I loved the smell of lavender

There are many ways of breaking a heart. Stories were full of hearts broken by love, but what really broke a heart was taking away its dream - whatever that dream might be.

Pearl S. Buck
  
    
    
     
   
~I loved the smell of lavender~
   
     
        
    
   
    
     
    

#Bokuto 


  
   

Kiedyś myślałem że mogę go uratować.

Nie.

Kiedyś byłem w stanie go uratować, mogłem to zrobić, ale teraz patrząc jak płacze a w jego płaczu jest tyle cierpienia, tak nieludzkiego cierpienia, zaczynam wątpić w to czy kiedykolwiek będę w stanie go naprawić, tak jak mnie o to prosił.

Obiecałem sobie że będę próbował, tak długo jak będę w stanie, więc próbuje, mimo wszystko, noszę na barkach jego łzy, więc muszę się postarać.

Oderwał się ode mnie i spojrzał mi w oczy a ja przepadłem w jego spojrzeniu, utopiłem się w nim dotarłem na jego samo dno.

Znowu się do mnie przytulił ale już nie płakał, delikatnie się trząsł.

Położyłem swoją brodę na jego głowę i wdychałem jego piękny zapach.

Pachniał lawendą.

-Kocham lawendę- powiedziałem ale nie otrzymałem odpowiedzi.

Siedzieliśmy tak coś ponad godzinę, bez słów, czasem były one po prostu zbędne.

Odsunąłem się od niego żeby sprawdzić czy zasnął, ale on nie spał, wpatrywał się tylko pustym wzrokiem w przestrzeń za mną.

-Przepraszam Bokuto-san - powiedział beznamiętnie nie spuszczając wzroku z szpetnej żółtej farby na ścianie.

-Za co?

 

- Za fakt, że odważyłem się pragnąć twojej miłości. - odpowiedział po dłuższej chwili - jestem niesamowicie chciwy Bokuto-san - stwierdził z delikatnym uśmiechem na twarzy podnosząc na mnie swój wzrok i gładząc mnie po policzku- Nie wiem dlaczego skończyłem kochając cię bardziej od siebie i pragnąc cię bardziej niż czegokolwiek innego, ale wiesz Bokuto-san, nigdy nie będę mógł cię mieć- dodał wpatrując się we mnie tak intensywnym wzrokiem że poczułem się jakby cały świat zniknął a w jego środku byliśmy my.

Ale mimo tego poczułem ukłucie w sercu, nie tak to miało wyglądać, chciałem żeby kochał mnie tak samo bardzo jak ja go kochałem, ale gdy usłyszałem to od niego, w ten sposób, w takiej sytuacji, zabolało mnie to.

- Co masz na myśli?- zapytałem wbijając sobie paznokcie w skórę żeby powstrzymać drżenie rąk.

Dotknął moich oklapniętych włosów i wsunął mi ich kosmyk za ucho.

- Wycierpiałeś wystarczająco dużo Bokuto-san, nigdy nie byłem tak szczęśliwy jak wtedy gdy spędzaliśmy razem czas, zawsze przy mnie byłeś, nigdy mnie nie zostawiłeś, nigdy, ani razu, ale cierpisz Bokuto, bo mnie kochasz a ja cierpię, bo swoją miłością cię ranię.- powiedział opierając moje czoło na swoim czole , tak blisko że mogłem usłyszeć jego przyspieszone bicie serca i oddech - Jesteś niesamowity Bokuto, jesteś genialny w siatkówce, jesteś piękny, śmieszny, czasami irytujący i marudny ale pomimo tego jesteś doskonały, kocham każdą twoją cechę, każdy twój nawyk , zdrowy lub nie, kocham w tobie wszytsko i nigdy nie przestanę, ale zasługujesz na lepsze , na dużo lepsze niż ja, więc chciałbym cię o coś prosić, ten ostatni raz, przestań mnie kochać i pozwól mi odejść. - podsumował wpatrując mi się w oczy i delikatnie przysuwając swoją twarz do mojej tak aby nasze usta się złączyły.

Pocałunek był delikatny, pełny smutku, nie wiedziałem dlaczego ale czułem że to pożegnanie i przerażało mnie to.

Ale jednocześnie tak bardzo tego pragnąłem więc się nie odsunąłem, pozwoliłem trwać chwili, bo miałem mu jeszcze tyle do powiedzenia ale poraz pierwszy w życiu brakowało mi słów.

Jego miękkie usta wędrowały po moich a ja czułem że się zaraz rozpłacze.

Więc gdy tylko się odsunął po moich policzkach zaczęły spływać łzy.

- Nie mogę przestać Akaashi- powiedziałem przez łzy patrząc na jego uprzejmy uśmiech.

Chciałem powiedzieć coś jeszcze, chciałem też mu powiedzieć jak wiele dla mnie znaczy, że gdy wszystko się ułoży może znajdziemy swoje szczęśliwe zakończenie, że będzie to żmudne i męczące ale będziemy w stanie to zrobić, ale widząc jego uśmiech dotarło do mnie że już się nie ułoży.

Więc gdy wszedł do sali lekarz i kazał mi wyjść, nie opierałem się.

- Nie odchodź - mruknąłem do niego ostatni raz się obracając.

I wyszedłem czując wypełniające mnie uczucie bezradności.
   
    
    
    
    
     
    
***
    
    
    
    
     
Gdy wróciłem do domu nie spodziewałem się że zastanę w nim mamę piekącą ciasto w kuchni.

Chciałem pójść po prostu do swojego pokoju żeby pobyć sam ale aby się do niego dostać musiałem przejść przez kuchnię.

- Wróciłem- oznajmiłem wchodząc do pomieszczenia i widząc jak mama tańczy do piosenek lady pank.

Podskoczyła słysząc mój głos i przez przypadek zwaliła telefon a muzyka ucichła.

-Witaj w domu - powiedziała orientując się że to ja i posyłając mi szeroki uśmiech- Coś się stało?- zapytała widząc że nie odwzajemniłem gestu.

- Ja.. jestem po prostu zmęczony- odpowiedziałem podchodząc do mamy i opierając się o blat.

- To idź się połóż spać synku - stwierdziła łapiąc moją dłoń.

Myślałem chwilę po czym zdecydowałem.

-Sen nie naprawi tego rodzaju zmęczenia- odparłem a mama spojrzała na mnie zmartwionym wzrokiem.

-Co się dzieje?

Usiadłem na blacie dokładnie naprzeciwko nie wpatrując się w jej zielone zmęczone oczy.

Trzymałem ją za ręce na których robiły się odciski i rany od przepracowania a jej skóra była twarda.

Spojrzałem na jej krótkie zniszczone  czarno białe włosy.

Chciałem żeby mnie zrozumiała.

-Mamo miałaś kiedyś tak, że kochałaś kogoś tak bardzo, tak niewyobrażalnie mocno a ta osoba też cię kochała, ale niszczyliście się nawzajem, więc ta osoba prosi żeby to był już koniec bo nie chcę cię bardziej ranić?- zapytałem patrząc w jej twarz na której malowało się zmieszanie a następnie współczucie.

- Tak, mam tak teraz z twoim ojcem, Kocham go w sposób w jaki nigdy więcej nie pokocham żadnej innej osoby, ale to musiało się skończyć, ponieważ straciliśmy tą część siebie która nas łączyła - powiedziała gładząc mój policzek- ale wiesz synku , jeśli coś się kończy to po prostu tak musiało być , nie należy szukać w tym winnego ani płakać czasami trzeba być po prostu wdzięcznym że w ogóle mieliśmy okazję poznać tą osobę i ją pokochać , spędzić z nią czas , znaleźć w tej osobie coś wyjątkowego i czuć się jak nigdy dotąd, ale czasami musimy pozwolić odejść tym osobom, nasza miłość do nich nie może być klatką, nigdy nie powinna nią być- odparła przyciągając mnie do siebie żebym mógł się do niej przytulić.

A ja skorzystałem.

  
   
 
- Dziękuję mamo, że jesteś gdy najbardziej tego potrzebowałem, ciągle was nie ma a bez tej osoby będę musiał się budzić codziennie rano bez "dzień dobry" zasypiać bez " dobranoc" więc będę cię teraz potrzebował, bo sobie nie poradzę - powiedziałem wtulajac się w jej ramię.

- Przepraszam że cię zaniedbalam -odpowiedziala a ja byłem pewny że czuje moje łzy na swoich ramionach.

  
   
    
   
    
    
    
  

The emotion that can break your heart is sometimes the very one that heals it.

Nicholas Sparks

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top