Rozdział 6
Listopad...
- Ale zimno...-mruknełam a Dominik ściagnął kurtke i mi ją oddał.-zimno ci bedzie, chory bedziesz...-zaczęłam mu nawijac makaron na uszy.
-Nie marudź tylko choć!-wziął mnie na ręce.
Poszlismy do domu. Kiedy weszliśmy na werandę Dominik od razu postawił mnie na deskach. Ja lekko sie zachwiałam a Dominik mnie szybko objął w talii i utrzymał.
-Nie upadaj-mruknął i pocałował w policzek - rumienców dostałaś, zimno ci-dodał.
-Nie bede wiecej upadać, a i tak... marze o herbatce i dużym przytukasie od ciebie...-mruknęłam a Dominik nałożył na głowe kaptur.
Wizął mnie inaczej na ręce że oplotłam go w pasie nogami, przytulil mnie i tak udaliśmy się na górę do mego pokoju.
Ubrałam sie troszke cieplej, ale nie miałam cieplutkiej bluzy aby ją ubrać.
-Masz moją...-odparł i sciagną bluzę.
Przy ściąganiu bluzy podwinęła mu sie koszulka dzieki czemu miałam widoki na umieśniony brzuch. Zarumieniłam się i schowałam nos w rękach aby ich nie było widać.
Dominik ściagnął całkiem bluzę i poprawił swoja koszulkę, oddal mi bluzę która od razu założyłam.
Była jeszcze ciepła więc to wykorzystałam.
Usiadłam na łóżku poturecku, i założyłam kaptur i spojrzalam na Dominika który od razu sie zarumienił.
Podszedł do łóżka i położył sie na mnie (tak normalnie bez skojarzeń!).
-Mmm...-mruknął i spojrzał na mnie - moja Misia-powiedział i się przytulił.
Zapaliliśmy lampki nad głowami i Dominik usiadł obok obejmujac mnie i całując w czubek głowy. Zrobilo mi sie cieplutko więc odwzajemniłam przytalsem w formie objęcia.
Ciocia przyniosła nam ciepłe herbati mruczac pod nosem:
~Jak wy słodko wygladacie! O jejku!
Dominik sie zaśmiał. Nim sie obejrzałam a on spał oparty o moje ramię.
~Rankiem...
Dominik sie ruszyl lrzy czym mnie obudził. Zasyczałam i sie bardziej przytuliłam do mojego wielkiego Misia(tentakichlopiec).
-Ooo juz nie spisz?-spytał a ja go szturchnęłam aby był cicho. Chciałam jeszcze pospać w jego ramionach.
-Śpie... moj mózg jeszcze nie pracuje...-odpowiedziałam i poszłam dalej spać ale mi nie dano.
Ciotka nie zamknęła drzwi, albo moj moladrt piesek sam sobie otworzyl i wskoczyl na na łóżko.
Dominik sie przywitał z pieskiem a ze mna jie raczył. Zmeczona dalej poszłam spać...
-Dominik!-krzyknęłam.kiedy zaczął mnie gilgotać po stopach -Dominik, bo zrobie ci krzyw... Dominik!-krzyknęłam kiedy dostał ode mnie w nos.
-Aaa!-wrzasnął i sie złapał za nos.
-P-przepraszam!-mruknęłam i sie rozpłakałam na widok zakrwawionej ręki.
-Nic sie... nie stało...-odparł i prubował mnie mnie pocieszyć.
-T-twoj nos...-rozpłakałam sie mocniej.
Kwadrans później bylo po sprawie. Dominika opatrzyła moje ciotka, z nosem było wszystko w porządku.
-Domisia...-zdrobnił moje imie wchodząc do pokoju.
Leżałam skulona odwrócona plecami w jego stronę i płakałam że zrobiłam mu krzywdę. Dominik nachylil się i dał mi całusa w policzek.
-Widze że podoba ci sie bluza?-odparł i spojrzał na mnie -Hej... nie obwiniaj się za nos... moj błąd bo nie posłuchałem c-ci...-rzuciłam mu sie na szyje z zapłakanymi oczami.
-B-bardzo mi s-sie po-podoba...-wyjakałam, a po policzku spłynęła mi łza.
Dominik odwzajemnił mój uścisk i połoźył się razem ze mną na łóżku dalej przytulajac mnie mocno do siebie.
-K-kocham c-cię...
Powiedziałam a chłopam sie lekko poruszył. Spojrzałam chwilkę na zegarek. Jest 12.00. Jak to możliwe?!
-Głodna jestem-odparłam i spojrzałam na Dominika.
-Poczekaj tu na mnie zaraz przyjdę...-odparł Dominik i zakazał mi zostać w miejscu.
Usiadłam na brzegu łóżka i czekałam na Dominika. Po kilku minutach wszedł do pokoju z górą kanapek na talerzu.
-Ostatnio tak ci posmkowały że tym razem zrobiłem więcej-uśmiechnął sie w moją strone trzymajac w zebach kopertę - prosze przeczytaj...-dodał i podał mi kopertę.
Awww...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top