Prolog

Byłam mocno zdenerwowana ślubem tak jak to ja bym miała wychodzić za mąż. Spojrzałam ukradkiem na Bellę żeby sprawdzić czy wszystko jest w porządku. Wydawała się bardziej zdenerwowana ode mnie co nie poprawiło mi humoru. Puściłam jej oczko i uniosłam kieckę żeby sprawdzić czy wszystko jest okej. Ledwie się powstrzymywałam żeby wytrzeć spocone dłonie o sukienkę ale dobrze wiedziałam że Rose da mi po łapach.
- Będzie dobrze.- szepnęłam żeby ją pocieszyć.- muszę złapać oddech. Oznajmiłam i wyszłam na dwór. Trudno chodziło mi się w szpilkach. Głupie buty. Przeklnęłam w myślach kiedy zdjęłam obcasy żeby na chwilę sobie ulżyć.
- Wszystko w porządku?- spytała mnie Alice zatroskanym wzrokiem.
- Tak dzięki. Te cholerne buty mnie wykończą.- brunetka chichocze rozbawiona a ja kręce głową ze śmiechem. Wkrótce zaczyna się cremonia ślubu. Państwo młodzi składają sobie przysięgę. Potem zaczyna się zabawa. Stoję tuż obok Jaspera ciut zdenerwowana pocieram dłonie żeby się rozluźnić. Niezbyt dobrze się czuję kiedy muszę poznawać nowych ludzi. Czuję wzrok trzech obcych mężczyzn na sobie. Podnoszę wzrok i widzę ich piękne twarze. Patrzą na mnie z pożądaniem w oczach zupełnie jakby chcieli mnie schrupać. Wszyscy trzej. Odwracam wzrok w stronę blondyna obok mnie. Jasper nachyla się do mnie.
- Mogę kogoś udusić jeśli cię to rozbawi.- proponuje a ja się śmieję. Nikt tak jak Jasper nie umie mnie rozbawić.- Wybacz mi na chwilę.- przepraszam go i całuję w policzek. Biorę mój kieliszek szampana i kieruję się w stronę biblioteki Carlisa. Ma ogromną kolekcję książek. Stawiam kieliszek na pianinie i podchodzę do półki z książkami. Dotykam ręką jednej i wyciągam z najbliższej półki. Przez chwilę rozkoszuję się dotykiem książki ale nagle ktoś się odzywa.
- Dlaczego zniknęłaś aniele?- odwracam się żeby zobaczyć olśniewającego blondyna o zimnej cerze i krwisto czerwonych oczach. Jego złote włosy są tak jasne że prawie białe. Ma delikatny uśmiech na twarzy kiedy na mnie patrzy.
- Oh po prostu takie imprezy są dla mnie zbyt głośne.- odpowiadam.- a ty?- pytam zaciekawiona.
- Chciałem być z tobą. Kiedy zauważyłem że zniknęłaś byłem rozczarowany.- przyznaje patrząc na mnie z pożądaniem.
- Trochę mnie wystraszyłeś.- uśmiechnęłam się delikatnie. Zrobił zakłopotoną minę.
- Proszę o wybaczenie Bella nie chciałem cię przestraszyć.- patrzy na książkę w moich dłoniach. Jego dłoń sięga po nią i zabiera mi ją. Kładzie książkę na pianinie.
- Pragnę cię poznać Bella.- podchodzi bliżej do mnie. Jego wzrok jest pełen uwielbienia kiedy na mnie patrzy. Cofam się prubując zmniejszyć nasz dystans. Robi niezadowoloną minę.
- Ja tu przyjechałam tylko na ślub Belli. Nie jestem z tąd.- tłumaczę prubując wybrnąć jakoś z tej sytuacji.
- Ale to nie stoi nam na przeszkodzie żeby się bliżej poznać.- odpowiada i przysuwa się jeszcze bliżej a ja się coraz bardziej cofam.
- Ja naprawdę obecnie nikogo nie szukam.- wpadam na regał z książkami. Blondyn jest już tak blisko mnie że czuję jego oddech. Ja sama nie mogę oddychać.
- Aniele..- szepcze i muska wargami płatek mojego ucha. Drżę. Spogląda na moje usta. Pragnienie w jego oczach żeby mnie pocałować jest zbyt silne. Już ma to zrobić kiedy ktoś nam przerywa.
- Wszystko w porządku?- Alice zagląda do biblioteki i patrzy na mnie.- zniknęłaś myślałam że coś się stało.
- Wszystko w porządku.- odpowiadam jej z uśmiechem.- nie martw się. Brunetka wygląda na zaniepokojoną. Blondyn warczy że ktoś śmie przerywać nam w takiej chwili. Alice kiwa głową ale z wahaniem opuszcza bibliotekę. Patrzę na gościa obok mnie i widzę że jest bardzo nie zadowolony z moją zażyłością z brunetką.
- Przyjaźnicie się?- pyta mnie a z jego gardła wydobywa się niski warkot.
- No tak. Cullenowie są dla mnie jak rodzina.- odpowiadam wyjaśniając i podchodzę do fortepianiu. Upijam łyk szampana.
- Byłem zazdrosny.- mówi blondyn a ja na niego patrzę zdziwiona.
- Słucham?
- O blondyna.- wyjaśnia.- to ja chciałem stać obok ciebie i śmiać się z tobą.- krzywi się patrząc na mnie. Chichoczę. Uśmiecha się na ten widok. Rozmowa stała się swobodna i chyba mu się to podoba.
- Jasper i ja się tylko przyjaźnimy.- oznajmiam i widzę w jego oczach ulgę. Biorę go za rękę.
- Powinniśmy wracać już na przyjęcie.- ciągnę blondyna ze sobą. Mam wrażenie że skacze wewnętrznie z radości że go trzymam za rękę. Przysuwa się do mnie bliżej kiedy wychodzimy na zewnątrz by pożegnać państwa młodych. Puszczam jego rękę co mu się raczej nie podoba i podchodzę do Belli. Przytulam ją a potem Edwarda.
- Gratulacje wam obojgu.- mówię.
- Dziękujemy. - odpowiada szatynka i patrzy na bruneta ze szczęściem.
- Mam nadzieję że jeszcze się spotkamy.- mówi z nadzieją przystojny brunet z czerwonymi oczami. Patrzę na jego naszyjnik i dostrzegam herb Volturi. Królewski ród wampirów. No tak jak mogłam wcześniej tego nie zauważyć!
- Wątpię. Przyjechałam tu tylko na ślub Belli za jakiś czas wracam do domu.- oznajmiam uśmiechając się delikatnie. Widzę w ich oczach panikę.
- Dokąd?- pyta blondyn przestraszonym głosem.
- Oh to trochę trudno wyjaśnić.- chichoczę wyobrażając sobie ich miny gdyby znali prawdę.- miło było was poznać.- odwracam się żeby odejść. Zatrzymuje mnie głos blondyna.
- Aniele zostań z nami.- jego ton jest proszący niemal błagalny. Wzdycham odwracając się do nich z powrotem.
- Niestety nie mogę. Wybaczcie.- zostawiam ich samych i wchodzę do domu Carlisa zamykając za sobą drzwi. Coś czuję że moje życie teraz się bardzo zmieni. Kto wie? Może to będzie bardzo pozytywna zmiana.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top