rozdział 53

Obudziłam się rano, w sumie może nie aż tak rano bo była jakaś 11 ale uwierzcie, że na mnie to dość wcześnie a tym bardziej w wakacje.  Przebrałam się i poczesałam włosy, jak ja nienawidzę czesać włosów rano i to tym bardziej jak mam takie długie. Podeszłam do telefonu i go odłączyłam

Błagam oby działał...

Próbowałam go włączyć na wszystkie sposoby ale dupa nie działa. Westchnęłam i zeszłam na dół do rodziców

-Hej- powiedziałam cicho i zaczęłam sobie robić płatki - jest taki malutki problem

Popatrzyli się na mnie ze zdziwieniem i czekali na dalszą część mojej wypowiedzi

-Zepsułam telefon, no wiecie wkurzyłam się i rzuciłam nim o ścianę- powiedziałam szybko uśmiechając się do nich- i nie pytajcie czemu rzucałam telefonem o ścianę

-Matteo dzwonił- powiedziała moja mama a ja od razu przestałam robić śniadanie- powiedział żebyś się odezwała jak będziesz mogła

Postanowiłam to ignorować, nie zamierzałam z nim rozmawiać a tym bardziej po tym jak znalazł sobie nową dziewczynę

Myślałam, że Matteo taki nie jest ale najwidoczniej się myliłam

-To co... Kupicie mi nowy telefon? Proszę - powiedziałam i uśmiechnęłam się takim uśmiechem który na nich zawsze działa

-Jest taki problem bo już dawno ci kupiliśmy nowy telefon ale nie było okazji ci go dać -powiedział mój tata i poszedł do salonu

Popatrzyłam ze zdziwieniem na moją mamę, która tylko się do mnie uśmiechała. Po chwili Miguel wrócił i podał mi pudełko, od razu je otworzyłam i zobaczyłam nowy telefon. Skoczyłam na niego i się przytuliłam

-Dziekuję!

Potem zrobiłam to samo z moją mamą, uśmiechnęłam się i pobiegłam do swojego pokoju. Wszystko ustawiłam i już było gotowe, patrzyłam na jego numer

Zadzwonić czy nie ...

W końcu nacisnęłam słuchawkę i zadzwoniłam

Pierwszy sygnał.
Nic.
Drugi sygnał.
Nic.
Trzeci sygnał.
Nic.

Gdy już miałam się rozłączyć usłyszałam jego głos, ten głos który kochałam całym sercem. Ale teraz był dla mnie obcy

-Luna?
-Po co miałam zadzwonić?
-Chciałem cię przeprosić, miałaś rację. Te zdjęcia to sama przeróbka naprawdę nie wiem jak mogłem w to uwierzyć
-Skończ
-Co?
-Przestań, od razu ci mówiłam, że to nie prawda ale ty mi nie wierzyłeś, więc już się do mnie nie odzywaj tylko idź do swojej nowej dziewczyny

Rozłączyłam się.

Kocham go, bardzo go kocham ale zabolało. Zabolało to co usłyszałam od Gastona, straciłam już do niego zaufanie...

*Matteo*

"Już się do mnie nie odzywaj tylko idź do swojej nowej dziewczyny"

To zdanie odbijało się echem w mojej głowie, zabiję Gastona.

Już wiem!

Szybko wybrałem numer do taty i czekałem aż odbierze

-Matteo?
-Tato potrzebuję pomocy, musisz mi załatwić bilet do Cancun na jutro
-Po co ci bilety do Luny?
-Kiedyś ci to wytłumaczę ale proszę załatw mi to
-Zaraz będziesz miał

Rozłączyłem się i zacząłem się pakować. Tylko tak Luna może mi wybaczyć.
Zadzwoniłem jeszcze do baru po pewną sprawę i czekałem na wiadomość od taty

Od tata:
Bilety masz na 8:40 nie spóźnij się, zwolnienie ze szkoły też masz załatwione do końca roku szkolnego. Jak coś to złamałeś nogę, możesz zostać w Cancun do końca wakacji jeśli chcesz

Do tata:
Dziękuję ci bardzo

Wyciągnąłem kolejną walizkę i spakowałem wszystkie rzeczy, które będą mi potrzebne przez te dwa miesiące. Po chwili usłyszałem jakiś trzask. Szybko wyszedłem z pokoju i zobaczyłem Gastona leżącego na ziemi. Od razu zacząłem się śmiać

-Zamknij się- powiedział ostro ale się nie ruszył

-To ty się powinieneś zamknąć wczoraj jak dzwoniłeś do Luny, przez ciebie jutro wyjeżdżam na trzy miesiące- powiedziałem i patrzyłem na jego reakcje

-Co?

-Muszę jakoś jej wytłumaczyć, bo ty kurna za dużo powiedziałeś wczoraj- powiedziałem i wróciłem do pokoju

A chłopak chyba leżał na tej podłodze do wieczora

*Luna*

Znowu siedziałam na tym samym moście co wczoraj tylko tym razem nie wieczorem. Z uśmiechem patrzyłam się na morze, w którym co jakiś czas było widać pływające delfiny

I znowu miałam deja vu gdy ten sam chłopak się do mnie dosiadł.

-Hej- przywitał się uśmiechem

-Hej...- odpowiedziałam cicho

-Nie złość się na tego chłopaka, złość piękności szkodzi skarbie -powiedział z uśmiechem

Skarbie?

-Nie nazywaj mnie tak- powiedziałam trochę zbyt ostro niż chciałam

-Sory

Nic nie odpowiedziałam ale czułam, że znowu znacznie rozmawiać

Niby fajny chłopak i no ale nie mój typ i wchodzi w nie swoje sprawy

-Długo się z nim znasz?-zapytał w końcu

-Z tym chłopakiem?-zapytałam a on pokiwał twierdząco głową- mniej niż rok

-To chyba fajnie

-Czemu jesteś tu codziennie?-zapytałam patrząc na niego

-Uwielbiam to miejsce od małego, zawsze się uspokajam jak patrzę na te fale i czasami spotykam piękne dziewczyny, między innymi ciebie- powiedział i się uśmiechnął, podał mi szybko jakąś karteczkę i wstał-  masz mój numer jak będziesz chciała się wygadać czy coś to dzwoń

Odwrócił się i zaczął kierować się do wejścia na pomost

-Ej zaczekaj!-krzyknęłam i złapałam go za rękę tak żeby się odwrócił

-Co tam?

-Jak masz w ogóle na imię?- zapytałam cicho

-Luca, mam na imię Luca panienko Valente- powiedział i odszedł

Chwilę patrzyłam na jego oddalającą się sylwetkę ale później postanowiłam, że wrócę do domu

Okej, to było trochę dziwne

Usiadłam na łóżku i zjadłam obiad który był na stoliku, rodzice pojechali załatwić jakieś sprawy więc musiałam zjeść sama co mi jakoś nie przeszkadzało. Uśmiechnęłam się gdy skoczyłam jeść, odłożyłam naczynia do zmywarki i poszłam się przebrać w strój kąpielowy by potem wyjść na taras, położyć się na leżaku i porządnie opalić

2h później

No więc chyba jest taki malutki problem tak jakby zapomniałam się posmarować kremem z filtrem i tak trochę za bardzo się spaliłam że jestem cała czerwona i ledwo co chodzę ale było warto. Będę opalona, mam tylko nadzieję, że skóra mi nie zejdzie ...

🌕🌕🌕🌕🌕🌕🌕🌕🌕🌕🌕🌕🌕🌕
Hejo hejo
Drugi rozdział dzisiaj i kolejny raz mam nadzieję że się podoba

Tak, też się zdziwiłam że tak szybko go napisałam i tak kolejny rozdział będzie raczej ostatnim tej książki

Papaaaa

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top