Myślisz że po kogo przyjdzie?

Nasze pocałunki stawały się coraz bardziej namiętne i lekko agresywne. W pewnym momencie, Derek mnie podniósł, a ja oplotłam się swoimi nogami wokół jego pasa.

Mój rozum kazał, to zakończyć ale ja nie mogłam, bo serce podpowiadało mi że dobrze robię. Derek doszedł ze mną w ramionach tam gdzie był stół z bronią i zepchnął broń ze stołu i mnie na nim posadził, a ja chwile później pozbyłam się bluzki Dereka. Całował tak dobrze i zachłannie.

W pewnym momencie zgasło światło ale nas to nie obchodziło, bo byliśmy tylko my i cały świat się dla nas zatrzymał...przynajmniej na chwilę, bo z chwilą kiedy poczułam ręce Dereka pod bluzką, to wszytko znikło.

Wtedy to rozum wziął górę nad serce i lekko odepchnęłam Dereka i słowa natychmiast wyszły z moich ust.

-Nie mogę tego zrobić.

Spodziewałam się zdenerwowania albo chociażby tego, że wyszedłby bez słowa. Tak się nie stało, bo on tylko złapał mój podbródek uśmiechając się do mnie i złożył lekki pocałunek na moich ustach. Odsunął się i wyciągnął do mnie dłoń bez żadnego słowa chwyciłam ją. Derek zaprowadził mnie w stronę łóżka i powiedział.

-Nie zrobię nic czego byś nie chciała obiecuje. Zanocujmy dziś tutaj dobrze.

Skinęłam tylko głową i położyliśmy się do łóżka ale tym razem nie było nie zręcznie. Derek leżał na plecach, a ja leżałam na jego klatce piersiowe, jego lewa ręka znajdowała się w okół mojego pasa, a ja zataczałam małe kółeczka moim palcem wskazującym na jego klatce piersiowej. Po raz pierwszy było mi dobrze i czułam się jak by reszta nigdy nie mała miejsca...jak bym była normalna dziewczyną która leży w łóżku ze swoim chłopakiem. Pomiędzy nami panowała cisza ale nie była ona niezręczna tylko przyjemna. Jednak jedna rzecz nie dawała mi spokoju ale chciałam zadawać mu mojego pytania dzisiaj, bo bałam się, że ta magiczna chwila z takim Derekiem zniknie z chwilą kiedy zadam pytanie które mnie trapi. Bardzo ciekawiło mnie co stało się z Emily. Czy ją też zabił? Czy zabił dziewczynę które była w stanie wybaczyć mu wszystko co jej robił i czym jest ta straszna rzecz którą chciał jej zrobić? Chociaż się tego domyślam, to mam nadzieje...że to jednak nie prawda. Kiedy tak byłam pochłonięta w moich myślach Derek się odezwał.

-Wiesz...nigdy nie sądziłem, że jeszcze kiedyś będzie mi na kimś zależało tak jak na Alice. Myślałem, że Alice była tą jedyną, a skoro to ona nią była...to myślałem....

-Że już nigdy nikogo nie pokochasz jak jej?

Derek spojrzał na mnie i się uśmiechnął, a potem złożył pocałunek na moim czole.

-Tak...właśnie tak. Myślałem, że zostanę już na zawsze sam, bo miłość mojego życia nie żyje. Na pewno masz już dość tego, że ciągle o niej gadam.

-Nie, ja to rozumiem i sądzę, że o takich rzeczach powinno się mówić, bo wtedy jest lżej na sercu. Każdy potrzebuje coś z siebie wyrzucić, a ty trzymałeś to wszystko w sobie i teraz chcesz, to z siebie wyrzucić i to jest dobre, a ja z chęcią cię wysłucham.

Derek już chciał coś powiedzieć i wtedy usłyszeliśmy, że coś spadło i to było tak jakby to było na pięterku. Derek wyjął z szafki nocnej broń wstał z łóżka i odwrócił się w moją stronę.

-Zostań tu w szafce po twojej stronie jest druga broń. Wyjmij ją i w razie potrzeby się broń.   

Skinęłam tylko głową i wykonał polecenie które kazał. Co się dzieję? Mam nadzieje, że to tylko wiatr, to zrobił, bo nie chce użyć tej broni. Jeszcze nigdy nikogo nie zabiłam i nie chce tego robić. Zaczęłam obserwować oddalającego się Dereka.

Zobaczyłam w ciemności postać która stała za supłem i Dereka który obrócił się żeby wycelować w osobę która weszła tu nie proszona.

-Liczę do trzech. Jeśli nie wyjdziesz z podniesionymi rękoma to cie zastrzelę, bo chyba nie zdajesz sobie sprawy do czyjego domu wszedłeś.

Cała się trzęsłam ale Derek zachował zimną skórę...tak jakby...tak jakby to było normalne.

-Raz...dwa...

Derek już chciał powiedzieć trzy ale wtedy osoba wyszła z ukrycia, a Derek natychmiast opuścił broń.

-Co ty wyprawiasz do cholery? Wiesz do czego służą drzwi.

-Hej...braciszku-uśmiechał się Alex.-Trochę podniesionej adrenaliny nie sprawi ci kłopotu, a po drugie to...kiedyś było tak codziennie co nie?

-Wyjdź stąd bo zaraz na prawdę cie zabije.

Alex sobie kompletnie nic z tego nie robił, tylko usiadł na kanapie jakby był u siebie i spojrzał na mnie.

-Wydze, że przeszkodziłem.-Alex zwrócił się do mnie- Nie każdą tutaj przyprowadza, a więc możesz czuć się zaszczycona. Ta broń na ziemi świadczy, że coś ciekawe się tu działo, a ja widocznie na to nie zdążyłem.

-Czego chcesz?-odezwał się zdenerwowany Derek.

-Jak ty mnie dobrze znasz...No ale tym razem nic nie chce. Przyszedł cie tylko ostrzec, że wróciły Tygrysy, a na ich czele jest Jack i tak ten Jack który strzelił prosto do twojej Alice.

Derek zacisnął dłoń w pięść ale nie trwało to długo.

-Wiem do czego zmierzasz ale nie zrobię tego. Obiecałem jej....obiecałem, że nie zemszczę się na nich i dotrzymam słowa.

-Tak myślałem i dlatego powiem ci coś jeszcze.

Alex wstał i podszedł do Derek zerkając na mnie za nim zaczął szeptać Derekowi coś na ucho.

Derek

Alex podszedł do mnie z tym swoim zwycięskim uśmieszkiem i wyszeptał mi do ucha.

-Jack wie co zrobiłeś Tracy. Myślisz, że po co tu wrócił? On już wszystko wie i na pewno nie o de mnie. Nie chciałbym mieć do czynienia z Jackiem. Jack nie przyjdzie po ciebie, on ma inny sposób żebyś znowu cierpiał. Myślisz że po kogo przyjdzie?

Alex na chwilę spojrzał w stronę Juli, a potem wyszeptał.

-On przyjdzie po nią, a ty jej sam nie obronisz i powtórzy się twoja historia z przed paru lat. 

Tum...tum...tum (straszna muzyk) Hej wam :) Mamy następną Tajemnice. Mam nadzieje, że rozdział się podobał i zapewniam, że dalsze rozdziały będą jeszcze ciekawsze. Dałam parę obrazków i mam nadzieję, że wam to nie przeszkadza, po prostu chce was bardziej wprowadzić w klimat. Widzimy się w następnym rozdziale kochani :)   

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top