8
Więc tak.. PO 10 MIESIĄCACH WRACAM DO TEJ KSIĄŻKI YEY ✨️✨️
------------------------------------------‐---------
Shikamaru pov.
Siedzę w szkole już od czterech godzin. Naru nie pojawił się w akademii przez ostatnie dwa tygodnie, przez co zacząłem się martwić. Może dzisiaj go odwiedzę? i przy okazji przyniosę coś słodkiego..
-Ciekawe co u Naruto..- Powiedziała zmartwiona blondynka.
-Mofsze jszt chorfy.- Odpowiedział z pełną buzią Choji.
-Nie uważacie że trwa to trochę za długo jak na chorobę?- Mruknąłem.
-Faktycznie..
Z jej odpowiedzią zaczęła się lekcja. Jak zwykle nudna powtórka tego co już wiem. Nie starajac się o jakiekolwiek skupienie, położyłem się na ławce. Przez to że to była już ostatnia lekcja, nastawiałem się na jak najszybsze wyjście i spotkanie Naru. Po męczących 30 minutach lekcji postanowiłem chociaż popatrzeć na tablice.
-Czy jest ktoś kto wie gdzie mieszka Naruto i zaniesie mu notatki?- Spytał nauczyciel na co Uchiha podniósł dłoń.- Dziękuję Sasuke, będziesz za to odpowiedzialny. A teraz dziękuję za lekcje możecie się spakować.
Wraz z dzwonkiem podszedłem do ławki Uchihy.
-Mogę iść z tobą do Naruto?- Ten na mnie spojrzał z pogardą i się odezwał.
-Po co?
-Bo martwię się i niewiem gdzie mieszka a chciałbym mu kupić i zanieść dango oraz ramen.- Spojrzał na mnie jeszcze raz, tym razem oceniającym wzrokiem, skanując mnie od góry do dołu. Po czym przymrużył oczy.
-Tch, niech Ci będzie.- W duchu ucieszyłem się że będę mógł zobaczyć Naru, co prawda za pomocą Emo dupka ale i tak.
Ruszyłem wraz z Uchihą do bram akademii z kąd chłopak zaczął prowadzić mnie do domu Naru. Po drodze tak jak miałem w planach zakupiłem pudełeczko dango i miso ramen a Emo Uchiha zakupił mochi. Po kilku minutach byliśmy pod jego mieszkaniem. Spojrzeliśmy po sobie piorunując się wzrokiem co się skończyło że zapukaliśmy w tym samym czasie. Staliśmy pod drzwiami oczekując aż ktoś nam otworzy lecz tak się nie stało. Zapukałem ponownie co poskutkowało i już po chwili drzwi się delikatnie uchylił tak że było widać szkliste lazurowe oko liska.
-P-po co przyszliście..- Jego głos był strasznie ochrypły i słaby.
-Przynieśliśmy Ci notatki oraz coś do przekąszenia.- Po tych słowach pokazaliśmy siatki z jedzeniem.- Możemy wejść?
-Nie p-potrzebnie przyszliście.- W momencie gdy już miał zamykać Uchiha wykonał ruch i zablokował drzwi. Po chwili walczenia z samym sobą się odezwał.
-Naruto.. jakby to.. martwimy się o ciebie. Niebyło cię długo w akademii..- Powiedział zmieszany Sasuke. Zdziwiłem się słowami tego Emo dupka, zazwyczaj widzi tylko siebie ale niechcąc robić o to szumu przytaknąłem jego słowom.- Więc czy moglibyśmy na chwilę wejść??
Naruto widocznie wahając się otworzył szerzej drzwi a mnie zamurowało. Widok liska był przerażający. Po mokrych włosach było widać że przed chwilą się mył lecz najbardziej niepokojące było to że skóra na rękach i nogach była zdarta do krwi brudząc już i tak brudną od czerwonej wyschniętej cieczy koszulkę. Jego kity pomimo sączącej się z niej wody były pokołtunione. Kiedy Uchiha zrobił krok do przodu wystawiając dłoń w kierunku lazurowookiego, ten pisnął i wbiegł w głąb mieszkania. Zmartwieni tym odruchem poszliśmy za nim, zamykając za sobą drzwi. Prosto z korytarza trafiliśmy do małego salonu, gdzie znajdowało się łóżko, połączonego z kuchnią gdzie zaczęliśmy się rozglądać za blondynem. Dostrzegliśmy go po paru minutach siedzącego, okrytego kocem w rogu pokoju. Niepewnie podszedłem do niego dalej trzymając siatki z jedzeniem. Odłożyłem je na podłodze po czym podszedłem na odległość dwudziestu centymetrów. Kucnąłem i próbowałem odkryć go spod kołdry. Gdy tylko dotknąłem koca zaczął dygotać i płakać.
-P-prosze z-zostaw mnie, ni-nie rób mi k-krzywdy..- Zaszlochał a mnie zamurowałopo raz kolejny. Spojrzałem na Uchihe który patrzył na niego zmartwiony.
-Hej Naru, to ja Shikamaru i Sasuke..
-Żaden z nas nie chcę cię skrzywdzić.- Odezwał się Emo dupek kucając obok mnie. Niewiedząc co zrobić usiadłem po turecku na podłodze i przyciągając na swoje kolana zawiniętego chłopca przytuliłem go. Z początku jego szloch był głośniejszy i próbował się wyrwać lecz gdy Uchiha zaczął go głaskać to zaczął się uspokajać. Po kilku minutach ciszy postanowiłem się odezwać.
-Naru, chciałbyś coś zjeść? Kupiliśmy ci dango, mochi i ramen.- Na wspominke ostatniego młodszemu zaburczało w brzuchu. Wziąłem siatkę w której znajdowała się miska z potrawą i podałem ją liskowi który odkrył się spod koca tak aby mógł swobodnie zjeść. Podałem mu również pałeczki. W ciszy patrzyłem jak Naru je. Po chwili miska była pusta.
-Co się stało?..- Zapytał nagle Emo dupek.
Naruto pov.
Wraz z pytaniem ciemnookiego w moich oczach zebrały się łzy. Wszystkie wspomnienia wróciły ponownie tego dnia. Zebrałem się w sobie co było strasznie trudne lecz ufałem im i chciałem im to powiedzieć.
-B-było i..i-ich k-kilka i-i b-byli pi-ijani.. z-zmu-usili mn-nie d..do t-tego siłą.. zm-mieniali si-się.. t-to bolało.. tak s-strasznie b-bolało.. t-to było o-obrzydliwe.. j-ja je-jestem obrzy-rzydliwy..- Mówiłem ledwo zrozumiale przez szloch i czkawkę spowaodowaną płaczem.
-Kto.. Kto to był? Co oni ci zrobili??- Spytał Uchiha łapiąc mnie za ramiona na co pisnąłem i się skuliłem.
-J-jacyś shi-shinobi z-z wio-oski..
-Co ci zrobili?- Tym razem spytał brązowooki. W moim gardle pojawiła się gula której nie mogłem przełknąć, lecz po chwili się odezwałem.
-D-dotykali i g-gwał-ałcili..- Powiedziałem prawie niesłyszalnie zanosząc się kolejną falą płaczu. Shikamaru przytulił mnie mocniej a jak się w niego wtuliłem. Sasuke zaczął patrzeć po moich szafkach w kuchni i cudem znalazł kakao o dobrej dacie ważności i mleko. Po paru minutach przyszedł z kubiem ciepłego napoju- Dzi-dziekuje..- Mruknąłem gdy podał mi naczynie.
Chłopaki siedzieli ze mną całe popołudnie, wtym czasie Kurama po raz kolejny wyleczył moje zdaje ciało. W pewnym momencie Uchiha wziął mnie na swoje kolana i poczęstował mnie mochi z czerwonej fasolki które kupił. Było smaczne tak samo jak jaśminowe dango które kupił dla mnie Shikamaru. Czułem że mogę w końcu odpocząć od wspomnień, które mnie zadręczały. Niestety wszystko co dobre kiedyś się kończy i musieli iść już do domów, lecz obiecali że jutro znowu mnie odwiedzą. Porzegnałem się z nimi przy drzwiach po czym będąc już w salonie, przypadkiem spojrzałem w lustro, które po chwili zbiłem, rzucając w niego przypadkową rzeczą.
-Jestem obrzydliwy..- Po tych słowach położyłem się na łóżku i zmęczony ciągłym płaczem zasnąłem odrazu.
--‐----------------------‐--------------------------
Mam wrażenie że ten rozdział był strasznie chaotyczny i sam zabardzo nieogarniam co się w nim dzieje XD
-Bayo, Dobrej Nocki/ Dobrego dnia.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top