Rozdział 2-Czekolada...
Znów sie spuźnie. Zarwałam nocke ponieważ do miej wiecej godziny 2 dziś nad ranem piaałam z Dominikiem.
Wstałam, ubrałam sie w to:
Wyskoczyłam z łazienki jak jakaś poparzona. Zażuciłam torbe na ramię i poniegłam na dół w locie zakładając białe tenisówki.
Na przed ostatnim schodku sie potknęłam.
Poczułam czyjeś ręce. Moj brat mnie złapał i objał mnie w talii. Kiedy na niego spojrzałam uśmiechnął się i postawil mnie na nogi.
Alan ominął mnie i poszedł na górę a ja wybiegłam z domu.
Spojrzałam i niedowierzałam oczom. Przetarłam je raz... drugi raz... zbliżył sie na tyle aby wreczyć mi czekoladę.
-Awww!-krzyknęłam a chłopak sie zaśmiał.-dziękuję, ale... za co?-dodałam.
-Za wczoraj i w ogole za to że mi powiedziałaś że mnie kochasz... ale nie rozumiem jednego... czemu wcześniej tego nie powiedziałaś?-powiedział a ja zwiesiłam lekko głowę.
-Nie chciałam żeby ktoś się dowiedział... te Dzbany od ciebie z podwórka sa tak wścipskie że zaraz by wywęszyły co mi tak naprawde dolega-przez całe wakacje go unikałam aby tylko nie wygadać mu się.
-Wiesz...-objął mnie w talii i znów pocałował namietnie w usta - ja ciebie... też k-kocham...-wyjakał a ja szczęśliwa podskoczyłam i zaczęłam piszczeć.
Spojrzałam na Dominika który nie widzac co zeobic uciszył mnie tak:
-chwycił mnie za rekę,
-nastepnie kiedy mnie już przyciagnął do siebie puscił moja rękę które zaraz obydwie znalazły się prze mojej twarzy,
-przetarł kciukiem moj policzek i w końcu...
-pocałował.
-Świetnie całujesz...-mruknęłam a chłopak sie zaczerwienił-Żartuję.
-A ja nie...-pocałował mnie.
Poszlismy do szkoły trzymaja się za rekę.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top