Rozdział 13 Smocze łzy
☾ Rozdział 13 Smocze łzy ☽
Demalis krążyła po komnacie, drżąc. Gdyby tylko mogła... Gdyby tylko... Od kiedy Keon osunął się na ziemię, nie potrafiła ukryć zmartwienia i paniki. Nie powinna dawać po sobie poznać własnych uczuć, troski o zdrowie wrogiego króla, ale w obliczu możliwej śmierci cały rozsądek z niej ulatywał. Chciała coś zrobić, cokolwiek, ale tkwiła w przestronnej komnacie o czerwonych, zdobionych srebrem ścianach i kasztanowej podłodze. Usiadła na jednoosobowym łóżku z baldachimem, przesuwając nerwowym spojrzeniem po drzwiach naprzeciw, doniczce z jakąś paprotką, szafce i parawanie, za którym kryła się szafa z biurkiem.
Może po prostu zasłabł z powodu emocji?
To byłoby dość uwłaczające dla dumy władcy, ale przynajmniej nic by mu nie groziło, a to na tym najbardziej jej zależało. Westchnęła, przymykając oczy. Nie potrafiła się odprężyć.
Po raz pierwszy w życiu czuła się aż tak zdenerwowana.
Demalis nie było obce uczucie bezradności, czy słabości, ale po raz pierwszy to okazywało się aż tak duszące. Paraliżowało, sprowadzało ją do podstawowych instynktów i czyniło bezbronną. Nie wiedziała, jak wyjaśni swoje zachowanie innym, ale teraz wydawało się to bez znaczenia.
Nagłe pukanie przerwało potok szalejących myśli. Demalis niechętnie zbliżyła się do drzwi i otworzyła je.
– Książę Laith nakazał cię przyprowadzić, dyplomatko – stwierdził kwaśno żołnierz. Był barczysty, a jego mundur, choć lśnił to miał również ślady użytkowania. Właściciel musiał być doświadczony w swoim fachu. Ile bitew stoczył? A może te ślady nabył jedynie podczas zamkowej służby?
– Już idę, daj mi tylko...
– Natychmiast – przerwał surowym tonem.
Demalis zmrużyła powieki, widząc, że zachowanie mężczyzny było dalekie do grzecznego. Wybaczyła mu jednak od razu, nie poświęcając temu podejściu zbyt wiele czasu. W obliczu obecnej sytuacji każdy był nerwowy i chodził jak na szpilkach.
– Dobrze – zgodziła się.
Opuściła pokój, podążając za smokiem. Podczas krótkiej przechadzki dostrzegła, że twarze służących były nieludzko blade. W tej chwili przypominali bardziej trupy niż żywych. Znała te matowe spojrzenia i atmosferę. Zbyt bardzo kojarzyła się jej ze śmiercią i żałobą.
Nie... On nie mógł...
Nieznośna gula podeszła jej do gardła, odbierając głos, a w uszach zaszumiało. Nagłe wezwanie i ten nastrój... Demalis przyśpieszyła kroku, pragnąc odpowiedzi. Z drugiej strony chciała zwolnić, spowolnić nadejście momentu, w którym do jej uszu miało dotrzeć to, czego nigdy nie chciała słyszeć. Przeżyła śmierć bliskiej osoby, ale nigdy ta nie wywoływała takich uczuć, jak sama myśl, że to on mógł odejść. Czy był tak cenny, bo łączyła ich więź? W tym wszystkim nawet nie pomyślała, że w przypadku śmierci na pewno by to poczuła.
Masz rację. Oni również mogli kochać się jednie tutaj.
W uszach zagrzmiały dawniej wypowiedziane przez smoka słowa. Zarumieniła się na wspomnienie ostatnich urodzin, gdy to cytowali wypowiedzi legendarnych kochanków. Jak mogła przeoczyć, że nawet to jedno zdanie było niczym wyznanie wiecznego uczucia? Demalis poczuła się głupia. Keon mówił wiele, ale ona niezbyt zagłębiała się w tak wiele rzeczy. Może gdyby to zrobiła, może gdyby nie próbowała stłumić pewnych wniosków...
– Dotarliśmy, dyplomatko.
Demalis podskoczyła, spoglądając w stronę uchylonych drzwi. Z ciężko bijącym sercem weszła do królewskiego gabinetu, w którym obecnie rezydował Laith. Widok młodszego z książąt na miejscu, które zwykle zajmował Keon, zabolał.
Krwawy Książę był jedynym, na którego twarzy było widać coś innego niż bladość. Była to furia, którą wyrażał w każdym, nawet najmniejszym geście. Nawet płomień świecy wydawał się niespokojny i strachliwy.
– Zgodnie z rozkazem przyprowadziłem dyplomatkę.
Laith machnął dłonią, a żołnierz zasalutował i odszedł. Demalis została sama i czuła, że ta rozmowa wcale się jej nie spodoba. Miała ochotę prosić, by powiedział, co chciał i dał jej odpocząć, ale resztkami rozsądku gryzła się w język. Stała naprzeciw księcia. Skłoniła się, wbijając w niego spojrzenie.
– Wzywałeś, książę. Co mogę dla ciebie zrobić?
Standardowa formułka wyszła jej chłodniej, niż miałoby to zawsze miejsce. Mimo to Laith zatrzymał pióro, unosząc na nią wzrok i roześmiał się.
– Zrobić? Och, wystarczy, że mi odpowiesz na jedno pytanie – stwierdził z błyskiem w oku. – Powiedz mi, Demalis, jakie to uczucie otruć i patrzeć swojej ofierze prosto w oczy? – spytał. – Jak to jest wbić sztylet w serce komuś, kto cię kocha?
Laith wstał, a ona wpatrywała się w niego, jak słup soli. Nie rozumiała, o czym mówi, o co ją pyta. Chciała wyrzucić, że to nie pora na żarty, ale jednym spojrzeniem mogła powiedzieć, że mężczyzna nie kpił. Po szoku i oburzeniu przyszła świadomość, przez którą zmiękły jej kolana. Zachwiała się, podtrzymując krzesła, gdy to Krwawy Książę stanął tuż obok. Emanowała od niego tak wielka żądza mordu, że dziwiła się, iż jeszcze się na nią nie rzucił.
Demalis pokręciła głową. Został otruty. Ktoś naprawdę chciał i chce go zabić. Tylko dlaczego...
– Nie otrułam go – zaprzeczyła z bólem. – Nigdy bym go nie skrzywdziła! – zawołała, odwracając się w stronę mężczyzny i unosząc głowę, by móc spojrzeć w jego krwistoczerwone oczy. – Doskonale wiesz, co nas łączy... Nie potrafiłabym. Nie teraz kiedy...
– Skończ – nakazał surowo. – Mój brat jest wojownikiem, dowodził armią, gdy twój ojciec zmarł, a brat został kaleką. Nie zbliżyłaś się do niego dla zemsty? – szydził. – Widziałem cię, jako kogoś lepszego, ale najwyraźniej ostatecznie jesteś takim samym wężem, jak każdy dyplomata stojący przed tronem.
– Nie! Posłuchaj mnie, to musi być nieporozumienie – wtrąciła, nie chcąc słuchać już tych bredni.
– Nieporozumienie? – powtórzył z rozbawieniem. – Nie rozkazano ci go śledzić? Zbliżyć się do niego? Zdobyć informacji? – pytał, a z każdym wypowiedzianym słowem Demalis robiła się bledsza.
Miał rację. Takie miała rozkazy. Mówiła, ale nie wszystko. Nie zdradzała najważniejszych, ale jednak pewne rzeczy przynosiła Luciusowi na tacy. Zacisnęła szczękę, widząc, że książę lekko się uśmiechnął.
– Szpiegowałaś, co mogę wybaczyć. Bawiłaś się jego uczuciami, co mogę zrozumieć. Ale próby zamordowania mi brata, nigdy ci zapomnę.
– Nie. Nie jestem zabójczynią. I nie uwodziłam go. Ja naprawdę...
– Skończ, nie chcę słuchać twoich kłamstw – zanucił wyraźnie zniechęcony. – Mówisz, że to pomyłka, zaprzeczasz, a więc? Powiedz mi? Co to jest? – spytał, pokazując na złoty naszyjnik, który wisiał na jej szyi.
Demalis powiodła spojrzeniem po przedmiocie, pamiętając, że dostała go od swojego króla.
– Mój król nakazał mi go mieć przy sobie.
– Ach tak? I tak po prostu niczym grzeczny pies wykonałaś jego polecenie? – szydził i jednym ruchem zerwał przedmiot.
Szyja Demalis zabolała, a i pojawiły się na niej drobne otarcia. Syknęła, obserwując, jak przeklęty smok wrzuca biżuterię do misy. Ciecz w niej zaskwierczała, a Sora jeszcze bardziej zbladła. Upadła na kolana, nie dowierzając. Teraz rozumiała... Witaminy, naszyjnik... On to zaplanował. Kiedy odmówiła zostania zabójcą, włożył jej na oczy przepaskę, dał w dłoń sztylet i poprowadził ku piersi tego, którego chciał się pozbyć. Informacje były wymówką! Poczuła się oszukana i potraktowana jak pionek, a nie ktoś cenny, a jednak w środku nie była tak zaskoczona. W końcu dla Luciusa musiała być pionkiem.
Laith chwycił misę i rzucił nią na ziemię, tak, że ciecz wylała się tuż obok zdruzgotanej smoczycy. Ukląkł następnie obok niej, ruchem głowy pokazując na pokryty sadzą i obrzydliwym nalotem naszyjnik.
– To smocze łzy, jak wiesz, wykryją każdą truciznę. W zamku wielu chorowało, uznaliśmy to za epidemię, ale teraz wiem, co jest tego prawdziwym powodem. Uczyniono cię żywą bronią, Demalis. Zaprzeczasz, przypuszczam, że zostałaś oszukana, ale nie mam na to dowodu. Za to mam szereg rzeczy świadczących o winie twojej i twojego królestwa. Zabiliście mi siostrę, a teraz próbowaliście zabić mi brata.
Nie potrafiła mu przerwać, bo w tej chwili wątpiła, by śmierć księżniczki Aloisi naprawdę była naturalna. Zasłoniła usta dłonią, myśląc tylko o jednym. Przypuszczała, że jest dość mądra, aby grać w tę grę. Jednak ostatecznie, w chwili największej próby, uczyniono z niej zwykłą broń.
Laith przechylił głowę i wstał.
– Noc spędzisz w lochu. Jeśli naprawdę jesteś niewinna, liczę, że dokonasz rano wyboru. On, czy twój tchórzliwy król i kraj. Czas się skończył, Demalis. Albo zostaniesz moją szwagierką, albo moim wrogiem.
↝ CDN ↜
Trzynasty rozdział szedł, jak krew z nosa... Wybaczcie, że teraz są one rzadziej. Nieco jest to wina faktu, że do matury zostały mi niecałe dwa miesiące, więc ciśnienie mam zewsząd. Co sądzicie? I jak mówiłam... Pewne rzeczy się kończą, a pewne zaczynają nowy dział naszej historii.
Miłego dnia kochani!
Twitter: @___Mefi___
Instagram: @qitria
Data pierwszej publikacji: 18.03.2024
Data opublikowania pierwszych poprawek: 21.09.2024
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top