47. Będę o Ciebie walczył

Nie umiałam się skupić. Już chyba piąty raz czytałam ten sam akapit i wciąż nie wiedziałam o co w nim chodziło. Miałam tyle myśli w głowie, że miałam ochotę krzyczeć, aby tylko się wyżyć. To było fatalne, ale naprawdę nie mogłam przestać myśleć o Kevinie. Byłam podirytowana, bo praktycznie każdy sądził, że mimo tego, że byłam już zakochana w kimś innym to tamten wcale nie był mi obojętny. Bałam się tego, bo nawet Natalie tak twierdziła, a przecież to ona znała mnie najbardziej, a czasem nawet to ona lepiej znała moje uczucia niż ja sama. Ja patrząc na Kevina czułam tylko złość. Szczerze wątpiłam, że kryło się za tym coś więcej, ale i tak się strasznie bałam, że skrzywdzę Thymona. Był ostatnią osobą, którą chciałam zranić.

- Hej, co się dzieje? - spytał chłopak machając mi dłonią przed twarzą. W następnej chwili jego oczy się zmrużyły, a usta zacisnęły. - Myślisz o nim, tak? - syknął zaciskając dłonie w pięści.

- To nie tak.. - mruknęłam nie wiedząc co powiedzieć. - Ja naprawdę nic do niego nie czuję - dodałam szybko chcąc go w jakikolwiek sposób uspokoić. Co jeśli to właśnie ja nie zasługiwałam na niego? Właśnie cierpiał przeze mnie, a przecież to właśnie tego chciałam najbardziej uniknąć.

- Więc o co chodzi? - spytał po czym głośno odetchnął.

- Wszyscy wmawiają mi, że Cię skrzywdzę i ciągle tylko słyszę, że pewnie coś do niego czuję. Wkurzają mnie, bo boję się, że Cię naprawdę zranię - powiedziałam czując jak nagle w gardle staje mi wielka gula.

- Coś Ci powiem - uśmiechnął się tak uroczo, że serce mi zmiękło. Wziął książkę, z której właśnie się uczyłam po czym odłożył ją na bok, a już po chwili usiadł obok mnie i wsunął na swoje kolana. Od razu zarzuciłam mu dłonie za szyję, gdy te jego wylądowały na moich biodrach. - Gdybyś mi powiedziała, że wciąż go kochasz i, że to z nim będziesz szczęśliwa nie przeszkadzałbym wam. Bym się usunął, abyś tylko ty była szczęśliwa, ale gdy wiem, że to ze mną właśnie jesteś nie mógłbym tego zrobić. Będę o Ciebie walczył, bo nie pozwolę Ci odejść - zapewnił układając dłoń na moim policzku. Miękło mi serce od jego słów. Naprawdę odszedłby tylko dlatego, żebym to ja była szczęśliwa? Właśnie to było wystarczającym dowodem na to co czuł do mnie. Cieszyłam się, że pokochałam kogoś kto naprawdę szczerze odwzajemniał to uczucie. Właśnie w tym momencie to go najbardziej odróżniało od Kevina. Wiedziałam, że on wrócił tylko po to, aby zniszczyć mój związek, który sprawiał, że byłam naprawdę szczęśliwa, a to Thymon chciał poświęcić swoje szczęście, abym ja mogła być.

- Nie będziesz o nic walczył, bo nie masz żadnej konkurencji - odparłam bez wahania. - Ty jesteś jedynym, którego chcę - uśmiechnęłam się tak szeroko jak to tylko było możliwe po czym złączyłam nasze usta czując jak on też się uśmiechnął. W tym momencie wiedziałam, że nie ważne co by się działo ja już należałam tylko do niego. - Więc idziemy? - spytałam zaraz po tym jak się odsunęłam.

- Gdzie? - uniósł brew zaskoczony.

- No mieliśmy Cię przedstawić rodzicom - odparłam już naprawdę zastanawiając się czy faktycznie o tym rozmawialiśmy czy mi się to jakimś cudem przyśniło.

- A no tak - skwitował po czym cicho prychnął. - Właśnie chciałem Cię spytać czy lepiej wyjdę jeśli włożę garniak czy coś takiego - mruknął niepewnie na co się cicho zaśmiałam.

- Chętnie zobaczyłabym Cię w garniaku, ale to raczej nie pomoże poza tym szczerze wątpię, że masz coś takiego w szafie - prychnęłam.

- No planowałem skoczyć do sklepu i kupić - wzruszył lekko ramionami na co cicho prychnęłam.

- Nie przyda się, już i tak Cię lubią, więc masz trochę łatwiej - uśmiechnęłam się po czym krótko go pocałowałam, a potem zeszłam z jego kolan i pociągnęłam za dłoń do wyjścia z pokoju.

- Masz jakąś radę? - spytał, gdy razem schodziliśmy ze schodów.

- Po prostu bądź sobą - odparłam na co chłopak lekko przytaknął głową. - Tylko wyłącz zboczony łeb - dodałam zdając sobie sprawę co by się stało, gdyby naprawdę zaczął mówić dokładnie wszystko tak jakby tam moich rodziców nie było obok. Nawet nie potrafiłam sobie wyobrazić reakcji taty. To nie mogłoby się skończyć dobrze.

- Dlaczego? Miałem zamiar streścić im całe nasze życie seksualne - zakpił na co zmrużyłam na niego oczy. - Oj, no przecież wiem. Zamieniam się teraz w grzecznego i ułożonego chłopczyka

- Wątpię, że tak potrafisz - prychnęłam na co tym razem chłopak zmrużył na mnie oczy.

- To przecież nie może być takie trudne - mruknął jakby do siebie na co się cicho zaśmiałam. Naprawdę nie widziałam go w roli spokojnego i grzecznego chłopca.

Gdy tylko znaleźliśmy się na dole szybko włożyliśmy buty po czym wyszliśmy z domu. Zamknęłam go na klucz upewniając się jeszcze, że tym razem mój telefon spoczywał w mojej kieszeni, a gdy się okazało się, że tak naprawdę było to złapałam chłopaka za dłoń splatając nasze dłonie ze sobą po czym pociągnęłam go w kierunku domu moich rodziców.

- Masz do mnie jakieś dziwne pytanie, tak? - uniosłam brew cicho się śmiejąc. Widziałam jak już chciał coś powiedzieć jednak zamknął usta i zmrużył na mnie brwi.

- Czemu dziwne? - spytał na co się cicho zaśmiałam.

- A zadajesz jakieś normalne? - uniosłam brew doskonale zdając sobie sprawę z tego, że nagle wypali z jakimś nietypowym pytaniem. - No dajesz, sam zobaczysz - chłopak zmarszczył brwi po czym otworzył usta, aby w końcu coś powiedzieć jednak zamknął je nagle.

- Dobra, może jest trochę dziwne - przyznał na co się cicho zaśmiałam. - Nosisz czapkę w zimie? - teraz to ja dopiero miałam mindfucka. Skąd mu do głowy przychodziły takie pytania? Szybko się zaśmiałam po czym z rozbawieniem spytałam:

- Nie możesz zadawać normalnych pytań? Np. o mój ulubiony kolor albo gatunek filmowy?

- Przecież to wiem - spojrzał na mnie jakby nie rozumiał o czym mówiłam. Miałam ochotę przybić sobie facepalma.

- Noszę - mruknęłam zrezygnowana. - Nie lubię zimna, więc muszę - westchnęłam nie odwracając wzroku od jego twarzy. Za cholerę nie potrafiłam go rozgryźć. Niby nie był jakiś super tajemniczy, ale jednak zawsze potrafił zbić mnie z tropu. Skąd nagle w jego głowie pojawiały się takie pytania? Był pieprzoną zagadką, ale nie mogłam powiedzieć, że to mnie dodatkowo nie fascynowało. Intrygował mnie i sprawiał, że chciałam go jeszcze bardziej poznać. Nie wiem, od początku miał w sobie coś takiego i może właśnie dlatego nie odpuściłam sobie go i całkowicie nie skreśliłam? Nie byłam do końca pewna co mną kierowało, ale cieszyłam się, że tak to wszystko się potoczyło. Coś nas po prostu ciągnęło do siebie. Jak to chłopak ujął - przeznaczenie. Uśmiechnęłam się pod nosem przypominając sobie moment, w którym to właśnie powiedział.

Już chwilę później znaleźliśmy się pod moim rodzinnym domem. Spodziewałam się, że chłopak się zdenerwuje czy cokolwiek, a jednak on tylko uśmiechnął się do mnie po czym cały czas trzymając mnie za dłoń podszedł do drzwi, a co jeszcze lepsze wszedł tam dosłownie jak do siebie. Nie, żeby mi to przeszkadzało, ale skąd nagle wzięła się jego pewność siebie? Poza tym ważne pytanie brzmiało czy rodzice nie mieli nic przeciwko temu, bo naprawdę zależało mi na tym, aby go polubili.

Zdjęliśmy buty po czym weszliśmy w głąb domu jednak jak się okazało nikogo nie było, a przynajmniej na parterze. Dopiero po chwili usłyszałam krzyki z podwórka dzięki czemu byłam pewna, że była tam cała czwórka.

Pociągnęłam chłopaka do tylnego wyjścia po czym uśmiechnęłam się zauważając jak moi rodzice razem z rodzeństwem grają w piłkę nożną.

- Cześć mamo - zatrzymaliśmy się z chłopakiem zaraz przed drzwiami na podwórko. Już po chwili wszyscy na nas spojrzeli.

- Thymon! - krzyknęło zgodnie moje rodzeństwo, które kompletnie ignorując grę podbiegli do niego i zaczęli o coś wypytywać.

- Aha, no fajnie - zmrużyłam oczy. - Też za wami tęskniłam - burknęłam wywracając oczami. W którym niby momencie doszło do tego, że woleli jego ode mnie?

- Cześć, skarbie - krzyknęła mama po czym podeszła do mnie i przytuliła. Chwilę później ona też całą swoją uwagę skupiła na chłopaku na co moje brwi poleciały do góry. Co tu się do cholery działo?

- Cześć kochanie - powiedział po czym mocno mnie przytulił co od razu odwzajemniłam.

- Cześć tato - uśmiechnęłam się do mężczyzny.

- Porozmawiamy? - spytał przelotnie zerkając na chłopaka.

- Jasne - odparłam bez wahania chcąc już puścić dłoń chłopaka na co ten gwałtownie na mnie spojrzał, a gdy zrozumiał o co chodziło puścił moją dłoń.

- Dzień dobry - odezwał się do mojego ojca na co ten lekko kiwnął mu głową po czym odszedł ze mną na bok. Od razu było widać, że traktował go z rezerwą.

- Dobrze Cię traktuje? - spytał od razu nie odwracając od niego wzroku nawet na sekundę. Miałam wrażenie jakby specjalnie w każdym jego geście czy słowie doszukiwał się czegoś złego.

- Tak, tato. Nawet bardzo - uśmiechnęłam się pod nosem czując jak moje serce przyśpieszało.

- Jakby coś się działo to wiesz - uśmiechnął się po czym złożył dłoń w pięść, lekko ją machnął, w ten sposób pokazując mi co się stanie.

- Wiem, tato - mruknęłam wywracając oczami. Jasne, że bez gróźb się odbyć nie mogło. - Ale to się nie przyda - powiedziałam bez wahania. Wiedziałam, że to pewnie zbyt pochopne i głupie, że myślałam w ten sposób, gdy nasz związek dopiero się zaczynał, ale tak właśnie czułam. Nie wiem, po prostu czułam, że to uczucie było na tyle silne, że uda nam się wszystko przezwyciężyć i będziemy ze sobą naprawdę szczęśliwi.

- Taką mam nadzieję, skarbie - odparł po czym pocałował mnie w czoło. - Teraz skoczę się jemu po odgrażać - powiedział całkowicie spokojnie, a chwilę później już go przy mnie nie było.

- No jasne - wywróciłam oczami krzyżując ramiona na piersi. Przecież bez tego się obejść nie potrafił. Kilka sekund później zamiast tego obok mnie pojawiła się mama, która od razu zaczęła wypytywać o wszystko. Oczywiście tylko o to co tyczyło się Thymona, tego jak mnie traktował i jak było między nami. Innych tematów nie poruszaliśmy.

***

- Nad czym tak myślisz? - spytał Thymon kucając przy łóżku polowym na którym leżałam. Wcześniej wszyscy w szóstkę graliśmy w piłkę, jednak gdy już miałam dość tata zaproponował, aby wyciągnąć mi leżak, więc teraz po prostu korzystałam z tego, że było ciepło i w miarę cicho. Dzięki temu naprawdę mogłam się rozluźnić.

- Mogłabym kupić taki leżak - mruknęłam na co chłopak się cicho zaśmiał.

- I to właśnie na tym jesteś taka skupiona? - prychnął cicho na co zmrużyłam na niego brwi.

- To poważny zakup - stwierdziłam marszcząc na niego brwi. Jak w ogóle nie mógł brać tego na poważnie? Byłam pewna, że taki leżak przydałby mi się w domu. W końcu mogłabym się trochę wyciszyć, a przy okazji opalić.

- Tak, z pewnością - zakpił na co westchnęłam wywracając oczami. Jakbym tak w sumie chciała zaszaleć to mogłabym jeszcze basen sobie ogarnąć. Szybko jednak zrezygnowałam z tego pomysłu. Nie wiedziałam jak długo będę jeszcze tam mieszkać, ale w każdym razie topienie hajsu w czymś takim nie miało tak naprawdę większego sensu. Jasne, dla mnie to byłoby super, gdybym mogła tak po stresującym dniu wskoczyć do wody zamiast gdzieś tam łazić nad wodę. Postanowiłam jednak odłożyć ten pomysł na czas, gdy już będę pracować, bo teraz takie wydawanie pieniędzy zdecydowanie nie było mi na rękę jeśli chciałam jeszcze kilka lat pociągnąć bez pracy. Póki co nie odczuwałam potrzeby, aby pracować, a tym bardziej, gdy miałam szkołę i nie mogłam sobie jakoś wyobrazić tego biegania pomiędzy szkołą, pracą, a domem.

Chłopak nachylił się nade mną po czym pocałował mnie w czoło, a potem pobiegł do środka domu. Obserwowałam go dopóki nie zniknął mi z pola widzenia. Wtedy cicho westchnęłam po czym zamknęłam oczy oddając się chwili spokoju. Byłam naprawdę zadowolona jako, że moi rodzice wręcz pokochali Thymona, a zwłaszcza mama, która zachowywała się jakby już należał do rodziny. Nie miałam pojęcia jak tata nagle tak szybko zmienił zdanie, ale jakoś specjalnie nie myślałam nad tym. Po prostu cieszyłam się, że to zrobił.

- Vicky! - pisnęła moja siostra wskakując na łóżko zaraz koło moich nóg.

- Hmm? - mruknęłam nawet nie otwierając oczu. Już po chwili poczułam jak dziewczynka się obok mnie położyła i wtuliła w mój bok na co od razu objęłam ją ramieniem.

- Fajny ten twój chłopak - powiedziała cicho przez co na moich ustach pojawił się szeroki uśmiech.

- Wiem - skwitowałam. Co do mojego rodzeństwa to wyglądało na to, że oni bardziej go lubili niż mnie.

- Kochanie, robi się ciemno. Może schowasz się już do środka? - krzyknęła mama i coś czułam, że właśnie stała zaraz przy tylnym wyjściu.

- Jeszcze jest ciepło - odkrzyknęłam i nawet nie pamiętam w którym momencie zasnęłam.

Obudziłam się dopiero, gdy poczułam jak ktoś mnie niósł na co cicho zamruczałam wybudzając się ze snu.

- Śpij, kochanie - wyszeptał chłopak, a już po chwili czułam jak szedł po schodach.

- Gdzie jesteśmy? - mruknęłam nie do końca kontaktując. Nie byłam pewna czy byliśmy już u mnie czy nadal u rodziców.

- U twoich rodziców - powiedział na co lekko przytaknęłam głową po czym mocno się w niego wtuliłam.

- Zostajemy tutaj? - spytałam cicho.

- Tak, skarbie - odparł, a już po chwili poczułam jak otworzył drzwi, a potem delikatnie położył mnie na łóżku. Od razu ułożył się obok mnie, więc bez wahania się w niego wtuliłam czując jak znowu zaczynałam odpływać. Nie miałam pojęcia skąd nagle wzięła się u mnie ta senność. - Jesteś głodna? - spytał cicho jakby się bał, że już spałam i nagle mnie obudzi. Delikatnie pokręciłam głową, a już po chwili poczułam jak chłopak zaczął masować dłonią moje plecy. Cholera, już zawsze mogłam w taki sposób zasypiać. Już chwilę później zasnęłam.

***

Wstałam z samego rana jako, że wcześniejszego dnia przespałam kawałek wieczoru. W każdym razie, gdy zeszłam na dół mama z tatą już tam byli pijąc kawę. Mogłam jedynie zgadywać, że wstali tak wcześnie z przyzwyczajenia, ale jako, że dzisiaj była niedziela to do pracy się nie wybierali.

- Cześć, kochanie - odezwała się mama, gdy zajęłam się robieniem kawy. Chyba byłam od niej uzależniona. - Wyspałaś się? - spytała od razu na co niepewnie się uśmiechnęłam po czym przytaknęłam głową. Odetchnęłam z ulgą w końcu czując napój w ustach.

- Wszystko dobrze? - spytałam zauważając ich skwaszone miny.

- Tak, jasne - powiedziała mama z uśmiechem na co tata tylko wzruszył ramionami pijąc z kubka swoją kawę.

- Na pewno? - dopytałam nie odwracając od nich wzroku. Oboje zgodnie przytaknęli głową, więc postanowiłam się już nie odzywać. Po chwili mama zaproponowała mi, aby wspólnie pobiegać po okolicy na co od razu się zgodziłam. Skoro nie miałam czasu na siłownię to chociaż tyle mogłam zrobić.

Jako, że już nie miałam tu swoich ubrań do biegania to pożyczyłam od mamy koszulkę i spodenki po czym obie wyszłyśmy z domu, a potem zaczęłyśmy biec. Przez cały czas o czymś rozmawialiśmy, a to o tym jak było w pracy, w szkole, tym, że musiałam się przyłożyć, bo za niecałe dwa miesiące miał być koniec roku, a w końcu temat zszedł na Thymona, którego zaczęła wychwalać tak bardzo, że już bardziej chyba nie było można. I nie, żeby mi to przeszkadzało, naprawdę się z tego cieszyłam, ale po prostu nie spodziewałam się, że aż tak prosto zdobędzie ich przychylność.

Jakąś godzinę później wróciliśmy do domu i jak się okazało moje rodzeństwo wciąż spało tak jak, i Thymon, więc ja postanowiłam za ten czas wziąć prysznic, bo z pewnością pięknie to ja nie pachniałam. Umyłam się po czym wytarłam ręcznikiem, a potem owinęłam inny wokół mojej talii, a już po chwili stałam w pokoju przed szafą. Wybrałam ciuchy, a gdy się odwróciłam oczywiście Thymon już nie spał, a zamiast tego w pełni ożywiony ilustrował mnie wzrokiem.

- Ty masz jakiś radar, że się budzisz, gdy jestem półnaga czy co? - zmrużyłam brwi, a już po chwili zaśmiałam się razem z chłopakiem.

- To dar - skwitował z szerokim uśmiechem na co naprawdę walczyłam ze sobą, aby nie wybuchnąć śmiechem. Był po prostu wyjątkowy.

- Ale nic nie będzie - zaznaczyłam na co chłopakowi od razu zrzedła mina.

- Ale skarbie.. - próbował coś mówić jednak mu przerwałam:

- W domu są dzieci i moi rodzice - uniosłam znacząco brew na co chłopak zmrużył brwi.

- To są raczej grube ściany - stwierdził, a na jego ustach ponownie pojawił się zadziorny uśmiech.

- Tym razem musisz się pohamować - prychnęłam po czym jak gdyby nigdy nic weszłam do łazienki. Byłam pewna, że zaraz tu wejdzie i zacznie mnie uwodzić co zapewne mu się uda. Byłam zbyt uległa dla niego, ale cholera, naprawdę nic nie mogłam poradzić na to, że przy nim moje ciało się nie słuchało i robiło po prostu wszystko, aby tylko go zadowolić, a przy okazji siebie. Dosłownie sprawiał, że stawałam się niewyżyta.

Tak jak przypuszczałam kilka sekund później wszedł do łazienki z tym pewnym siebie uśmieszkiem.

- Kochaniee.. - zaczął jak najbardziej spokojnie jednak znałam te jego gierki na tyle, że wiedziałam, że zaraz zamieni się w faceta, który bierze to co chce, a ja niechętnie musiałam przyznać, że mnie to kręciło. - Wiesz jaka jesteś piękna? - spytał obejmując mnie od tyłu. Właśnie te słowa słyszałam codziennie, ale cieszyłam się, bo to znaczyło, że wciąż mu się podobałam. Dobra, może akurat to było widać gołym okiem, ale zawsze cieszyłam się, gdy to słyszałam. - A najlepsze jest to, że jesteś moja - wyszeptał do mojego ucha po czym przegryzł jego płatek.

- Próbujesz się do mnie dobrać? - spytałam zagryzając wargę.

- Nie, skarbie, ja to robię - szepnął schodząc pocałunkami na moją szyję.

- Dzieci są w domu - westchnęłam. Tym razem musiałam być stanowcza, bo przecież znając ich to zapewne za chwilę będą wstawać, a potem pewnie Amber wpadnie do mojego pokoju, a jakoś nie potrafiłam sobie wyobrazić tego, że mogłaby nas usłyszeć. - Nadrobimy później - dodałam zauważając niezadowoloną minę chłopaka.

18+

- Kochanie, nie będzie trzeba nic nadrabiać - szepnął po czym naparł na moje usta układając dłonie na moich biodrach. Gdy bez wahania odwzajemniłam jego pocałunek naprawdę poczułam, że byłam aż za bardzo uległa, ale on się wyraźnie z tego cieszył. Czerpał satysfakcję z tego, że owinął mnie wokół palca i mógł zrobić ze mną co tylko chciał, i kiedy chciał.

Przycisnął mnie do ściany zsuwając dłonie na mój tyłek. I właśnie w ten sposób moje postanowienie o tym, że chociaż w domu rodziców się powstrzymam poszło się jebać. Może nawet trochę podniecał mnie fakt, że ktoś mógłby nas przyłapać. Jakoś w tym momencie nie myślałam o żadnych konsekwencjach.

W następnej chwili uniósł dłoń po czym podłożył dłoń pod ręcznik, którym byłam owinięta przez co opadł na moje stopy. Szybko poczułam jego dłonie najpierw na moim tyłku, a potem piersiach, którymi zaczął się bawić. Jęknęłam mu w usta czując jak nogi się pode mną uginały. To aż dziwne jak szybko potrafił doprowadzić mnie do szaleństwa.

W następnej chwili odsunął się na co z moich ust wyszedł jęk niezadowolenia, a wtedy chłopak się uśmiechnął. Wiedziałam, że wciąż go satysfakcjonowało to jak na mnie działał. I coś czułam, że jeszcze nieprędko przestanie.

- Spokojnie, skarbie. Nie zostawię Cię tak - oblizał usta przerzucając swoją koszulkę przez głowę. Przyglądałam się wszystkiemu co robił z zagryzioną wargą, ale on też nie odwracał ode mnie wzroku. Widziałam jak cały czas ilustrował mnie wzrokiem, gdy ściągał spodnie, a potem bokserki. Już w tym momencie byłam cholernie podniecona, a mój oddech nienaturalnie szybki. Doprowadzał mnie do istnego szaleństwa, a jak dotąd ledwo mnie tknął.

Gdy już stanął przede mną kompletnie nagi złączył nasze usta i podniósł mnie za tyłek przez co zarzuciłam mu dłonie za szyję, a nogami oplotłam jego pas. Chłopak gdzieś ruszył, a jak się po chwili okazało byliśmy pod prysznicem, a wtedy Thymon nacisnął na kran przez co poleciała na nas trochę bardziej niż ciepła woda. Nie miałam pojęcia czy zrobił to po to, że chciał połączyć przyjemne z pożytecznym czy po prostu chciał nas w jakiś sposób zagłuszyć, ale w tym momencie jakoś o tym nie myślałam.

Przycisnął mnie do ściany kabiny, a wtedy od razu wszedł we mnie cały na co głośno jęknęłam mu w usta szarpiąc za jego włosy na co z jego ust wyszedł pomruk. Naprawdę cieszyłam się, że zagłuszył mnie swoimi ustami, bo inaczej z pewnością rodzice mogliby mnie usłyszeć. Nawet nie chciałam sobie wyobrażać tego momentu.

Zaczął się we mnie poruszać, a gdy odsunął się w końcu od moich ust, abyśmy mogli nabrać powietrza przycisnęłam usta do jego ramienia, aby tylko się w jakiś sposób zagłuszyć. Czułam jak w moim ciele z każdą chwilą wzrastało napięcie aż w końcu doszłam, a chwilę później po mnie Thymon.

- Jesteś cudowna - wyszeptał składając pocałunek na mojej szyi. Odsunęłam twarz od jego ramienia po czym złączyłam nasze usta w delikatnym pocałunku, który od razu odwzajemnił. W końcu delikatnie się odsunął wychodząc ze mnie. Potem ostatni raz mnie pocałował, a następnie złapał za dłoń wciągając pod strumień prysznica. Uśmiechnęłam się do niego przeczesując dłonią włosy. On też się uśmiechał, a ja po prostu cieszyłam się, że to dzięki mnie.

----------

No i tym oto rozdziałem kończymy nasz mały maratonik. Nie pamiętam kto się o niego pytał, ale mam nadzieję, że jesteś zadowolony/a😁❤ tak jak w sumie i reszta😘💞💞

Ale tak się zastanawiam czy jest coś co powinnam zmienić? Jakby.. coś wam się nie podoba w opowiadaniu? Chodzi mi tu o mój styl pisania..😐 Coś powinnam zmienić? Liczę na szczere opinie💞❤

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top