1
Naruto pov.
Następnego dnia obudziłem się o trzeciej nad ranem więc stwierdzając że już nie zasnę, zacząłem się ogarniać i wykonywać poranną rutynę oraz zjadłem śniadanie. Patrząc na zegarek, ujrzałem godzinę czwartą trzydzieści siedem więc o tej godzinie niepowinno być nikogo w uliczkach bocznych konohy a tym bardziej na głównej ulicy z powodu tak wczesnej pory. Mając nadzieję że nikogo nie spotkam wyszedłem na spokojnie z domu i spacerowałem główną ulicą idąc blisko tych ciemniejszych, bocznych. W pewnym momencie poczułem mocne szarpnięcie za ramię przez co upadłem, przygniatając przy tym swoje kity, na tyłek. Syknąłem z bólu miejąc zacisnięte oczy oraz oklapnięte uszka odkąd poczułem szarpnięcie. Uchyliłem lekko oczy przedemną stało pięciu pijanych shinobi. Jeden lekko się chwiejąc podszedł do mnie i złapał mnie za włosy. Zaczął się szczerzyć co mnie przeraziło.
-Hahaha potworze, może się zabawimy hmmm??- Powiedział po czym żucił mną o podłoże i zaczął się do mnie zbliżać. Gdy był już blisko zaczął mnie rozbierać, zacząłem się szarpać. On widząc to pokazał coś swoim towarzyszom, na co oni złapali mnie za ręce i nogi, krępując przy tym.-Hmm... No to zaczynamy.- Powiedział po czym rozszarpał moje ciuchy, samemu rozbierając swoje spodnie i bokserki. W pewnym momencie poczułem natarcie na moje wejście i ogromny ból wraz z gwałtownym zatopieniem się jego penisa we mnie w tym samym momencie zaczęły lać się z moich oczu łzy. Poruszał się szybko i boleśnie, bez rytmu, jeszcze bardziej przyprawiając mnie o ból gdy zaczął bardziej przygniatać moje ciało swoim, każąc przy tym swoim kolegom aby puścili moje nogi by miał je przerzucone przez ramiona.
-B...b...b-bł-błagam... z-zos-ostaw m...mn-mnie...ee- Powiedziałem co chwila się dławiąc łzami i własną śliną.
-Nic z tego demonie.- Powiedział dając mi z plaskacza w policzek i przyśpieszając jeszcze bardziej. Czułem jak zimna ciecz spływa z mojego odbytu na płaszczyznę. Krew... Przeraziłem się jeszcze bardziej niemogąc złapać oddechu. Po chwili jego nasienie zaczęło mnie wypełniać. Poczułem ulgę i obrzydzenie, ulgę: mając nadzieję że to koniec, obrzydzenie: z powodu czynu jaki na mnie wykonał. Niestety nadzieja matką głupich... Po chwili ubrał dolną garderobę i zmienił się z innym facetem. Znowu... znowu to samo, zakażdym razem się zmieniali, robili to w różnych pozycjach miejąc na uwadze tyko swoją wygodę oraz często używali kunai i nacinali mi w różnych miejscach skórę, raz płycej, raz głębiej, niewiem ile to trwało, kilka godzin? Po którymś razie nieczułem nic a oni chyba się znudzili, odchodząc. Nie mając praktycznie sił, ruszyłem powoli do domu czując ból w każdym milimetrze mojego ciała. Czułem jak z mojego odbytu wylewa się sperma tamtych mężczyzn zmieszana z moją krwią. W pewnym momencie widziałem już tylko błogą ciemność.
//TIME SKIP//
Budząc się z niewyobrażalnym bólem, krzyknąłem. Moje oczy na powrót zalały się łzami.
-Hej, dzieciaku- Odezwał się basowy głos. Zacząłem panicznie się rozglądać.-Nie zuważysz mnie.
-J.. j-jak to?
-Nie jestem ,,materialny,,. Jestem w twoim umyśle.
-Jakim cudem znalazłem się w moim domu?- Próbowałem wstać... lecz przez ból mi to nie wychodziło. Po chwili moje, nadal brudne, ciało otoczyła pomarańczowo-czerwona chakra, która zaczęła czyścić moje ciało i goić rany.
-O kami, jak dobrze że jeszcze nie masz trzynastu lat...- Powiedział głos nadal czyszcząc moje ciało.
-Hmmm... Dlaczego?.- Zainteresowałem się słowami ,,głosu,, cały czas leżąc.
-Tak jakby ci to powiedzieć- zaczął się namyślać -Po trzynastym roku życia możesz zajść w ciąże...- Powiedział dezaktywując chakre.
-Jak? Przeciez jestem chłopcem...
-Prawda ale jesteś pół-demonem plus kitsune więc do trzynastego roku życia rozwija sie u ciebie układ rodczy.(Taki jaki mają omegi z a/b/o tyle że one mają od urodzenia to tu się rozwija do pewnego wieku)
-Jak sie do ciebie dostać?
-Musisz się skupić na swoim umyśle i tyle.. - Zacząłem podążać za radą głosu po kilku razach udało mi się znaleźć w kanale. -Podążaj za moim głosem, gaki.- Zacząłem iść przez jakieś tunele aż doszedłem do wielkiego pomieszczenia z kratami na których była pieczęć. Zza krat było widać wielkie czerwone ślepia. Nagle cała postura tego stworzenia ukazała się. To był wielki rudy lis o dziewięciu ogonach. Nie odczuwałem strachu dlatego że nie odczuwałem złych intencji od lisa.
-Jak masz na imię?
-Kyuubi.
-Imię..- Wtedy się namnie z lekka dziwnie popatrzył.
-Kurama.
-A więc Kurama, jak się znalazłem w domu?
-Przejąłem kontrolę nad twoim ciałem i przyprowadziłem do domu.- Całkiem logiczne... pomyślałem. Po chwili podeszłem do krat, prześlizgnąłem się przez nie i zacząłem wchodzić na jego łapę po czym się w nią wtuliłem.- Co ty myślisz że robisz?
-Kładę się na twojej mięciusiej łapie.-
Powiedziałem po czym opatuliłem swoje skulone na jego łapie ciało swoimi ogonami i położyłem uszka. Lis tylko na mnie patrzył po czym zasnąłem.
//TIME SKIP//
Obudziłem się spowrotem po południu. Tym razem nie toważyszył mi tak ogromny ból ale nadal był odczuwalny. Przypominając sobie że nadal jestem goły, podszedłem do szafy, wziąłem jakieś bokserki i za dużą koszulkę po czym je na siebie nałożyłem. Poszedłem do kuchni odrazu zgarniając stołek aby na niego wejść i sięgnąć do półki z ramen na szybko. Po przygotowaniu go i zjedzeniu, wróciłem do swojego pokoju odpuszczając sobie dzisiaj trening praktyczny. Wziąłem jedną z książek z półki i postanowiłem wkuć trochę teoretyki różnych technik.
Reszta dnia minęła mi spokojnie na czytaniu i uczeniu się teorii z różnych książek bo na jednej się nie skończyło patrząc jak szybko je pochłaniam. Po przeczytaniu już szóstej książki, zrobiłem się śpiący więc postanowiłem wykonać wieczorną rutynę i położyć się spać. Po położeniu się oczy same się mi zaczęły kleić. Po paru minutach już byłem w bajkowym świecie.
-----------------------------------------------------------
He he... niewiem czy mam się śmieć czy płakać z mojej inwecji twórczej.
-Bayo, do następnego :')
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top