Rozdział 33 Spotkanie strapionych

☾ Rozdział 33 Spotkanie strapionych ☽

Marzenia senne od zawsze były dziwną materią. Potrafiły ucieleśniać zarówno pragnienia, jak i lęki duszy i nikt, nigdy nie zdołał pojąć, w jaki sposób działają. Sugerowano, że sny to znaki, przestrogi bądź metoda tortury, jaką poddaje kogoś własny umysł.

Mało kto pamiętał moment zaśnięcia. Z Demalis nie było inaczej. Gdy uniosła powieki, początkowo ujrzała jedynie ciemność. Dookoła szumiał wiatr, ale nie było jego źródła. Z każdą jednak sekundą otoczenie nabierało kształtów, chociaż ich kontury były rozmyte, zupełnie, jakby jej umysł nie mógł się zdecydować, co powinna widzieć. W końcu drgnęła, a do jej świadomości dotarł fakt, że znajduje się w mrocznej komnacie, której ściany ledwie dostrzega.

Doskonale za to widziała przedmiot, który stał przed nią. Było to olbrzymie, trzymetrowe zwierciadło o złotej ramie, którą zdobiły formy trzech smoków. Te unosiły skrzydła, jakby były gotowe do lotu. Rzecz, pomimo dość zwyczajnego wygląd, emanowała potężną aurą. Demalis dostrzegała w tafli swoje odbicie, które co chwila ulegało zmianie. Raz była sobą, a raz Esyld, którą udawała. Zielone oczy zmieniały się w szare i po chwili powracały do oryginalnej barwy.

Ciało smoczcy zadrżało, gdy to wyczuła opanowujący ją zewsząd chłód. W dziwnej salce było zimno, a w powietrzu unosił się zapach kurzu. Pomimo odruchu potarcia ramion, ani drgnęła, wciąż tępo wpatrując się we własne odbicie. Myśli przychodziły powoli, a w ustach pojawił się nieprzyjemny słodkawy posmak. Coś w niej chciało się odwrócić, spojrzeć za ramię, ale miała zbyt słabą wolę, aby przestać przypatrywać się własnemu odbiciu. I chociaż tafla zdradzała to, co było za nią, Demalis nie potrafiła tego przyuważyć.

– To ty?

W mroku rozbrzmiał cichy, ale jakże znajomy głos. Wystarczył, aby Demalis gwałtownie odsunęła się od przedmiotu i zadrżała jeszcze bardziej z zimna. Nie chciała się odwracać, ale jej ciało uczyniło to samo. Czuła się tak, jakby to nie do końca było w jej władaniu. Zupełnie, jakby ktoś otoczył ją niewidzialnymi sznurkami i pociągał za nie, jakby była marionetką. Czynił to jednak tylko wtedy, gdy chciała zrobić coś, co mu nie odpowiadało.

– Muszę mieć omamy – odparła cicho.

Poczucie winy było czymś straszny, a gdy dołożyć do tego tęsknotę, powstawała wręcz zabójcza mieszanka. Pragnęła poznać swojego oblubieńca i czekała na to przez tyle lat, a gdy już otrzymała ku temu szansę, to nie tylko prędko ją straciła, ale i go skrzywdziła.

To, co Demalis uważała za omamy, nabrało wyraźnego kształtu, gdy mężczyzna opuścił gąszcz mroku. Keon wpatrywał się w nią, a jego brązowe tęczówki wydawały się zamyślone i nieufne. Tylko one zdradzały, że wcale nie był tak spokojny, jak sugerowała mimika jego twarzy. Dumna sylwetka nie wyglądała jednak tak, jak na co dzień. Nie z racji wrażenia, a ubioru. Dotychczas Demalis widziała partnera w eleganckich szatach bądź ciemnych strojach, których używał w ramach przykrywki. Teraz jednak król miał na sobie białą, prostą koszulę i spodnie. Dotarło do niej, że ona sama ubrana jest w to samo.

Okropne języki strachu opanowały umysł Demalis, gdy to wpatrywała się w twarz oblubieńca i chciała uciekać, chociaż jej ciało nie zamierzało ani drgnąć.

Keon w tym czasie zbliżył się jeszcze bardziej, unosząc powoli dłoń, którą czule złożył na jej policzku. Przesunął po nim palcami, milcząc.

– Od teraz będziesz mnie dręczyć nawet w snach? – wyszeptał.

Demalis wpatrywała się w brązowe tęczówki smoka i z każdą chwilą coraz bardziej pragnęła uciec spojrzeniem.

– To ty mnie dręczysz – wyszeptała i niespodziewanie uderzyła go w dłoń.

Chciała mu wszystko wytłumaczyć, ale nie w... śnie? To był sen? Nie... Tak... Demalis rozbolała głowa, gdy ospałość i dezorientacja próbowały walczyć z uderzającą ją coraz bardziej świadomością.

To nie może być...

Instynkt kazał jej wzlecieć, oddalić się, aby mogła połączyć ze sobą wszystkie kropki. I tak też zrobiła. Przemiana w smoka nie była rzeczą bolesną. Wręcz należała do tych przyjemnych. Chwila, w której porzucano ludzką powłokę, była nie do opisania. Zupełnie, jakby ktoś zrywał twoje kajdany, a dusza, która dotąd zmuszona była przebywać w zastępczej i słabszej formie, w końcu miała okazję skonsolidować się w to, czym była pierwotnie.

Demalis od dawna nie przyjmowała swojej prawdziwej formy, stąd zapomniała o tym, jak przyjemne to było. W takiej chwili smok mógł myśleć tylko o jednym. O tym, dlaczego nie wracał do swojego oryginalnego ciała częściej. Główną przyczyną było to, że w formie człowieka prościej było znaleźć schronienie. Mówiło się, że smoki nauczyły przyjmować się taką postać w akcie szacunku dla wyśmienitego przeciwnika, ale Demalis sądziła, że krył się za tym też inny powód. Głównie powiązany z wygodniejszym funkcjonowaniem na Powierzchni.

Smoczyca poderwała się do góry, a jej dziesięciometrowe ciało pomknęło w ciemności bez lęku. Gdy tylko zbliżyła się do mroku, dookoła zamigotało światło, które niczym subtelna pieszczota przesunęło się po jej ciemnofioletowych łuskach. Poruszyła ogonem, który był zakończony delikatnym szpicem i rozpostarła bardziej skrzydła, uwydatniając ich gładkość i prostą budowę.

Pomknęła, a Keon przez dłuższą chwilę po prostu stał.

Demalis leciała w nieznane, aż do jej uszu dotarł cichy ryk. Przyśpieszyła, rozpoznając w nim znak rozpoczęcia łowów. Smoki ceniły siłę, a ucieczka od kogoś, kto miał być silniejszy od ciebie, była jak jasna prowokacja. Mogła zawrócić, zgiąć łeb, ale nie chciała tego robić.

To w końcu był...

Nie.

Na moment zapomniała o wniosku, który wcześniej zamigotał jej w głowie. To nie musiał być po prostu sen. Przyśpieszyła lotu. Nie zamierzała wyginać pyska, aby spojrzeć na smoczą postać partnera, ale ostatecznie ciekawość zwyciężyła z rozsądkiem. Nie od razu go dostrzegła, bo Keon wcale nie leciał prosto. Zamiast tego zjawił się z boku, zmuszając smoczyce do wykonania piruetu w powietrzu, aby zwiększyć między nimi dystans.

Otoczenie się zmieniło, a zamiast ciemności otoczyło ich pozbawione chmur niebo. To tam, w promieniach słońca Demalis dostrzegła, że Keon jest od niej większy o około cztery metry. Złote oczy błyszczały już z daleka, dodając całej jego postaci animuszu. Zakończone ostrymi wyrostkami skrzydła za to zdawały się być straszliwą bronią. Słyszała, że władca Orinii był w stanie ciąć nimi swoich wrogów, ale to, co zachwyciło ją najmocniej to ciemnobrązowe łuski.

To jedną z nich dał jej Keon w dniu poznania. Ten mały przedmiot przez lata był dowodem obietnicy, że jeszcze kiedyś się spotkają. Smok wydał z siebie pomruk, jakby zachęcając Demalis do porzucenia lotu.

Smoczyca zaryczała i niczym suseł zanurkowała w dół, zauważając, że lata nad pokrytą różnorodnym kwieciem łąką. Nozdrza się jej rozszerzyły, gdy wyczuła przyjemny zapach. Nęcił i kusił, aby zbliżyć się do jego źródła, ale Demalis nie uległa.

Leciała dalej, odnajdując w pogoni rozrywkę. Może i zrodził ją strach, odruch, ale teraz... Samo uczucie wiatru, który przesuwał się po jej skórze, było przyjemne.

Zawróć.

Natychmiast.

Osoby, jak ona rzadko nie słuchały rozsądku. W roli dyplomatki tylko spokój i rozwaga gwarantowały życie. Czasami należało udawać ślepca, a innym razem być o wiele bardziej spostrzegawczym. Wiedziała, że im dłużej ucieka, tym bardziej rozbudza w silniejszej bestii instynkty. Keon mógł pozwolić jej na wiele, ale wciąż był królem. Prowokowanie go nie było mądre. Tylko czy w śnie zawsze było się mądrym?

Keon ryknął po raz kolejny, a Demalis wiedziała, że to było ostrzeżenie. Zrobiła kolejny piruet, wpadając w jeden z obłoków. Smoczy łeb towarzysza minął ją o cal. Domyśliła się, że chce ją zmusić do lądowania. Smok mógł zostać ranny podczas upadku z nieba, ale nie byli aż tak wysoko, aby twarda nawierzchnia okazało się dla niej groźne.

Oboje byli zwinni, ale z racji mniejszych gabarytów Demalis mogła pozwolić sobie na szybsze zrywy niż smok. Różnica była niewielka, ale wystarczająca, by zyskała przewagę.

Obiecałam, że przy następnym spotkaniu wszystko mu opowiem.

Wniosek, a także wspomnienie w końcu wyrwało się na wierzch, odrzucając na bok to, co powodowały okoliczności. W jednej chwili Demalis zamarła, tracąc rachubę tego, gdzie jest i kim jest. Wszystko się pomieszało, zupełnie, jakby ktoś splątał ze sobą dwa łańcuszki. Jeden reprezentował senność, drugi rzeczywistość.

To nie jest zwykły sen.

Słowa nauczyciela łączyły się w układankę, a Demalis przeszedł po raz kolejny zimny dreszcz. Tym razem jednak myśl nie uciekła jak wcześniej. Przyczepiła się do niej niczym rzep i nie chciała puścić.

Smoczyca przestała zwracać uwagę na swoje otoczenie, a pędzący za nią smok to wykorzystał. W jednej chwili ciemnobrązowy pysk uderzył w bok Demalis, a ta z racji wewnętrznego chaosu, utraciła równowagę. Spadała, chociaż w każdej chwili mogła poruszyć skrzydłami, aby się wznieść. Nie zrobiła tego, patrząc na smoczą sylwetkę, która była tak blisko.

Uderzyła o ziemię, co wywołało z jej gardła bolesny pomruk. Nie było to jednak tak uciążliwe, jak smocza łapa, która spoczywała na jej szyi. Druga za to znalazła się na jej skrzydle. Odruchowo chciała chapsnąć Keona, ale ten przycisnął ją mocniej, wydając z siebie ryk.

Ciepły piasek parzył smocze łuski, a serce w piersi zabiło mocniej. Mogła zdecydować, czy chce się podporządkować, czy też próbować walczyć. Smoki były z natury waleczne i podziwiały siłę. W rezultacie była w rozterce. Instynkt nakazywał próbować, ale... to, co znało rzeczywistość, szeptało o tym, że pora odpuścić.

Poruszyła pyskiem po raz kolejny, a narastający nacisk lekko ją przydusił. Zamachnęła się łapą, ale wtedy naciśnięto na skrzydło. Ktoś taki jak Keon z łatwością mógłby połamać smoczycę, a jednak tego nie robił. Dominował, jak król powinien to robić, ale obchodził się z nią delikatniej. Dostrzegała to, a więc ostatecznie odpuściła. Przestała się poruszać, czekając. Nie mogła się zmienić, wrócić do formy, którą porzuciła, bo w tej sytuacji skończyć mogłoby się to przypadkowym zgnieceniem.

↝ CDN ↜

1 października... No to pora rozpocząć oficjalnie mój rok szkolny! XD Studia psychologiczne czekają. Czy się nieco stresuję? Tak, ale trzeba być dobrej myśli.

Miłego dnia kochani!

Twitter: @___Mefi___

Instagram: @qitria

Data pierwszej publikacji: 01.10.2024

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top