11. Jeszcze będziesz moja

Musiałam to przerwać. Jeszcze nie wiedziałam co mnie tak do niego ciągnęło, ale nie oszukujmy się, był najgorszą partią na to miejsce. Co najdziwniejsze był pierwszą osobą tego typu na którą zwróciłam uwagę. Jakoś zawsze bardziej leciałam na takich nieśmiałych, a najlepiej kujonów. Może właśnie dlatego zaczęłam się spotykać z Jasonem? Bo wiedziałam, że nigdy do niego niczego więcej nie poczuje?

To był dobry układ. Znaczy byłby gdyby chłopak znał pojęcie słowa związek. Uważałam, że skoro facet nie umiał dochować wierności to nie można go było nazwać prawdziwym mężczyzną. Według mnie to była jedna z  najważniejszych rzeczy w związku. Poza tym to było bez sensu. Skoro ta jedna osoba nie potrafi Cię zaspokoić, znudziła Ci się albo nie potrafisz być tylko z nią to po co jesteś w tym związku?

Jason akurat w tej kwestii był specyficzny. Uważał, że należałam do niego chociaż nasz związek dobiegł końca. Sądził, że ma do mnie jakieś cholerne prawo, a co gorsze zaczął nawet straszyć chłopaków przed dotknięciem mnie. Był idiotą skoro sądził, że którykolwiek się go posłucha.

- Możesz już dać mi spokój? - odezwał się chłopak. Od samego jego głosu miałam ciary. Automatycznie spojrzałam w kierunku, z którego pochodził owy dźwięk. Chłopak stał przy ladzie i najwyraźniej próbował odgonić od siebie jakąś dziewczynę jednak musiałam przyznać, że fatalnie mu to szło. Patrząc na nią, jej wygląd czy postawę od razu mogłam stwierdzić, że należała do tych co tak łatwo nie odpuszczają.

Nie mógł se wybrać lepszego towarzystwa?

Ona nawet nie miała się czym za bardzo pochwalić. No chyba, że lubi się sztuczne laski, wtedy to co innego.

Nie miałam zamiaru mu pomagać. Ba, miałam to kompletnie gdzieś. Jeśli nie umiał od początku wyjaśnić lasce, że jedyne co go interesuje to seks to już nie była moja sprawa.

Westchnęłam przeciągle czując jak telefon dzwonił mi w dłoni.

- Tak, mamo? - spytałam od razu po odebraniu.

- Mogłabyś odebrać Amber ze szkoły? - spytała.

- Jasne, za ile kończy? - dopytałam dopijając swoją kawę. Uśmiechnęłam się pod nosem widząc jak chłopak tracił już nerwy. Naprawdę bawiła mnie ta jego wkurzona mina i poirytowanie na twarzy.

- 20 minut - powiedziała.

- Już jadę - odparłam wstając od stolika.

- Dzięki, uważajcie na siebie

- Jak zawsze - zapewniłam po czym się rozłączyłam.

Perspektywa ???

- To był tylko seks - powtórzyłem wywracając oczami.

Co mi przyszło do głowy, żeby ją chociażby tknąć?

Mój wzrok na chwilę zatrzymał się na znajomej sylwetce. Stała do mnie tyłem, więc automatycznie mój wzrok spadł na jej tyłek. Musiałem przyznać, że miała świetny.

Uśmiechnąłem się pod nosem. Wiedziałam, że ją w końcu zdobędę. Nie obchodziło mnie ile czasu będę musiał na to czekać, ale musiałem ją znowu mieć w swoim łóżku.

***

Perspektywa Victorii

Przesunęłam dłonią po włosach. Dzisiejsza pogoda była naprawdę świetna. W tym momencie jedyne o czym marzyłam to, aby wybrać się nad jakieś jezioro. Niestety zamiast tego musiałam stać pod szkołą i czekać aż w końcu lekcja dobiegnie końca.

- Vicky! - krzyknęła moja młodsza siostra wyrywając mnie tym samym z letargu.

- Cześć młoda - uśmiechnęłam się szeroko przytulając siostrę. - Jak było w szkole? - spytałam odbierając od niej plecak i ruszając w kierunku mojego motocykla.

- Ehh.. Nuda - westchnęła wyraźnie niezadowolona. - A u Ciebie? - spytała wesoło podskakując.

- Emm.. No u mnie trochę ciekawiej - prychnęłam pod nosem.

- Tak? A co robiłaś? - dopytywała na co się do niej uśmiechnęła.

Jak to wyjaśnić 7 - letniemu dziecku?

- No spotkałam dzisiaj takiego kolegę i.. lepiej się poznaliśmy - odparłam śmiejąc się cicho z mojego wyjaśnienia.

- O to super! - zapiszczała wesoło. Żałowałam, że już nie miałam w sobie tej takiej radości dziecięcej. - Fajny jest?

- Bardzo - uśmiechnęłam się pod nosem delikatnie oblizując usta. - Dobra, koniec tych pytań. Jedziemy - złapałam dziewczynkę za bioderka i posadziłam na motorze. Usiadłam przed nią, a wtedy od razu poczułam małe dłonie owijające się wokół mojego pasa. - Tylko mocno się trzymaj - przypomniałam odpalając motor.

- Wiem, wiem - powiedziała cicho się śmiejąc.

Droga minęła nam dość spokojnie. Amber nie była typem dzieciaka, które by się przeciwstawiało albo lubiło jakieś większe ryzyko. Na szczęście rozumiała, że motor to nie zabawka i, że trzeba uważać.

- No to co, młoda? Jesteś głodna? - spytałam przekręcając klucz w zamku. Wiedziałam, że skoro miałam odebrać siostrę to znaczyło, że rodzice musieli zostać dłużej w pracy, a więc ja musiałam zadbać o rodzeństwo. Noah z reguły wracał sam, a skoro mama o nim nie wspomniała to tym razem pewnie było tak samo.

- Taak! - krzyknęła wbiegając do środka domu.

- To na co masz ochotę? - krzyknęłam tak, aby mnie usłyszała. Zsunęłam z nóg buty i odłożyłam plecak dziewczynki pod schody - Buty zdejmij!

- Dobra, dobra! - krzyknęła z kuchni. - Możeeeee spaghetti?! - zapiszczała wesoło przebiegając obok mnie i biegnąc do przedpokoju.

Skąd ona ma tyle energii?

- Okay - westchnęłam przeciągle. Jasne, umiałam gotować podstawowe potrawy, ale raczej za tym nie przepadałam. Wolałabym raczej zrobić coś szybkiego i mieć spokój niż męczyć się z tym wszystkim, i spędzić nad tym z pół godziny.

***

- Cześć Liam - uśmiechnęłam się do chłopaka, który wszedł do kuchni. - Też zjesz? - spytałam. Chłopak uśmiechnął się do mnie szeroko.

- Jeśli to nie problem - powiedział uprzejmie po czym usiadł na stołku i zaczął się we mnie wpatrywać. Normalnie może i poczułabym się dziwnie, ale już byłam przyzwyczajona do takiego zachowania z jego strony. - Jak Ci minął dzień?

- Dobrze - odparłam nakładając porcję klusków na talerz.

- Możesz przestać ją wyrywać? - burknął Noah wchodząc do kuchni. - Jak ty w ogóle możesz na nią lecieć? Weź fuuu - udał obrzydzenie zabierając talerz z jedzeniem, który chwilę temu naszykowałam. Westchnęłam przeciągle.

- Jest piękna - mruknął zamyślony. Uśmiechnęłam się pod nosem. Wyciągnęłam kolejny talerz po czym nałożyłam na niego porcję klusków. Szybko polałam ją sosem i podałam temu drugiemu.

- Liam, lepiej poszukaj sobie dziewczyny w swoim wieku - uśmiechnęłam się półgębkiem. Nie chciałam ranić jego uczuć, ale taka była prawda. Był dla mnie za młody, więc nie miał najmniejszych szans na cokolwiek.

- Jeszcze będziesz moja - mrugnął oczkiem po czym zabrał talerz i pobiegł za przyjacielem do jadalni. Patrzyłam zaskoczona jak odchodzi. Potem prychnęłam pod nosem. Ta jego pewność siebie kogoś mi przypominała.

***

Wpatrywałam się w fale uderzające o brzeg i zastanawiałam się nad tym wszystkim. Szybko doszłam do wniosku, że wyraźnie przesadziłam. Chłopak z warsztatu był cóż super ciachem i to było w sumie jedyne co mnie w nim interesowało. Nie chciałam go lepiej poznawać ani nawet nie odczuwałam potrzeby, aby rozmawiać z nim o czymkolwiek. Jedyne co do siebie czuliśmy to pożądanie. Nie było tu nic więcej poza może fascynacją i ekscytacją nową przygodą.

Jak mogłam w ogóle pomyśleć, że podoba mi się taki palant?

Prychnęłam pod nosem. Na szczęście to się nigdy nie wydarzy.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top