Rozdział 8
Zimno mi sie zrobiło kiedy zobaczylam ze idzie bez...
Że idzie bez szalika, rękawiczek, czapki i w dodatku rozpiety.
-Nie wyjdziesz mi w takim stanie już! Czapka, szalik, rękawiczki i sie zapiac po samą brodę! - rozkazałam mu i pokazałam na szafę.
-Musze? - wydal z siebie DZIKI POMRUK KOTA.
-Tak, to konieczne, bo bedziesz chory! Już! - rozkazałam ponownie.
Chłopak wziął szalik, czapke i rekawiczkim. Nie starając się założył czapkę zostawiajac swoją grzywkę i zawinął byle jak szalik dlaje nie zapinajac kurtki.
Rekawiczki wlozyl do kieszeń, do kazdej po jednej.
Spojrzal na mnie usmiechajac się.
-No dobra niech ci bedzie - odwróciłam sie aby ibrac buty.
Ubralam buty i wyszlismy na dwor. Platki sniegu spadaly mi na wlosy. Kazda byla coraz to wieksza to i wieksza. Jedna z nielicznych spadłam mi na czubek mojego nosa. Dominik ujal moja twarz i pocałował najpierw w czółko, potem w nos a na końcu namietnie w usta.
Kiedy zaczęlismy całowac sie z języczkiem nogi sie podemną ugięłu. Dominik nie przerywając złapał mnie w talii, zara potem przesunął swoje rece na mkje biodra.
Ta romantyczna scenka była taka przepiękną. Dominik wziął mnie na ręce, przy czym oplotlam go w pasie nogami. Zaraz potem upadliśmy na trawe przekrytą śniegiem.
Kiedy nasze oddechy sie zmieszały wzięlismy szybki oddech i z powrotem wrocilismy do romantycznej sceny.
Nie wiem jak to możliwe siedziałam na nim okrakiem. Dominik przelozyl swoje recę na moje biodra.
Ta chwila mogla trwac wieczność gdyby nie on...
-Amelka... - powiedzial Tomek przerywajac nam te romantyczną chwilę.
-D-dominik... - Dominik nie chciał opuscic moich ust. Jego jezyk oplatal cały czas moj - c-czekaj... - wreszcie opuscił moja jamę istną i mogłam spokojnie odetchnąć.
Widziałam że sie zarumienił pierwszy raz od dłuższego czasu.
-Słucham? - zwróciłam się do Tomka i wskazałam mu że może wejść przez furtkę.
-J-ja chcialem... ugh...-kiedy się schylał po drugiej stronie ścieżki do naszego domu, rzuciłam w niego śnieżką. Ale taki prawdziwy snieg, a nie jak on.
-Dzięki...-mruknął pod nosem spoglądajac na Dominika ktory leżal cały czerwony jak dojrzały burak.
-Mówisz? - odparłam a chłopak zerwal sie jakby z jakiegoś transu.
-Z-zaczn-niemy o-od n-nowa? - zajaknął sie i spojrzał na mnie.
Jego fryzura byla biało-brazowa. Oczy wpasowaly sie lepiej niż reszta... ale o czym ja myślę.
Dominik dalej miała banana na buzi i dojrzalego buraka. Rumieńce nie schodził. Wyjęłam telefon i zrobiłam mu zdjęcie. Tomek przygladał się z lekkim usmiechem a kiedy zrobilam sobie z Dominikiem selfie zasmial się.
Jego mina była bezcenna - @_@ - jego burak na twarzy nie schodził. Nachyliłam sie nad nim ale ani drgnął.
Wstałam z śniegu. Otrzepałam się lekko i poszłam za Tomka. Wzięłam troszkę śniebu w swoje male łapki - jak to ja zwykle zapomniałam rekawiczek.
Czujac że mi zaraz odpadną ręce rzucilam śnieg obok Dominika. Wzięłam małą część sypkiego śniegi i wrzuciłam troszkę na nosek, niestety upusciłam wszystko.
-Co jest?! - wrzasnął i usiadl normalnie. Na jego twarzy rumieńcow było mniej.
-Rumienisz sie! - wrzasnęłam kiedy prubował mnie dopaść.
Wkońcu mnie złapał. Rzucił na snieg.
-Nie ładnie tak - mruknął i rzucił mi na twarz troszkę śniegu.
Ja pisnęłam, ponieważ tego śniegu było za dużo. Zaczęło mnie piec. Szybko sie otrzepałam i odepchnęłam Dominika ktory prubował mnie zatrzymać.
Rozpłakałam sie ponieważ do oczu wleciało mi pełno zimnoeg, wręcz do słownie zimnego jak z zamrarzarki lodu.
-Amisa... nie chciałem ej...
×Dominik×
Pogorszyłem sytuacje kiedy wsypałem jej na twarz śnieg. Siedział i płakała.
Odepchneła mnie kilka razy ale ja ie dałem za wygraną. Całemu zdażeniu się przyglądał Tomek.
~Ej! Pomożesz? - szepnąłem do niego.
~No okej... - podszedł do mnie i pomógł mi.
Razem zrobiliśmy trzymajace sie jakoś serduszko ze śniegu.
-Miśka...
-Zostaw mnie... - syknęła prubując ogarnać śnieg z oczu.
-Spójrz na mnie... - otworzyła oczy. Były szkliste. Widziałem że ją to boli.
Pocałowałem ją w policzek. Była zimna jak lodówka. Tomek ztobił zdjecie serduszka i mi je wysłał, zdjecie po chwil trafiło na realcję.
-Spójrz na mnie... - powtórzyłem. Z oczu zeszło troche i były już mniej czerwone, dziewczyna lekko się uśmiechnęła i spojrzała na serduszko.
-Aww! - pisnęła a w moich uszach zadzwieczyło jej piskiem.
Ale ona słodka ;)).
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top