnie. – Mówi się, że wykłada w nią własne siły życiowe, a nawet, że poprzez muzykę przeczuwa to, co nadchodzi – opowiedział. – Niektórzy w to wierzą, inni nie. Podobno książę sporo wie, a przecież rzadko kiedy w ogóle bierze udział w życiu dworu. Nawet podczas przyjazdu dyplomacji nie zamierzał uczestniczyć w bankiecie.

Demalis drgnęła, przypatrując się mieszającemu ogrodnikowi z zainteresowaniem.

– Zawsze mógłby wiedzieć to wszystko od sług albo szpiegów – spostrzegła.

– Tak, mógłby – zgodził się bez wahania Valter. – Ale to też byłoby nieco dziwne. On nie wygląda na zainteresowanego takimi rzeczami. Z drugiej strony, jakby potrafił robić takie rzeczy z muzyką, to ród Argenisów miałby trzy niezwykłe osoby. Z pewnością wielu już im zazdrości, a co dopiero wtedy – zauważył.

Thana była zainteresowana tym, co mówił jej brat, więc mogło coś w tym być. Dlaczego jednak grał, jeśli muzyka go osłabiała? Demalis nie potrafiła tego zrozumieć, a zamiast się domyślać, zdecydowała po prostu spytać.

– Książę zawsze mdleje podczas gry? Więc może powinien już tego nie robić? – zasugerowała i się rozejrzała.

Niedobrze by było, jakby ktoś zauważył, że obgadują królewską rodzinę. Zadrżała, poprawiając swój strój.

– Co ty – parsknął, kończąc mieszanie. – To zdarza się rzadko. Książę może i od dziecka jest słaby, ale grać potrafi dłużej od niejednego grajka. Omdlenie musiało być spowodowane czymś innym. Może nie jadł zbyt dobrze, kto tam go wie – wzruszył ramionami i uśmiechnął się szeroko. – No, zabierajmy się do pracy, krzew sam się nie uratuje – podsumował.

Sora pokiwała głową, od razu chcąc podnieść wiadro, ale powstrzymał ją przed tym. Valter coraz częściej i chętniej robił takie rzeczy za nią. Doceniała to, wiedząc, że taka drobostka była niewybrażalną ulgą dla jej kręgosłupa.

» ✧ «

Po zakończeniu obowiązków kobieta planowała udać się na odpoczynek. Potrzebowała go, bo ciało wręcz krzyczało ze zmęczenia, a jej brakowało motywacji, aby się przekonywać, że jeszcze nieco wytrzyma. Do kolacji zostało około pół godziny, więc miała trochę czasu dla siebie. To było takie dziwne, że początkowy brak wiedzy i zrozumienia dla wielu z mechanizmów pracy służącego, teraz przerodził się w faktyczne umiejętności. Dzięki nim mogła działać szybciej i sprawniej.

– Esyld! – zawołał ktoś za nią, a ona od razu się odwróciła.

Niemal natychmiast oczy Demalis zauważyły ciemne włosy Aroni. Dygnęła przed nią.

– Czy coś się stało? – zapytała uprzejmie, licząc, że nie będzie to nic czasożernego. Naprawdę chciała odpocząć.

Aronia pokręciła głową.

– Nie, po prostu nadzorczyni cię wzywa – odparła z lekkim uśmiechem. – Nie martw się, to nic strasznego – zapewniła.

Więc wiedziała. Demalis od razu skinęła głową.

– Nie uchylisz mi rąbka tajemnicy? – zagadnęła, świadoma, że zawsze jest warto próbować.

Służka pokręciła głową.

– Nie ma mowy, leć – rzuciła.

Pozostało wykonać polecenie i spróbować domyślić się, o co chodzi. Demalis starała się przeanalizować swoje działania, doszukując błędu. Robiła to, nawet jeśli Aronia zapewniała, że to nic złego. Wolała przewidzieć każdą możliwość. Zresztą, na dobre wieści i tak nie miała pomysłu.

Pokój nadzorczyni znajdował się w pobliżu kwater kobiety, więc i tak jej trasa nie uległa zbyt sporej zmianie. Ze spokojem przemierzała zamkowe korytarze, rzucając ukradkowe spojrzenia mijanym sługom i żołnierzom. Powinna się nim przyglądać, a i na dniach sprawdzić odkrytą skrytkę.

W końcu dotarła do komnaty Kaisy i weszła do środka bez pukania, aby już na wstępnie lekko się ukłonić.

– Wzywałaś mnie, nadzorczyni – zauważyła.

Do niedawna pukała, czekając na pozwolenie, ale Kaisa poinformowała Demalis, że ma wchodzić do środka zawsze, gdy jest oczekiwana. Jedynie, gdyby przyszła sama z siebie, powinna poczekać. Miała się nie bać, że zostałaby w pokoju sama, bo drzwi były zamykane. Było to dość wygodne rozwiązanie.

Kaisa nie siedziała, jak to zwykle bywało, przy biurku, a stała przy jednym z oprawionych rysunków. Odwróciła się, słabo uśmiechnęła i pokiwała głową.

– Wzywałam – zgodziła się. – Chciałam cię pochwalić – przyznała, kierując w stronę krzesła, na którym ostatecznie usiadła. – Aronia, jak i kilka innych osób chwalą sobie twoją pracę i zaangażowanie. Dowiedziałam się również, że pomogłaś księciu, a to dobrze wróży twojej zamkowej karierze. Uznałam, że cię nagrodzę – przyznała. – Będziesz służyć podczas podwieczorku królewskiego rodzeństwa, który odbędzie się za dwa dni.

Demalis od razu wyczuła na sobie badawcze spojrzenie kobiety. Przyjemny wystrój nie współgrał z poważniejszą atmosferą. Kobieta doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że to nie była tylko nagroda. To był test, którego oblanie oznaczałoby koniec wszystkiego, co obecnie osiągnęła. Forma, w jakiej się odbywał, dowodziła sporej wiary i zaufania ze strony starszej. Przejście go mogłoby Demalis faktycznie pomóc. Jednak nie chodziło tylko o to.

Stykała się z Keonem w ostatnim czasie, ale bycie tak blisko przez tak długi czas wydawało się jej dziwne i agonalne. Sam jego widok wywoływał w niej wiele sprzecznych emocji, a teraz miałaby stać i na niego patrzeć, aby być gotową służyć zarówno jemu, jak i księżniczce i pozostałym książętom.

Może i właściwym byłoby odmówić, stwierdzić, że nie jest się gotowym na tak wielki honor, ale byłaby to tylko forma ucieczki. Za to ona obiecała sobie, że przestanie tchórzyć i weźmie los we własne ręce. Potrafiła odnaleźć metodę wobec szpiegów, zdradzić ojczyznę, a teraz miał ją powstrzymać podwieczorek? Robiła to dla Keona, więc nie powinna od niego uciekać.

Z lekko zaciśniętymi wargami, Demalis skłoniła się i przymknęła oczy.

– To zaszczyt, nadzorczyni. Nie zawiodę – obiecała.

Kaisa pokiwała głową, słabo się uśmiechając.

– Wierzę, gdyby było inaczej, nie otrzymałabyś tej propozycji – zauważyła i machnęła ręką, aby dać kobiecie znak, że mogła odejść.

↝ CDN ↜

Ten rozdział jest krótszy, więc uznałam, że fajnie będzie go dorzucić do tego poniedziałkowego. Miłego dzionka każdemu <3

Szykujecie coś na Halloween, czy raczej podchodzicie do jutra całkiem na spokojnie?

Twitter: @___Mefi___

Instagram: @qitria

Data pierwszej publikacji: 30.10.2024

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top