Wyjdziesz bez buzi na dobranoc.
Julia
To nie może się dziać, to po prostu nie może się dziać...to się nie dzieje na prawdę. Co ja mam teraz zrobić? Zadzwonić do Tracy czy do jego rodziców? Ich syn umiera, a oni są na drugim końcu kraju i nawet o tym nie wiedzą...nie wiedzą, że ich syn...Nie on nie umrze, nie może...on nie może tego zrobić. Nagle drzwi do pokoju się otworzyły i wyszli wszyscy lekarze którzy tam weszli po za panią Rose. Tom podszedł do mnie, a ja natychmiast wstałam.
-Czy on...czy on żyje?
-Pani Rose kazała mi ci przekazać żebyś tu chwilę poczekała, to ona chcę ci przekazać wszystko osobiście.
Usiadłam z powrotem, a Tom poszedł. Jeśli pani Rose chce mi przekazać wieści osobiście...Czy to znaczy, że on...że on...umarł? Już miałam wyjąć telefon żeby zacząć dzwonić do jego rodziców ale z pokoju w którym leżał Alex wyszła Rose. Podeszła do mnie, a ja wstałam i chciałam coś powiedzieć ale ona mi na to nie pozwoliła.
-Chodź ze mną.
Skinęłam tylko głową i stanęłyśmy przed drzwiami do pokoju Alexa ale ona ich nie otworzyła, a więc spojrzałam na nią.
-Otwórz. Poczekam tutaj.
Złapałam za klamkę ale nie pociągnęłam jeszcze drzwi aby się otworzyły.
https://youtu.be/L7QIYXGL8m8
Błagam cie boże...ja muszę zobaczyć go żywego. Nie chce się z nim żegnać...nie chce płakać na jego pogrzebie i nie chce stracić kogoś mi tak bliskiego. Zamknęłam oczy i otworzyłam drzwi, a kiedy kiedy otworzyłam oczy zastygłam, a po moim policzku spłynęła samotna łza.
Poczułam taką ulgę jakiej nigdy nie czułam. Przez chwilę myślałam, że wydaje mi się...że widzę Alexa który siedzi na łóżku i patrzy na mnie z tym swoim uśmiechem.
-Alex-wymówiłam jego imię z trzęsącym się głosem-O matko... -Pobiegłam w jego objęcia ze łzami w oczach.
-Ała ostrożnie kocie.
-O matko przepraszam-odsunęłam się i usiadłam na łóżku- Po prostu...to było straszne i myślałam, że cie stracę. Nigdy więcej nie wasz mi się tak robić.
Alex się zaśmiał i otarł moje łzy.
-Mnie się nie da zabić...nie kiedy mam dla kogo walczyć.-Alex przyłożył moją dłoń do swoich ust i ją pocałował.-Chyba należy mi się nagroda za tą romantyczną gadkę no i za bohaterstw w końcu dostałem kulkę.
Zaśmiałam się i zbliżyłam się do niego.
-Tylko ten raz.
-Jak zawsze przyjaciółko.-zaśmiał się.
Złączyłam nasze usta i muszę się przyznać, że brakowało mi tego i to bardzo. Oddaliłam się od niego z uśmiechem na ustach.
-Co tak krótko?-udał obrażonego.
Już miałam coś powiedzieć ale wtedy drzwi się otworzyły i weszła pani Rose. Podbiegłam do niej i ją przytuliłam.
-Dziękuje pani, będę pani wdzięczna do końca mojego życia.
-To nic takiego i po to tu jestem żeby ratować. Mam dla was wieści, a potem was zostawię samych.
Usiadłam koło Alexa, a Rose spojrzała na nas i zaczęła.
-Jak pewnie rozumiecie, to policja chce wiedzieć co się dokładnie stało, że twój chłopak miał ranę postrzałową i dlatego chcą was przesłuchać. Powiedziałam, że zadzwonię do nich jak tylko Alex się obudzi ale dzisiaj tego nie zrobię i dam wam czas żebyście dzisiaj się cieszyli, że wszystko się dobrze skończyło, a dopiero jutro wrócicie do zmartwień.
Uśmiechnęła się do nas i wyszła. Alex spojrzał na mnie ale się nie uśmiechał.
-Wszystko dobrze?
-Dzwoniłaś do moich rodziców?
-Nie ale prawie to zrobiłam, bo się zatrzymałeś i myślałam wtedy, że cię stracę.
- To dobrze. Ja jest nasza zmyślona historia moja dziewczyno. Nie przypominam sobie żebym cie pytał o chodzenie ale skoro tak bardzo chcesz, to...
Zasłoniłam mu usta ręką.
-Zamknij się i nie, nie chcę-na pewno byłam w tej chwili burakiem-Musiałam coś zmyślić, a więc powiedziałam, że napadli na nas, a ty chciałeś mnie obronić, no a tamci mieli broń i cie postrzelili.
-Kurde jakim ja jestem dobry i romantycznym chłopakiem. Najpierw strzelam romantyczne gadki, a teraz bronie własnej dziewczyny i oddaje prawie za nią życie. Kurde nie poznaje siebie samego.-naśmiewał się.
-Widzę, że ten postrzał namieszał ci w tej i tak pustej głowie. A c do tego oddawania życia i bronienia własnym ciałem. Pytam się...Co ci tego łba strzeliło żeby zasłonić własny ciałem tego idiotę któremu się to i tak należało, bo to wszystko jego wina.-spojrzałam na swoje ręce.
Alex złapał lekko mój podbródek i i skierował mój wzrok na niego. Uśmiechnął się i kciukiem gładził mój policzek.
-To może była jego wina ale to nie znaczy, że miał zginąć albo dostać te kulkę, a ja mimo iż za nim nie przepadam zbytnio, to nie chciałem pozwolić mu zginąć, bo to takim sam facet jak ja ale on nie ma anioła który nad nim czuwa.-Uśmiechnęłam się- Kurde co raz lepiej mi idzie ten romantyzm.
-No i zepsułeś atmosferę.
Obróciłam głowę tak, że patrzyłam na wprost, a po chwili poczułam jak Alex szepcze mi do ucha i przymknęłam oczy.
-Ale o tym aniele mówiłem serio kicia. Jesteś moim aniołem tylko zamiast aureoli masz kocie uszka-pocałował mnie delikatnie w szyje.
-No proszę...Ja tu przychodzę cie pocieszyć i powiedzieć, że wszystko będzie dobrze, a ty się z bez mózgiem i się miziasz w szpitalu.-Tracy powiedziała z uśmiechem na twarzy.
Alex spojrzał na mnie, a potem na Tracy.
-Ja też tęskniłem Tracy i możesz już beczeć nie będę się śmiał obiecuje.
Tracy poleciały łzy po policzkach i podbiegła do nas i lekko przytuliłam Alexa.
-Ty kretynie...nigdy więcej mnie tak nie strasz. Przysięgam, że nigdy więcej nie pozwolę ci na takie coś, a jak ci coś takiego wpadnie do łba, to osobiście przywiąże cie do łóżka żebyś nie mógł się ruszyć.
-Tracy...no, no, no. Nie sądziłem, że masz takie fantazje ale jak już tak chcesz mnie przywiązywać do łóżka, to namów Julkę żeby ci w tym pomogła i wtedy oddam się wam całkowicie.
-Bo się porzygam ty obrzydliwa świnio. Ty chyba dostałeś mocno w łeb jak upadałeś na ziemie co? Pójdę do lekarza i powiem, ze coś ta w tej twojej pustej głowie nie gra tak jak powinno.
Zaśmiałam się z ich rozmowy.
-Nigdy nie czułem się lepiej...znaczy trochę boli mnie ten bok ale czuje się jakby znowu się narodził.
Kiedy tak się śmialiśmy to tym razem znowu ktoś się odezwał.
-Hej Alex.
-Zayn?
Jeszcze nigdy nie widziałam takiego zdziwienia na twarzy Alexa i szkoda, ze nie zrobiłam zdjęcia na pamiątkę.
-To...ale ja tylko...-odchrząknął- przyszedłem sprawdzić czy żyjesz, bo tylko ja mogę cię zabić za to, że ciągle szwendasz się koło mojej siostra.-znowu odchrząknął- Przyszedłem sprawdzić co u mojej siostry, bo cie nie lubię i jak tylko ci się polepszy, to cię zabije jak już wspominałem, bo moja siostra ma lepszego kandydata niż ty.
Alex spojrzał na mnie i się zaśmiał.
-Właśnie dlatego żyje, bo w końcu muszę ci dać w kość i szwendać się koło twojej siostruni.
To było nawet uroczę. Mój brat udający, że nienawidzi Alexa ale ta na prawdę się martwił ale jak to duma facetów. Nigdy nie pokażą takich uczuć.
Gadaliśmy chwilę ale oczywiście Zayn wciąż udawał, że przyszedł bardziej do mnie i stał oparty ścianę i się nie odzywał. Po jakieś godzinie cała dwójka powiedziała, że się zbiera. Zayn chciał żebym też jechała i jak, to powiedział...żebym nie siedziała sama z tym matołem.
-Nareszcie sami.
Z chwilą kiedy, to powiedział pani Rose weszła do środka.
-Wybaczcie mi-uśmiechnęła się-Ja tylko przyszłam zobaczyć jak goi się rana.
Pani Rose zajrzała jak goi się rana i ja tez, to zobaczyłam i przeszły mi dreszcze.
-Rana odpowiednio się goi i wygląda na to, że zostanie tylko blizna.
-To dobrze, bo dziewczyny pociągają blizny.-Alex spojrzał na mnie.
Pani Rose się zaśmiała.
-Nie zgadza się pani ze mną?-spytał Alex.
-Czy ja wiem? Co kto lubi.
Odsunęła się i wyszłam śmiejąc się. Spojrzałam na Alexa wzrokiem który mówił "serio?"
-No co? Nie mów, że nie będzie cie pociągać moja blizna.
-Ty chyba na prawdę oszalałeś Alex.-zaśmiałam się.
Siedziałam z Alexem do końca odwiedzi i kiedy miałam się już zbierać Alex złapał moją rękę.
-Wyjdziesz bez buzi na dobranoc.Czekaj? Czy to moja bluzka.
-Brawo-klaskałam rękami-Jakiś ty spostrzegawczy Alex, no nie wierze.
-Od kiedy jesteś taka pyskata?
-Odkąd się z tobą zadaję-dałam mu buzi w policzek i szybko się oddaliłam ale nie wyszłam.-Tak w ogóle, to masz bardzo wygodne łóżko, a skoro z niego nie korzystasz, to przypilnuje żeby nie stało sobie samotne bo jeszcze się źle poczuje.
Alex się zaśmiał i kiedy już otwierałam drzwi on sie odezwał.
-Tak myślałem, że nie możesz be ze mnie wytrzymać ale ten całus na dobranoc powinien się znaleźć na moich ustach.
-Przyjaźnimy się tylko.-powiedziałam nie odwracając się do niego.-Tamten całus w usta był tylko za twoje bohaterstwo.
-Jasne i wcale nie sprawiło ci to przyjemności. Dobranoc przyjaciółko.-zaśmiał się.
-Dobranoc, przyjdę jutro.
-Śnij o mnie w moim łóżku.
Zaśmiałam się i wyszłam, a potem pojechałam do domu Alexa. Zjadłyśmy z Tracy lody i pooglądałyśmy filmy. Tracy nawet była spoko i nawet się fajnie zaczęłyśmy dogadywać. Zadzwoniłam do Jess czy chce przyjść ale ona odmówiła, bo była zajęta moim bratem. O pierwszej w nocy wykąpałam się i jako piżamę włożyłam jedną z bluzek Alexa i położyłam się na jego łóżku. Dziękuje ci Boże...dziękuje, że mi go nie odebrałeś. Obróciłam się na łóżku i wtedy naszły mnie myśli i pewne uczucie. Przyjaciele...tak jesteśmy przyjaciółmi ale bardzo bliski i nic więcej. Zamknęłam czy i przykryta jego pościelą i wtulona w jego poduszkę wreszcie zasnęłam.
Hej wam :) Mam nadzieję, że rozdzialik się podobał i że nie był nudy no i sory, że jest tak długi ale tak jakoś się rozpisałam. Mam nadzieję, że wam się podoba i widzimy się w następnym rozdziale kochani.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top