46. Wciąż go kochasz?
Powoli się odwróciłam czując jak bardzo serce mi waliło, a w uszach szumiało. Wstrzymałam oddech, gdy tylko go zobaczyłam. Musiałam jednak przyznać, że odkąd ostatni raz go widziałam to się prawie wcale nie zmienił. Był jedynie trochę bardziej umięśniony, a teraz dodatkowo wyglądał na zmęczonego. Wciąż w ten sam sposób czesał swoje brązowe włosy, a na jego nosie znajdowały się okulary. Może jedynie rysy jego twarzy stały się odrobinę ostrzejsze, ale tak poza tym to nie widziałam żadnej większej zmiany.
Nie wiedziałam co powiedzieć ani zrobić. Po prostu stałam tam i patrzyłam na niego zszokowana. Nie wierzyłam w to, że jeszcze go zobaczę, a teraz stał tu, a ja nie potrafiłam się nawet ruszyć.
- Nawet się nie przywitasz? - spytał lekko się uśmiechając. Uderzyło we mnie jego podejście. Zachowywał się tak spokojnie i na luzie jakby kompletnie nic się nie wydarzyło. Jakby nie wyjechał cholerne dwa lata temu łamiąc mi przy tym serce, jakby nie ignorował moich wiadomości i telefonów.
- Żartujesz sobie? - prychnęłam czując jak zaczyna wzrastać we mnie gniew. To wydawało mi się jakimś beznadziejnym żartem. Ba, byłam pewna, że to mi się właśnie śniło.
- Kochanie? - odezwał się Thymon dzięki czemu w końcu zdałam sobie sprawę z tego, że wciąż tu był. Poczułam się źle z tym, że przez chwilę całkowicie o nim zapomniałam - Znasz go? - spytał obejmując mnie dłonią w talii. Tak, zdecydowanie zaznaczał teren.
- To Kevin - mruknęłam nie wiedząc co więcej mogłam powiedzieć. Mogłam jedynie mieć nadzieję, że pamiętał kim on był i, że nie musiałam mu tego tłumaczyć.
Minęło kilka naprawdę długich sekund aż w końcu do chłopaka chyba dotarło kim on był, bo mocno przycisnął mnie do siebie.
- Nie mam pojęcia co tu do cholery robisz, ale nie mamy o czym rozmawiać - syknęłam już kompletnie ignorując jego osobę. W jednej chwili wyciągnęłam klucze z kieszeni i otworzyłam drzwi szybko wchodząc do środka razem z Thymonem. Potem zamknęłam te cholerne drzwi na klucz jednak przez kilka kolejnych minut nawet nie drgnęłam. Nie rozumiałam tego co się właśnie stało. Nie mogłam uwierzyć w to, że naprawdę tu był.
- Co on tu robi? - spytał stając jakiś metr przede mną. Zagryzłam wargę w końcu patrząc mu w oczy. Nie miałam pojęcia co mu powiedzieć. Byłam w takim szoku, że ledwo jakiekolwiek myśli miałam w głowie.
Co czułam widząc go tutaj? Szok, niedowierzanie, złość, a teraz nawet żal. Przez jego powrót nie dostałam żadnej dobrej emocji. Miałam ochotę tam wrócić i mu przyłożyć tak, aby zabolało tak jak mnie jego odejście.
- Nie wiem, skąd mam wiedzieć? Był ostatnią osobą, której bym się tu spodziewała - zapewniłam chcąc go uspokoić. Widziałam jak na przemian marszczył brwi, zaciskał dłonie i pięści.
Nie wiem nawet, w którym momencie przycisnął mnie do ściany układając dłonie po obu stronach mojej głowy. Od razu wstrzymałam powietrze. Stresował mnie taką bliskością, a zwłaszcza, że był wściekły.
- Skoro nie wiesz to skąd do cholery wie, gdzie mieszkasz? - wysyczał i mimo, że był tak cholernie blisko, że czułam jego gorący oddech na moich ustach to wcale nie czułam tego co w tej sytuacji powinnam. W tym momencie byłam raczej zła, trochę przestraszona tym co mógł sobie pomyśleć Thymon i wciąż w ciężkim szoku.
- Nie mam pojęcia, Thymon ja naprawdę nie wiem co on tu robi - próbowałam go zapewnić o tym, a przy okazji uspokoić chociaż co do tej kwestii. Co innego mogłam powiedzieć? Sama nie miałam pojęcia jakim cudem dowiedział się gdzie się przeprowadziłam.
- Chcesz mi powiedzieć, że nagle bez powodu sobie przyjechał? Facet, którego kochałaś nagle tak z dupy się pojawił, a ty nic o tym nie wiesz? I to akurat, gdy my zaczęliśmy się spotykać, tak? - prychnął z wyraźną pogardą.
- To właśnie chcę Ci powiedzieć - mruknęłam już nie do końca wiedząc jak mogę go przekonać. Na pewno byłoby prościej, gdyby mi chociaż ufał, a w tej sytuacji musiałam znaleźć jakiś naprawdę dobry argument - Zazdrość miesza Ci w głowie, pomyśl trzeźwo. Sądzisz, że gdybym się go spodziewała to przyszłabym tutaj z Tobą?
- Kurwa, nie wiem - syknął nagle się odsuwając. - Nie wiem co to do chuja znaczy, ale nie chcę go więcej przy Tobie widzieć, rozumiesz? - zazgrzytał zębami mocno zaciskając dłonie w pięści.
- Ja nie chcę go widzieć - powiedziałam całkowicie szczerze. - Nie wiem dlaczego nagle teraz i po co się pojawił, ale ani trochę mnie to nie obchodzi - prychnęłam czując już jak zaczynała mnie boleć głowa od tego wszystkiego. - Zaufaj mi - powiedziałam już spokojniej. Wiedziałam, że tak jak normalnie to było praktycznie niemożliwe tak w tej sytuacji to było niewykonalne, ale jednak liczyłam na to, że chociaż mi uwierzy. Sama nie miałam pojęcia co bym pomyślała na jego miejscu. Na pewno nie byłoby łatwo, bo cholera to naprawdę dziwnie wyglądało. Nie dość, że wiedział gdzie mieszkałam to jeszcze pojawił się zaraz po rozpoczęciu mojego związku.
Zanim zdążyłam coś więcej powiedzieć chłopak mocno naparł na moje usta przyciskając mnie do ściany. Szybko zsunął dłonie na mój tyłek natomiast ja swoje zarzuciłam mu za szyję odwzajemniając pocałunek.
- Jesteś moja - wysyczał schodząc pocałunkami do mojej szyi.
- Jestem - skwitowałam po czym cicho sapnęłam czując jak zassał skórę na mojej szyi. Nie zmuszałam go w tej chwili do rozmowy, bo znałam go i wiedziałam, że to był jego sposób, aby chociaż trochę mi zaufał. Naprawdę nie miałam pojęcia jak miałam go o tym zapewnić. Mogłam mieć tylko nadzieję, że jakoś zrozumie, że Kevin należał do mojej przeszłości do której ja zdecydowanie wracać nie chciałam. Wciąż miałam nadzieję, że teraz nagle sobie wyjedzie i już nie wróci. Wybrał sobie do tego najgorszy moment.
- Nie ma prawa Cię dotknąć - odsunął się od mojej szyi po czym spojrzał mi ostro w oczy. To był trzeci raz, gdy widziałam go takiego wściekłego, a co ciekawe - za każdym razem był taki właśnie przez zazdrość.
- Skarbie, nikt poza Tobą nie ma do tego prawa - zapewniłam na co zauważyłam jak lekko się rozluźnił, a na jego twarzy pojawił się mały uśmiech.
- Cieszę się, że o tym wiesz - odparł po czym objął moje policzki dłońmi i złączył nasze usta w czułym pocałunku. W następnej chwili uniósł mnie na co od razu objęłam go nogami w pasie, a już kilka sekund później siedzieliśmy razem na kanapie, a przynajmniej on, bo ja zajmowałam miejsce na jego kolanach. Przez chwilę po prostu patrzyliśmy sobie w oczy aż w końcu chłopak przyciągnął mnie do siebie, więc bez wahania się w niego wtuliłam.
Nie wiedziałam co o tym wszystkim myśleć. Czułam się jakoś tak dziwnie.. niespokojnie. Nie wiedziałam po co wrócił, ale byłam praktycznie pewna, że głównym powodem tego był mój związek. Byłam naprawdę zła, bo jeszcze tak niedawno go kochałam i nienawidziłam siebie, że pozwoliłam mu wyjechać, a teraz, gdy ja byłam szczęśliwa on postanowił to zepsuć. Byłam pewna, że jego celem było zniszczenie mojego związku i czułam się z tym naprawdę fatalnie, bo mi cholernie na nim do niedawna zależało, a on tu był po to, aby zepsuć moje szczęście, a to znaczyło tylko tyle, że wcale nie byłam dla niego ważna. Ba, może nawet nigdy mnie nie kochał.
- Kochanie? - cicho odezwał się Thymon jednak wciąż trzymał mnie tak mocno, że nie miałam szans, aby spojrzeć mu w oczy. Byłam pewna, że robił to specjalnie, bo z jakiegoś powodu bał się spojrzeć w moje. - Bądź ze mną szczera, nie będę krzyczeć ani nic - mówił drżącym głosem od którego miałam ochotę się pokroić. W tym momencie znienawidziłam Kevina za doprowadzenie go do takiego stanu. - Wciąż go kochasz? - spytał jeszcze mocniej przyciskając mnie do siebie. Nawet nie sądziłam, że dało się być jeszcze bliżej. Miałam wrażenie, że bał się, że zaraz ucieknę. Musiałam jakoś sprawić, że uwierzy w moje uczucia.
- Nie - powiedziałam całkowicie szczerze. Poza wściekłością na niego nic więcej nie czułam. I w sumie to był chyba jedyny plus tego, że się tu znalazł, bo teraz wiedziałam, że już nic do niego nie czułam, a jak miałam być szczera to jeszcze niedawno się nad tym zastanawiałam.
- Jesteś pewna? - dopytał w końcu się ode mnie odsuwając, tak aby mógł spojrzeć mi w oczy. Objął moje policzki, a gdy ja spojrzałam w jego oczy miałam wrażenie, że zaraz się rozpadnę. Byłam wściekła na siebie i na Kevina, że doprowadził go do takiego stanu. To takie beznadziejne, że w jednej chwili byliśmy tacy szczęśliwi, a już w kolejnej wszystko się zjebało. Wystarczyła tylko jedna osoba, aby zniszczyć nam obojgu humor.
- Tak, Thymon. Nie masz się czym martwić - uśmiechnęłam się lekko po czym delikatnie go pocałowałam co od razu odwzajemnił. Potem delikatnie się ode mnie odsunął i patrząc mi w oczy spytał:
- Jesteś ze mną szczęśliwa? - uśmiechnął się niepewnie lekko przygryzając wargę. Zaskoczył mnie tym pytaniem, bo jak w ogóle mógł mieć wątpliwości co do tego?
- Co to za pytanie? Oczywiście, że tak - powiedziałam od razu na co zauważyłam jak na jego usta wpływa trochę większy uśmiech. Brakowało mi tego, który miał jeszcze z 15 minut temu. - Bardzo Cię kocham - i w końcu go zobaczyłam. Ten cholerny uśmiech, który tak bardzo kochałam.
- Ja Ciebie też - delikatnie pogłaskał mój policzek po czym ponownie złączył nasze usta.
***
W końcu było dobrze. Żadne z nas już potem nie poruszyło tematu Kevina. Zachowywaliśmy się jakby nic się nie stało, ale co w tym złego było? Był tylko chłopakiem z przeszłości, z którym już nic mnie nie łączyło. Rozumiałam to, że Thymon się nim denerwował i zapewne w jakiś sposób czuł się zagrożony, ale ja wiedziałam, że nie miał do tego żadnych powodów.
Aktualnie leżeliśmy razem u mnie w domu na kanapie i oglądaliśmy film w telewizji. Praktycznie w całości znajdowałam się na chłopaku mając głowę na wysokości jego piersi, a dzięki temu wiedziałam, że czuł się dobrze. Jego serce biło delikatnie szybciej tak jak zawsze w mojej obecności, a jego ciało było rozluźnione. Cieszyłam się, że albo przestał myśleć o moim ex albo po prostu przestał się nim przejmować.
- Ale bezsens, dlaczego oni zawsze pchają się do tej piwnicy? - prychnął rozbawiony. Był wyluzowany, a całą uwagę poświęcał filmowi. Cieszyłam się z tego. - No i zaraz zginie - westchnął wywracając oczami. Wtedy zerknął na mnie, a jego brwi od razu powędrowały do góry. - Mam coś na twarzy? - spytał. Pokręciłam przecząco głową.
- Lubię kiedy jesteś taki wyluzowany - uśmiechnęłam się po czym dałam mu całusa w policzek, a potem ponownie ułożyłam głowę na jego piersi wbijając wzrok w telewizor.
Zmarszczyłam brwi słysząc jak ktoś otwiera drzwi. Uniosłam głowę z piersi chłopaka wbijając wzrok w korytarz za którym były drzwi wejściowe. Poza moimi rodzicami tylko Natalie miała klucze do domu, więc były tylko 3 osoby, które mogły się właśnie do mnie dobijać.
- Jesteście ubrani? - usłyszałam, gdy tylko usłyszałam kroki w korytarzu. Oboje z chłopakiem prychnęliśmy po czym spojrzeliśmy na siebie.
- Jeszcze! - odkrzyknął Thymon za co dostał ode mnie w ramię. - Ej! - krzyknął cicho się śmiejąc. - Przecież nie kłamię - uśmiechnął się rozbawiony na co jedynie zmrużyłam na niego brwi, a już po chwili moim oczom ukazała się moja przyjaciółka, która też najwyraźniej była rozbawiona.
- To zaraz będę spadać, chciałam tylko sprawdzić czy wszystko ok, bo żadne z was telefonu nie odbiera - skrzyżowała ramiona na piersi mrużąc na mnie oczy. - Twoi rodzice jeszcze wydzwaniają do mnie, żebym sprawdziła i, że masz oddzwonić. Chyba coś się stało - powiedziała całkowicie poważnie na co poczułam jak cała zesztywniałam. - Masz mój - odparła podając mi swój telefon, więc od razu zeszłam z chłopaka i wzięłam urządzenie dziewczyny szybko wybierając numer mamy.
- Co się stało? - spytałam do słuchawki zaraz po tym, gdy ktoś po drugiej stronie odebrał. Wyszłam na taras, aby po pierwsze móc spokojnie porozmawiać, a po drugie nie przeszkadzać w rozmowie Nats i Thymonowi, którzy aktualnie się z czegoś śmiali. Naprawdę cieszyłam się, że się dogadywali.
- Skarbie, jak dobrze, że dzwonisz. Nie uwierzysz kto u nas był - mówiła zestresowana.
- Kevin - mruknęłam. - U was też był? Jakim cudem tata go nie zabił? - prychnęłam doskonale zdając sobie sprawę z tego jakie miał podejście do chłopaka po tym jak wyjechał i złamał serce jego małej córeczce.
- Na szczęście to nie on mu otworzył, ale skoro był też u Ciebie to najwyraźniej moje opieprzenie go nic nie dało - mruknęła niezadowolona. - Jak się z tym czujesz? - spytała czule.
- Zwyczajnie, jestem tylko trochę zaskoczona, ale niech robi co chce - wzruszyłam ramionami chociaż doskonale wiedziałam, że nie mogła tego zobaczyć. - A jak ty się czujesz? W sensie nie z Kevinem, ale no.. wiesz.. - mruknęłam nie będąc pewna czy mogę o tym mówić.
- Dobrze - powiedziała bez wahania na co odetchnęłam z ulgą. Cieszyłam się, że już lepiej się czuła.
- Więc.. może wpadniemy do was z Thymonem w wolnej chwili? - mruknęłam niepewnie. Wiedziałam, że z pewnością chcieli go poznać, ale nie wiedziałam czy to na pewno był najlepszy moment biorąc pod uwagę to co się działo u mamy.
- O, jasne! Oczywiście! Kiedy tylko chcecie - mówiła podekscytowana na co aż moje brwi powędrowały do góry. Albo naprawdę go lubiła albo nie mogła się doczekać aż go nastraszy. Wolałam myśleć, że to to pierwsze.
- Co się dzieje? - odezwał się w tle głos mojego taty.
- Vicky z Thymonem do nas wpadną niedługo - powiedziała zadowolona.
- No najwyższa pora, niech tylko spróbuje ją skrzywdzić - mruknął przyciszonym głosem na co wywróciłam oczami.
- Jak będziesz tak mówić to doczekamy się ich za miesiąc - byłam pewna, że zmrużyła brwi, a potem z jej ust wyszło ciche westchnienie.
- Rozmawiacie jeszcze? - spytał zaskoczony. - Cześć, kochanie! Cokolwiek słyszałaś, ja nic nie mówiłem - w tym momencie miałam ochotę przybić sobie facepalma. - Czekam na was jak najszybciej! - krzyknął, a potem jego głos zniknął, a zamiast tego usłyszałam coraz dalsze kroki.
- Wiesz jaki jest, martwi się tylko. Pogadam z nim - zapewniła chwilę później.
- Obie wiemy, że tego nie ominiemy, ale i tak przyjdziemy. Thymon wie, że czekają go groźby i przesłuchanie - uśmiechnęłam się pod nosem zaglądając przez okno dzięki czemu widziałam chłopaka, który właśnie posyłał mi szeroki uśmiech. Pasował mu jak nikomu innemu.
- To dobry chłopak
- Wiem, mamo
- Uważaj, żeby go nie skrzywdzić - powiedziała na co od razu moje brwi powędrowały do góry. Nigdy przecież nie zrobiłabym mu nic co mogłoby go zranić.
- Ja miałabym go skrzywdzić? - prychnęłam. - Przecież wiesz, że go kocham - nie potrafiłam odwrócić wzroku od jego uśmiechu i radości na twarzy, która była widoczna gołym okiem.
- Wiem, kochanie, ale obawiam się, że Kevin namiesza Ci w głowie - skwitowała niechętnie.
- Mamo, nic się nie stanie. Kevin jest już tylko przeszłością
- Po prostu uważaj - westchnęła cicho. Naprawdę sądziła, że mogłoby do czegoś takiego dojść? Może nie każda dziewczyna potrafiłaby nazwać Thymona ideałem, ale ja owszem. Był czasami irytujący i potrafił podnieść mi ciśnienie, ale jednocześnie był też cudownym i kochanym chłopakiem, który zawsze potrafił sprawić, że się uśmiechnę, był zabawny jak mało kto i słuchał tego co mówiłam, a tego akurat naprawdę nie wielu potrafiło. Kochałam go całego.
- To nie potrzebne, ale dobra - wywróciłam oczami po czym westchnęłam. - Kończę już - mruknęłam zmęczona już tym gadaniem o Kevinie i tymi insynuacjami, że wciąż coś do niego czułam. Wrócił i co z tego? Zwisało mi to.
- Uważaj na siebie - powiedziała po czym się rozłączyła. Wywróciłam oczami. Musiałam przyznać, że trochę podniosła mi ciśnienie tym gadaniem. Co to w ogóle miało znaczyć? Sądziła, że nagle jak ostatnia idiotka wrócę do Kevina? Że zostawiłabym Thymona? Prychnęłam. Nie było nawet takiej opcji.
Wróciłam do środka po czym uśmiechnęłam się zauważając szeroki uśmiech, który widniał na ustach chłopaka. Szybko podrzuciłam telefon przyjaciółce po czym usiadłam obok Thymona, a ten automatycznie objął mnie ramieniem.
- Wszystko okay? - spytał lekko marszcząc brwi. Byłam pewna, że wyczuwał to jaka byłam spięta nie wspominając o tym, że zapewne po mojej minie widział, że byłam wkurzona.
- Mama jest czasami irytująca - wzruszyłam lekko ramionami po czym wtuliłam się w jego bok na co dostałam całusa w czubek głowy. Od razu poczułam jak mi miękło serce.
- Możemy pogadać? - spytała Natalie nie odwracając ode mnie wzroku. Z pewnością domyślała się, że coś było naprawdę nie tak. Ba, miałam wrażenie, że już dokładnie wiedziała o co chodziło.
- Jasne - mruknęłam chcąc już wstać, aby móc pogadać z nią w cztery oczy jednak chłopak mnie uprzedził mówiąc, że nas zostawi, a potem wyszedł na taras uprzednio składając krótki pocałunek na moich ustach. Dopiero, gdy dziewczyna się upewniła, że faktycznie był już tak daleko od nas, że nic nie usłyszy odezwała się:
- Nadal myślisz o Kevinie? - spytała zaskoczona. - Myślałam, że to skończony temat - westchnęła wyraźnie niezadowolona.
- Bo jest - burknęłam wywracając oczami. Czemu wszyscy od razu zakładali, że wciąż coś do niego czułam? - Ale weź sobie wyobraź, że dzisiaj stał jebane dwa metry ode mnie.
- Co? - spytała zaskoczona. Dałam jej chwilę, aby to przetrawiła aż w końcu kontynuowałam.
- Sama chciałabym wiedzieć, nagle tak z dupy się pojawił i chyba logiczne, że jestem w lekkim szoku
- Ale jak to? Thymon wie? - dopytywała co chwila marszcząc brwi.
- Jestem z nim cały dzień, więc jak myślisz? - burknęłam wywracając oczami. - Poza tym myślisz, że ukrywałabym przed nim coś takiego? - prychnęłam czując już jak coraz bardziej ciśnienie mi skacze. Dlaczego nagle wszyscy uważali mnie za tą złą? Naprawdę nawet Nats miała o mnie takie zdanie?
- Nie, jasne, że nie. Po prostu dziwne, że jest taki spokojny - mruknęła zamyślona.
- Uwierz, że wcześniej daleko mu było do spokojnego - westchnęłam spoglądając w kierunku tarasu na którym stał jednak był odwrócony do nas tyłem, więc niewiele mogłam zobaczyć.
- To i tak dziwne, ale jak ty się z tym czujesz? - spytała nie odwracając wzroku ode mnie. - W sensie, że wrócił..
- Normalnie, kocham Thymona, okay? Zwisa mi co robi Kevin i po co to wszystko
- Mam nadzieję, że się nie mylisz - podsumowała po czym wstała i ruszyła na taras na którym chwilę porozmawiała z chłopakiem, a potem pożegnała się z nim i zapewne ruszyła po swój motor.
- Wszystko dobrze? - spytał chłopak wchodząc do domu. Usiadł obok mnie po czym objął ramieniem.
- Teraz już tak - uśmiechnęłam się szeroko wtulając się w niego.
--------------
No i macie kolejny😁❤
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top