64. Pieprzony Apollo

- Tym razem przesadziłeś - mruknęłam rozglądając się po tarasie, na którego środku stało ogromne łóżko, które z pewnością mogłoby pomieścić ze 4 osoby. Wszystko tutaj było tak pięknie pooświetlane, że mogłam zauważyć każdy szczegół chociaż było już późno w nocy. Już stąd widziałam rozciągającą się przed nami panoramę miasta i już wiedziałam, że nikt nigdy się tak dla mnie nie postarał. Sprawiał, że każda chwila z nim była wyjątkowa i to nawet, gdy leżeliśmy na kanapie po prostu się przytulając. Chciałam pamiętać każdą sekundę jaką z nim spędziłam i, które jeszcze będę z nim spędzać. Miałam tylko nadzieję, że to nie był piękny sen. 

Uśmiechnęłam się pod nosem czując jak przytula mnie od tyłu. Moje ciało automatycznie się wtuliło w te jego, a dłonie przesunęły po jego dłoniach. Nic nie miało już żadnego znaczenia. Miałam wrażenie jakbyśmy byli ponad to wszystko, jakbyśmy tylko my byli na tym świecie i to było cholernie piękne uczucie. 

- Mówiłaś, że kochasz spędzać noc pod gołym niebem, więc pomyślałem, że to będzie najlepszy sposób, aby zakończyć ten dzień

- Jesteś szalony - westchnęłam przekręcając głowę dzięki czemu mogłam zauważyć jego szeroki uśmiech. 

- Nie zaprzeczę - stwierdził po czym delikatnie mnie pocałował. - Ale ty nie możesz powiedzieć, że Ci się to nie podoba - posłał mi szeroki uśmiech jednocześnie układając dłoń na moim policzku, który zaczął głaskać.

(18+)

- Nie mogę - potwierdziłam w końcu łącząc nasze usta w mocnym i namiętnym pocałunku, który z każdą chwilą ukazywał pożądanie jakie w tym momencie czuliśmy. To było właśnie te z którym walczyliśmy od samego rana. Te, które w końcu mogło się ukazać i całkowicie przejąć nad nami kontrolę.

Całowaliśmy się tak jakby jutra miało nie być. Żadne z nas już nie myślało o niczym innym jak tylko o wspólnym pragnieniu siebie, tak dużym, że aż bolesnym. 

Dłonie chłopaka wylądowały na moim tyłku, który od razu ścisnął, a potem przysunął go bliżej siebie przez co między nami nie było już żadnej przestrzeni. Mogłam nawet twierdzić, że kartka papieru by się pomiędzy nas nie wcisnęła. 

Zaczęłam dłońmi badać jego klatę przez koszulę aż w końcu zaczęłam dobierać się do jego krawata, który po krótkiej chwili wylądował na ziemi, a obok niego jego marynarka. 

Usta chłopaka zsunęły się na moją szyję, którą zaczął łapczywie całować, a dłonie szybko opuściły moją sukienkę aż do moich bioder. Odchyliłam głowę dając mu w ten sposób większy dostęp po czym cicho sapnęłam mu do ucha. Czułam się jak na pieprzonym haju, ale już nigdy nie chciałam z niego zejść.

Szarpnęłam za jego włosy, gdy tylko jego dłonie powędrowały do moich piersi, które zaczął uciskać. Cicho jęknęłam przymykając oczy z przyjemności.

Miałam już gdzieś ten cały romantyzm. W tym momencie jedynym co pragnęłam to, aby wypieprzył mnie tak mocno, abym jeszcze jutro odczuwała tego skutki.

Moje dłonie zaczęły się dobierać do jego koszuli, jednak owinęły się wokół jego szyi, gdy tylko mnie podniósł. Nasze usta znowu się złączyły w tak cholernie gorącym pocałunku, że sama nie nadążałam za emocjami, które wewnątrz mnie szalały. Doprowadzał mnie do istnego szaleństwa, ale byłam pewna, że on się czuł podobnie. 

Nagle rzucił mnie na łóżko na co cicho sapnęłam, a już po chwili gwałtownie podniosłam się na łokciach. Mój oddech jeszcze mocniej przyśpieszył chociaż jeszcze chwilę temu byłam pewna, że to niemożliwe, ale gdy teraz stał nade mną w czarnych spodniach, białej koszuli do połowy rozpiętą i z tymi roztrzepanymi włosami to wiedziałam, że moje ciało po prostu nie mogło zareagować inaczej. Przez chwilę wydawało mi się nawet, że tkwiłam w pięknym śnie, bo taki facet po prostu nie mógł istnieć. 

Jego dłonie powędrowały do paska, który zaczął rozpinać na co przełknęłam głośno ślinę. Chciałam już się podnieść, aby mu w tym pomóc, a nawet znów go posmakować, jednak zauważając jego ostre spojrzenie, które mi posłał, zostałam na miejscu. 

- To Ciebie chcę pieprzyć, nie Twoje usta - syknął na co przeszły mnie ciarki. Każda moja komórka ciała się napięła na te słowa, a ja ostatkami sił powstrzymywałam się, aby się na niego nie rzucić. Na samą myśl tego co planował zrobić zapominałam jak się oddycha. 

Oblizałam usta zauważając, że nie miał już na sobie nawet bokserek. Zacisnęłam mocno uda chcąc go w końcu poczuć między nimi, jednak on tylko posłał mi zawadiacki uśmieszek. Chciałam już na niego nawrzeszczeć, ale wtedy znalazł się nade mną, a już po chwili jego usta złączyły się z moimi w pełnym pożądania pocałunku. Poczułam jak podciąga moją sukienkę do góry, a potem jego gorącą dłoń na moim udzie, którą przesunął na jego wewnętrzną stronę. Jednym zwinnym ruchem opuścił w dół moje majtki, a potem z całą siłą jaką posiadał wszedł we mnie aż do samego końca. Jęknęłam w jego usta już nie mogąc się skupić na niczym innym jak na tym, że w końcu czułam go w sobie. Chłopak przyjmując tą wiadomość z satysfakcją przeniósł swoje usta na moją szyję jednocześnie wykonując silne pchnięcia. Nie trwało to długo zanim doszłam, a kilka sekund po mnie Thymon. Mimo to żadne z nas nie było jeszcze zaspokojone. Mieliśmy jeszcze całą noc, aby to naprawić. 

***
Zamruczałam pod nosem wybudzając się ze snu. Od razu się skrzywiłam odczuwając ból dolnych partii ciała, jednak już po chwili na moich ustach wykwitł mały uśmiech na wspomnienie dzisiejszej nocy. Nie przypominałam sobie nawet, abym kiedykolwiek miała tyle numerków jednej nocy, ale tego właśnie potrzebowaliśmy. Poza tym czy było lepsze zakończenie miesięcznicy niż świetny seks i to nawet nie jeden?

Zmarszczyłam brwi orientując się, że miejsce obok mnie było zimne. Podniosłam głowę z poduszki szukając wzrokiem chłopaka, jednak jedyne co dało mi znać, że jeszcze wczoraj tu był to jego ubrania rozrzucone po całym 'tarasie'. 

Odetchnęłam z powrotem opadając na poduszkę. Nie musiałam długo się zastanawiać nad tym gdzie był, bo już po chwili pojawił się w progu. Oparł się biodrem o framugę posyłając mi naprawdę szeroki uśmiech, który od razu odwzajemniłam. Wyglądał cudownie w samych szarych dresach. 

Dopiero, gry ruszył w moim kierunku to zauważyłam, że trzymał w dłoniach jakąś tacę. Położył ją w rogu łóżka po czym nachylił się nade mną i delikatnie pocałował. 

- Dzień dobry, piękna - wyszeptał odsuwając się i jednocześnie delikatnie głaskając mój policzek. 

- Cześć, przystojniaku - zagryzłam wargę po czym ponownie złączyłam nasze usta. Miałam dzisiaj naprawdę świetny humor i czułam, że naprawdę nic na świecie nie mogło mi go zepsuć. - Gdzie się podziewałeś, co? - uniosłam brew wiedząc, że właśnie tak powinno wyglądać moje życie. Niczego nie chciałam zmienić. W tym momencie czułam się jakbym grała główną rolę w filmie romantycznym, w którym wszystko tak cudownie się układało. Chciałam w nim tkwić aż do samego końca.

- W kuchni, kochanie - uśmiechnął się po czym odsunął i złapał tackę, a po chwili położył ją obok mnie. - Smacznego - skwitował kładąc się obok na prawym boku i podpierając głowę dłonią. 

Pieprzony Apollo.

Z trudem skierowałam swój wzrok na jedzenie. Jak się okazało na tacy znajdował się talerz z małymi naleśnikami ozdobionymi truskawkami i polanymi czekoladą. Obok znajdował się kubek z kawą, a biorąc pod uwagę parę, która z niego uchodziła to byłam pewna, że była jeszcze gorąca. 

- Dziękuję - szepnęłam w pierwszej kolejności chwytając kubek. Moje uzależnienie od kawy nie pozwalało mi inaczej zacząć dnia nawet jeśli jedzenie wyglądało naprawdę smacznie.

- Każdy poranek może tak wyglądać - odparł na co posłałam mu mały uśmiech.

- Wolę się budzić obok Ciebie - skwitowałam biorąc w dłoń naleśnika, który dosłownie rozpłynął mi się w ustach. - Ale mogłeś wspomnieć, że taki świetny z Ciebie kucharz. Musisz mi częściej gotować - stwierdziłam na co zauważyłam szeroki uśmiech chłopaka.

- Co tylko zechcesz - oblizał delikatnie usta po czym przekręcił się w drugą stronę i wyciągnął po coś dłoń. Po chwili podał mi jego wczorajszą koszulę układając się w poprzedniej pozycji. - Załóż - odparł nie spuszczając wzroku z mojej twarzy.

- Czyżbym Cię rozpraszała? - uniosłam znacząco brew na co chłopak cicho się zaśmiał.

- Zawsze to robisz - przygryzł lekko wargę. - Ale to, że siedzisz przede mną naga, nie pomaga - prychnął cicho na co ja się zaśmiałam, jednak po chwili założyłam na siebie jego koszulę zostawiając z góry trzy odpięte guziki.

- Lepiej? - uniosłam brew powracając do jedzenia.

- Sam nie wiem - mruknął. - Strasznie Ci pasuje - wymruczał nagle znajdując się tak blisko, że jego oddech owiał moją szyję.

- Thymon, nie dzisiaj - mruknęłam odsuwając go od siebie. - Jestem trochę obolała po dzisiejszej nocy - wyjaśniłam przez co między nami zapanowała cisza.

- Więc dzisiaj odpoczywasz - odparł układając dłoń na moim kolanie, które zaczął po chwili delikatnie głaskać kciukiem. Uśmiechnęłam się do niego będąc wdzięczna, że to rozumiał.

***

- Kto się tak do Ciebie dobija? - uniosłam brew już czując jak mi ciśnienie skakało od ciągle dzwoniącego telefonu.  

- Bez znaczenia - burknął mocniej mnie przyciskając do siebie. Westchnęłam przeciągle wywracając oczami. 

- Więc odbierz - stwierdziłam prosto nie rozumiejąc jego zachowania. W czym miał problem? 

- Nie chcę z nim gadać - skrzywił się nieco, gdy ja przyglądałam się jego twarzy. Widocznie się denerwował osobą, która do niego wydzwaniała, więc bez problemu mogłam stwierdzić, że był to Simon. Na nikogo innego w ten sposób nie reagował. 

- Więc olejmy to i wyjdźmy gdzieś - odparłam prosto na co chłopak uniósł brew. 

- Nie bolało Cię przypadkiem? 

- Już przestaje, poza tym to nic takiego - stwierdziłam już chcąc się podnieść, jednak chłopak mnie przytrzymał przy sobie. 

- Jestem naprawdę wdzięczny, że próbujesz odwrócić moją uwagę, ale nigdzie się stąd nie ruszysz - wyszczerzył zęby na co zmrużyłam brwi. - Dzisiaj chcę być tylko z Tobą, bez żadnych gapiących się na Ciebie napaleńców - burknął na co się zaśmiałam. 

- Więc co tu robisz? - uniosłam znacząco brew. - Thymon, jesteś najbardziej napalony z nich wszystkich - wyjaśniłam na co chłopak prychnął. 

- Ja to co innego - stwierdził prosto, a ja czując jak jego dłoń wsunęła się pod moją koszulę napięłam ciało przełykając głośno ślinę na co chłopak cicho się zaśmiał. Już po chwili jego dłoń zaczęła głaskać moje plecy na co zamruczałam przymykając oczy. Kochałam jak mnie w ten sposób dotykał. - Tym razem to chyba twój - wyszeptał do mojego ucha wyrywając mnie tym samym z transu. 

- Hmm? - zamruczałam podnosząc wzrok na jego twarz na co chłopak się cicho zaśmiał. To był najlepszy dźwięk na świecie.

- Twój telefon, kochanie - odparł. - Przyniosę Ci - stwierdził po chwili chcąc się podnieść, jednak tym razem w całości się na nim położyłam.

- Nie idź - mruknęłam wtulając się w niego na co chłopak się uśmiechnął mocno mnie obejmując. 

- Przecież nigdzie nie ucieknę - zaśmiał się cicho, jednak mocniej zacieśnił uścisk, co przyjęłam z niemałą ulgą. Chciałam spędzić ten dzień w tylko jego ramionach bez świata dookoła. - Jeśli to coś ważnego? 

- Nie ma nic ważniejszego od Ciebie - wyszeptałam czując jak powoli oczy mi się zamykały. Zanim zasnęłam poczułam delikatny pocałunek w czubek głowy, a potem dłoń, która powróciła do głaskania moich pleców. 

***

Obudziłam się, gdy słońce z całą swoją mocą uderzyło w moją twarz. Westchnęłam przeciągle przekręcając ją na drugą stronę. Zmarszczyłam brwi zdając sobie sprawę z tego, że nie było w pobliżu mojego chłopaka. Dopiero po chwili usłyszałam damski głos:

- Naprawdę bardzo dziękuję - uniosłam brew zaskoczona obecnością owej osoby. 

- Nie ma sprawy. Cieszę się, że mogłem pomóc - odezwał się znajomy głos na co od razu podniosłam się do pionu. Chyba jeszcze nigdy aż tak szybko się nie rozbudziłam. Co tu do cholery robiła ta baba? 

Wstałam z łóżka z ulgą zauważając, że już nic mnie nie bolało, więc jakby co to bezproblemowo mogłam babie przywalić. 

Ruszyłam schodami w dół, ale nie kojarzyłam nawet gdzie co było. 

- Kochanie? - krzyknęłam rozglądając się po salonie. Podobał mi się fakt, że wpadało do niego dużo słońca, a dzięki temu wszystko prezentowało się naprawdę pięknie. 

- Za momencik do Ciebie przyjdę - odkrzyknął na co cicho prychnęłam. 

Zobaczymy kto do kogo.

- To ja już będę lecieć - odezwał się damski głos. Nie podobał mi się ton jakiego używała. Ewidentnie próbowała mi ukraść faceta. 

Ruszyłam za głosem, a kilka sekund później znalazłam się przy chłopaku, który bez wahania objął mnie ramieniem i pocałował w czubek głowy. Dziewczyna od razu zilustrowała mnie wzrokiem na co uśmiechnęłam się kpiąco. Naprawdę sądziła, że miała ze mną jakieś szanse. 

- Cześć, jestem Vicky - uniosłam wyzywająco brew jednocześnie wyciągając w jej kierunku dłoń. 

- Crysty - uścisnęła moją dłoń z lekkim zawahaniem na co szeroki uśmiech wypłynął na moje usta. - Będę już lecieć. Dziękuję za wszystko - tym razem skierowała się do Thymona, a już po chwili wyszła. 

- Co ona tu robiła? - spytałam ruszając gdzieś gdzie miałam wrażenie, że znajdowała się kuchnia. 

- Przyszła, gdy spałaś i powiedziała, że gumę złapała to pomogłem jej zmienić oponę - wzruszył lekko ramionami, a ja dopiero teraz zauważyłam, że jego klata i dresy były trochę przybrudzone. 

- I musiałeś przed nią latać bez koszulki? - prychnęłam stając przed blatem w kuchni. 

- Jest gorąco - odparł prosto na co wywróciłam oczami. - Zresztą jakie to ma znaczenie? - uniósł brew na co tylko ostatkami sił powstrzymałam się od prychnięcia, a zamiast tego zaczęłam przeszukiwać szafki w poszukiwaniu szklanki. 

- Takie, że próbowała Cię poderwać - burknęłam na co chłopak się krótko zaśmiał. 

- Tak, zauważyłem - powiedział nagle przez co gwałtownie odwróciłam się w jego kierunku. 

- I? Tyle? Nic więcej nie powiesz? 

- Co miałbym? Ja chciałem tylko pomóc. To co ona sobie ubzdurała to nie moja sprawa - wzruszył ramionami opierając się biodrami o blat za nim. Wiedziałam, że miał rację i nawet nie byłam zła o tą całą sytuację. Czułam, że zaczynałam mu ufać, ale to nie znaczyło, że miałam nie bronić swojego terenu. 

- Wybrnąłeś - mruknęłam rozbawiona, a po chwili usłyszałam śmiech chłopaka, a potem poczułam jego obecność za sobą. 

- Są tutaj - poinformował wyciągając szklankę z jednej z szafek.

- Dzięki - odparłam po czym sięgnęłam po karton z sokiem, który stał na blacie. Uśmiechnęłam się czując owijające się wokół mnie ramiona od tyłu. Szybko nalałam sobie soku.

- Jak się czujesz? - spytał dając mi całusa w policzek, a potem ułożył brodę na moim ramieniu. Od razu poczułam jak mi się żołądek wywraca.

- Dobrze - zerknęłam w jego kierunku posyłając mu szeroki uśmiech.

- Więc może wezmę prysznic, a potem wskoczymy do basenu, co?

- Mamy basen? - spytałam zaskoczona na co chłopak się zaśmiał.

- Tak, mamy - odparł po chwili. - Więc jak?

- Jestem za - powiedziałam bez wahania dzięki czemu mogłam zauważyć szeroki uśmiech chłopaka.

- To lecę się umyć - poinformował po czym pocałował mnie we włosy, a po chwili się odsunął i ruszył na górę. Na całe szczęście stąd miałam idealny widok na schody, więc mogłam obserwować jak jego mięśnie pleców i pośladków się napinały przy każdym kroku.

- To wszystko Twoje, kochanie - krzyknął po czym zniknął na piętrze. Uśmiechnęłam się pod nosem powoli sącząc sok.

Po chwili włożyłam szklankę do zlewu, a potem poszłam na górę, aby znaleźć w końcu pokój, w którym skrywały się nasze ubrania. Jak się okazało, nie było prostszego zadania, bo na górze znajdowały się tylko jedne szerokie drzwi przez które po chwili weszłam. Pokój był zachowany w jasnych kolorach. Tylko meble posiadały ciemniejsze odcienie czerni czy brązu.

Do moich uszu dotarł szum wody, który dochodził z uchylonych drzwi do łazienki. Szybko stwierdziłam, że mi też by się przydał prysznic, więc weszłam do łazienki po drodze rozpinając koszule, która po chwili opadła zaraz obok moich stóp.

Weszłam pod ciepły strumień praktycznie od razu zderzając się z twardą męską klatą. Podniosłam wzrok na twarz chłopaka, na której widniał szeroki uśmiech.

Przeczesałam dłonią włosy wypychając go spod strumienia na co gardłowo się zaśmiał po czym pokręcił głową.

- Zaczekam na Ciebie przy basenie - poinformował, a po chwili wyszedł spod prysznica. Uśmiechnęłam się pod nosem po czym cicho odetchnęłam czując przyjemnie ciepłą wodę spadającą na moje ciało.

Po chwili wyszłam spod strumienia, a potem od razu wytarłam się ręcznikiem, który leżał naszykowany na szafce przy zlewie.

Po opuszczeniu owego pomieszczenia od razu podeszłam do szafy, z której wyciągnęłam ciemno zielone bikini, które już chwilę później okrywało moje ciało.

Powoli zeszłam na dół, a potem skręciłam na tyły domu, gdzie najprawdopodobniej skrywał się basen. Szklane drzwi były już rozsunięte, więc miałam już pewność, że szłam w dobrym kierunku.

Już chwilę później w oczy rzucił mi się średnich rozmiarów basen, a że nie był nawet schowany i z pewnością idealnie widoczny z tarasu na górze to byłam naprawdę zaskoczona, że go wczoraj nie zauważyłam.

- Nie miałeś być przy basenie? - krzyknęłam do chłopaka, który już sobie pływał w najlepsze. Słysząc mój głos zatrzymał się po czym szeroko uśmiechnął. Podpłynął do krawędzi basenu, gdzie ja zajęłam miejsce. Szybko podniósł się na dłoniach po czym mnie pocałował. Uśmiechnęłam się w jego usta obejmując dłońmi jego policzki, które delikatnie pogłaskałam. Z powrotem wylądował w basenie, a wtedy złapał mnie za dłoń i pociągnął w swoim kierunku przez co z moich ust wyszedł pisk, a już chwilę później moje ciało w całości znalazło się pod wodą. - Thymon! - pisnęłam ochlapując go wodą na co się zaśmiał w tak szczery i cudowny sposób, że dosłownie dostałam ciarek na całym ciele.

- Przecież chciałaś popływać - wyszczerzył zęby po czym plusnął mi wodą w twarz na co zmroziłam go wzrokiem, jednak słysząc jego głośny śmiech wiedziałam, że nie słyszałam niczego lepszego i byłam gotowa dostać wodą jeszcze milion razy, aby tylko móc znów go usłyszeć.

---
WOW aż nie wierzę, że w końcu udało mi się go skończyć😅❤️

Życzę wszystkim miłego dnia/nocy i, aby to wszystko co się dzieje dobrze się ułożyło💞

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top