EPILOG
- Victoria! - krzyknęła Nats po raz trzeci próbując mnie przekonać do wstania.
- Mówiłam już, że nigdzie nie idę - syknęłam chowając twarz pod poduszkę. Minęło dokładnie 17 dni odkąd ostatni raz wyszłam z domu. Dokładnie 17 dni odkąd zakończył się mój związek. Od tamtego momentu wszystko wydawało mi się szare i takie smutne. Nie widziałam sensu w niczym co robiłam. Każdego dnia marzyłam o tym, że nagle tu wpadnie i powie, że żartował albo, że już wszystko naprawił i już nigdy nie odejdzie. Wiedziałam, że to niemożliwe, bo to wymagało czasu. Zamierzałam czekać na niego tyle ile tylko będzie trzeba.
- Dzisiaj jest zakończenie roku - syknęła. - Musisz tam pójść - powiedziała na co cicho prychnęłam. Czy naprawdę sądziła, że przejmę się czymś takim? Wiedziała jak bardzo go kochałam, a jako, że praktycznie tu zamieszkała to codziennie widziała jak zalewałam się łzami albo upijałam, co właściwie prowadziło do tego pierwszego. Mimo tego cały czas przy mnie siedziała i mnie wspierała. Dopiero dzisiaj sobie postanowiła, że za wszelką cenę wyciągnie mnie z domu.
- Mogę kiedy indziej odebrać świadectwo - stwierdziłam sięgając po telefon, aby w końcu się chociaż dowiedzieć, która była godzina. 7:39
Świetnie.
- To przedostatnia klasa i żadna z nas tego nie przegapi - powiedziała ostro na co mimowolny dreszcz przeszył moje ciało.
- Nie rozumiesz, że mam to gdzieś? - krzyknęłam powoli tracąc panowanie nad sobą. - Chcesz to sobie tam idź, ale ja nie zamierzam oglądać tych wszystkich współczujących spojrzeń i jeszcze udawać uśmiechniętej - zacisnęłam mocno dłoń na urządzeniu po czym zeszłam z łóżka. Wyminęłam zaskoczoną przyjaciółkę, a po chwili weszłam do łazienki, w której od razu przemyłam twarz. Znowu czułam jak nie dawałam sobie rady. Byłam przytłoczona i czułam się fatalnie.
W jednej chwili cały mój świat runął, a ludzie i tak oczekiwali ode mnie, że będzie tak jak dawniej. Nikt nie potrafił zrozumieć tego, co przeżywałam. Ja natomiast dosłownie każdego dnia czułam jak zapadałam się coraz bardziej. Dosłownie wszystko mi o nim przypominało. Wystarczyło tylko zerknięcie w kierunku kanapy czy lodówki i od razu moje oczy zachodziły łzami. Mimo tego zawsze siadałam na blacie i przypominałam sobie chwile, w których biegał po całym pomieszczeniu i starał się, aby jedzenie było jak najlepsze. Nawet, gdy się upijałam, w mojej głowie przelatywały chwile, w których to na tej podłodze czy kanapie, razem piliśmy i śmialiśmy się na cały dom. Wszystko co razem przeżyliśmy było cudowne, ale z każdym dniem coraz bardziej zdawałam sobie sprawę z tego, że jeśli w ogóle to, to nieprędko wróci.
Po chwili drzwi się uchyliły, a przez nie weszła moja przyjaciółka, która kilka sekund później podeszła do mnie i mocno przytuliła od tyłu.
- Nikt nie wymaga od Ciebie, abyś się uśmiechała, ale musisz wychodzić do ludzi - odparła spokojnie, układając brodę na moim ramieniu na co głośno odetchnęłam po czym przetarłam dłońmi twarz, aby chociaż spróbować ukryć oznaki mojej słabości, które opuściły moje oczy.
- Naprawdę nie chcę - szepnęłam mocno zaciskając dłonie na umywalce. Nienawidziłam okazywać słabości, ale Nats była mi jak siostra i właściwie nikt inny nie widywał mnie tak często w tak tragicznym stanie tak jak robiła to ona.
- Wiem, kochanie, ale tym razem nie dam Ci wyjścia. Nie pomożesz sobie jak się zamkniesz przed całym światem - spojrzałam na nią spod byka chociaż doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, że miała rację. Musiałam żyć dalej nawet jeśli w tym momencie to wydawało mi się najtrudniejszym co miałam zrobić w życiu.
----------------------------
Szczerze nie wierzę, że to już koniec.
Chciałabym wam wszystkim podziękować za obecność, każdy komentarz i gwiazdkę, które dodawały mi motywacji❤️
Jestem ciekawa jak dużo osób spodziewało się takiego zakończenia.🤔
Jeśli to jakieś pocieszenie to będzie druga część. Jeszcze nie jestem pewna kiedy, bo nie do końca jestem przekonana do fabuły, ale jak zwykle o wszystkim będę informować na mojej tablicy.
Dziękuję za wszystko i mam nadzieję, że pokochaliście ich historię równie mocno jak ja💕
Nie mogę uwierzyć, że właśnie minął rok tej książki..❤️😍
Wyobraźcie sobie sytuację, w której akurat w dzień wstawienia ostatniego rozdziału (mam na myśli 69) śnił mi się ślub Vicky i Thymona. Naprawdę mogłam spodziewać się wszystkiego, ale na pewno nie tego😂❤️
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top