Rozdział 1-Dominik... :3
-Ej młoda!-nie był to nikt inny jak Tomek Carter.
Chłopak ma bogatych rodziców i mysli że mu wszystko wolno...
Zanim sie odwróciłam klepną mnie w tyłek po czym poczułam takie lekkie szczypanie. Szybko sie odwróciłam ale zanim cokolwiek zrobiłam to Dominik już przede mną stał i negocjował z Tomkiem.
-To nie jest twoja właśność ani innego chłopaka w tej szkole rozumiesz?!-wrzasnął i złapał mnie za rekę.
To chyba był odruch, nie wiem jak to opisać.
-Wszystko w porządku?-spytał a ja pokiwałam głową na znak "tak" lecz moje oczy szkliste mówiły same za siebie.-Tomek... masz 5 sekund na odsunięcie sie od niej na 50 metrów-zagroził mu Dominik.
-Że co prosze?!-powiedział Tomek...
Dominik nie wiele myśląc po prostu zabrał mnie od niego. Po chwili byliśmy w piwnicy przy bibliotece. Ujął moją twarz po czym otarł łzę. Oparłam głowę na jego reku zamykając przy tym oczy. Dał mi buziaka i mnie przytulił.
To była najmilsza rzecz jaka kiedykolwiek od niego odstałam jako przyjaciela... a może jako chłopaka?
Do piwnicy (biblioteki) wpadło kilku chłopaków od nas z klasy, tzn. Od jego i ode mnie.
Wszyscy wiwatowali ale jego to nie ruszyło po prosu mnie przytulił czule, czulej niż ktoś inny.
-K-kocham c-cie...-odparłam.
Powiedziałam to o czym marzyłam aby mu powiedzieć. Czułam to od pierwszej klasy podstawówki, przychodzenie do niego, czy na jego podwórko było dla mnie bardzo trudne aby mu nie rzucić na szyje i nie wygadać sie przy wszystkich Dzbanach od niego z podwórka bo by uznali mnie za kolejną psychiczna dziewczyne Dominika.
Wracajac.
Dominik dalej stał przytulony do mnie smyrając swoja wielką łapą (reką) mnie po plecach.
Dostałam gesiej skórki. Chłopak sie zaśmiał i mocniej mnie przytulił. W tłumie dzieciaków przecisnął sie Tomek. Stał jak wstrząśnięty przed nami. Nagle zrobił się cały czerwony. Spuscił głowę i wbiegł po schodach na górę.
-Spadać już!-wrzasnął Dominik a pół twarzystwa ulotnilo sie w trybie natychmiastowym.
Zostal tylko Tomek na schodach. Twarz miał schowany w rękach. Majaczył coś pod nosem. Kiedy podeszłam wstał i odszedł. Dominik podszedł do mnie i pocałowal mnie w czubek głowy.
Nie ma jak to byc karzełkiem... taaak. Mam 170cm wzrostu... Dominik ma 185cm... on jest aż o 15 cm wyższy. Jak?!
Objełam go jedną reką (a raczej prubowałam) w pasie, lecz to on mnie pierwszy objął.
-Czemu musze byc taka niska...
-Jestes starsza według klas... ale i tak jestem starszy według wieku-zaśmiał sie a ja poczułam że robie się czerwona.
Jego śmiech sprawiał że moja miłość do niego jest prawdziwa.
-Mmm...-mruknęłam a chłopak mnie przytulił.
-Nic sie nie bój... bedzie dobrze-zapewnił mnie Dominik a ja sie ucieszyłam kiedy dał mi buziaka.
Mogłabym tak z nim stać wtulona całe dni, miesiace... a może nawet i te lata?
-Choć... jest już lekcja-powiedziałam a Dominik dał mi szybkiego całusa w policzek i sie pożegnał.
Pobiegl na górę, a ja poszłam wolnym krokiem pod sale. Chłopaki na mnie czekali.
-I jak?-spytał jednen z chłopaków i do mnie podszedł.
-No i co?-powuedziałam a chłopak sie speszył-A co? Zakochałes się?-powiedziałam a chłopak sie zasmial i podeapał po głowie.
-No wiesz...-wymamrotał.
Przy sali 208 stał Tomek z plecakiem i sie mi przyglądał. Po chwili sie lekko uśmiechnął, lecz po chwili walna pieścią w ściane i pobiegł w drugą strone przed siebie.
Po chwili była już lekcja.
~>~>~>~>~>~>~>~>~>~>~>~>~>~>~>~>~>~>~
-Amisia!-krzyknął Dominik i mnie zatrzyma-zostajesz na SKS'y?-spytał.
Zastanowiłam się po chwili i mu odpowiedziałam.
-Okej!-powiedziałam a Dominik sie uradował.
W poniedziałki mamy SKS'y, o godzinie miej więcej 16:30.
Uradowani poszlismy pod salę gimnastyczną. Przypomniałam sobie o automacie z napojami.
-Pójde sobie po picie...
-Czekaj...-z plecaka wyciagnął 2l butelkę wody.
-E-em... okej-zająknęłam się a chłopak dał mi buziaka w policzek-mamy z niej pić razem?-spytałam a Dominik sie zaczerwienił.
-Jak chcesz...-powiedział i wyciągnął mniejszą butelke z plecaka. Usmiechnął sie a ja poczułam że dostaje rumieńców.
Usiadłam na parapet.
-Skad ty...-pocałował mnie namietnie w usta.
-Też cie kocham...-zza Dominika wyszedł Tomek z zabandażowaną ręką. Wiedziałam co sie stało ale nie chciałam robić mu kłopotów. Wiem źe pewnie jako koleżanka z rówboległej klasy mnie nienawidzi za nic tak naprawdę.
~SKS'y?-spytała pani z panem od wychowania fizycznego ktorzy prowadzili te zajecia.
Na zajeciach byłam ja, Dominik, Mikołaj i kilku innych. W połowie zajęć doszła Wiktoria i pare innych dziewczyn, więc nie czułam sie już nieswojo w towarzystwie inncyh chłopaków oprócz Dominika. Choć wiedziałam że ona nie da mi zrobić krzywdy.
Zajęcia trwały dla mnie zbyt krótko, może dlatego iż cały czas spedzony na sali gimnastycznej spedziłam z Dominikiem.
Trenował ze mna rzuty do kosza. W połowie zajęć sie zmieniliśmy i tym razem ja z nim trenowałam siatkówkę. Musiałam nauczyć go podstaw. Ponieważ jestem kapitanem drużyny Siatkarskiej w naszej szkole musiałam mu pokazać jak to i owo się robi.
-Dziękuje za te kilka chwil Dominisiu-powiedziałam a chłopak sie lekko zaczerwienił.-Co jest...
-Ciepło mii...-zacisnął powieki i zaczął oddychać głośniej.
-Przejdzie ci-uśmiehnęłam sie i wziełam go za rękę.
Chłopak wyrwał swoja rękę z mojego uscisku i objął mnie w talii. Przeszlismy obok klasy nr 7 a potem 6 i tak trafiliśmy do szatni.
Wzielismy swoje kurtki, ja zmieniłam buty na już fakie bardziwj zimowe i patrzac na buty Dominika zrobiło mi sie zimno momentalnie.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top