Rozdział 5

Sprawdzam czy z Jakiem wszystko w porządku.
- Naprawdę nie musisz się tak o mnie martwić.- uśmiecha się Jake.
- Drobiazg.- odpowiadam.- od czego są przyjaciele. No już a teraz bądź grzeczny i daj się zbadać.- używam mojej magii znowu żeby sprawdzić czy nigdzie nie ma ran. Na szczęście wszystko w porządku.
- Wszystko jest okej.- odpowiadam z uśmiechem kiedy moje ręce przestają błyszczeć.- jesteś tylko osłabiony po walce.
- Dziękuję.- uśmiecha się do mnie kiedy wracamy do salonu. Spojrzenie Kajusza lawiruje między nami mruży oczy kiedy widzi nasze uśmiechy.
- Skończyłaś go obmacywać?- pyta zimnym tonem. Patrzę na niego zła ale nic nie mówię.
- Kajusz!- beszta go Aro.
- Co!?- warczy blondyn patrząc dalej na nas. Ignoruję go. Patrzę teraz w stronę Jakea.
- Jak już mówiłam ciesze się że nic nie jest.
- Dziękuję.- odpowiada brunet patrząc mi w oczy. Całuję jego policzek i wtulam się w niego. Czuję jego przyjemne ciepło. Jake uśmiecha się radośnie.
- To jej przyjaciel. Byłoby by miło gdybyście nauczyli się to akceptować jeśli jest dla nas taka ważna.- dodaje ostro Marek.
- Marek ma racje.- odzywa się Aro skruszonym tonem.- przepraszam za zachowanie mojego brata.- patrzy surowo na Kajusza. Król z niedowierzaniem spogląda na swoich braci jakby postradali rozum. Pozostali Cullenowie się uśmiechają do mnie widząc jaki mam wpływ na nikczemnych króli Volturi.
- To przyjemne. Trochę jakby mieć taki ciepły kaloryfer.- żartuję z Jakea. Chichoczę wtulając się w niego mocniej. Kajusz warczy.
- Ciocia Alaja!- chwilę przerywa nam Renesme która wpada dosalonu ibiegnie w moje ramiona z radosnym piskiem.
- No hej ślicznotko!- śmieje się i z czułością biorę ją w ramiona. Kajusz sapie z przerażenia. Wygląda na złego że trzymam Renesme w ramionach.
- A ja nie dostanę już przytulasa?- pyta żartobliwie Jake. Mała mnie puszcza i przytula go.
- O co ci teraz chodzi?- pytam podchodząc do Kajusza który ma niezadowoloną minę.
- To dziecko stanowi zagrożenie!- krzyczy pokazując na moją małą dziewczynkę.
Ten mały cukiereczek? Wątpię.- mówię zła.- to moja siostrzenica i masz traktować ją z szacunkiem.- grożę mu.- jeśli ją skrzywdzisz nigdy ci nie wybaczę!
- Może ci zrobić krzywdę!- ryczy donośnym wściekłym głosem na cały dom.
- Dość!- syczę.- Idę do siebie! Nie zniosę tego dłużej! - chce iść z tąd jak najdalej. Kujusz patrzy na mnie przez cały czas.
- Oszaleliście! Wszyscy!- krzyczy na nas. Wychodzę z salonu po drodze daję Renesme buziaka w czunek głowy.
- Ciocia Alaja!- mała prubyje mnie zatrzymać i chwyta mnie za rekę.
- Muszę pobyć chwilę sama skarbie zaraz do ciebie przyjdę słoneczko.- uśmiecham się delikatnie. Kajusz patrzy na nasze złączone dłonie ale nic nie mówi. Wychodzę z salonu słysząc tylko ich ostatnie słowa.
- No nieźle zapunktowałeś bracie.- odzywa się do niego Aro.
- Zgadzam się z Aro. Mam nadzieję że będziesz wiedział jak ją potem przeprosić.- dodaje Marek zimnym tonem. Wzdycham idąc na górę i myśląc o głupocie Kajusza.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top