7
______Navi______ Doczekał*ś się kolejnego rozdziału. Nie bij że tak późno :'>.
Naruto pov.
Szedłem przy ciemnej uliczce konohy, jest wczesna pora więc powinienem być sam. Poczułem nagłe szarpnięcie moje uszka oklapły a oczy zacisnęły się przy upadku. Uczyliłem oczy i zauważyłem pięciu pijanych shinobi. Jeden z pijanych podszedł do mnie i złapał za włosy.
-Może się zabawimy potworze??- Powiedział po czym zaczął rozpinać swój rozporek i zdejmować gacie razem ze spodniami. Nagle poczułem przeszywający ból na dole. Z każą chwilą czułem coraz to większy ból. Ciągnąłnie za ogony przez co byłem jeszcze bardziej rozdrażniony i coraz bardziej bolało.
-B...b..B-błaga-am z-zos-staw m-mni-nie..-Powiedziałem dławiąc się łzami. Ten nawet niesłuchał tylko jeszcze bardziej przyśpieszył. Po kolejnych pchnięciach skończył we mnie. Poczułem ulgę ale też i obrzydzenie. Ulgę bo wkońcu skończył, obrzydzenie do swojego ciała którym się posłużył jak zabawką... Odetchnąłem lecz zaraz zabrakło mi tchu jak kolejny wszedł bez ostrzeżenia we mnie. Ten był gorszy od poprzednika wchodził głębiej i ostrzej. Z każdą kolejną ich zamianą było coraz gorzej. Robili to brutalnie, zmieniali moje pozycje bez ostrzeżenia, nacinali moją skóre kunaiem. Trwało to dla mnie wiecznos a w żeczywistosci pewnie koło trzech godzin. Gdy już się znudzili odeszli zostawiając mnie gołego i w pół przytomnego. W tym momencie moje oczy się zamknęły...
Nagle zerwałem się do siadu przerażony. Wspomnienia które Kurama mi wmawiał że są snem wróciły. Wszystko w okół było drażniące. Niewiedziałem zabardzo co się dzieje, wszystko mnie przerażało. Ból zadany mi we śnie w realiach były nie do zniesienia. Nagle poczułem dotyk na ramianiu zacząłem się drzeć żeby mnie zostawiono, łkałem w niebogłosy, byłem przerażony i zdezorientowany. Spojrzałem ukradkiem w tamtą stronę, lecz niczego tam niebyło. Moje ciało drżało a oczy miały rozmazany obraz.
//TIME SKIP 4GODZINY//
Zajęcia powinny trwać od dwuch godzin. Ja sobie odpuściłem. Czuję się brudny mimo że od praktycznie 3 godzin siedze już w lodowatej wodzie którą wanna jest wypełniona. Skóra którą cały czas pocieram gąbką jest zdarta do krwi, przez co woda w wannie jest lekko czerwona. Widząc że to niema większego sensu wyszedłem z wanny, mozolnie się wytarłem i nago, ponieważ niewziąłem ubrań, poszedłem do pokoju. Wybrałem jakąś ciepłą zadużą bluze która sięga mi do połowy ud i bokserki. Niewiedząc co ze sobą zrobić poszedłem do kuchni coś zjeść... Coś miałem na myśli wypicie szklanki wody i wrócenie do łóżka.
Następne godziny wyglądały tak samo, czyli wiercenie się z jednego boku na drugi i patrzenie w ściany lub ewentualnie zasłonięte okno.
-Oi, gaki zamierzasz tak spędzić reszte dnia?
-Tak, masz z tym jakiś problem?- Odpowiedziałem obojętnie lisowi. Po tym szale niemiałem sił na czucie jakiego kolwiek uczucia oprócz obojętności.
-To może chociaż zrobimy sobie jakiś trening kontrolowania chakry?
-Nie dzisiaj, jutro możemy.- Jak to powiedziałem lis tylko westchnął i nic nie odpowiedział. Patrzyłem się w sufit bo stwierdziłem że to naprawdę interesujące lecz po chwili mi się znudziło wiec wziołem brudnopis i coś do pisania. Zacząłem kreślić kółka, szlaczki i różne takie cośki bez większego sensu.
Po parunastu minutach rysowania poczułem burczenie w brzuchu. Odłożyłem pisadełko i poszedłem do kuchni. Wyjąłem moj ukochany instant i go zrobiłe. Po pięciu minutach sobie jadłem niezważając że opażam sobie jamę ustną wrzątkiem. Było mi to obojętne. Po skończonym posiłu wróciłem do łóżka i zasnąłem.
Sasuke pov.
Od około czterech godzin są lekcje. Jak narazie Naru niema ale nie martwi mnie to jakoś szczególnie mocno bo mógł się poprostu źle poczuć ale i tak trochę się martwiłem. Może się do niego przejdę? Hmmm, może nie. Nie będę się narzucał pewnie jutro już przyjdzie. Pomyślałem a w raz z końcem tej myśli zaczęła się kolejna lekcja. Iruka-sensei znowu coś tłumaczył a ja nie słuchałem, wolałem myśleć o blondynie.
//TIME SKIP//
Wracam właśnie z lekcji do domu. Na wejściu przywitał mnie zaczepnie Itachi.
-No i jak tam u twojego blondasia?
-Nie było go dziś w aka- EJ EJ EJ ON NIE JEST MÓJ!- Zacząłem piszczeć niczym małe dziecko czerwieniąc się na twarzy.
-Tak, tak oczywiście.- Powiedział po czym wrócił do kuchni.- Chodź zanim obiad wystygnie.- Tak jak powiedział tak zrobiłem. Siadłem do stołu a Itachi podał mi talerz z curry po czym biorąc sobie talerz z jedzeniem usiadł na przeciwko mnie. Jedliśmy w ciszy która dla mnie było przyjemna ale zakłócił ją Itachi.- Mówiłeś że go dziś nie było, stało się coś?
-Nie wiem, nie jestem wróżką żeby wiedzieć. (Za to ja nią jestem :> dop.Autora)
-Okey, już się tak nie denerwuj ja tylko zapytałem.- Powiedział i wrócił do jedzenia. Zrobiłem to samo i po pięciu minutach skończyłem. Odłożyłem talerz i poszedłem na górę. Pierwsze co zrobiłem po wejściu do pokoju to uszykowanie ciuchów na jutro, przepakowanie torby i posprzątanie pokoju z nudów.
Po około godzinie łażenia po pokoju, zbierania papierków, zamiatania, wymienienia pościeli, wrzucenia starej do prania, dać ubrania do prania, pościerania kurzy itd. Wziąłem sobie książk, nawet niewiem co to za książka, i usiadłem wygodnie na łóżku. Zacząłem ją czytać lecz już po paru stronach stwierdziłem że to jakieś badziewie wiec odłożyłem ją na miejsce i wróciłem na łóżko. Wygodnie się położyłem, przymknąłem oczy i zacząłem myśleć o wszystkim i o niczym. Moje myśli jak zwykle zaczęły wirować wokół lisiego blądyna. Z myślami na jego temat zasnąłem.
_______________________________
Tak tak wiem ,,trochę,, mnie niebyło w tej książce (trochę=prawie cztery miesiące nic tu niewstawiałem) wiec tak proszę mnie niebić i widzimy się kiedyś czyli pewnie dopiero na święta Bożonarodzeniowe :>
-Bayi
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top