Nawet nie wiesz jak trudno

Odkąd Alex się obudził minął tydzień, a ja codziennie go odwiedzałam po szkole. Zostaliśmy z Alexem przesłuchani i od tego czasu policja się do nas nie odezwała z czego się bardzo cieszyliśmy. Dzisiaj Alex miał wyjść ze szpitala i dlatego przygotowałam dla niego małą niespodziankę w jego domu. Poprosiłam Tracy żeby przenocowała u mnie w domu w moim pokoju i kiedy tylko, to powiedziałam to jak to Tracy zaczęła poruszać brwiami mówiąc. A więc, to taka sprawa. Okej ale potem masz mi wszystko opowiedzieć".Do dnia dzisiejszego nie wierzy mi, że nie o to chodzi. Za dokładnie godzinę jadę po niego do szpitala mimo że powiedział, że sam da sobie rade, to ja i ta po niego pojadę, bo wciąż go jeszcze boli miejsce gdzie dostał kulę ale pani Rose mówi, że przez jakiś czas tak będzie. Kazała mu się też nie przemęczać i dużo odpoczywać no i za tydzień przyjść żeby sprawdzić czy wszystko z nim okej, czego ja osobiście dopilnuje. Postanowiłam być najlepszą przyjaciółką jaką tylko mogę i zadbać o niego. Chociaż ostatnio ciężko z nim wytrzymać, bo rzuca tyle tekstów i nabija się z tego, że mało już mu brakuje żeby zagrać w jakimś romansie, bo jest wyśmienitym romantykiem. Godzina szybko minęła i ani się obejrzałam i już po chwili byłam w szpitalu. Chciałam wejść do jego pokoju ale tego nie zrobiłam, bo była pani Rose.

-Możesz wejść złociutka.

Musiała mnie zauważyć...weszłam trochę nie śmiało do środka i stanęłam koło ubranego w swoje ciuchy Alexa.

-To chyba wszystko Alex. Pamiętaj żeby się nie przemęczać i wypoczywać ale sądzę, że Julka tego dopilnuje.

-Tak pani doktor.

-To żegnam was i szybkiego powrotu do zdrowia.

Pani Rose wyszła, a ja wyciągnęłam z kieszeni wisiorek taki sam jak mój. Alex go wziął z mojej dłoni i zapinając go sobie odezwał się.

-Mówiłem, że sam sobie poradzę.

-A ja mówiłam, że mam to gdzieś.

-Stałaś się bardzo pyskata.

-Nie zapominaj, że to twoja wina.

Alex wziął torbę ze swoimi rzeczami i wyszliśmy razem ze szpitala jak tylko podpisał parę dokumentów. Weszliśmy na parking i podeszliśmy do auta, Alex włożył swoją torbę do bagażnika i skierował się w moją stronę po czym wystawił rękę w moją stronę.

-Nie dam ci cukierka, bo brzydko mnie przywitałeś.

Powiedziałam to, bo wiedziałam, że chce kluczyki do auta które może i było jego ale pani Rose zabroniła mu prowadzić do póki nie przestanie go boleć miejsce gdzie dostał kulkę. 

-Ha...ha...ha bardzo śmieszne, a teraz skoro już się pośmialiśmy dawaj kluczyki.

-Taaa...Nie dostaniesz ich ale ja będziesz grzeczny i wsiądziesz do samochodu, to dam ci cukierka.

-Skończ z tym cukierkiem, bo czuje się jak dzieciak. To moje auto daj kluczyki.

-Nie ma takiej opcji, bo widzisz pani doktor ci zabroniła, a więc ja prowadzę.

Alex włożył ręce do kieszeni swoich czarnych spodni. Jak on mi się podobał w białych bluzkach.

-Co tak stoisz? Wsiadaj, a obiecuje spróbować nas nie zabić.

Alex się zaśmiał i chyba się poddał i wsiadł na miejsce pasażera i ruszyliśmy w drogę.

-Jak ci się spało w moim pokoju?

Nie mogłam z nim gadać na ten temat, bo potem dostawał jakiegoś wariactwa i sprawiał, że przez tą rozmowę byłam czerwona jak burak.

-Przestań ciągle mi to przypominać.

-Dlaczego? A no tak...zapomniałem, że jak o tym mówię, to stajesz się burakiem.

-Dlaczego ja się wciąż z tobą przyjaźnie?

-Bo jestem nie zastąpiony i nie możesz be ze mnie żyć i od niedawna jestem wyśmienitym romantykiem i bohaterem. A tak w ogóle to mam nadzieje, że Tracy nie będzie mnie ciągle niańczyła, bo oszaleje i chyba sam se kulkę strzele ale tym razem w głowę.

Zaśmiałam się.

-Czemu? Tracy jest fajna i to twoja przyjaciółka o ile pamiętam.

-Co ty tak jej bronisz? O ile dobrze pamiętam, a pamięć mam znakomitą, to nie przepadałeś za Tracy.

-To twoja zasługa, to ty nas do siebie zbliżyłeś w momencie kiedy byłeś nie przytomny w szpitalu, a Tracy wcale nie jest taka straszna żeby se w łeb strzelić.

Alex prychnął.

-Ty jej nie znasz tak jak ja. Kiedyś zostałam nieźle pobity ale to było jeszcze zanim się nauczyłem bić.-Alex odetchnął-Tracy nie umie gotować uwierz mi...nigdy nie powiedziałem jej jak okropnie gotuje i jadłem, to co robiła i za każdym razem myślałem, że się porzygam po prostu. Na dodatek zawsze jak coś mi jest to przypadkiem zawsze dotknie albo walnie miejsce które akurat mnie boli i potrafi, to zrobić parę razy dziennie. On tak chcę o nie dbać jak coś mi jest, że wpada w lekką panikę i wtedy jest lekką niezdarą. Raz wylała na mnie gorący rosół i przepraszając zaczęła płakać.

-Po prostu się o ciebie martwi.

-Mam pomysł. Skoro się zaprzyjaźniłyście, to może zamieszka u ciebie do póki nie wydobrzeje.

-Jak sam jej to powiesz, to okej.

-Nie mogę jej tego powiedzieć, bo się obrazi a wtedy nie będzie dobrze.

Gadaliśmy przez całą drogę do jego domu, a kiedy dojechaliśmy wysiedliśmy z samochodu i podeszliśmy do drzwi. Alex już wyjmował klucze ale go zatrzymałam i obróciłam się w jego stronę z wielkim uśmiechem.

-Co tak się głupkowato uśmiechasz kicia?

-Zamknij oczy. 

-Nie ma takiej opcji kicia.

-Proszę...Dla mnie?

Alex westchnął i zamknął oczy, a ja otworzyłam drzwi i złapałam go za rękę i wprowadziłam do domu.

-Mam nadzieje, że to nie impreza powitalna, bo przestane być romantykiem i zamienię się w seryjnego morderce i urwę ci łeb.

-No dzięki...Poczekaj tutaj.

Podbiegłam zapalić światło i stanęłam przed nim.

-Możesz otworzyć oczy.

Alex otworzył i po chwili pękną ze śmiechu.

-Nie wierze, że to zrobiłaś...po prostu nie wierze.

-Nie takiej reakcji się spodziewałam.

-A czego się spodziewałaś po plakacie na którym napisałaś "Witaj w domu Romantyku od siedmiu boleści" Oczekiwałaś, że będę płakał ze wzruszenia? W sumie płacze...ale to raczej ze śmiechu.

-To miało być zabawne ale miałeś zareagować coś w stylu. O jaka ty jesteś kochana albo Chociaż mnie przytulić i...

Zostałam uciszona przez Alexa który wpił się w moje usta, a ja nie mogłam przestać go całować do puki nie zrozumiałam, że my się tylko przyjaźnimy. Odepchnęłam go delikatne i to on pierwszy się odezwał.

-To moja reakcja kiedy nie panikujesz i nie możesz przestać gadać.

Spojrzałam na niego i się zaśmiałam.

-Nie walne nie, bo nie mogę ale przypomnę ci żebyś tego nie robił-odwróciłam się do niego plecami.-bo wtedy... 

Poczuła jak Alex przytula mnie od tyłu. Jego ręce owijają się wokół mojego brzucha, a jego twarz jest bardzo blisko mojej szyi u ucha. W takiej pozycji zaczął mi szeptać do ucha, a ja zamknęłam oczy, bo czułam jego oddech na mojej szyi i moje ciało wariowało na ten gest.

-Bo wtedy wariujesz i chcesz więcej i wtedy ciężko ci przestać?

Odchyliłam głowę do tyłu tak, że moja głowa była oparta o jego ramie, a on zaczął całować moją szyje. Wtedy moich ust wydobyły się słowa o których myślałam i wcale nie chciałam powiedzieć ich na głos.

-Nawet nie wiesz jak trudno.

Alex się zaśmiał i obrócił mnie w swoją stronę, a ja postanowiłam to jakoś zatrzymać chodź było mi ciężko, bo po tym co zrobił chciałam po prostu znowu złączyć nasze usta i...O czy ja myślę?

-Mam drugą niespodziankę. Tracy dzisiaj nie będzie, bo śpi u mnie w domu i dzisiaj ja robię kolacje.

-Teraz, to ty zepsułaś klimat...czy atmosferę? Czy jak to się tam mówi. 

Alex złapał moją rękę ja chciałam iść do kuchni.

-A gdzie ty śpisz kocie?

Hej kochani :) Mam nadzieje, że rozdział się podoba i cóż...miłego czytania życzę jak zawsze i widzimy się w następnym rozdziale. :)  


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top