•~ Przyjaciel ~•

~• Darwin •~

- Jak masz na imię?

- Charlie

- Jak ta blondynka  z hazbin hotel!

- Z czego?

- Nie ważne.

Rozmawialiśmy tak póki nie dotarliśmy do ,,mojego,, domu.

- Chcesz wejść?

- Chętnie, dzięki

Weszliśmy do domu i oczywiście pierwszą rzeczą jaką Charlie zobaczył był mój brat wraz z ojcem na kanapie.

- Kto to?

- Mój tak jakby ojciec i tak jakby brat.

- Szets Davin - wybełkotał ledwo żywy Gumball.

- Taaaa, nie zwracaj na niego uwagi.

Boże jaki wstyd.... Charlie musiał patrzeć jak mój brat rzygał na ojca, który też ledwo żywy próbował się odsunąć.
Przynajmniej nie byłem sam.

- Chcesz coś zjeść?

- A co masz?

- Zupkę chińską, ser, musztardę, wafle ryżowe.

- Daj wafle ryżowe.

- Posmarować ci musztardą ?

- Nie! Proszę nie...

- Już za późno

Charlie był zajebiście fajny! Też oglądał anime! Dogadaliśmy się od razu! Dzięki niemu wiem, że stare wafle ryżowe z podejrzaną musztardą to złe połączenie.

- Darwin! Ile te wafle mają dni?

- Już ci mówię, mają..... Eeeeee z 3 lata.

- Ty chuju chciałeś mnie otruć. - zaśmiał się, ale widać było, że te wafle z musztardą mega mu zaszkodziły.

Wziąłem go za rękaw i zaprowadziłem do salonu.

- Jak chcesz rzygać to tutaj. I tak jest wszystko zasyfione.

- Dzięki za miłe słowa.

- No już nie marudź tylko rzygaj, bo nie chce mieć brudnego pokoju.

Po wszystkim poszliśmy do pokoju i tam włączyliśmy film. Oglądaliśmy horrory, anime, romanse i inne ponad 5 godzin. Z tego wszystkiego zapomniałem zrobić sobie śniadanie.

- Zaraz wrócę tylko zrobię sobie jedzenie.

- Ok

~• Charlie •~

Jest taki cudowny~

Rude kręcone włosy
Zielone błyszczące oczy
Szczupła sylwetka
Piękne rysy twarzy

Właśnie on sprawia, że czuje się jak w niebie. Wiem, wiem znamy się dopiero kilka godzin, ale kto powiedział, że miłość od pierwszego wejrzenia nie istnieje?

Właśnie leże tam gdzie Darwin spał~
Zdobędę go! Nic mnie nie powstrzyma!

- Charlie mówiłeś coś? - powiedział zaskoczony Darwin, stojąc w progu pokoju.

Kurwa słyszał mnie! Ale ze mnie idiota.

- Muszę już iść. Pozdrów ode mnie swojego jeszcze żywego brata!

Wybiegłem z domu. On jest taki słodki~ Dziwi mnie tylko to, że w całym domu nie ma jego rzeczy, a przynajmniej tak mi się zdaje. Gdy już miałem iść do domu, nagle wybiegł Darwin. Wiem, że nie powinienem, ale poszedłem za nim. Szliśmy 2 godziny i wreszcie dotarliśmy. Schowałem się za drzewem i patrzyłem co zrobi chłopak. Zauważyłem, że wchodzi do jakiegoś domu, a po chwili było słychać okropne krzyki.

- Co się tam do cholery dzieję?!

Po kilku minutach krzyk ustąpił, a na jego miejsce pojawił się płacz. Płacz małej dziewczynki?

Z domu wyszedł Darwin, miał zakrwawioną twarz i krzyczał do kogoś w domu.

- Kurwa patologia!

Uchyliłem się lekko za drzewa i ujrzałem w domu kobietę, a za nią stała mała dziewczynka, która przeraźliwie płakała i wołała Darwina. Nie wiedziałem co się tam dzieje gdy nagle usłyszałem jak ta kobieta mówi coś do chłopaka. Jeszcze bardziej przesunąłem się w stronę domu, lecz tak by nikt mnie nie widział. Usłyszałem jedynie

- Nie masz prawa tutaj przychodzić

Po tych słowach ta dziewczynka krzyknęła chyba do matki

- Zostaw go! On nie jest jak ojciec! Nie masz prawa go bić!

Nie dałem rady dalej tego słuchać. Uciekłem. Nie wiedziałem gdzie jestem.  Postanowiłem wsiąść do autobusu, może dojadę do domu? Po około 3 godzinach dojechałem do celu. Nie wiedziałem czy Darwin jest czy jeszcze go nie ma w domu, ale wiedziałem, że muszę do niego iść. Doszedłem do niego i otworzyłem drzwi, a raczej chciałem je otworzyć. Były zamknięte? Może jego brat się obudził? Zapukałem do drzwi i usłyszałem

- Proszzz

Tak to jego brat. Wszedłem, a raczej wbiegłem do środka, lecz zatrzymał mnie wysoki niebieskowłosy chłopak.

- Kim ty jesteś? -  wykrztusił chłopak

- Przyjacielem Darwina - powiedziałem niepewnie. Był ode mnie wyższy i silniejszy co widać było po jego brzuchu.

- Dobra wchodź

- Dzięki. I jeszcze jedno, nieźle się wczoraj nachlałeś... Rzygałeś jak nie wiem co.

Złapał mnie za ramię i spojrzał na mnie gniewnym spojrzeniem. Po co to mówiłem? Teraz brat mojego przyjaciela jest na mnie wkurzony. Ale jestem debilem.

~• Darwin •~

Jest już 15, a ci nadal leżą martwi na kanapie. Mam wątpliwości, że nigdy z niej nie wstaną. Po krótkim namyślę zdecydowałem, że wrócę do domu i wezmę swoje ubrania. Przecież nie będę chodził cały czas w nieswoich. Napisałem liścik i położyłem go na stole obok Gumball'a i Richarda ( może kiedyś odczytają ) i wybiegłem z domu. Musiałem iść 2 godziny, aż w końcu dotarłem do Elmore.

- A może sobie odpuszczę? Dobra wchodzę

Powolnym krokiem skierowałem się do domu. Gdy tylko wszedłem usłyszałem krzyk matki.

- Miałeś tu nie przychodzić!

Gdy matka wykrzyczała te słowa, Anais natychmiast wybiegła z pokoju i biegła w moją stronę

- Boże Anais co ci się stało?!

Anais miała siniaki na rękach i nogach. Zakładam, że dostała od Nicole.

- Jesteś normalna!? - Wykrzyczałem do matki

- Po co tu przyszedłeś?! Nie masz prawa tutaj przychodzić!

- Przyszedłem tylko po swoje ubrania i jak widzę też po Anais! Ty jesteś chora psychicznie!

- Nie mów tak o mnie skurwielu!

- Bo co?!

W tej chwili Nicole podeszła do mnie i walnęła w twarz.

- Zostaw go! On nie jest jak ojciec! Nie masz prawa go bić!

Krew spływała mi po policzkach, Anais płakała i krzyczała na mamę, a ona stała jak wryta. Nie wiedziała co zrobiła.

Wyszedłem z domu cały zakrwawiony. Nie chciałem wracać, ponieważ Gumball nie darował by tego matce. Postanowiłem iść do apteki po chusteczki higieniczne i opatrunek. Miałem rozwalony nos i posiniaczone czoło. Szedłem powolnym krokiem przez ulicę. Gdy byłem już blisko, zacząłem przeszukiwać kieszenie w poszukiwaniu pieniędzy. Znalazłem 10 złoty.

- Powinno starczyć

Gdy wszedłem do środka wszyscy patrzyli na mnie przestraszeni. Nie dziwię się im, byłem cały we krwi i wyglądałem jak żul. Dotarłem do alejki z pierwszą pomocą. Wziąłem z półki jakieś bandaże oraz chustki i poszedłem do kasy. Kasjerka była przestraszona, ale starała się tego nie pokazywać, co było widać od razu. Zapłaciłem i wyszedłem z apteki. Otworzyłem chusteczki i lekko przetarłem twarz po czym owinąłem bandażem uszkodzone miejsca.

- Dobra, wracam do domu...

Wsiadłem do najbliższego autobusu i pojechałem. 

- Jak mam im powiedzieć co się stało? Nie powiem chyba, że Nicole mnie tak urządziła......

W końcu dojechaliśmy. Gdy wyszedłem inni ludzie z autobusu poczuli ulgę. Wyglądałem tragicznie...

- No cóż, będę musiał jednak kupić nowe ubrania.

Założyłem kaptur zasłaniając po części krew i wszedłem do środka. Zauważyłem Gumball'a sprzątającego butelki po alkoholu i wszystko inne.

- Hej Darwin! Twój kolega przyszedł. Jest w poko- Jezu Darwin co ci się stało?! - podbiegł do mnie brat

- N-nie to nic.... Drobna sprzeczka...

- Nicole ci to zrobiła?!

- T-tak....

Gdy chłopak to usłyszał pobiegł do pokoju ubrał bluzkę, założył buty, wziął telefon i wybiegł z domu całując mnie w czoło. Wiedziałem co chce zrobić. Dobrze, że Richard nadal spał.

Poszedłem do pokoju i zobaczyłem Charlie'go siedzącego na łóżku.

- Co ci się stało?!

- Nie ważne...

- Mów!

- Pokłóciłem się z takim jednym i mi przywalił...

- A twój brat? Wybiegł z domu gdy tylko wróciłeś?

- Możemy o tym nie mówić proszę?...

~• Gumball •~

Obudziłem się o 16. Byłem cały usyfiony, z resztą Richard też. Koło nas leżało mnóstwo butelek po alko i monsterach.

- Nieźle się wczoraj zabawiliśmy...

Spojrzałem na stół. Na nim cały czas leżał ten kebab od chińczyka.

- O ty chuju to wszystko przez ciebie!

Jestem jakiś pierdolnięty? Gadam do nadgryzionego kebaba. Cóż poradzić...

- Dobra gnoju, nazwę cię Basia dobrze? Mam nadzieję że ci się podoba.

Wziąłem Basię i zaniosłem do lodówki by nie zepsuła się jeszcze bardziej. Głowa bolała mnie jak nie wiem, po za tym waliłem alkoholem i Basią. Zdjąłem koszulkę i rzuciłem nią w kąt.

- Darwin?!

- Nie ma go. Pewnie gdzieś wyszedł. Dobra zrobię sobie jedzenie.

Otworzyłem lodówkę

- ser, musztarda, wafle ryżowe, monster. Bufet normalnie.

Z doświadczenia wiem, że wafle z musztardą to nie najlepsze połączenie.

- Dobra zjem wafle i tak mój żołądek przetrwał wiele.

Po kilku godzinach ktoś szarpnął za klamkę po czym zapukał.

- Proszzz

Do domu wszedł, a raczej wbiegł niski koleś.

- Kim ty jesteś? - spytałem się zdziwiony

- Przyjacielem Darwina - powiedział niepewnie.

- Dobra wchodź

- Dzięki. I jeszcze jedno, nieźle się wczoraj nachlałeś... Rzygałeś jak nie wiem co.

Złapałem go za ramię i zrobiłem ta swoją ,, groźną,, minę. Chłop był przerażony. Puściłem go, a on pobiegł do pokoju. Kurde Darwin czemu ty  zapraszasz jakiś kolesi do domu gdy ja umieram na kanapie? Po kolejnych kilku godzinach do domu wszedł Darwin. Sprzątałem butelki i inne rzeczy więc nie miałem się jak odwrócić

- Hej Darwin! Twój kolega przyszedł. Jest w poko- Jezu Darwin co ci się stało?! - spojrzałem na brata, który był cały we krwi

- N-nie to nic.... Drobna sprzeczka...

- Nicole ci to zrobiła?!

- T-tak....

Gdy to usłyszałem, coś we mnie pękło. Jak jego własna matka mogła zrobić mu takie świństwo?! Ubrałem bluzkę, założyłem buty, wziąłem telefon, kluczyki i wybiegłem z domu. Wsiadłem do auta i jechałem w stronę Elmore. Gdy byłem na miejscu, wszedłem do domu.

- Mówiłam ci żebyś tu nie przycho-

- Gumball co ty tu robisz?!

Ignorowałem ją. Wszedłem do pokoju Anais. Wziąłem ją na ręce i wyniosłem do auta

- Poczekaj tu na mnie dobrze?

- Mhm...

Znów wszedłem do domu tym razem kłócąc się z matką. Skończyło się na wezwaniu policji. Nicole za znęcanie się nad Anais oraz uderzeniem Darwina została zamknięta w areszcie na 2 lata.

- Jedziemy Anais. Koniec twojego koszmaru. Mama nie będzie cię już bić.

- Dziękuję Gumball

--------------------------------------------------------------

Myliłam się. Jednak to jest najdłuższy rozdział jaki napisałam ( pewnie się to zaraz zmieni ) dostałam przypływu weny twórczej więc oczekujcie rozdziałów w tym tygodniu <333 Zaraz 40 osób przeczyta to opowiadanie WOW miłego dnia/nocy wam życzę <3333
1559 słów~

--------------------------------------------------------------

  

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top