rozdział 48
Obudziłam się około godziny 8:00, gdy chciałam wstać poczułam kogoś dużą i ciepłą dłoń na brzuchu. Zdezorientowana odwróciłam się na drugą stronę i zobaczyłam bruneta który w ostatnich miesiącach zawrócił mi w głowie. Lekko się do niego przybliżyłam i delikatnie pocałowałam go w usta. Jak chciałam się od niego udsunąć chłopak położył dłoń na moim karku przyciągając moją głowę do siebie pogłębiając przy tym pocałunek. Gdy zabrakło mi powietrza odsunęłam od niego i spojrzałam w jego oczy które wypełnione były iskierkami szczęścia.
-Takie pobudki to ja mogę mieć codziennie- powiedział zaspanym głosem
-Mówiłam już, że cię kocham?- zapytałam z uśmiechem
-Nie przypominam sobie- zaśmiał się
-No to... Kocham cię - szepnęłam mu do ucha i wstałam z łóżka - wstawaj bo musimy posprzątać salę
Wzięłam swoje ubrania z szafy i poszłam do łazienki się ubrać. Gdy już się przebrałam, umyłam zęby i wyszłam z łazienki. Po drodze zobaczyłam Harry'ego, który miał całą poobijaną twarz po wczorajszym zajściu. Chciałam go minąć ale poczułam uścisk na nadgarstku i pociągnięcie. Odwrócił mnie w swoją stronę tak, że odbiłam się od jego klatki piersiowej ale szybko odsunęłam się na bezpieczną odległość.
-Co tam mała? Matteo cię jeszcze nie zostawił?- zapytał z zadziornym uśmiechem na ustach
-To nie twoja sprawa - powiedziałam i chciałam się wyrwać ale on tylko mocniej mnie złapał - puść mnie to boli
-Poprawię ci humor skarbie, nie wyjeżdżam. Zostaję tu do końca wakacji
ILE?! JAKIEŚ PIĘĆ MIESIĘCY?!
-Co?!- krzyknęłam na cały głos
Usłyszałam głos trzaskających drzwi a potem Matteo znalazł się obok nas
-Co się dzi... Harry- burknął w jego kierunku- zostaw ją
-Bo co mi zrobisz?- zaśmiał się puszczając moją rękę i podchodząc do mojego chłopaka
Popatrzyłam na swój nadgarstek, jest cały czerwony
Będzie siniak
-Chcesz wiedzieć co ci do cholery zrobię?!- krzyknął na niego- obiję ci tą twoją śliczną buźkę jeszcze raz
-Tylko spr...- chciał dokończyć ale na korytarz weszli rodzice
-Chłopcy! Co wy wyprawiacie?!- krzyknęła mama Matteo
-To on zaczął- krzyknęli w tym samym czasie
Jak z dziećmi...
-Cisza!- krzyknął mój ojciec- Harry co się stało?
-Chciałem normalnie pójść do pokoju a Matteo do mnie poszedł i zacząć wyzywać- powiedział opanowanym tonem
Co on robi?!
-Ale...- chciałam coś powiedzieć ale przerwał mi mój ojciec
-Poczekaj skarbie, Matteo jaka jest twoja wersja?
-Czekałem na Lunę w jej pokoju, bo poszła do łazienki. Nie było jej dość długo ale postanowiłem chwilę poczekać, po chwili usłyszałem jej krzyk i przybiegłem tu. Zobaczyłem jak ją trzyma za rękę z całej siły a później to się jakoś potoczyło - wyjaśnił brunet
-Co ty odwalasz człowieku?- zapytał Harry z uśmiechem- fajnie to tak kłamać starszym?
-Że ja tu kłamię?!- krzyknął Matteo i chciał do niego podejść ale złapałam go za rękę, więc został przy mnie
-Luna, kto mówi prawdę?- zapytała mnie mama bruneta
-Oczywiście, że Matteo- powiedziałam bez zastanowienia
-Dobrze w takim razie Harry, idź do swojego pokoju, ja zadzwonię do twoich rodziców i zobaczymy co z tym zrobią. Za chwilę powinien przyjechać kurier i przywiezie twoje wszystkie rzeczy, więc się przygotuj- powiedziała mama Matteo a chłopak podszedł do swojego pokoju
-Co tu się odwala? Na ile on tu zostaje?!- krzyknął brunet
-Do końca wakacji...- powiedziałam cicho nadal trzymając go za rękę
-Że co?!- krzyknął zły- to ja się wprowadzam!
Puścił moją rękę i poszedł do swojego pokoju.
-Coś ci zrobił?- zapytał mnie pan Balsano mając na myśli Harrego
-Nie, wszystko w porządku. Pójdę do Matteo z nim pogadać- powiedziałam i ruszyłam w stronę pokoju bruneta
-Tylko zejdźcie na śniadanie
Uśmiechnęłam się i poszłam do pokoju Matteo. Chciałam wejść na do środka ale drzwi były zamknięte. Próbowałam kilka razy je otworzyć ale na marne
-Matteo... To ja, proszę otwórz- powiedziałam a po chwili drzwi się otworzyły a ja weszłam do środka
Matteo siedział na podłodze z twarzą w dłoniach. Usiadłam obok niego i przytuliłam się do niego. On za to objął mnie ramieniem i wtulił się we mnie mocniej. Nic nie mówiłam i chyba to było wystarczające... To że byłam ...
🌕🌕🌕
Po skończonym śniadaniu na którym nie obeszło się bez kłótni chłopaków wróciliśmy z Matteo do jego pokoju. Od razu położyłam się na jego łóżku i zamknęłam oczy.
Mam dość dzisiejszego dnia...
-Zaraz musimy wychodzić prawda?- zapytał brunet
-Tak, chyba tak - otworzyłam oczy i obróciłam się na bok
Prawie dostałam zawału gdy zobaczyłam przed sobą szczęśliwą twarz chłopaka
-Dziękuję-powiedział cicho a ja nie wiedziałam o co mu chodzi
-Za co?- zapytałam
-Za wszystko, za te wspaniałe urodziny, za to że tu jesteś i wiesz za co najbardziej?- zapytał a ja pokiwałam przecząco głową - za to, że mnie zmieniłaś
-W jakim sensie cię zmieniłam?- zapytałam totalnie zdezorientowana
*Matteo*
Nie wiem czy to jest dobry pomysł ale chcę jej to powiedzieć...
Czuję, że mnie zrozumie i nie zostawi a przynajmniej mam taką nadzieję...
-Chodzi o to, że... Zmieniłaś mnie bardzo. Czuję że mogę ci bardzo zaufać i to powiedzieć- zacząłem zestresowany
-Nie strasz mnie tylko mów - zaśmiała się
-Kiedyś byłem typowym "bad boyem", ciągle chodziłem na imprezy, piłem alkohol i... Brałem narkotyki, ale bardzo rzadko- zapewniłem ją
Dziewczyna nic nie mówiła tylko się na mnie patrzyła jakby wszystko analizowała, więc ciągnąłem dalej
-Skończyłem z tym jakiś miesiąc przed twoim przyjazdem. Chciałem znowu z tym zacząć ale gdy ty pojawiłaś się w moim życiu już nigdy o tym nie pomyślałem. Od tamtej chwili myślę tylko o tobie, wiem, że możesz mnie teraz znienawidzić za to ale...- chciałem dokończyć ale brunetka mi przerwała
-Matteo- powiedziała poważnie - nie ma takiej opcji żebym cię znienawidziła. I dziękuję ci, dziękuję ci za to, że mi o tym powiedziałeś
Po tym mnie przytuliła z całej siły, przez chwilę nie zrozumiałem jej reakcji ale potem odwzajemniłem jej uścisk.
-Chodźmy już- powiedziałem i odsunąłem się od niej
-Okej...- powiedziała i poszła na chwilę do swojego pokoju
Po chwili byliśmy już w aucie i jechaliśmy na salę. Gdy weszliśmy do środka byliśmy totalnie zaskoczeni, bo zobaczyliśmy Gastona zamiatającego podłogę.
-Co ty tu robisz kasztanie?- zapytała Luna
-Sprzątam, nie widzisz?- zaśmiał się
-Pomożemy ci- powiedziałem
Zabraliśmy miotły i pomagaliśmy Gastonowi zmiatać podłogę na której było pełno śmieci i różnego rodzaju confetti. Sala była dość duża, więc pewnie sprzątanie zajmie nam cały dzień.
Nagle poczułem, że ktoś na mnie wysypuje ogromną garść confetti. Strzepnąłem ile potrafiłem i odwróciłem się w stronę tej osoby która to zrobiła. Zobaczyłem Lunę która śmiała się zapewne z mojego wyglądu
-Ty karaluchu!- krzyknąłem i rzuciłem miotłę w kąt
Zacząłem ją gonić ale brunetce jakimś sposobem udawało się uciec za każdym razem.
-Kasztanie pomóż mi!- krzyknęła Luna i schowała się za moim przyjacielem
On natomiast stanął przy niej tak, że zasłaniał ją całym ciałem
Ale ja mam plan...
-Ej Gaston co to za ładna dziewczyna?- pokazałem na bok
-Gdzie?!- chłopak natychmiast się odwrócił w tamtą stronę stronę a ja w tym czasie szybko złapałem brunetkę tak, że na pewno nie uda jej się wydostać
-Puść mnie!- zaczęła się śmiać
-Nie
Zaczęła tak mocno się wyrywać, że upadliśmy na ziemię i zaczęliśmy się śmiać jakbyśmy byli nawaleni.
-Jak z dziećmi, po prostu jak z dziećmi - usłyszeliśmy głos Gastona który przyglądał się nam z uśmiechem
Zaczęliśmy się jeszcze bardziej śmiać tak, że Gaston powiedział, że ma nas dość i wyszedł
🌕🌕🌕
Po tym jak skończyliśmy pojechaliśmy do Rollera na koktajl i wróciliśmy do domu. Była godzina 22:00 więc poszliśmy się wykąpać a potem spać
Jutro szkoła...
🌕🌕🌕🌕🌕🌕🌕🌕🌕🌕
Hejkaaaa!
Mamy kolejny rozdział
Mam nadzieję, że się podoba i do następnego
(Gaston icona XD)
Papa❤️
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top