Rozdział 1

Siedziałam razem z Renesme przy fortepianie kiedy usłyszałyśmy dźwięk łamanego szkła. Alice upuściła wazon z kwiatami. Podbiegłam do niej natychmiast.
- Co się stało co zobaczyłaś?- pytam przestraszona bo to nie była normalna reakcja.
- Volturi. Idą po nas.- oznajmia brunetka.- głównie po ciebie.
- Po mnie?- pytam zszokowana.- ale dlaczego?
- Oni chcą ciebie. Nie wiem dlaczego.- wyjaśnia Alice.
- Bo złamaliśmy prawo? - pytam patrząc na Renesme. Oni jej nie dotkną nie pozwolę na to.- nie dotkną jej. Nie pozwolę na to.- mówię już na głos i siadam z powrotem przy fortepianie obejmując Renesme ramieniem.
- Ciociu Alajo czy oni chcą mnie zabrać?- pyta Renesme przytulając się do mojego boku.
- Zabiorą cię dopiero po moim trupie.- warczę.- nie martw się nie pozwolę na to. Cokolwiek planują nie pozwolę im cię skrzywdzić. Mała w odpowiedzi jeszcze bardziej się we mnie wtula. Głaszczę ją po włosach.- obejrzymy dziś coś razem?- pytam. Na twarzy dziewczynki pojawia się uśmiech.
- O tak! Z ciocią zawsze!- piszczy z radości i zaczyna podskakiwać. Śmieje się z niej bo jest taka urocza.
- No to leć wybrać jakiś film!- wołam za nią kiedy wypada z pokoju po drodze taranując Edwarda. Wampir się uśmiecha i siada obok mnie.
- Masz na nią bardzo dobry wpływ.- odpowiada z uśmiechem. Chichoczę.
- To chodząca kulka słodyczy.- mówię.- uwielbiam ją. Brunet się śmieje.
- A ona uwielbia ciebie.- dodaje z uśmiechem.- mogę cię o coś zapytać?
- Jasne. Pytaj o co tylko chcesz.
- Jak jest na twojej planecie? - pyta wyraźnie ciekawy.
- Cóż to łatwo wyjaśnić.- wzruszam ramionami.- wszędzie tam jest magia która utrzymuje równowagę w harmonii. Jeśli coś by się stało z naszą magią otaczającą wszechświat cały magiczny wymiar przestałby istnieć.- tłumaczę spokojnym tonem.- tam wszystko istnieje dzięki magicznej energii magia jest wszędzie.
- Niesamowite.- wampir wygląda na zachwyconego. Pokazuję mu mój rodzinny pierścionek. - Błękitny klejnot który dostałam od ojca to tak naprawdę moja różdżka dzięki której mogę walczyć i używać jej do teleportacji. Jedyne co mnie jeszcze trzyma przy życiu to fakt że w każdej chwili mogę z tąd prysnąć do innego wymiaru albo wrócić do Forks i do was kiedy tylko zechcę.
- Pokażesz mi kiedyś?- pyta mnie prosząco.- chciałbym zobaczyć twój świat.
- Pewnie.- uśmiecham się.- opowiesz mi o Volturi?- proszę go.
- Tak pewnie. Volturi to poteżny wampirzy naród. Są królami wampirów od wieków i nade wszystko cenią sobie ustalone prawo. Jeśli ktoś je złamie to czeka go śmierć albo zostanie wampirem.
- To straszne.- protestuję.- opowiesz mi coś więcej? Muszę być gotowa do walki. Edward wstaje i wyciąga do mnie dłoń.
- Tak jasne. Chodźmy do biblioteki. Tam będzie nam łatwiej.- idę za wampirem. Jestem bardzo zdeterminowana żeby ochronić moich najbliższych dlatego stanę z nimi do walki bez względu na wszystko. Volturi jeszcze nie wiedzą co ich czeka.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top