Rozdział 31 Pawilon

☾ Rozdział 31 Pawilon ☽

Przez pierwsze dni harmonogram i obowiązki Demalis nie różniły się od tych, jakie otrzymywała reszta adeptów. Wiedziała, że kilkanaścioro osób już odpadło i z każdym dniem było o takowe wykluczenie prościej. Służące podnosiły poprzeczkę, wymagały coraz więcej i posyłały początkujące osoby do trudniejszych prac. Nie pozwolono sobie rzucić nikogo na głęboką wodę, bo mogłoby to rodzić problemy, ale dbano, aby nikt nie stał w miejscu i stale się rozwijał.

Demalis poza obowiązkami i lekcjami, była wzywana do pokoju Kaisy, gdzie pomagała jej w dokumentach i dbała o porządek. Zarządczyni pałacowych sług mieszkała w dość skromnym, małym pokoiku o ścianach wyłożonych różową tapetą. Meble wykonano z jasnego, kremowego drewna i nie było ich wiele. Szafa, jednoosobowe łóżko z białą, pozbawioną ozdób pościelą, biurko i krzesło. Ścianę na lewo od wejścia zdobiły stare obrazy i dziecięce rysunki, które oprawione w ramkę. Pomieszczenie miało kształt prostokąta i unosiła się w nim woń mydła.

– Przyniosę pani kolację – zaproponowała Demalis, kończąc ścierać kurze z ramy obrazu.

Ciekawość nie była najlepszą z cech służącej, ale Sora była dyplomatką i nie potrafiła się powstrzymać przed ukradkowym sprawdzaniem zawartości dokumentów, nad którymi Kaisa spędzała tak wiele czasu. Nie było w nich nic niespodziewanego. Wykazy wydatków, zgłoszenia służących, stany przedmiotów i plany wizyt bądź uroczystości. Pomimo trywialnych tematów, ogarnięcie tych wszystkich kwestii i zadbanie, aby wszystko było wykonywane na czas, było godne podziwu.

Smoczyca uniosła wzrok na Demalis i uśmiechnęła się, odgarniając siwe włosy za ucho.

– Ty też powinnaś jeść, Esyld. Jesteś chudsza, niż zapamiętałam – zauważyła Kaisa.

Kobieta w żółtym stroju otworzyła usta, pragnąc odpowiedzieć, a w tym samym momencie do pomieszczenia wbiegła zdyszana Aronia. Widoczne na jej twarzy przerażenie i emocje wystarczyły, aby zarządczyni nie skrytykowała jej za to nagłe wtargnięcie. Zamiast tego się napięła.

– Co się dzieje? – zagadnęła Kaisa.

Aronia wzięła głębszy wdech i zacisnęła usta.

– Za-Zarządczyni, tra-tragedia – zaczęła, lekko dysząc, ale prędko uspokoiła swój oddech. – Broszka księżniczki Thany niespodziewanie zniknęła, możliwe, że ją skradziono, a jeśli nie znajdziemy jej do czasu powrotu Krwawego Księcia, to ten rozpocznie swoje dochodzenie i... – umilkła, przełykając z trudem ślinę.

Demalis pojmowała źródło strachu Aronii. Kradzież była poważnym przestępstwem, a Laith nie należał do najdelikatniejszych osób.

Kaisa zacisnęła usta, wstając. Demalis się nie poruszyła.

– Esyld, dołącz do jednej z grup poszukujących – nakazała starsza.

Sora chwyciła za rąbek żółtego stroju i delikatnie się skłoniła, wychodząc. Na korytarzu panował popłoch. Służący dzielili się na grupy, a część z nowicjuszy miała nakaz pozostać w swoich pokojach. Dookoła padały rozkazy, a Demalis niczym cień przeszła w stronę znanej sobie z widzenia sługi w granatowym stroju. Skłoniła się.

– Zarządczyni nakazała mi pomóc w poszukiwaniach.

Mężczyzna spojrzał na nią posępnie i skinął głową. Dziewczynie wybranej przez Kaisę nie mógł zabronić udziału.

– Pójdziesz do różanego pawilonu i sprawdzisz go. Księżniczka Thana lubi tam przebywać – rzekł, rozkazując Demalis.

Jedna ze służących obok zmrużyła powieki.

– Mówiłam, że już tam byłam.

– Nie zaszkodzi sprawdzić ponownie – uciął.

Demalis nie zamierzała się wypowiadać, ale swoje pomyślała. Uważała, że sługa specjalnie posyłał ją w to samo miejsce, nie chcąc sprzeciwić się zarządczyni, ale i nie miał zamiaru, powierzyć jej istotniejszego zadania. Skłoniła się lekko.

– Zgodnie z rozkazem.

Po potwierdzeniu nie ruszyła od razu do celu. Zbliżyła się za to do zawieszonej na jednej ze ścian kwater służby mapy zamku. Ta skupiała się na korytarzach i rozmieszczeniu pokoi, pomijając tajemnice budowli. Rozsądne, a i pomagało nowoprzybyłym służącym wyuczyć się dróg bez zbędnego męczenia starszych pracowników.

Demalis starała się zapamiętać drogę, ale nie to ją interesowało najbardziej. W całym tym hałasie starała się znaleźć informacje, które mogłyby rzucić nieco światła na zdarzenie i obecną sytuację.

– Nie rozumiem, dlaczego myślą, że to kradzież – powiedział ktoś.

– Podobno na łóżku księżniczki znaleziono dziwny kwiat, więc najwyraźniej ktoś tam był – odparła inna osoba.

– Kwiat? Przecież kocha kwiaty, to mógł być prezent.

Głosy przycichły, a Demalis nie zdołała dowiedzieć się więcej. Nie sądziła jednak, aby kwiat był podarunkiem, bo zbyt przejmowano się całą sytuacją. Upewniwszy się, jak wygląda trasa, poinformowała mężczyznę o odejściu i rzuciła ostatnie spojrzenie zgromadzonym dookoła sługom. Opuściła chaotyczne miejsce, zastanawiając się, czy aby na pewno powinna iść sama. Nie chciała później zostać o coś posądzona, a początkującym pracownikom pałacu raczej zawsze ktoś towarzyszył. Wątpliwości Demalis rozwiały się szybko. Po korytarzach krążyły sługi i strażnicy. Jedna z pracownic nawet przystanęła, pytając ją o cel. Uprzejmie wtedy odpowiedziała, że nakazano jej sprawdzić różany pawilon. To wystarczyło.

W pałacu bardzo wyczuwalna była nerwowa atmosfera. Wartownicy posyłali przechodniom nieufne spojrzenia. Niektóre osoby były zatrzymywane. Spojrzenie szarych tęczówek kobiety starało się wyłapać jak najwięcej interesujących szczegółów, ale mało kto prowadził rozmowy. Te musiały toczyć się za zamkniętymi drzwiami, a nie mogła zbaczać ze ścieżki. Obecnie pomyłki byłyby droższe niż wcześniej.

Dotarłszy przed dwuskrzydłowe drzwi, skłoniła się jednemu z wartowników.

– Nakazano mi sprawdzić pawilon, sir – nakazała.

Smoki zmierzyły pokornie wyglądającą kobietę i skinęły głową, pozwalając jej wejść.

Pawilon był ogromnym tarasem, który porastały niezwykłe rośliny. Ściany i marmurowa balustrada pokryta była żółto-zielonymi lianami, z których wyrastały niebieskie, podobne do lilii kwiaty. Dookoła unosił się delikatnie słodkawy zapach, przypominający woń miodu. Ściany obrosły w bluszcz z ośmiokątnymi, czerwonymi liśćmi. Jasne podłoże było nieznacznie zabrudzone ziemią, której zapach mieszał się ze słodyczą. Demalis poprawiła ciemnobrązowe włosy i postawiła krok naprzód. Wtedy dostrzegła, że po lewej stronie znajduje się wisząca huśtawka, którą porastały róże. Korzenie niezwykłej rośliny rozchodziły się też przez skrawek ziemi, sprawiając, że ta zdawała się wręcz usłana białym kwieciem.

Demalis nie mogła skupić się na podziwianiu widoków, bo na huśtawce ktoś leżał. Jego wysportowane ciało okrywała prosta, czerwona szata, a blond włosy były rozwiane. Od zimna, które stawało się coraz bardziej odczuwalne, śniącego chronił materiał ubrań i płaszcz, który niedbale leżał na jego piersi.

Keon.

Zamarła, nie wiedząc, czy powinna się cofnąć. W jednej chwili słodkawy zapach wydał się jej mdlący, a piękne otoczenie duszące. Intensywne barwy przyprawiały za to o ból głowy. Wszystko stąd, że patrzenie na Keona wydawało się tak dziwne. Smoczy instynkt nakazywał jej podejść, ale rozsądek mówił, że powinna odejść. Nim się spostrzegła, zaczęła płakać.

Gorzkie łzy spływały po jej policzkach, gdy to patrzyła na unoszącą się spokojnie pierś władcy Orinii. Tego samego, który w tej chwili posłał na front żołnierzy i w akcie pomszczenia zmarłej siostry kazał mordować innych. Nie był winny wojnie, bo to nie on wykonał pierwszy cios, ale przykładał rękę do niewyobrażalnej tragedii. Smok w niej uważał to za zachowanie godne władcy, ale ta część, która wykształciła się podczas lat, w których starała się dbać o relacje polityczne Yanny, krzyczała z rozpaczy. W końcu jej marzenie o pokoju legło w gruzach.

Mogła poprawiać wiele, ale była tylko marnym pionkiem w rozgrywkach możnych. W porównaniu z Fasco nie wiedziała o tak wielu sprawach, że w tej chwili poczuła się obrzydzona samą sobą. 

↝ CDN ↜

Nawet nie wiem, co powiedzieć względem tego, co się obecnie dzieje. U mnie na szczęście jest dobrze, ale wioskę mojej kuzynki dosłownie zalało... Życzę sił każdemu, komu spotkała ta tragedia.

Miłego dnia kochani!

Twitter: @___Mefi___

Instagram: @qitria

Data pierwszej publikacji: 17.09.2024

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top