Rozdział 6

Siedzę sama w pokoju prubuję czytać ale średnio mi to idzie. To znaczy ciekawi mnie książka ale ciągle myślę o mojej złej relacji z Kajuszem. Chce iść do niego i go przeprosić. Chociaż nie zawiniłam w niczym chce poprawić nasze stosunki. Zależy mi na tej relacji. Zależy mi na nim. Zamykam z trzaskiem książkę nie mogąc już dłużej wytrzymać wychodzę z pokoju. Wchodzę do salonu. W tle gra telewizor a rodzina Culenów sobie spokojnie rozmawia.
- Gdzie Kajusz?- pytam. Spoglądają na mnie zaskoczeni. Aro reaguje pierwszy. Jego zmartwione spojrzenie mówi samo za siebie kiedy do mnie podchodzi.
- Miłość!- sapie z ulgą.- nareszcie wyszłaś z pokoju! Martwiłem się. Dotyka mojej twarzy delikatnie jakby sprawdzał czy nadal tu jestem.
- Nic mi nie jest. Niepotrzebnie się martwiłeś. Czytałam.- uśmiechnęłam się delikatnie.
- W sumie to miałaś rację że zamknęłaś się w pokoju.- dodaje Marek łagodnym tonem ale w jego głosie słychać gorycz. Szczerze to nie dziwie mu się zniknęłam na tak długo. - Ciesze się że ci nic nie jest.- wzdycha z ulgą.- Kajusz poszedł się pożywić miłość.- wyjaśnia Marek patrząc na mnie z czułością. Panikuję znając upodobania blond króla.
- Ale on chyba nie..- ucisza mnie doktor Cullen.
- Spokojnie kochanie. Dałem mu pare torebek z krwią.- wzdycham z ulgą.
- Gdzie go znajdę?- pytam.
- Jest na zewnątrz.- odpowiada Carlise z delikatnym uśmiechem. Skinęłam mu głową z wdzięcznością. Wychodzę na zewnątrz. Kajusz stoi na werandzie odwrócony do mnie placami.
- Kajuszu?- pytam nie pewnie przestępując z nogi na nogę nie wiem jak się mam do niego zwracać.
- Czego chcesz?- odpowiada zimno. Wzdrygam się od jego tonu.
- Chciałam wiedzieć czy wszystko jest w porządku.- pytam zdenerwowana.
Obchodzi cię to?- syczy nie przyjemnym tonem.
- Kajuszu to że kocham wszystkich innych nie znaczy że ciebie nie.- mówię delikatnym tonem dotykając jego ramienia. Odwraca się do mnie. Nadzieja błyszczy w jego oczach.
- Naprawdę?- pyta patrząc na mnie.
- Tak.- uśmiecham się.- to są moi przyjaciele moja rodzina i zawsze bedą ważni. Ale ty również. Kocham cię.- radość błyszczy w jego oczach kiedy bierze mnie w ramiona.
- Jestem idiotą.- oznajmia w moje włosy. Czuję jak jego wargi muskają moją głowę. Przechodzi mnie przyjemne ciepło chociaż Kajusz jest zimny.- Tak ale moim idiotą.- odpowiadam i uśmiecham się. Kajusz nachyla się do mnie i zanim zdążę cokolwiek zrobić całuje moje wargi. Sapię zaskoczona w jego usta ale odwzajemniam pocałunek. Mruczy z zadowolenia. Jest słodki i przepełniony czułością. Chce się odsunąć ale Kajusz mi nie pozwala. Całuje mnie za to mocniej. Jęczę w jego wargi i wplatam palce w jego włosy. Ciagnę za ich blond końce a Kajusz jęczy w moje usta z przyjemności. Napieram mocno na jego klatkę piersiową i tym razem pozwala mi się odsunąć. Patrzymy sobie głęboko w oczy.
- Kocham cię Alaja.- oznajmia a ja zamieram.- czuję jakbym znał cię całe życie
- Ja też cię kocham.- uśmiech Kajusza jest porażający ze szczęścia. Chce mnie wziąć w ramiona ale ja się cofam. Robi zdezorientowanąną minę.- ale na razie nie potrafię ci odpowiedzieć tym samym. Mam zbyt duży mętlik w głowie. Wzdycham i chcę odejść ale on chwyta moje ramię.
- Nie, Alajo. Nie zrozumiałaś mnie. Czuję jakbym znał cię całe życie. I nigdy nie pozwolę ci odejść. To obezwładniające uczucie.
- Tyle się teraz dzieje że ja nie jestem pewna swoich uczuć.- wzdycham.
- Rozumiem.- odpowiada rozczarowany.
- Jesteś moim przyjacielem.- mówię spoglądając na niego. Zaciska szczękę.
- Nie chcę być twoim przyjacielem Alajo. Chcę być kimś więcej.
- Wiem. Ale to wszystko co w obecnej chwili mogę ci dać.- idę w stronę domu i słyszę jak Kajusz znika. Odwracam się żeby zobaczyć że zniknął gdzieś w lesie. Wzdycham wchodząc do domu ale już z uśmiechem.
- Wszystko w porządku Bella?- pyta Marek zmartwionym tonem ale z uśmiechem.
- Tak. Ja i Kajusz jesteśmy przyjaciółmi.- odpowiadam z uśmiechem.
- Ciesze się kochanie.- odpowiada Aro. Na jego twarzy również gości uśmiech. Renesme podbiega do mnie radośnie.
- Ciocia!- piszczy podksakując do mnie na ręce. Biorę ją w ramiona.
- Chcesz się ze mną w coś pobawić?- pytam. Oczy małej rozszerzają się szeroko.
- Tak!- piszczy uradowana. Śmieje się z radości i z niej bo jest taka słodka.
- Jest taka słodka.- mówię swoje myśli na głos.
- Ty również.- odpowiada Edward. Uśmiecham się.
- Będziemy na zewnątrz. Chcecie z nami zagrać?- pytam uprzejmie.
- Nie dzięki. Spędzimy trochę czasu razem.- brunet obejmuje Belkę ramieniem.
- Miłej zabawy.- odpowiadam.
- I nawzajem.- mówi z uśmiechem Bella. Wychodzimy na zewnątrz i stajemy na polance przy drzewach.
- W co będziemy grać ciociu?- pyta podekscytowana Rene. Wyczarowuję magiczny świecący krążek i rzucam do niej.
- Łap!- krzyczę z uśmiechem.
- I co teraz?- pyta mała z uśmiechem.
- Po prostu rzuć do mnie!- odpowiadam a ona go do mnie rzuca. Po chwili rzucamy sobie radośnie spodkiem który błyszczy moją magią. Wiem co lubią dzieci. Kiedy gramy i przyjemnie spędzamy czas zastanawiam się gdzie zniknął Kajusz. Cieszy mnie również poprawa naszej relacji.


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top