Cene Prevc x Reader
-TRZECIE MIEJSCE SKURWYSYNY! - były to pierwsze słowa, które usłyszałam, siedząc w pokoju hotelowym, oczekując na nadejście Cene i reszty Słoweńców. Oczywiście, że oglądałam dzisiejsze zawody i z całego serca kibicowałam moim chłopakom. Moje usta wygięły się ku górze. Jasne było, że Lanisek musiał ogłosić całemu hotelowi, że stanął na trzecim stopniu podium. Kim by był, gdyby tego nie zrobił? Ześlizgnęłam się z łóżka i podeszłam do drzwi, by je otworzyć. Hałasy robiły się coraz głośniejsze, co oznaczało, że ekipy powoli schodziły się do hotelu.
-Gratuluję, żabciu. - odezwałam się żartobliwie, widząc nadchodzącego Anze. Chłopak uśmiechnął się szeroko, po czym porwał mnie w ramiona, co skwitowałam głośnym piskiem. Z pewnością zrobiliśmy niezłe widowisko dla pozostałych ekip.
-A podziękować. Trzeba to oblać!
- Jutro też startujecie, więc może wstrzymaj się z tym do jutra? - Anze na chwilę się zamyślił.- Chyba masz rację. Cene to szczęściarz, że ciebie ma.
- A właśnie, gdzie jest Cene? Nie przyszedł z wami? - nieco się zaniepokoiłam, nie dostrzegając czarnej czupryny.
- Cene wciąż siedzi przy skoczni, analizując swoje dzisiejsze skoki. Próbowałem mu to wyperswadować i zaciągnąć do busa, ale jak na Prevca przystało niezły z niego uparciuch. Zupełnie jak Peter. Więc został przy skoczni. Tam go znajdziesz.
- Przecież jego wyniki nie były najgorsze. Znalazł się w dziesiątce. - westchnęłam, mentalnie przygotowując się na rozmowę z ponurym Cene.
-Wiesz jaki on jest. Brat swoich braci. Ambicję ma w genach. Tego nie oszukasz. A teraz pozwól, że cię opuszczę. Ten gnój austriacki Resinger zajebał mi trawkę i gdzieś polazł. Te Austriaki to gnoje małe rozpuszczone jak dziadowski bicz. Powinienem pogadać z Morgensternem jak kiedyś się pojawi na jakichś zawodach to może on ich naprostuje. - mruknął Anze, odchodząc w znanym tylko sobie kierunku. Ja wzięłam kurtkę i po zamknięciu pokoju, szybkim krokiem przemierzałam korytarze w stronę wyjścia z hotelu. Po drodze gratulowałam co poniektórym, wywracając oczami na co niektóre uśmieszki. Skupiłam się na odnalezieniu mojego chłopaka, który czasami miał problem z przesadnym analizowaniem swoich skoków. Wybrałam jego numer, lecz po dłuższej chwili odezwała się jego poczta. Po kilkunastu minutach spaceru w stronę skoczni, z daleka dostrzegłam małą figurkę oraz leżący przy niej sprzęt. Podeszłam wolnym krokiem do niego i stanęłam tuż za nim, wahając się czy dotyk go nie spłoszy. Schowałam więc dłonie w kieszenie kurtki, przygryzając dolną wargę.
- Cene, wiesz, że dziewiąte miejsce nie jest takie złe. - odezwałam się w końcu po chwili milczenia, stając tuż obok niego. Chłopak spojrzał na mnie z lekkim uśmiechem, który jednak zniknął tak szybko jak się pojawił.
- Taa, wiem, ale też czuję, że mogłem lepiej skoczyć. I wylądować na podium. - poprawił swój kombinezon, którego jeszcze z siebie nie ściągnął.
- Skarbie, nie mogłeś nic więcej zrobić. Jak dla mnie to znakomity wynik. Znaleźć się w dziesiątce to jest coś. - wtuliłam się w jego ramię, pocieszając go. - Jestem pewna, że forma będzie tylko rosnąć. W zimie wszystkich zmieciesz. - Prevc zaśmiał się cicho i pocałował mnie w czoło.
- Ty wiesz jak mnie pocieszyć. Tylko ty we mnie tak bardzo wierzysz.
- Ej, a twoi bracia i siostry? Rodzice? Peter jest twoim największym fanem. Może tego nie okazuje, bo zajęty jest Kamilem i treningami, ale wiem, że tak jest. Rodzina stoi za tobą murem. Musisz tylko w to uwie...- Cene chwycił moją twarz w dłonie i pocałował czule.
- Kocham cię, wiesz? Dobrze, że przy mnie jesteś. Nie wiem co bym zrobił bez ciebie. - szepnął, uśmiechając się.
- No myślę, że osiągnąłbyś to samo. Japo prostu wspieram mojego chłopaka, który nie powinien się tak bardzo przejmować niektórymi skokami. Im bardziej o tym myślisz, tym bardziej się nie udaje. A widziałam kilka takich przypadków. Więc wyluzuj i idź świętować z innymi. Zaba szuka Petera z ekipy austriackiej, więc może być zabawnie. No chodź. - pociągnęłam go za dłoń, zmuszając go do ruszenia się z miejsca.
- A po co go szuka? - Cene wziął swój sprzęt i ruszyliśmy w stronę hotelu.
- Zakitrał mu jego towar i chce się z nim rozprawić. Zapewne go zajebie, ale znasz Anze. Po wszystkim jeszcze się z nim podzieli.
- No to chodźmy. Nie mogę sobie tego widowiska odpuścić.
- Wiedziałam!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top